Była wiosna 1988 r. Kuria łomżyńska organizuje pielgrzymkę do Rzymu. W programie, wiadomo, spotkanie z Ojcem Świętym. Niemal natychmiast zgłasza się 50 osób chętnych na wyjazd. Pielgrzymkę organizuje i jej przewodniczy ks. prałat Czesław Oleksy.
Na szlaku naszego pielgrzymowania zatrzymujemy się w licznych kościołach, aby uczestniczyć we Mszach św. Organizatorzy zadbali, aby nawet podczas podróży, w autokarach pielgrzymi mogli słuchać ciekawych konferencji. No i te niezapomniane modlitwy: Różaniec, Godzinki, Koronka. Nikt nie miał wątpliwości, że pielgrzymka ta, to prawdziwe rekolekcje w drodze. Jadąc, podziwialiśmy piękny świat. Obraz rozwijającej się przyrody pomagał nam zrozumieć wiele spraw, o których słyszeliśmy w ascetycznych konferencjach. Tuż za granicą włoską czekali na nas specjalni przewodnicy. Wśród nich był ks. Andrzej Równy. Od tego czasu razem z nim poznawaliśmy zabytki ziemi włoskiej, tak bardzo związanych z kulturą chrześcijańską. Na specjalne zaproszenie ks. Andrzeja odwiedziliśmy również parafię, w której pracował. Tam przeżyliśmy Wielki Czwartek, tam usłyszeliśmy kolejną naukę, tym razem o Najświętszym Sakramencie i sakramencie kapłaństwa. W naszej pamięci szczególnie utkwił fakt przekazywania sobie podczas Eucharystii znaku pokoju. Wtedy podchodzili do nas Włosi, ściskali nam dłonie i mówili: „Polako! Papa Polako!”. Tamtego wieczora ks. Andrzej wraz ze swoim proboszczem przygotowali nam uroczystą kolację, oczywiście makaronową.
Od Wielkiego Piątku zaczęły się nasze spotkania z Papieżem. Najpierw Droga Krzyżowa w Koloseum, a w Wielką Sobotę wieczorne spotkanie w Bazylice. Wszystko to zapadło nam głęboko w pamięci. W Niedzielę Wielkanocną na Placu św. Piotra uczestniczyliśmy w Rezurekcji. Prawdziwa radość spotkała nas w wielkanocny wieczór. Wtedy to Ksiądz Prałat oznajmił nam, że „jutro czeka nas audiencja u Ojca Świętego” w Castel Gandolfo.
Wyjechaliśmy autokarem rano. Na dworze ogromna ulewa. Dowiedzieliśmy się, że na spotkanie z Ojcem Świętym było zaproszonych pięć polskich grup. Na miejsce spotkania przyjechaliśmy pierwsi. Weszliśmy do kaplicy. Ojciec Święty celebrował Mszę św. Byliśmy tak blisko niego. Już wtedy można było wyczytać z twarzy Papieża Jego cierpienie. Jakże zdziwiliśmy się, kiedy już po zakończeniu Mszy św. wyszedł do nas nasz Rodak. Był uśmiechnięty, rozradowany. Zapytał nas: „A za co wyście przyjechali, moi kochani, skoro ta nasza ojczyzna taka biedna?”. Każdego pytał, czy wystarczy na chleb.
Na zakończenie rozmów wspólne zdjęcie z Janem Pawłem II. Dzisiaj wiem, ze tamten czas dla mnie, dla innych, był czasem błogosławionym. Dziś została modlitwa na naszych ustach, o którą tak często prosił, i którą zawsze otrzymywał.
Pomóż w rozwoju naszego portalu