Zakochany anioł jest lekkim filmem komediowym, który wzbudził przed premierą dziwne emocje. Wielu krytyków obrało ten obraz jako przedmiot żartów i docinków. Uznano film za infantylny i dziecinny, moim zdaniem nie w pełni słusznie.
Jest to ciąg dalszy nakręconego przed trzema laty Cudu w Krakowie, obrazu na temat przygód anioła zesłanego do dawnej stolicy Polski. Film nie przypomina dzieła w pełnym tego słowa znaczeniu profesjonalnego, mamy tu raczej do czynienia z ciągiem luźno zmontowanych scen, mających głównie charakter pogodnych gagów i skeczy.
Anioł Giordano przeżywa w Krakowie metamorfozę. Jak w wielu opowiadaniach i filmach staje się nagle człowiekiem. Przestaje być obojętny na pokusy tego świata, który odkrywa na nowo. Chodzi przerażony po Krakowie oglądając rzeczywistość miasta i przyglądając się ludziom. Przede wszystkim, co oczywiste, zaczynają go interesować piękne kobiety. Reżyser w żartobliwy sposób opowiada o miłości Giordana do atrakcyjnej pani psycholog, która cierpi po odejściu niewiernego narzeczonego. W pewnym momencie akcja przenosi się do Warszawy (to żart krakowskich artystów), gdzie nasz anioł w towarzystwie zabawnych kloszardów - włamywaczy (świetni Jerzy Trela i Janusz Gajos) musi włamać się do banku.
W Zakochanym aniele mamy do czynienia z pogodnym i pozytywnym widzeniem świata, pełnego tu cudownych emocji i wiary w ludzkie uczucia. Może właśnie dlatego film spotyka się z docinkami tych, którzy przyzwyczaili się widzieć kino polskie przez pryzmat dominującego w nim nihilizmu, absurdu, negacji, obserwacji marginesów życia i wszelkich możliwych zbrodni i patologii. Uważam Zakochanego anioła za odtrutkę na takie widzenie świata.
Pomóż w rozwoju naszego portalu