Mieszkam w Zamościu i tutaj oczekiwałam na to spotkanie. Wcześniej było przygotowanie duchowe poprzez rekolekcje parafialne w kościele pw. Matki Bożej Królowej Polski w Zamościu. Oczekiwanie na wspaniałego
Gościa wiązało się z przygotowaniem również mieszkania. Sprzątałam, ozdabiałam okna i czekałam. Upiekłam ciasto, bo zbliżał się ten piękny dzień odwiedzin. Czułam świąteczny czas i podniosłe chwile. Nie
mogłam się doczekać, kiedy Matka Boża nas odwiedzi. W dzień odwiedzin, rano, poszłam na spacer z psem, chodziłam po terenie położonym obok obwodnicy, byłam bardzo wzruszona. Nie mogłam oderwać oczu od
Szpitala Jana Pawła II. Czułam, że tam jest Matka Boża. Właśnie stamtąd, z kaplicy szpitalnej, kopia cudownego obrazu Matki Bożej miała być przewieziona do mojego parafialnego kościoła.
Gdy nadszedł czas, odświętnie ubrana, jak na wesele, udałam się wraz z mężem oraz młodszym synem na miejsce przekazania obrazu. Oczywiście całą rodziną byliśmy po spowiedzi świętej. Przekazanie Obrazu
nastąpiło na ulicy Prymasa St. Wyszyńskiego, w pobliżu sklepu „Albert” - obok świateł ulicznych na przejściu. Tłumy ludzi szły na to spotkanie, my doszliśmy z mężem do świateł i tutaj
zatrzymaliśmy się. Atmosfera była bardzo świąteczna, czas oczekiwania, modlitwa, pieśni. Ja nie mogłam się skupić ani na modlitwie, ani na śpiewie, co chwila stawałam na palcach i patrzyłam, czy nie widać
już samochodu z Obrazem. To oczekiwanie nie trwało zbyt długo, samochód z Obrazem podjechał.
Byłam tak blisko tego miejsca. Patrzyłam, jak wyjmują Obraz z samochodu-kaplicy. Ten Obraz był zwrócony do mnie. Moje oczy spotkały się z oczami Maryi. Pomyślałam: Jaka to jest historyczna chwila,
Matka Boża mnie odwiedza. Miałam wrażenie, że Ona przyjechała specjalnie do mnie, że chce mnie uściskać i chce zapytać o moje małżeństwo, o moją świętość. Jak dążyć do świętości, gdy ciągle grzechy przeszkadzają?
Ale czy robiłam wszystko w dążeniu do świętości? Poczułam skruchę, ogromny żal za wszystkie grzechy i obiecałam Matce Najświętszej poprawę. Łzy cisnęły mi się do oczu. Obiecałam, że nigdy nie będę gniewać
się na mojego męża. W tym roku mija 20. rocznica naszego ślubu. Mój mąż to wspaniały dar Matki Najświętszej. 20 lat temu, gdy byłam w Częstochowie jako panienka, tak przed cudownym Obrazem się modliłam:
„Tyle tutaj cudów się zdarza, więc zamień - prosiłam - mój pierścionek na obrączkę”. Ta moja modlitwa była bardzo szczera. Na palcu miałam pierścionek, który sama sobie kupiłam.
Matka Boża doskonale mnie zrozumiała, że nie chodzi mi o faktyczną zamianę, ale że jest to modlitwa o męża, chociaż taka dziwna wydałoby się po ludzku. A potem to wszystko działo się błyskawicznie. W
sierpniu 1984 r., w miesiącu Maryi, braliśmy ślub.
I jak ja z tym darem postępuję? Często gniewałam się na męża bez powodu. Muszę się poprawić. Muszę się więcej starać, abym była lepsza. Nigdy nie przypuszczałabym, że Matka Boża po tylu latach, tutaj
w Zamościu zapyta mnie o moje małżeństwo. Nie słyszałam żadnego głosu, ale twarz Matki Bożej z tej kopii cudownego Obrazu to wyrażała. Za tyle rzeczy, za wszystko chciałabym Jej podziękować, ale jak?
Trzeba życiem przykładnym dziękować. Muszę pamiętać o świętości każdego dnia. Tyle mam wad i przywar i muszę z nimi walczyć. Jestem bez pracy, bezrobotna od 5 lat, żyję w strachu przed przyszłością. Wstyd,
że nie pracuję, wstyd, że mam kłopoty finansowe... Kto to wszystko zrozumie? Tylko najlepsza z Matek - Maryja, Jej wszystko zawierzam. Jak dobrze jest pomilczeć przed Maryją... Milczenie jest modlitwą.
Matka Najświętsza tak dobrze mnie zna, a ja, co robię, aby pomóc Jej Synowi? Czy swoim życiem chwalę Jezusa?
Kopia cudownego obrazu Matki Bożej już dawno odjechała z Zamościa. Teraz jej kopie wędrują po rodzinach, znowu oczekiwanie...
Pomóż w rozwoju naszego portalu