Reklama

Modlić się i bronić kapłanów

Niedziela zielonogórsko-gorzowska 19/2005

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Z Janiną Konieczną, długoletnią „Przyjaciółką Paradyża”, rozmawia ks. Dariusz Gronowski

Ks. Dariusz Gronowski: - Co to znaczy być „Przyjacielem Paradyża”?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Janina Konieczna: - „Przyjaciele Paradyża” są to przyjaciele naszego diecezjalnego Seminarium Duchownego w Paradyżu. Naszym celem jest pomoc modlitewna kapłanom i szturmowanie nieba o nowych kapłanów, bo nigdy ich za dużo wśród nas nie ma. Ruch ten rozpropagował bp Józef Michalik (dziś arcybiskup), gdy kierował naszą diecezją. On zaszczepił w nas wszystkich sympatię do kapłanów i zmobilizował do modlitwy za kapłanów i o kapłanów. Wstępowanie do tej wspólnoty od początku było spontaniczne.

- Czy mieszkańcy Paradyża są Pani przyjaciółmi?

- Oczywiście! Tak ich się określa w naszym gronie. Istnieje pewien dystans wiekowy między mną a klerykami, ale zwracam się do nich: „Drogi młody przyjacielu”. To w jakiś sposób nas zbliża. Czujemy z nimi więź. Kontakty między naszą grupą „Przyjaciół Paradyża” a seminarium są bardzo przyjacielskie.

Reklama

- Do jakiej konkretnie grupy „Przyjaciół Paradyża” Pani należy?

- Do grupy w parafii pw. Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny w Gorzowie Wlkp. Naszym opiekunem jest proboszcz - ks. prał. Witold Andrzejewski. Grupa liczy w tej chwili ok. 30 osób.

- Jak to się stało, że została Pani „Przyjacielem Paradyża”? Jakie były początki?

- Wiele lat temu zaczęliśmy sporadycznie wyjeżdżać do seminarium. Syn (ks. Paweł Konieczny) przystąpił już do I Komunii św. i został ministrantem.
Śp. ks. Zbigniew Stanek był wtedy u nas wikariuszem. Ponieważ opiekował się ministrantami, organizował różne wyjazdy do seminarium. To był taki nieformalny zalążek przyszłej wspólnoty. Obserwowaliśmy wówczas wspólnotę seminaryjną. Zawsze marzyłam, by Pan Bóg dał mi syna kapłana. W 1975 r. z racji Roku Świętego miałam okazję być w Rzymie. Mój syn miał wtedy 12 lat. W Bazylice św. Pawła za Murami poleciłam go Panu Bogu: „Jeśli taka będzie Twoja wola, weź go, Panie Boże, na swoją służbę”. Było to powołanie wymodlone, bo nigdy nic mu nie sugerowaliśmy. Gdy oznajmił nam, że idzie do seminarium, nasze szturmowanie nieba o kapłanów i za kapłanów nabrało nowego wymiaru, a kiedy bp Michalik powołał do życia Wspólnotę „Przyjaciół Paradyża”, wstąpiłam do niej z radością.
Liderem grupy w naszej parafii na początku był pan Samociak, też mający syna księdza (ks. Zbigniew Samociak). Ja przejęłam jego obowiązki chyba w 1998 r. i pełniłam je do 2004 r. Zrezygnowałam ze względu na ciężką chorobę. Teraz liderką jest pani Elżbieta Balińska.
W tamtych czasach kleryków z naszej parafii było wielu, nawet dziesięciu. Proboszczem był wtedy ks. kan. Jerzy Płóciennik. Mawiał, że jak doczeka dwudziestu kleryków, to będzie mógł spokojnie umierać. Gdy coraz więcej chłopców zaczęło iść do seminarium, pamiętam, że prosiłam go: „Proszę odwołać te słowa, bo za szybko będzie musiał ksiądz umrzeć”. To były radosne chwile. Potem kleryków z naszej parafii było mniej, ale modlimy się.

- Na czym polega działalność Waszej grupy?

- Główną naszą troską jest modlitwa o powołania i za powołanych oraz organizowanie i zachęcanie do tej modlitwy innych osób, także spoza grupy. I to się udaje. Przez cały rok w każdą sobotę są u nas Apele Jasnogórskie. W każdą pierwszą sobotę miesiąca prowadzą je „Przyjaciele Paradyża”. Te Apele Jasnogórskie są bardzo rozbudowane modlitewnie i kończą się błogosławieństwem kapłańskim. Oczywiście, przychodzą na nie także osoby spoza naszej grupy. Zawsze w pierwsze czwartki miesiąca jest Msza św., w której uczestniczymy, modlimy się przy wystawionym Najświętszym Sakramencie. Po Mszy św. odbywa się nasze comiesięczne spotkanie z ks. prał. Andrzejewskim, który zwykle omawia tematy nas interesujące.
Oprócz stałych spotkań w ciągu całego roku liturgicznego organizujemy różne rzeczy. Na przykład w styczniu wraz z innymi grupami parafialnymi organizujemy wspólny opłatek. Zawsze w tym czasie jest u nas na praktyce jakiś kleryk, który też bierze w nim udział. Bardzo sympatycznie to wszystko wygląda: modlitwa, wspomnienia, rozmowy. W Wielkim Poście prowadzimy Drogę Krzyżową, czasem dwa, czasem trzy razy w ciągu całego tego okresu. W Wielki Czwartek, w dzień kapłański, szczególnie pamiętamy o naszych kapłanach. Nasza wdzięczność objawia się składaniem życzeń z kwiatami. Po zakończeniu liturgii wielkoczwartkowej jako pierwsi mamy godzinę czuwania. Adorując Chrystusa w ciemnicy, modlimy się o kapłanów i za kapłanów. Polecamy Chrystusowi także trudne problemy kapłańskie, bo takowe też są na ich drodze. W ciągu całego Triduum „Przyjaciele Paradyża” uczestniczą w wyznaczonych godzinach w modlitewnym czuwaniu. W październiku często prowadzimy rozważania różańcowe dla całej parafii po wieczornej Mszy św.

- Jak często bywacie w Paradyżu?

- Czasem tak okazjonalnie, przejazdem. Systematycznie zaś dwa razy do roku: na kwietniowym dniu skupienia i na rekolekcjach w sierpniu lub wrześniu. Dużo nam to daje. To jest takie ładowanie akumulatorów. Gdy popatrzymy z bliska na życie seminaryjne, na całą duchową atmosferę tego miejsca, jesteśmy napełnieni wielkim duchem modlitwy, bardziej zmobilizowani do gorliwości modlitewnej.

- Dostrzega Pani owoce swego wysiłku?

- Owoce modlitwy są przede wszystkim takie, że tych powołań trochę jest. Ale owoce przynosi nie tylko modlitwa. Swoje skutki mają też rozmowy, dyskusje. Niejednokrotnie nawet ludzie bardzo wrodzy wobec kapłanów zmieniają zdanie. Słyszę czasem różne negatywne opinie na temat księży. Mówię wtedy: „A czy wy się modlicie za księży? Macie takiego księdza, na jakiego sobie zasługujecie”. Może to nie do końca w porządku tak mówić, ale taka jest prawda. Ludzie wiedzą, że my się modlimy za księży i to emanuje na innych, którzy też zaczynają się modlić i zmieniają swe zdanie. Ludzie czasem sami doprowadzają do pewnych sytuacji w życiu kapłana, bo jest on tylko człowiekiem ze wszystkimi słabościami ludzkimi, a potem wytykają go palcem. Im większe kapłan ma trudności, tym bardziej trzeba się za niego modlić.

- A są jakieś owoce widoczne w Pani osobistym życiu?

- Na pewno są. Miałam różne życiowe upadki. Z chwilą włączenia się w ten ruch modlitewny naprawdę moja droga się wyprostowała i nawet inaczej w świetle wiary patrzę na chorobę, która w tej chwili mnie trawi. Wiem, że Pan Bóg wytyczył przede mną taką drogę. Patrząc z perspektywy lat, widzę wielkie owoce mego zaangażowania się w to dzieło dla mnie samej.

- Jaki powinien być „Przyjaciel Paradyża”?

- Uważam, że powinien on być otwarty na ludzi, zwłaszcza na kapłanów. Powinien też wiedzieć, że jego obowiązkiem jest bronić i jeszcze raz bronić kapłanów przed oszczerstwami. Nie może być zakłamany. Jeżeli na przykład widzi jakieś błąd u kapłana, powinien pójść i o tym powiedzieć: „Proszę księdza, to mi się nie podoba”. Ksiądz wyciągnie z tego odpowiednie wnioski, choć czasem niektórzy się urażają. Zdrowa krytyka jest mile widziana, ale nie można być, oczywiście, krytycznym do przesady. Nade wszystko „Przyjaciel Paradyża” powinien modlić się, modlić się i jeszcze raz modlić się.

- Czy gdyby dziś miała Pani od nowa podjąć ten trud, byłoby warto?

- Byłoby warto. Szczególnie w dzisiejszych czasach. Powołań potrzeba, a księża są poniewierani przez nieżyczliwych ludzi. Zaczęłabym ze zdwojoną siłą, gdyby mi na to pozwoliło zdrowie.

- Dziękuję za rozmowę.

2005-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Bóg pragnie naszego zbawienia

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Karol Porwich/Niedziela

Rozważania do Ewangelii J 12, 44-50.

Środa, 24 kwietnia

CZYTAJ DALEJ

Stań przed Bogiem taki, jaki jesteś

2024-04-24 19:51

Marzena Cyfert

O. Wojciech Kowalski, jezuita

O. Wojciech Kowalski, jezuita

W uroczystość św. Wojciecha, biskupa i męczennika, głównego patrona Polski, wrocławscy dominikanie obchodzą uroczystość odpustową kościoła i klasztoru.

Słowo Boże podczas koncelebrowanej uroczystej Eucharystii wygłosił jezuita o. Wojciech Kowalski. Rozpoczął od pytania: Co w takim dniu może nam powiedzieć św. Wojciech?

CZYTAJ DALEJ

Bp Artur Ważny o nowych wyzwaniach, problemach i priorytetach

O nowych wyzwaniach, priorytetach i z czym musi się zmierzyć. "Stąd nie zabieram nic, żadnych mebli, tylko same książki (...). Zabieram tylko całe to dziedzictwo, które noszę - takie duchowe, kulturowe, religijne." - mówi bp Ważny w rozmowie z Radiem RDN.

Cały rozmowa z bp. Arturem Ważnym:

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję