„Nauczycielu, które przykazanie w Prawie jest największe?” (Mt 22, 36) - z takim pytaniem zwraca się do Jezusa jeden z uczonych w Prawie. Ewangelista zaznacza, że pytanie jest postawione w tym celu, by Chrystusa wystawić na próbę; innymi słowy - chodzi o to, by było o co Jezusa oskarżyć. Takie pytanie można było jednak postawić również bez tak przewrotnego motywu. Musimy pamiętać, że oprócz Dekalogu Izraelici mieli mnóstwo innych przepisów dotyczących na przykład czystości i nieczystości rytualnej zawartych chociażby w tzw. Kodeksie Przymierza; istniała również wielka liczba komentarzy dodanych do istniejących już uregulowań. Wszystko to mogło rzeczywiście przysporzyć wielu wątpliwości komuś, kto chciałby drobiazgowo przestrzegać wszystkich przepisów. Stąd mogło się pojawić pytanie o „najważniejsze przykazanie” - swoistą regułę ogólną, przy pomocy której można by rozwiązywać wątpliwości.
Z podobną sytuacją mamy do czynienia już podczas wystąpienia Jana Chrzciciela. Tłumy słysząc jego przepowiadanie czują, że jest on kimś szczególnym, prorokiem na wzór tych, o których opowiadały księgo starotestamentalne. Dlatego przychodzą nie tylko, by poddać się obrzędowi chrztu w Jordanie, ale zwracają się z zapytaniem o wskazówki, co do przyszłego życia. Jan udziela bardzo dokładnych odpowiedzi, wskazując każdemu, jak ma odtąd kierować swym życiem.
My sami również zadajemy sobie podobne pytania (przynajmniej powinniśmy sobie je zadawać). Całe nasze życie jest właściwie dokonywaniem wyborów, a jeśli wyznawana przez nas wiara nie ma być jedynie pustą deklaracją, to jej zasady powinny znajdować odzwierciedlenie w podejmowanych decyzjach. Znamy przykazania, potrafimy wymienić główne prawdy wiary, sakramenty i grzechy główne. Stajemy jednak nieraz wobec sytuacji, w których nie wiemy, jak się zachować, bo zda się nie pasują do żadnych znanych nam norm. Pojawia się wtedy wątpliwość - jak postąpić. Wiemy, że z wątpliwym sumieniem nie wolno działać, bo ryzykuje się wtedy popełnienie grzechu ciężkiego. Co jednak zrobić, gdy decyzji nie można odłożyć? Gdy należy działać natychmiastowo? Wtedy potrzebujemy właśnie takiego „najważniejszego przykazania”, swoistej „złotej reguły”, która rozwiąże problem, a najbardziej przydatne okazuje się wtedy wewnętrzne wyczucie, jakiś swoisty zmysł wiary nieomylnie rozwiązujący wątpliwości. Takim zmysłem jest dobrze uformowane sumienie; to ono jest owym wewnętrznym głosem przychodzącym z pomocą w trudnych sytuacjach.
Co jednak zrobić, by takie pewne, prawe i niezawodnie działające sumienie posiadać? Ta sprawa wymaga systematycznej pracy. Po pierwsze potrzeba dobrej wiedzy; wiedzy na tematy religijne. Zdobywamy ją od najmłodszych lat - ucząc się od rodziców, na katechezie, słuchając kazań, korzystając z katolickich środków przekazu. Nie wystarczy jednak „napchać głowę” wiadomościami. Trzeba je w jakiś sposób „przetrawić”, a to dzieje się na modlitwie. Dlatego ważną sprawą jest, by nasza modlitwa nie była tylko recytowaniem wyuczonych formułek, ale też rozważaniem, medytacją prawd wiary. Znakomitą pomocą jest tu lektura Pisma Świętego, której towarzyszy zamyślenie nad przeczytanym tekstem. Wyuczone i przyswojone prawdy trzeba jeszcze wprowadzić w życie, i to jest jakby trzeci etap formowania sumienia. Jeśli słuchamy jego głosu, radzimy się go w wątpliwościach i wybieramy dobro odrzucając zło, działanie naszego sumienia się umacnia. Staje się ono coraz pewniejsze i potrafi podawać jakby intuicyjnie poprawne rozwiązania. Jeśli jednak zamiast słuchać sumienia, staramy się z nim wykłócać i tłumaczyć, że „to przecież nic takiego”, sumienie słabnie, nabiera coraz więcej wątpliwości i albo nie daje żadnych podpowiedzi, albo pochwala wszystko, na co tylko mamy ochotę.
Starajmy się więc o jak najlepszą formację naszych sumień, bo to one teraz odpowiadają nam na pytania o „największe przykazanie” i o to, „co mamy czynić”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu