- Mamo, to nieprawda, że nie można dojechać do Rzymu, że nie można dojść do Watykanu, że w mieście nie ma wody. Media kłamią. Z tego, co podają, prawdą jest tylko, że Ojciec Święty zmarł. Ale i to jeszcze sprawdzimy! - tak wołał przez telefon komórkowy jeden z uczestników Diecezjalnej Warszawsko-Praskiej Pielgrzymki na pogrzeb Jana Pawła II, gdy późnym wieczorem 7 kwietnia zbliżał się do Placu św. Piotra.
Faktycznie, Rzym po śmierci Jana Pawła II wyglądał trochę inaczej niż przedstawiała to większość mediów. Włosi okazali się jak zawsze życzliwi i gościnni. Między sobą trochę utyskiwali na zakorkowane ulice i drakońsko podnoszone ceny. Ale szybko zrozumieli, że szczególnie w tej ostatniej kwestii trzeba mieć żal do własnych sklepikarzy.
Dla przybyszów koczujących w warunkach wielogwiazdkowych (bo któż zdoła zliczyć gwiazdy na niebie?) znalazły się setki tysięcy butelek z wodą mineralną, kanapki i koce, rozdawane przez wolontariuszy wszelakiej maści. W mieście nie czuło się nawet wielkiego tłoku. Pewnie dlatego, że tylko niektóre z dojeżdżających grup kierowane były w stronę Watykanu. Inne rozmieszczano na Lateranie, wokół Coloseum, na Circo Masimo, a nawet na Tor Vergata.
Szczytem otwartości mieszkańców Rzymu dla pielgrzymów było to, że wielu z nich na pogrzeb Jana Pawła II... nie przyszło. O taką właśnie postawę apelowali księża, dziennikarze i władze samorządowe. Wśród Włochów podjęto wielką akcję pod hasłem: Zostaw swoje miejsce tym, co przybędą z daleka. I tak się stało. Ludzie pozostali w domach, choć prawie dla wszystkich był to dzień wolny od pracy.
Mieszkańcy Rzymu gromadnie przybyli do Bazyliki św. Piotra, w parafialnych pielgrzymkach, dopiero wieczorem 10 kwietnia. Uczestniczyli we Mszy św. żałobnej w intencji Biskupa swojej diecezji. Zaskakujące było jednak, że wśród uczestników liturgii przeważali ludzie po czterdziestce. Brakowało młodzieży tak zawsze bliskiej Papieżowi.
Młodzież też przyszła, jednak kilka godzin wcześniej. I wcale nie na Mszę żałobną. Z własnej inicjatywy zgromadziła się w samo południe pod oknem papieskiej biblioteki, jak to czyniła od lat podczas modlitwy Anioł Pański czy Regina Coeli. A dwa dni wcześniej, ta sama młodzież włoska przyszła na Plac św. Piotra z transparentami: Santo Subito (Święty natychmiast).
- Widzisz - tłumaczył mi znajomy salezjanin z Rzymu - nasza młodzież nie przyszła pożegnać Papieża, oni przyszli spotkać Papieża. Wierzą, że jest dalej obecny, chociaż już nie fizycznie. A gdy słyszą o konklawe, są bardzo zdziwieni i pytają: „A po co nowy papież, skoro jest Jan Paweł II?”.
Żałoba po Ojcu Świętym jest w Rzymie trochę inna niż u nas. Nie ma świec i kwiatów pod pomnikami. Są za to plakaty na ulicach z podziękowaniami dla zmarłego Papieża, szczególnie za nauczanie o Bożym Miłosierdziu. I tak mocno czuje się tam wiarę w świętych obcowanie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu