Reklama

Opowieści (32)

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Szary i smutny cmentarz o|yB przed uroczysto[ci Wszystkich Zwitych. Z ró|nych stron [cigali ludzie z wiankami uwitymi ze [ wierkowych gaBzi, ozdobionymi kolorowymi kwiatami z bibuBki. Tu i ówdzie niesiono wazoniki z chryzantemami z wBasnego ogródka albo kupione w mie[cie. Starsi ludzie stawiali na grobach [wieczki lub lampki wBasnej roboty, mBodzi szczególnie mieszkajcy w miastach przynosili maBe kolorowe lampki kupowane w sklepach. Piknie to wszystko wygldaBo, gdy przechodziBa procesja. Ludzie przy grobach klczeli, a kapBan kropiB wod [wicon przy [piewie BaciDskich pie[ni tak przejmujcych, |e Bzy same cisnBy si do oczu. Z dala dobiegaBy sBowa modlitwy w wykonaniu siedzcych pod bram dziadów, która zlewaBa si z pie[ni [piewan podczas procesji. W pewnym momencie [piew jakby ucichB, a ludzie zaczli si rozglda i pokazywa palcami w kierunku mogiBy znajdujcej si na skrzy|owaniu alejek. Przy tym grobie staBa mBoda, mo|e 25-letnia kobieta ubrana na czarno, która bardzo pBakaBa. Kto[ powiedziaB: "To Marysia! - Marysia? Tak, Marysia z naszej wioski, ta sierota, która zaginBa". Wtedy wszyscy zrozumieli, o kim mowa. PBaczca kobieta byBa córk Hieronima i Weroniki, mBodych mieszkaDców Dbic. Mieszkali oni w [rodku wioski na wzgórzu, posiadali wBasny dom, niewielkie gospodarstwo i z pracy wBasnych rk próbowali wy|y. Weronika byBa bardzo pracowita, a przy tym zawsze u[miechni ta i chtna do pomocy ssiadom, za co j wszyscy lubili. UrodziBa si im córka Marysia, z czego cieszyli si jak maBe dzieci, na chrzciny zaprosili prawie caB wiosk. Dziecko rosBo szybko, a pracy przybywaBo. Oboje rodzice ci|ko pracowali dla siebie i dla paDstwa, które | daBo coraz wicej [wiadczeD tzw. kontyngentów ze zbo|a, misa i mleka. W poBowie lipca Weronika poczuBa si zle, zawoBano star Dobrzykow z ró|nymi zioBami, ale ona nic nie mogBa poradzi. PowiedziaBa tylko: " Tu trzeba doktora". Bo|e drogi, doktora! To ju| sprawa powa|na. A je[li doktor zabierze do szpitala, to na pewno przyjdzie jej umrze, bo szpitale s po to, aby ludzie w nich umierali - my[lano. Stan zdrowia Weroniki gwaBtownie si pogorszyB, lekarz tylko krciB gBow i powiedziaB: "Wszystko w rku Boga, a chorej lepiej teraz nie rusza z miejsca, poniewa| jest to rozlegBy zawaB". Chora byBa nieprzytomna, ale na chwil przed [mierci odzyskaBa przytomno[, zd|yBa si jeszcze wyspowiada i przyj sakrament namaszczenia. Potem kazaBa przynie[ Marysi, przytuliBa j do serca i tak umarBa. Wszyscy obecni w mieszkaniu pBakali na gBos, pBakaB Hieronim, pBakaBa te| Marysia, chocia| nie byBa [wiadoma tego, co si staBo. W |aden sposób nie mo|na wytBumaczy kilkuletniemu dziecku, |e mama umarBa. Ono tego nie rozumie, dlatego Marysia cigle chciaBa do mamy. DziwiBa si, |e mama tak dBugo [pi i si nie odzywa. Zrobiono z dbowych desek solidn trumn, przyozdobiono ró|nymi koronkami i wBo|ono ciaBo Weroniki. Wieko trumny le|aBo obok na Bawie. Marysia zaczBa znowu gBo[no pBaka. DBugo nie byBa na rkach matczynych, a tego wBa[nie jej najbardziej brakowaBo. Nie pomogBy pro[by ani tBumaczenia, dziecko uparBo si, |e chce le|e razem z mam. Gdy kto[ wziB j na rce i przytuliB do zmarBej, dziewczynka jeszcze gBo[niej pBakaBa i krzyczaBa: "Dlaczego mama taka zimna? Co zrobili[cie mamie?". TBumaczono dziecku, |e mama wybiera si w bardzo dBug podró| a| do samego nieba, |e tam musi odpocz, bo jest bardzo zmczona, ale kiedy[ znowu j zobaczy. To jakby j na chwil uspokoiBo, ale potem powiedziaBa, |e chce spa razem z mam . PoBo|ono wic poduszeczk i koc w wieku trumny i tam obok matki zasnBa maBa Marysia. Nazajutrz zebraBo si bardzo du|o ludzi, trumn zabito gwozdziami, wBo|ono na wóz zaprzgnity w par koni i zawieziono do ko[cioBa, a po nabo|eDstwie na cmentarz. Marysia zachowywaBa si nadzwyczaj spokojnie, jakby to wszystko jej nie dotyczyBo. Na cmentarzu jeszcze na chwil trumn otwarto, jeszcze ostatnie po|egnanie m| a i córki, która tuliBa si do matki, ale w dalszym cigu byBa spokojna. Potem na sznurach wpuszczono trumn do grobu i grabarz zaczB mog

Przez kilka tygodni płakała i bardzo tęskniła za matką. Potem jakby się wyciszyła i zdawało się, że wszystko wraca do normy. Hieronim przyszedł z pola, przyrządził jakiś posiłek i wołał Marysię na obiad, lecz ona nie odpowiadała. Zaniepokojony przeszukał całe obejście, ale jej nie znalazł. Szukał u sąsiadów, tam jej też nie było. Co mogło się stać? Miał jakieś złe przeczucie, poszedł na łąki, aby szukać w kanałach. Może się utopiła? Dzieci siedzące nad kanałem mówiły, że poszła w kierunku miasteczka. Teraz zrozumiał, że ona udała się do matki. Poszedł więc na cmentarz, prosto na grób żony i nie pomylił się. Była tam Marysia. Własnymi rączkami rozgrzebywała ziemię z usypanej mogiły. Robiła to z takim zaangażowaniem, że nie posłyszała kroków ojca. "Marysiu, co ty robisz? - Tato, ja chcę z tego miejsca zabrać mamusię! Ja chcę do mamusi! Dziecko, to nic nie pomoże, tutaj znajduje się tylko jej zimne ciało, a ona taka bardzo piękna jest w niebie. Tam jest tak dobrze i ona czeka na nas. Teraz trzeba wracać, być dobrym, to dobry Bóg zabierze nas do mamusi i tam będziemy razem". Mijały lata, a Marysia chodziła smutna. Skończyła szkołę i gdzieś wyjechała. Ludzie mówili, że umarła z miłości do matki, bo nikt o niej więcej nie słyszał. Dopiero po latach pojawiła się na grobie matki jako dorosła kobieta. Zastanawiano się, dlaczego tak długo się nie pokazywała. Ona miała jednak ważny powód. Po nabożeństwie spotkała się z mieszkańcami wioski, ze swoimi kolegami, którzy byli ciekawi, co się z nią działo. Wtedy opowiedziała im historię swego życia. Kiedy kilka lat temu z miasta wybrała się na cmentarz, wysiadając z autobusu, została potrącona przez pijanego motocyklistę. Potem przyszło długie leczenie, rehabilitacja i inwalidzki wózek. Była załamana i chciała się targnąć na swoje życie, ale we śnie przychodziła do niej matka i mówiła, że musi jeszcze trochę cierpieć, dużo się modlić, a gdy będzie miała 25 lat, tyle ile ona przeżyła, odzyska władzę w nogach i będzie zdrowa. To właśnie stało się przed kilkoma tygodniami w 25. rocznicę śmierci matki.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2001-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kraków: zmarła Danuta Ciesielska, żona Sługi Bożego Jerzego Ciesielskiego i członkini „Środowiska” św. Jana Pawła II

2025-09-01 21:22

[ TEMATY ]

zmarła

Archidiecezja Krakowska

Danuta Ciesielska

Danuta Ciesielska

31 sierpnia 2025 r. w Krakowie zmarła Danuta Ciesielska, żona Czcigodnego Sługi Bożego Jerzego Ciesielskiego i członki „Środowiska”, tworzonego najpierw przez ks. Karola Wojtyłę, a później przez papieża Jana Pawła II.

Danuta Ciesielska z domu Plebańczyk należała do tzw. „Środowiska”, tworzonego przez młodych ludzi, studentów i ich duszpasterza, ks. Karola Wojtyłę, wówczas wikariusza parafii św. Floriana w Krakowie.
CZYTAJ DALEJ

Papież zapewnia o swej modlitwie w intencji ofiar osuwiska w Sudanie

2025-09-02 18:59

[ TEMATY ]

modlitwa

Sudan

Papież Leon XIV

ofiary osuwiska

Adobe Stock

Osuwisko. Zdjęcie poglądowe

Osuwisko. Zdjęcie poglądowe

„Głęboko zasmucony wiadomością o zniszczeniach spowodowanych przez osuwisko w miejscowości Tarasin w środkowej części Darfuru, papież zapewnia wszystkich dotkniętych tą katastrofą o swojej duchowej bliskości” - czytamy w telegramie kondolencyjnym wysłanym przez Ojca Świętego za pośrednictwem kardynała sekretarza stanu Pietro Parolina na ręce biskupa Al-Ubajjid, Yunan Tombe Trille Kuku Andalego.

Leon XIV zapewnia o swych modlitwach, zwłaszcza o wieczny odpoczynek dla zmarłych, za tych, którzy opłakują ich stratę, oraz o ocalenie osób nadal poszukiwanych. Ojciec Święty zapewnia także o swoim wsparciu władze cywilne i służby ratownicze w ich nieustannych wysiłkach, aby ocalić zagrożone osoby. Modli się o Boże błogosławieństwo pocieszenia i siły dla narodu.
CZYTAJ DALEJ

W 86. rocznicę wybuchu II wojny światowej

2025-09-02 23:17

Biuro Prasowe AK

- Modlimy się za nas, za Polskę 2025 r. i lat najbliższych, żeby nie zgasł w niej płomień patriotyzmu, żeby ojczyzna jawiła się dla wszystkich obywateli — i rządzących, i rządzonych — jako dobro wspólne, dla którego warto żyć, dla którego warto nieraz cierpieć i dla którego to dobra trzeba nawet kiedyś, jeśli przyjdzie taka chwila, oddać własne życie — mówił abp Marek Jędraszewski w katedrze na Wawelu w czasie Mszy św. sprawowanej w 86. rocznicę wybuchu II wojny światowej.

Na początku liturgii proboszcz parafii wawelskiej, ks. Paweł Baran powitał zgromadzonych w katedrze: kombatantów, uczestników walk o niepodległość ojczyzny, dyrektora oddziału Instytutu Pamięci Narodowej w Krakowie — dr. hab. Filipa Musiała, parlamentarzystów, europarlamentarzystów, władze województwa małopolskiego, powiatu krakowskiego oraz miasta Krakowa, Krakowski Korpus Konsularny, dowódców i przedstawicieli jednostek wojskowych na czele z gen. broni Adamem Joksem — dowódcą Garnizonu Kraków oraz płk. pil. Sławomirem Byliniakiem — dowódcą Garnizonu Kraków-Balice; kapelana proboszcza parafii św. Agnieszki w Krakowie oraz kapelana Straży Granicznej.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję