Waldemar Piasecki
Andrzej Pityński z Medalem 75-lecia Misji Jana Karskiego

Publikujemy tekst rozmowy.
Waldemar Piasecki: Jakie jest uczucie związane z porozumieniem w sprawie pańskiego Pomnika Katyńskiego, sprawiającym, że monument pozostaje na nabrzeżu hudsońskim?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Andrzej Pityński: Ulga. Zostanie przeniesiony o niespełna 60 metrów do wylotu ulicy York na nabrzeże. Nie zmienia to znacząco jego lokalizacji w strukturze Jersey City, ani jeżeli chodzi o obecność na tle panoramy Manhattanu po drugiej stronie rzeki Hudson.
- Zaproponował Pan, że park, który miałby towarzyszyć pomnikowi na nabrzeżu mógłby otrzymać imiona podpułkownika Barucha Steinberga, Naczelnego Rabina Wojska Polskiego zamordowanego w Katyniu i Johna Van Vlieta, pułkownika Armii Amerykańskiej, który jako jeniec wojenny został przywieziony do Katynia i tam był świadkiem ekshumacji polskich oficerów, która świadczyła o sowieckim autorstwie zbrodni. Co za tym przemawia?
Reklama
- Takie dopełnienie mego pomnika tworzyłoby na nabrzeżu Hudsonu w Jersey City spójną narrację zbrodni. Ginęli w Katyniu także Żydzi. Zostało zamordowanych niemal ośmiuset Żydów w polskich mundurach oficerskich. W tej liczbie wspomniany Naczelny Rabin Wojska Polskiego major (awansowany w połowie września 1939 roku na podpułkownika) Baruch Steinberg. Z kolei Amerykanie, w tym pułkownik John Van Vliet, starali się, aby zbrodnia nie została "pogrzebana" w imię sojuszniczych porozumień sowiecko-amerykańskich. Z drugiej strony Stany Zjednoczone będąc w sojuszu z Sowietami przez długie lata nie chciały drażnić prawdą o ich wodzu Stalinie. Prawdę pełnym głosem wyraziła dopiero kongresowa Komisja Raya Maddena w kwietniu 1952 roku, która po drobiazgowym śledztwie, wskazała jednoznacznie na Moskwę jako sprawców zbrodni. Można śmiało powiedzieć, że Ameryka nie pozwoliła wtedy pogrzebać prawdy o Katyniu na czym tak bardzo zależało Sowietom.
Wikipedia
Rabin ppłk. Baruch Steinberg

- Wierzył Pan, że dojdzie do porozumienia w sprawie pomnika?
- Wierzyłem w amerykańską mądrość w takich sytuacjach. Zawsze chodzi o sformatowanie negocjacji wedle reguły „win-win”, czyli poczucia sukcesu po obu stronach i unikania sytuacji, kiedy sukces jednej strony jest porażką drugiej.
- Co uważał Pan za największe zagrożenie? Andrzej Pityński: Rozbuchanie sporu wokół pomnika, jako jakiejś wojny z Polakami czy Polską generalnie. Klimatu jakiegoś spisku antypolskiego. Byłem od tego jak najdalszy. Waldemar Piasecki: A inni?
- Różnie. Uaktywniło się nagle w sprawie pomnika tylu chętnych do zabierania głosu i walki o jego "ocalenie", że zaczynałem się już w tym gubić. Zwłaszcza, że na ogół nikt nie widział potrzeby kontaktu ze mną.
- Do burmistrza Jersey City zwróciło się podobno około dwudziestu różnych polonijnych grup i organizacji chcących prowadzić negocjacje.
- Od początku uważałem, że w roli reprezentantów powinni występować Konsul Generalny RP w Nowym Jorku Maciej Golubiewski i prezes Komitetu Katyńskiego Krzysztof Nowak. Natłok podmiotów interweniujących mógł tylko utrudniać postęp w negocjacjach.
- Pan zdawał się od nich sam dystansować?
Reklama
- Autor dzieła powinien znać swoją rolę. Moją opinię wyraziłem, ale nigdzie się sam na siłę nie pchałem.
- Zakładał Pan możliwość zmiany lokalizacji pomnika?
- Oczywiście każdy twórca wolałby, aby jego pomnik miał jedną lokalizację, ale mądry twórca zakłada też możliwość jej zmiany, gdy stoi za tym jakaś rozumna racja. Jestem realistą. historia, w tym historia Polski, zna wiele przykładów zmiany lokalizacji pomników. Choćby warszawskiej "Nike" Mariana Koniecznego, pierwotnie odsłoniętej na Placu Teatralnym, a potem przeniesionej w okolice Trasy W-Z. Albo pomnika Księcia Józefa Poniatowskiego Bertela Thorvaldsena, który też zmieniał miejsce m.in. stał przed Pałacem Saskim, a dziś przed Pałacem Prezydenckim. Takie przeniesienie w obrębie śródmieścia Lublina dotyczyło nie tak dawno także Pomnika Ofiar Getta Lubelskiego Janusza Tarabuły i Bogumiła Zagajewskiego. Kiedy dowiedziałem się o planach przesunięcia mojego pomnika w Jersey City, koncentrowałem się na tym „dokąd?”, a nie na doszukiwaniu się jakichś teorii spiskowych „kto za tym stoi?”.
- Podobno od początku miał Pan informację, że Pomnik Katyński otrzyma godną lokalizację nic nie ujmującą jego znaczeniu i wyrazowi?
- Tak było.
- Czy można wiedzieć od kogo?
Reklama
- Chodzi o Abrahama Foxmana postać dialogu polsko-żydowskiego i polsko-chrześcijańskiego, przyjaciela Jana Karskiego, długoletniego dyrektora Ligi Przeciw Zniesławianiu (ADL), a dziś wiceprezydenta Muzeum Holcaustu w Nowym Jorku. Rodowitego warszawiaka, który jako małe dziecko został ocalony z Holocaustu przez bohaterska Polkę. 4 maja br. otrzymał on od burmistrza Jersey City zapewnienie, że pomnik otrzyma „szacowne miejsce” („respectable place”) możliwie najbliżej obecnego. Należało zachować spokój i czekać na rozwój sytuacji. Wszystko przybrało pomyślny finał. Mówię o tym, aby dać świadectwo, że starania o pomyślne rozwiązanie czynione były także przez stronę żydowską. Jak widać z powodzeniem.
Archiwum
Swój znaczący udział w znalezieniu rozwiązania sporu lokalizacyjnego miał Abraham Foxman, znaczaca postać dialogu polsko-żydowskiego i katolicko-żydowskiego. Tu na zdjęciu z papieżem Franciszkiem.

- Jak wynika z doniesień, teren wokół Pomnika Katyńskiego ma zostać przekazany przez burmistrza Fulopa w imieniu Jersey City, konsulowi Golubiewskiemu, jako przedstawicielowi Polski na 99 lat. Ma to być kawałek Polski nad Hudsonem, o który Polska by się troszczyła. Co Pan na to?
- Oboma rękami się podpisuję.
- Czy teraz można już odtrąbić „polskie zwycięstwo nad rzeką Hudson”?
- To jest wspólne zwycięstwo, a nie kogoś nad kimś. Zwyciężyła mądrość. Przestrzegam przed tanim triumfalizmem. Teraz czekamy już tylko na inaugurację pomnika w nowej nieodległej lokalizacji, w sprawie której doszło do porozumienia.
- W najbliższą środę pod pomnikiem złoży kwiaty polska para prezydencka. Będzie jej Pan towarzyszył?
- Otrzymałem zaproszenie. Myślę, że nic nie stanie na przeszkodzie. Dobrze gdyby towarzyszył nam także burmistrz Jersey City, Steven Fulop.
Rozmawiał Waldemar Piasecki.