Uroczystą Mszą św. odprawianą w bazylice mniejszej św. Jacka rozpoczęły się 17 kwietnia w Chicago obchody 65. rocznicy tragicznych wydarzeń w Katyniu. Z kościoła Polonia chicagowska udała się na cmentarz św. Wojciecha. Stoi tam budowany wciąż Pomnik Katyński. Tam przedstawiciele polonijnych organizacji oraz władze RP w osobie konsula generalnego Franciszka Adamczyka, w geście pamięci złożyli przy Pomniku kwiaty. W licznym gronie modlącym się stali także chicagowscy Sybiracy, dla których pomnik ten stanowi symbol męczeństwa polskiego narodu, symbol Golgoty Wschodu.
- Budujemy ten Pomnik, bo ma on przypominać przyszłym pokoleniom to, co wówczas się wydarzyło. Nie można przecież zapomnieć o tej tragedii - mówił główny organizator niedzielnych uroczystości, przewodniczący Komitetu Budowy Pomnika Katyńskiego w Chicago Wojciech Seweryn. - Spotykamy się z dużym zrozumieniem wszystkich Polaków. Wydaje mi się, że dzieje się tak za sprawą tych męczenników, którzy 65 lat temu oddali życie w obronie ojczyzny.
W okolicach Chicago mieszka liczna grupa ludzi, którzy doskonale pamiętają tamte czasy, pamiętają komunikaty niemieckich rozgłośni radiowych oraz informacje podawane wówczas przez władze państw koalicji, ujawniające szczegóły mordu dokonanego na narodzie polskim. Pamiętają w jakich warunkach dokonywała się deportacja Polaków z Kresów Wschodnich w głąb Rosji. Większość z nich to, oczywiście, ludzie w podeszłym wieku, często mocno schorowani. Wśród nich są współorganizatorzy pierwszych w Chicago katyńskich akademii sprzed ponad 30 lat. I ich nie zabrakło na chicagowskim cmentarzu. Skryci w cieniu drzew, anonimowi świadkowie tragedii naszego narodu, ukradkiem wycierali łzy żalu i ulgi, że także tu, z dala od ojczystych stron nazwy: Katyń, Bykownia, Kuropaty, Charków, czy Miednoje nie są dla Polaków nazwami obojętnymi.
- Dzieci pomordowanych wówczas Polaków są już znacznie starsze niż ich rodzice w dniu śmierci. Żyjących świadków tych wydarzeń jest więc z każdym miesiącem coraz mniej. Cieszę się bardzo, że Polonia wciąż żywo pamięta o tej zbrodni - powiedziała nam Kazimiera Lange z łódzkich Rodzin Katyńskich, obecna na chicagowskich uroczystościach.
Przypomnijmy: 13 kwietnia 1943 r. niemieckie radio podało informację o odkryciu koło Smoleńska masowych grobów oficerów Wojska Polskiego. Polscy historycy uważają, że trzy lata wcześniej, wiosną 1940 r., od kwietnia do maja, na polecenie władz radzieckich w Katyniu, Miednoje i Charkowie oraz wielu innych nieznanych do dziś miejscach kaźni, zostało zamordowanych ok. 25 tys. polskich jeńców wojennych. Byli to w większości oficerowie, policjanci, lekarze, duchowni. To po wkroczeniu Armii Radzieckiej do Polski (17 września 1939 r.) polscy jeńcy trafili do obozów w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie. Tę straszliwą zbrodnię cały świat określa mianem „zbrodni katyńskiej”. Cały świat z wyjątkiem Rosji. Do dziś bowiem Rosja nie ujawniła pełnej prawdy o Katyniu. Rosjanie nie przyznali się do winy, nie przeprosili. Niemcy, sprawcy wojen, potrafili przyznać się do zorganizowania wojennej machiny śmierci, działającej daleko za linią frontu. Rosjanie natomiast wciąż postępują zgodnie z hasłem ich „wielkiego wodza” W. I. Lenina: „Kłamcie, kłamcie i jeszcze raz kłamcie, a coś z tego pozostanie i stanie się prawdą. Naszą prawdą”.
- My nie zapomnimy - zapewniali mnie Polacy stojący pod Katyńskim Krzyżem. - Nie pozwolimy także, aby nasze dzieci i wnuki zapomniały.
Jeśli wciąż będziemy tak pielęgnować i ożywiać pamięć, to możemy być pewni, że zbrodnia katyńska będzie kiedyś do końca wyjaśniona.
Pomóż w rozwoju naszego portalu