Sięgaj, gdzie wzrok nie sięga.
(Adam Mickiewicz)
Tadeusz Kościuszko - generał, strateg, inżynier fortyfikacji, fundator Akademii Wojskowej West Point; Kazimierz Pułaski - bohaterski dowódca w okresie wojny o niepodległość Stanów Zjednoczonych, twórca amerykańskiej kawalerii; Pola Negri - hollywoodzka gwiazda kina niemego; Ralph Modjeski - syn Heleny Modrzejewskiej, budowniczy największych mostów w Ameryce; Mieczysław G. Bekker - naukowiec, projektant pojazdu księżycowego użytego przez amerykańskich kosmonautów na Srebrnym Globie w 1971 r., Korczak Ziółkowski - rzeźbiarz, autor postumentu Crazy Horse’a, współtwórca „głów prezydentów” w Mount Rushmore; prof. Aleksander Wolszczan - odkrywca pierwszego pozasłonecznego układu planetarnego; dr Scott Parażyński - lekarz, astronauta, uczestnik czterech lotów załogowych NASA; profesor Massachusetts Institute of Technology Frank Wilczek - tegoroczny laureat Nagrody Nobla w dziedzinie fizyki - to długa lista sławnych Polaków, którzy na ziemi amerykańskiej nie tylko znaleźli swe miejsce w życiu, ale potrafili wybić się ponad przeciętność, dokonać czegoś tak ważnego i wspaniałego, że znaleźli się na kartach amerykańskich książek i encyklopedii, a ich nazwiska noszą ulice, parki, góry, całe miasta, a nawet gwiazdy. Czy trzeba więcej powodów do dumy, że jesteśmy Polakami?
Polonia Stanów Zjednoczonych obchodzi 150-lecie założenia pierwszej polskiej osady - Panna Maria w Teksasie. Minione półtora wieku obfitowało w wydarzenia pomyślne i niekorzystne dla Polonusów, każda kolejna fala emigracyjna była spowodowana ważnymi przyczynami politycznymi lub społecznymi, odzwierciedlając aktualną sytuację na ziemiach polskich.
Obecnie 1/3 wszystkich polskich emigrantów w USA zamieszkuje w Chicago i najbliższych okolicach. Ilu nas faktycznie jest tutaj? Czy liczą się tylko ci, którzy znają i używają języka polskiego? A może wyznacznikiem jest polskobrzmiące nazwisko? To wbrew pozorom są ważne pytania, na które próbują znaleźć wiarygodną odpowiedź biznesmeni wchodzący na polonijny rynek, księgarze sprowadzający polskie nowości wydawnicze, rozgłośnie i stacje telewizyjne, wydawcy gazet i czasopism, dyrektorzy szkół polonijnych.
Oficjalne źródła podają, iż w Illinois rezyduje legalnie ok. miliona osób (933 tys.) o polskich korzeniach. Aż 65% z nich wybrało przedmieścia na miejsce życia, 23% mieszka w Chicago, pozostałe 12% jest rozsiane po całym stanie. Populacja obejmuje nowo przybyłych emigrantów oraz tych, których rodzice, dziadkowie lub pradziadkowie przybyli na ziemię Waszyngtona z Polski. Według definicji Polakami są ci, którzy urodzili się w Polsce lub których przynajmniej jeden z rodziców pochodzi ze „Starego Kraju”. Pozostali to Amerykanie polskiego pochodzenia.
historia polskiej imigracji do Stanów Zjednoczonych sięga drugiej połowy XIX w. i notuje kilka wielkich fal uchodźstwa za „wielką wodę”. Dramatyczna sytuacja polityczna i społeczna na ziemiach polskich pod zaborami spowodowała w latach 1870-1920 ogromny napływ naszych rodaków do Ameryki. W 1890 r. w Chicago i okolicy mieszkało 25726 Polaków. W ciągu następnych 30 lat liczba ta wzrosła pięciokrotnie. Kolejne fale - po 1965 r. i w latach 80. miały inne przyczyny i przekrój społeczny emigrantów był zupełnie odmienny. Przybycie nowych emigrantów, nierzadko bardzo przedsiębiorczych i dobrze wykształconych, wniosło nową jakość do gospodarki, ekonomii, kultury i sztuki Chicago - tego wielokulturowego, wielonarodowego tygla.
W porównaniu z resztą współobywateli Amerykanie polskiego pochodzenia są stosunkowo dobrze wykształceni, mają wysokie dochody i posiadają domy na własność. Więcej niż 88% z nich ukończyło średnią szkołę - przy przeciętnej statystycznej wynoszącej 80%; 32% ma ukończoną szkołę pomaturalną (średnia - 30%), 80% jest właścicielami domów lub kondominiów, przy średniej 64,6%. Polacy w USA są ludźmi sukcesu mającego swe źródło w naszej wytrwałości, determinacji, pracowitości, zdolnościach adaptacyjnych. Część z nas to spadkobiercy pierwszych imigrantów z XIX w., którzy mozolnie przez pokolenia budowali dobrobyt swoich rodzin. Chicago i okolice oferowały wiele miejsc pracy w licznych rzeźniach, fabrykach, stalowniach i innych zakładach przemysłowych, a że Polacy nigdy nie stronili od ciężkiej pracy, byli chętnie zatrudniani i cenieni przez pracodawców.
Współcześni emigranci poszukują bezpieczeństwa ekonomicznego i politycznej swobody. Są bardzo zmotywowani do znalezienia swego miejsca na ziemi właśnie tu, w Stanach Zjednoczonych - kraju wielkich możliwości. Ważnym wskaźnikiem charakteryzującym polonijną populację - i bardzo widocznym dla obserwatorów - jest właśnie dążenie do „zakorzenienia się” w nowej ojczyźnie poprzez osiągnięcie stabilizacji finansowej, zakup domu i kształcenie dzieci oraz pomoc materialną rodzinie mieszkającej w Polsce. Jesteśmy również postrzegani jako społeczność bardzo przywiązana do wiary przodków i kultywująca tradycyjne wartości rodzinne i kulturowe.
Obecnie w wielu kościołach archidiecezji chicagowskiej na prośbę polskojęzycznych parafian odprawiane są Msze św. po polsku. Jackowo, Trójcowo, Jakubowo, Helenowo, Stanisławowo, Władysławowo, św. Konstancja, św. Ferdynand, św. Jan Brebeuf, św. Fabian - to tylko wybrane przykłady z długiej listy świątyń rzymskokatolickich w Chicago i okolicy, w których rozbrzmiewa polska mowa. Jakże pięknie mówimy Ojcze nasz i Zdrowaś Maryjo po polsku…
Około 40% wszystkich polskich emigrantów ma amerykańskie obywatelstwo, natomiast aż 90% Polaków ze „starej Polonii” jest naturalizowanych. Niestety, mimo posiadanego prawa wyborczego bardzo wiele osób nie korzysta z tego przywileju, co przekłada się na znikomą reprezentację polskiej grupy etnicznej we władzach administracyjnych miasta, powiatu czy stanu. A przecież powinniśmy - jako znacząca grupa etniczna - zrobić kolejny krok i uczestniczyć w życiu politycznym tego kraju. Nie demonstrując siły i jedności w wyborach, niczego nie osiągamy. Wiele spraw „o nas” jest rozstrzyganych „bez nas”.
Sto lat temu centrum polskości w Chicago znajdowało się u zbiegu ulic Milwaukee, Ashland i Division. W kolejnych dziesięcioleciach następowało przemieszczanie Polaków na północny zachód. Nadal jednak większość nowych imigrantów „ląduje” na „Milłokach” na wysokości Central Park i Belmont. Mieszkańcy tej okolicy, znanej jako Jackowo z bazyliką św. Jacka w centrum, czują się tu swojsko i bezpiecznie, szczególnie osoby nieznające języka angielskiego. W okolicy dominuje język polski. Sklepy oferują polskie artykuły spożywcze, polską prasę, wypożyczalnie polskich filmów. Tu można znaleźć pracę, wspólny pokój do zamieszkania, dobre rady…
W największej chicagowskiej parafii św. Jacka zarejestrowanych jest ok. 6 tys. parafian. W miasteczkach wokół metropolii chicagowskiej powstają za sprawą Polaków, tak jak przed stu laty, nowe kościoły oraz polskie szkoły. Najliczniejsza grupa rodaków - ponad 20 tys. osób - zamieszkuje Portage Park, dzielnicę Chicago ograniczoną ulicami Lawrence, Belmont, Cicero and Nagle.
To od nas - rodziców, dziadków i nauczycieli szkół polskich - zależy, czy nasze dzieci, wnuki i uczniowie dołączą do listy wartościowych Polaków - obywateli Stanów Zjednoczonych, będąc równocześnie dumnymi spadkobiercami polskiego pochodzenia, wiary przodków i historycznego dziedzictwa.
Pomóż w rozwoju naszego portalu