Reklama

Wschód - idzie nowe

Niedziela podlaska 40/2001

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

"W zastojennyje wremiena" jak mówią na wschodzie, tzn. w czasie komunizmu jedna z sióstr zakonnych przewoziła kilka pakietów religijnych obrazków. Celnik nie tylko że zarekwirował wrogi materiał, ale sprawa została skierowana do zakładu, gdzie pracowała siostra. Przestraszona kobieta - nikt oczywiście nie wiedział, że to jest zakonnica - została wezwana do gabinetu dyrektora w celu złożenia wyjaśnień. Pytanie jakie padło z ust dyrektora było zupełnie niepojęte: "A więc ten Pan Jezus był ubrany na obrazkach czy nie? No tak, tylko trochę - pada odpowiedź - jak zwykle na obrazach Maryi z małym Dzieciątkiem. Tak, tak. A więc wy zajmujecie się demoralizacją naszego społeczeństwa, przewożąc pornografię. Otrzymujecie za to ustną naganę". Wyraz twarzy wyjaśniał wszystkie niejasności. Dyrektorowi, który okazał się katolikiem o wiele łatwiej było rozwiązać sprawę przemytu pornografii niż religijnych obrazków. Tak to Dzieciątko Jezus zostało podciągnięte pod inny paragraf a siostra uratowana przed zwolnieniem z pracy.

Gdy mijały kolejne lata kapłani na terenie ZSRR starzeli się co raz bardziej. Większość seminariów zamknięto. Część świątyń zupełnie zniszczono. Nieliczne, otwarte wymagały szybkiego remontu. Sakramentów udzielano głównie w nocy przy zamkniętych drzwiach. Te czasy chociaż się zmieniły, to w takim codziennym strachu wyrosła większość wierzących ludzi dzisiejszej Białorusi. I kto teraz może zrozumieć radość tych ludzi w dniu konsekracji nowej, okazałej świątyni? Bóg potrafi wynagradzać ludzkie łzy. Zrządzeniem Opatrzności w tym dniu miasto Baranowicze świętowało 130 lat od swojego powstania. Poświęcenie kościoła zostało włączone w program całych uroczystości. Wszędzie czysto. Ulice udekorowane. Punktualnie o godz. 12.00 przed bramą zjawiają się wszyscy dostojni goście z kard. Kazimierzem Świątkiem na czele. Jest burmistrz Baranowicz wraz z małżonką. Są wszystkie delegacje przybyłe na uroczystości miejskie, a wśród nich przedstawiciele z Polski, Austrii, Włoch, Litwy, Rosji i Bułgarii. Gdy przybyła z Polski orkiestra grała Sto lat, Jego Eminencja ze wschodnią serdecznością witał wszystkich gości. Idzie nowe! - jak pisał Gołubiew w Bolesławie Chrobrym. Ale wszystko trzeba zacząć od początku.

Wykorzystując bardzo stosowny czas rozpadu ZSRR obecny biskup Kazimierz Wielikosielec uzyskał pozwolenie na budowę nowego kościoła. Została wydzielona ziemia. Zbudowano prostą kaplicę - a właściwie była to piwnica domu dla Sióstr od Aniołów, które pracowały w parafii. Tak zaczynała się historia tej najmniejszej struktury Kościoła lokalnego.

Pokonując niezliczoną ilość trudności zostały przygotowane potrzebne do budowy dokumenty. Przyszedł też czas na gromadzenie materiałów budowlanych. W nowej cegielni - niedaleko od Stołbców - zawarliśmy umowę na kupno cegły. Praktycznie każda Msza św. kończyła się podobnymi słowami - dzisiaj przywiozą cztery samochody z cegłą - proszę pomóc w rozładowaniu. Z rąk do rąk wędrowały one tworząc ogromną bryłę na środku placu. Gdy nadeszła zima ruszyliśmy do Puszczy Nalibockiej za drzewem. Stare samochody ciągle się psuły, dźwigi też niejednokrotnie odmawiały posłuszeństwa. W połowie zimy obok cegły leżała cała góra ogromnych bali. Dzięki życzliwości dyrektora pobliskiego kołchozu, prztarliśmy to wszystko na bale i potrzebne deski.

Wiosną 1997 r. ruszyły prace. Złożona cegła wędrowała na miejsce swojego przeznaczenia. Codziennie po zakończonej wieczornej Mszy św. parafianie wyciągali z toreb stare ubrania, rękawice i ustawieni w długi rząd podawali cegły coraz wyżej i wyżej. Pamiętam jak pewnego razu wezwano mnie do "nałogowej inspekcji" - polski odpowiednik urzędu skarbowego - w sprawie rozliczeń. No tak - mówi urzędnik - ale przecież za dźwigi płacicie gotówką (według prawa miejscowego było to niedozwolone) . Jakie dźwigi - mówię - parafianie przychodzą i wszystko robią ręcznie. I my w to mamy wierzyć - znowu dodaje mój współrozmówca. Wyciągam z teczki zdjęcia i pokazuję ustawiony łańcuszek kobiet podających z rąk do rąk cegły. Popatrzył, roześmiał się i bez żadnych nieprzyjemności zakończyło się nasze spotkanie.

Rosły ściany, wieże. Potem przyszła kolej na dach. Tak lekko się dzisiaj to wspomina i pisze, a jak nie prosto było w tamte dni.

Wzrastała nie tylko budowa materialna. Kaplica nie mieściła już wiernych, także większe uroczystości musiały odbywać się na powietrzu. Przypominam piękny wieczór Wigilii Paschalnej. Siedzę sobie na wygodnym krześle a lektor czyta pięknie przygotowane czytanie. Wzrok raduje się prawie tysiącem wiernych i pięknie zachodzącym słońcem. I w pewnym momencie myśl - przecież to słońce zaraz się schowa, a my nie mamy żadnego oświetlenia! Od problemów obronili nas parafialni elektrycy. Szybko znaleźli jakieś przewody i podłączyli trochę światła.

Po uzgodnieniu z Księdzem Kardynałem, dzień 26 maja został ustalony jako termin konsekracji. Zdawaliśmy sobie doskonale sprawę, że do tego czasu niemożliwe jest wykończenie całkowite kościoła. Chcieliśmy jednak jak najszybciej wydostać się z naszej piwnicy, aby można było modlić się w normalnych warunkach. Czas płynął bardzo szybko. Ściany zostały pomalowane, podłoga na razie betonowa, stał już ołtarz, zawieszono drzwi wejściowe. Na głównej ścianie zawisł spory krzyż, poniżej małe tabernakulum, a obok figura Matki Bożej z Fatimy. Teraz pozostał teren - ogromne jamy i doły. To wszystko należało choćby trochę uporządkować. Z pomocą przyszedł nam zakład produkujący lodówki i miejscowi kolejarze. Ziemia została rozwieziona i trochę wyrównana.

Nieoczekiwanie dowiadujemy się, że w dniu konsekracji odbędą się "Dni miasta", na które zostało zaproszonych szereg delegacji z miast pobratymczych - nawet z Chin. Gdy wręczałem zaproszenie dla mera miasta Wiktora Dziczkowskiego, to obiecał, że na pewno przyjdzie. Przyjedziemy ze wszystkimi delegacjami - dodał. Dał też rozporządzenie aby nasze uroczystości włączone zostały w plan święta miasta. Przyjemnie było czytać w gazecie wielkie ogłoszenie dotyczące tego dnia: "...a o godzinie 12.00 Konsekracja Kościoła Świętego Zygmunta".

Raptem wyrósł nowy problem. Ojciec Święty zaprosił do Watykanu na obrady wszystkich kardynałów. Miały się one zakończyć uroczysta Mszą św. koncelebrowaną w dniu Wniebowstąpienia Pańskiego tzn. w czwartek. Na powrót z Watykanu zostawał jeden dzień - mówił Ksiądz Kardynał - a co będzie jeśli obrady się nie skończą w przewidzianym terminie. I znowu nerwy, a właściwie brak wiary, bo wszystko odbyło się zgodnie z planem. W piątek wieczorem Ksiądz Kardynał wylądował w Warszawie, a w sobotę rano był w Baranowiczach - nawiasem mówiąc z prezentem od Ojca Świętego.

W miarę zbliżania się dnia konsekracji rosło napięcie. Robienie ostatnich zakupów, porządkowanie, zapraszanie gości, przygotowanie liturgii i dekoracji. W mieście, które przygotowywało się na swoje obchody porządkowano ulice, malowano krawężniki, dekorowano miejsca przebiegu głównych uroczystości. Wszędzie czuło się atmosferę zbliżającego się święta.

Nadszedł oczekiwany dzień. Wszędzie coraz więcej ludzi. Przed kościołem ustawiły się sklepiki z ciastkami, napojami i lodami. Ciągle przybywali nowi goście. Pomału zaczynałem czuć, że puszczają mi nerwy. Ubrani w ornaty kapłani czekali już przy bramie na Księdza Kardynała. Włożyłem szaty liturgiczne i prawie pobiegłem w kierunku powitalnej bramy - zbliżała się godzina "0".

Prawie równocześnie podjechały miejscowe delegacje i samochód Księdza Kardynała. Wiktor Petlicki jako prezes komitetu kościelnego krótko powitał zebranych gości, podając tradycyjny "korowaj" . Procesjonalnie ruszyliśmy w kierunku świątyni. Skrzypnął przekręcony klucz. Rozległo się - Wstępujcie w bramy Pańskie z dziękczynieniem. Przy dźwiękach wspaniałego Alleluja, w wykonaniu chóru, zaczął zapełniać się kościół. Jak to u nas bywa każdy chciał być pierwszy. Nie pomogła służba porządkowa. Dźwięk jaki wydawały drzwi mówił, że ledwie wytrzymywały one napór wiernych. Bezpośrednio po powitaniu gości rozpoczęła się liturgia konsekracji kościoła. Sasza - młody magister geografii prowadził jak zwykle komentarz. Spokojnym i donośnym głosem tłumaczył wszystkim zebranym kolejne etapy i wykonywane czynności. Zgodnie z rytuałem pierwszym aktem jest pokropienie ołtarza i ścian nowej budowli. Na głowy wiernych i ciekawskich przybyłych do świątyni spadały krople wody. Nie był to jednak jesienny deszcz jaki padał kilka lat wcześniej przy poświęceniu kamienia węgielnego. Ludzie chowali się wówczas pod parasole. Teraz chroniły już nas całkowicie ściany i dach. Wprawdzie wówczas Ksiądz Kardynał ratując sytuację tłumaczył, że to "niebieska rosa i znak radości nieba", ale nie wiem czy tak zupełnie przekonał zmokniętych i zmarzniętych ludzi.

Kolejnym ważnym momentem był śpiew Litanii do Wszystkich Świętych. Wykonywał ją chór. Z dumą chcę powiedzieć, że w Baranowiczach powstała pierwsza chórowa szkoła w Białorusi. Prowadzą ją uczniowie nestora muzyki chóralnej prof. Wiktora Rowdy. Prawie sześćdziesiąt uczestniczek zespołu przepięknie wyśpiewywało kolejne imiona tych co tworzyli historię Kościoła Chrystusowego. Po zakończeniu Litanii przyszedł moment na odmówienie głównej modlitwy konsekracyjnej. Następnie został podany święty olej, którego małe strużki zostały rozlane na mensę ołtarza. Na każdym rogu ołtarza Pasterz diecezji znaczył krzyż. Od tej chwili ta kamienna płyta stała się miejscem "cuda cudów". To tutaj człowiek będzie wypowiadał słowa nad chlebem, który zamieni się w Ciało Chrystusa. To ołtarz jest miejscem urzeczywistniania się bezkrwawej Ofiary Chrystusa. Kadzielnica jaka jest umieszczana na świeżo konsekrowanym ołtarzu przypomina, że oto ten dom stał się domem modlitwy.

Ofiarowanie darów w czasie codziennej Mszy św., nawet niedzielnej wygląda dość skromnie. Jest ono rozbudowywane zawsze w czasie uroczystych liturgii. Na tle pięknej muzyki na kardynalskie ręce przekazywano ornaty, kielichy mszalne i kwiaty. Robotnicy, którzy uczestniczyli w budowie od samego początku, ofiarowali kielnię i cegłę. Pięcioletni Janek ubrany w czarne spodnie i białą koszulę niósł na wyciągniętych do przodu rękach różaniec. Przestraszony, zupełnie nie rozumiał co robi z nim Dostojny Celebrans. Ujął dziecko pod ręce i wysoko podniósł malca do góry - raz, potem drugi i trzeci. Entuzjazm i oklaski jakie wybuchły są naprawdę trudne do opisania.

W homilii Ksiądz Kardynał przypomniał, że kościół to miejsce święte. Wspomniał oczywiście niedawne czasy walki z religią i samymi świątyniami. Największa radosna niespodzianka czekała jednak wszystkich pod koniec głoszonego Słowa. Jak już wspomniałem Eminencja przybył na uroczystości prosto po spotkaniach z Ojcem Świętym. Tam poinformował Papieża, że zaraz po powrocie odbędzie się konsekracja kościoła w Baranowiczach. Ojciec Święty przekazał osobiście na ręce Księdza Kardynała swoje serdeczne pozdrowienia i błogosławieństwo dla wszystkich uczestników tej uroczystości. Po odczytaniu tekstu został on pokazany wszystkim wiernym i przekazany na ręce proboszcza czyli moje. Teraz już nikt nie żałował dłoni. Kto wie, może te brawa dotarły aż nad Tybr?

Nawet nie przypuszczaliśmy, że czas leci tak szybko. Dobiegała końca trzecia godzina uroczystości. Błogosławieństwo kard. Kazimierza Świątka i biskupa pomocniczego Kazimierza Wielikosielca kończyły konsekrację naszej świątyni. Nie był to jeszcze koniec świętowania. Na stopniach przed kościołem już przygotowano urządzenia nagłaśniające. Wszystkie trzy baranowickie parafie prezentowały swój dorobek artystyczny. Dzieci i dorośli kupowali słodycze, lody, napoje, kanapki. Dla gości został zorganizowany w dolnej części budynku obiad. Wszystkim zajęły się rodziny skupione w Kościele Domowym naszej parafii.

W życiu parafii rozpoczął się nowy etap. Przez dwie kolejne niedziele wspólnie z komitetem parafialnym stawialiśmy pytanie - co mamy robić dalej. Na dzień dzisiejszy w parafii jest szereg grup: Legion Maryi, Kościół Domowy, ministranci, dwie schole, grupa biblijna, grupa modlitewna, teatr. Przed nami ogromne wyzwanie - budowa żywego Kościoła. Tak samo trzeba dalej kontynuować prace materiale. Na razie zamiast żyrandoli wiszą same żarówki. Trzeba kupić ławki, krzesła i szafy do klas dla dzieci. Na zagospodarowanie czeka teren wokół kościoła.

W naszych sercach nie ma jednak zwątpienia. Dzięki pomocy Bożej i dobrych ludzi powstała ta świątynia. Ufamy, że Duch Święty natchnie serca wielu Polaków do pomocy Rodakom na Wschodnich Kresach.

Nasz adres i konto: Białoruś, Baranowicze 225-320 ul. Entuzjastów 51. Konto: parafia św. Zygmunta PBK SA Warszawa Oddział Bielsk Podlaski nr 11101167-401160020912

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2001-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Trwam w Winnym Krzewie

2024-04-23 12:03

Niedziela Ogólnopolska 17/2024, str. 22

[ TEMATY ]

rozważanie

Adobe Stock

Jakiś czas temu spotkałem mężczyznę, który po wielu latach przeżytych z dala od Boga i Kościoła odnalazł skarb wiary i utracony całkowicie sens życia. Urodził się w dobrej katolickiej rodzinie. Rodzice zadbali o jego religijną formację. Pokazali mu prawdziwe rodzinne życie, jednak już jako nastolatek zaczął się od tego wszystkiego odcinać. Spotkał takie osoby, które przekonały go, że religia to ludzki wymysł, że Boga nie ma, a Kościół i jego ludzie to zwykli hipokryci. Począł się zatracać, zaczął bowiem nadużywać alkoholu, zażywać narkotyki, prowadzić rozwiązłe życie, w niczym nieskrępowanej wolności. Porzucił dom, zrozpaczonych rodziców i związał się z towarzystwem, które wyznawało podobne „wartości”. Tam poznał swoją przyszłą żonę. Zawarli nawet sakrament małżeństwa, bo ktoś ich przekonał, że to fajna „impreza”. Dali życie trzem córkom, których nawet nie ochrzcili. Małżeństwo tego człowieka rozpadło się, a córki totalnie pogubiły się w życiu. Został sam z poczuciem przegranego życia. Postanowił ze sobą skończyć. I wtedy spotkał kogoś, kto przypomniał mu o Bogu, o sakramentach świętych, o Różańcu i zaprowadził do wspólnoty działającej w parafii, która otoczyła go miłością i modlitwą. Dzisiaj odbudowuje swoje życie, porządkuje swoje sprawy. Na jego dłoni widziałem owinięty różaniec, z którym, jak powiedział, nigdy się już nie rozstaje. Na pożegnanie przyznał, że nareszcie czerpie pełnymi garściami z Bożej miłości.

CZYTAJ DALEJ

Czego uczy nas świętość Jana Pawła II? Msza św. z okazji obchodów 10. rocznicy kanonizacji papieża

2024-04-27 17:55

[ TEMATY ]

św. Jan Paweł II

@VaticanNewsPL

Odważny, zdecydowany, konsekwentny, człowiek pokoju, obrońca rodziny, godności każdego ludzkiego życia, prawdziwy i szczery przyjaciel młodych oraz wielka pobożność Maryjna - tak scharakteryzował św. Jana Pawła II kard. Angelo Comastri. Emerytowany archiprezbiter bazyliki watykańskiej w homilii podczas Mszy św. w Bazylice św. Piotra z okazji obchodów 10. rocznicy kanonizacji papieża Polaka starał się odpowiedzieć na pytanie: Czego uczy nas świętość Jana Pawła II - niezwykłego ucznia Jezusa w XX wieku?

Hierarcha nawiązał do dnia pogrzebu Jana Pawła II, 8 kwietnia 2005 roku na Placu Świętego Piotra, wspominając księgę Ewangelii, której strony zaczął przewracać wiatr. "W tym momencie wszyscy zadaliśmy sobie pytanie: `Kim był Jan Paweł II? Dlaczego tak bardzo go kochaliśmy?`" - powiedział kardynał i dodał: "Niewidzialna ręka przewracająca Ewangeliarz zdawała się mówić nam: `Odpowiedź jest w Ewangelii! Życie Jana Pawła II było nieustannym posłuszeństwem Ewangelii Jezusa, i z tego powodu - mówił nam wiatr! - z tego powodu go umiłowaliście!`"

CZYTAJ DALEJ

Czego uczy nas świętość Jana Pawła II? Msza św. z okazji obchodów 10. rocznicy kanonizacji papieża

2024-04-27 17:55

[ TEMATY ]

św. Jan Paweł II

@VaticanNewsPL

Odważny, zdecydowany, konsekwentny, człowiek pokoju, obrońca rodziny, godności każdego ludzkiego życia, prawdziwy i szczery przyjaciel młodych oraz wielka pobożność Maryjna - tak scharakteryzował św. Jana Pawła II kard. Angelo Comastri. Emerytowany archiprezbiter bazyliki watykańskiej w homilii podczas Mszy św. w Bazylice św. Piotra z okazji obchodów 10. rocznicy kanonizacji papieża Polaka starał się odpowiedzieć na pytanie: Czego uczy nas świętość Jana Pawła II - niezwykłego ucznia Jezusa w XX wieku?

Hierarcha nawiązał do dnia pogrzebu Jana Pawła II, 8 kwietnia 2005 roku na Placu Świętego Piotra, wspominając księgę Ewangelii, której strony zaczął przewracać wiatr. "W tym momencie wszyscy zadaliśmy sobie pytanie: `Kim był Jan Paweł II? Dlaczego tak bardzo go kochaliśmy?`" - powiedział kardynał i dodał: "Niewidzialna ręka przewracająca Ewangeliarz zdawała się mówić nam: `Odpowiedź jest w Ewangelii! Życie Jana Pawła II było nieustannym posłuszeństwem Ewangelii Jezusa, i z tego powodu - mówił nam wiatr! - z tego powodu go umiłowaliście!`"

CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję