Zmiana w scenariuszu
Ówczesna pielgrzymka była uciążliwa dla Ojca Świętego. Aby ulżyć Papieżowi, zrezygnowano z okolicznościowych przemówień. Wspólne ustalenia rządowe i watykańskie zakładały podanie kwiatów przez byłego więźnia, krótką modlitwę oraz wpis do Księgi Pamiątkowej. Wszystko miało trwać najwyżej kilka minut. Osobą, która wręczyła wtedy kwiaty i złamała protokół dyplomatyczny, była Wanda Ossowska, była więźniarka obozu, której nie ma już wśród nas. - 9 czerwca od samego rana padał deszcz. Na szczęście przed przylotem Ojca Świętego ustał. Stojąc w szeregu, czekaliśmy. W pewnym momencie przesunęli nasz szereg, a mnie jedną z kwiatami zabrali bliżej Mauzoleum. Na znak bp. Bolesława Pylaka podeszłam bliżej. Ojciec Święty klęczał i modlił się. Gdy wstał, udał się do cokołu otaczającego prochy pomordowanych i ucałował go. Odchodząc, zwrócił się w moją stronę. To, co się wtedy stało, przeszło do historii. Nagle między starszą panią a Papieżem doszło do rozmowy, której miało nie być. W imieniu byłych więźniów podziękowałam za to, że do nas przybył i modlił się za naszych braci, siostry i dzieci pomordowane w bestialski sposób. Poprosiłam też o błogosławieństwo. Już chciałam klęknąć, by pocałować Jego rękę, ale zostałam powstrzymana i wtedy Papież zaczął mówić - napisała we wspomnieniach W. Ossowska.
Pamiętne słowa
„Nie przestawajcie być świadkami tamtych braci i sióstr, którzy tutaj zostawili swoje szczątki doczesne, nie przestawajcie być przestrogą, tak jak tu jest napisane na tym Mauzoleum. Przestrogą dla wszystkich pokoleń, które po was przychodzą. Nie tylko naszego narodu, ludów, których imiona są tu wspomniane. [...] Na tym miejscu przychodzą na myśl także i ci, którzy byli sprawcami. Myślimy o nich, myślimy w tym duchu, w którym myślał Chrystus konający na krzyżu i oddajemy ich sprawiedliwości Bożej i Bożemu miłosierdziu. Niech to będzie memento dla wszystkich pokoleń, że człowiek nie może stać się dla człowieka katem, że musi pozostać dla człowieka bratem” - te słowa potwierdzały słuszność obranej drogi edukacyjnej przez Muzeum na Majdanku. Bo to nie jest tylko cmentarzysko Europy, jak się o nim często mówi. To także miejsce ekumeniczne. Tutaj ginęli więźniowie różnych wyznań. Obecność w tym miejscu Papieża ośmieliła nas bardziej w prowadzeniu szerokiej działalności edukacyjnej międzywyznaniowej i międzyreligijnej - wyjaśnia E. Balawajder.
Przejazd Drogą Męczenników Majdanka
Ojciec Święty, jadąc na spotkanie z wiernymi na KUL-u i na Czubach, mijał po drodze lubelskie kościoły. Pierwszym był kościół św. Maksymiliana przy ul. Droga Męczenników Majdanka. Tamte chwile doskonale pamięta proboszcz, ks. kan. Józef Siemczyk. - Czekaliśmy wtedy z całą parafią i ościennymi parafiami na przejazd Ojca Świętego. Gdy zbliżał się do nas, zwolnił, pobłogosławił nas, zwłaszcza dzieci pierwszokomunijne. Na pamiątkę tego przejazdu na kościele umieściliśmy tablicę. Będąc w 1991 r. w Watykanie, miałem szczęście rozmawiać z Papieżem o tamtym wydarzeniu. O dziwo, pamiętał wygląd naszego kościoła i te dzieci ubrane w stroje pierwszokomunijne. To było znamienne.
Pomóż w rozwoju naszego portalu