Każde święta są okazją do wspomnień w gronie rodzinnym, okazją do pojednania z Panem Bogiem. Obchodzi się je bardzo uroczyście. Kiedy byłem małym chłopcem, moja mama wraz z moją siostrą Anastazją wylepiały na Wielkanoc podłogę gliną, bieliły ściany, wspólnie malowaliśmy pisanki. Mama piekła razowy, okrągły chleb w piecu opalanym drewnem. Były też pierogi z makiem lub z kaszą gryczaną. Mieszkaliśmy wtedy na Kresach Wschodnich we wsi Dźwinogród.
Pamiętam także Święta Wielkanocne mniej radosne. Było to w czasie wojny w 1944 r. Nasza wieś znajdowała się wtedy na linii frontu. W Wielką Sobotę chowaliśmy się pod ławy, gdy przez nasze obejście przelatywały kule i pociski, słychać było dudnienie armat i moździerzy. Samoloty zrzucały bomby na Buczacz, Pilawę, Zieloną. Pola i drogi były zaminowane. W naszym ogrodzie padło kilku żołnierzy niemieckich, palił się czołg radziecki. We wsi spaliła się cerkiew, ale nasz kościół ocalał, stoi do dziś. Jeśli tylko mogę, każdego roku staram się tam pojechać, pomodlić się w tym kościele.
Pierwsze święta po wojnie spędziłem już na ziemi lubuskiej - w Kotowicach. Były biedne, ale zdrowe i wesołe. Mieliśmy krowę i dwie kozy. Na wiosnę dostaliśmy konia i zaczęła się orka na polu. Święta Wielkanocne cementują rodzinę, bo święta to czas wiosny, nadziei, miłości rodzinnej. I tego wszystkim czytelnikom Aspektów życzę.
Pomóż w rozwoju naszego portalu