Reklama

Od motoru - przez proboszcza - do Prymasa

Otrzymali święcenia kapłańskie z rąk Prymasa Tysiąclecia w latach przełomów w Polsce rządzonej przez komunistów. Do dziś pamiętają szykany i rozmowy z panami ze służby bezpieczeństwa. A także ogromne wsparcie, jakiego udzielał im Prymas Wyszyński.

Niedziela warszawska 22/2005

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ciągle trzeba było się pilnować co się mówi - podkreślają księża. A z drugiej strony trzeba było mieć odwagę mówić prawdę i nie dać się zastraszyć. Bo jak się zorientowali, że człowiek się boi, dalej straszyli i szantażowali. Najbardziej nie podobała im się aktywna praca księży, zwłaszcza z młodzieżą.

1953:
Śmierć Stalina

Kiedy 12 marca 1953 r. umarł Stalin, obudziła się nadzieja, że wreszcie tysiące więźniów opuści więzienia, a represje wobec Kościoła zmniejszą się.
- To był czas Wielkiego Postu - wspomina ks. kan. Henryk Stasiak, rezydent w parafii Chrystusa Króla w Warszawie. Byliśmy już po święceniach diakonatu. Ponieważ bardzo brakowało kapłanów, zostaliśmy posłani z pomocą duszpasterską do różnych parafii archidiecezji warszawskiej. Po śmierci Stalina władze zarządziły bicie w dzwony kościelne. Większość księży zbojkotowała to zarządzenie. Niektórzy z nich zostali za to ukarani. Inni jednak kazali dzwonić. Ta sprawa podzieliła księży. Władze komunistyczne dostrzegły, że zawsze znajdą się duchowni, którzy pod presją spełnią ich życzenie.
23 sierpnia 1953 r. diakon Stasiak - wraz z 21 innymi alumnami - przyjął z rąk kard. Stefana Wyszyńskiego święcenia kapłańskie. Prymasa Wyszyńskiego widział po raz pierwszy 6 lutego 1949 r. na jego ingresie w Warszawie. Zapamiętał, że Prymas Wyszyński wielokrotnie gościł w seminarium. Przewidywał, że może zostać aresztowany, dlatego chciał wyświęcić jak najwięcej księży. Dlatego rocznik kleryka Stasiaka miał przyspieszone święcenia.
O Prymasie Tysiąclecia ks. kan. Stasiak mówi chętnie i długo. - Nie bał się komunizmu, wiedział, że ten ustrój kiedyś upadnie. Tą wizją żył. Przemiany, które dokonały się najpierw w 1980 r., a potem po 1989 r. to zasługa również jego - podkreśla ks. Stasiak.
Pierwszym wikariatem neoprezbitera była parafia Lubania. Wtedy po raz pierwszy zetknął się z naciskami władzy. - Lubania podlegała Rawie Mazowieckiej. Był tam wyznaniowiec Pietrzak, który lubił pastwić się nad księżmi. Mojego kolegę, ks. Frankowskiego maltretował i przetrzymał w piwnicy 24 godziny.
Po 1953 r. i słynnym Dekrecie o obsadzaniu stanowisk kościelnych władze żądały od biskupów i księży składania ślubowań na wierność PRL. Kto nie złożył ślubowania, był traktowany jako wróg władzy ludowej. Kiedy „zaproszenie” dotarło do ks. Stasiaka, w odpowiedzi wysłał depeszę: „Ze względu na zajęcia duszpasterskie na ślubowanie przybyć nie mogę. Upoważniam prezydenta miasta Łodzi do złożenia ślubowania w moim imieniu”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

1956:
Nie spełniona nadzieja

Pod koniec 1956 r. Władysław Gomułka stanął na czele partii. Uwolniono Prymasa Wyszyńskiego, zaczęto zwalniać innych więźniów, a na krótki okres do szkoły powróciła nawet nauka religii.
- Pamiętam - wspomina ks. prał. Julian Paśkiewicz, emerytowany dziekan służewiecki i były proboszcz parafii św. Maksymiliana Marii Kolbego w Warszawie - jak dzieci i młodzież bardzo na to czekały.
Ks. Paśkiewicz pobyt w seminarium miał skrócony o rok. - Czekaliśmy na powrót Prymasa. Wyświęcił nas wówczas 24, z tej grupy żyje 11. Jeszcze w dniu święceń wyjechaliśmy na Jasną Górę, gdzie wieczorem odbyliśmy prymicje. Potem, 26 grudnia 1956 r. miałem prymicje w mojej rodzinnej miejscowości Jasieniec Solecki k. Zwolenia.
Ks. Paśkiewicz z wielką czcią mówi o Prymasie Wyszyńskim. - Był znakomitym człowiekiem w tamtych trudnych czasach.
Ale nadzieje związane z ekipą Gomułki szybko okazały się nie spełnione. Religia ze szkół została wkrótce usunięta, a młodzież usiłowano poddawać laicyzacji. W 1960 r. zniesiono jako dni wolne od pracy święto Objawienia Pańskiego i Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Władze zaczęły tworzyć grupy księży „patriotów”. Likwidowano istniejące już nieliczne szkoły prowadzone przez Kościół, zwłaszcza zakony oraz rozpoczęto akcję wcielania kleryków do wojska.
Tego ostatniego, wątpliwego zaszczytu dostąpił w 1960 r. między innymi kleryk pierwszego roku seminarium duchownego w Warszawie Tomasz Król, od wielu lat proboszcz i budowniczy kościoła św. Tomasza Apostoła w Warszawie. Po miesiącu pobytu w seminarium wezwano go do wojska. Ówczesny rektor, ks. Władysław Miziołek skierował go do ks. Bronisława Dąbrowskiego. Później były wizyty i składanie podań i dokumentów w Urzędzie ds. Wyznań. - Po raz pierwszy zetknąłem się z władzą, która czuła się bardzo silna i uznawała, że od niej wszystko zależy - wspomina ks. prał. Król. Przy którejś z wizyt, urzędnik wspomniał mi, że papież Jan XXII też był w wojsku. Wtedy nie wytrzymałem i poprawiłem go, że z pewnością chodzi o Jana XXIII, a ponadto było to czas wojny, a on pełnił jedynie funkcję sanitariusza. Ks. Król przypomina sobie także inne wydarzenie z czasów Gomułki. Otóż z Sochaczewa do Miedniewic każdego roku szła pielgrzymka na odpust przypadający tam 2 sierpnia. Kleryk Król, wraz z kolegą, towarzyszyli świeckim pielgrzymom. Pierwszego dnia padał deszcz, nikt więc nie śledził pątników. Gdy w drugim dniu wracali, koło Zgleczewa nadjechała limuzyna, w której znajdował się - jak rozpoznali miejscowi ludzie - sekretarz komitetu powiatowego partii. Przejechał, a wkrótce sprawa zakończyła się... wezwaniem na kolegium.

1966:
Konfrontacja podczas Milenium

Kiedy 26 sierpnia 1956 r. na Jasnej Górze odczytany został napisany przez przebywającego w Komańczy Prymasa tekst odnowionych Ślubów Jasnogórskich, fotel kard. Wyszyńskiego na Jasnej Górze stał pusty. Dziesięć lat później, przygotowany przez Wielką Nowennę naród, uczestniczył w całej Polsce w obchodach milenijnych organizowanych przez Kościół. Władze państwowe odpowiedziały konkurencyjnymi obchodami „tysiąclecia państwa polskiego”, o chrzcie Polski oczywiście nie wspominając.
Ks. Tomasz Król w kwietniu 1966 r. był jeszcze diakonem. Był świadkiem, jak w Gnieźnie rozpoczynały się nieszpory ku czci św. Wojciecha. I gdy kard. Karol Wojtyła wychodził do ołtarza, a sygnaturka dała znak na rozpoczęcie nabożeństwa, w tym momencie dało się słyszeć potężne salwy armatnie. Władza ludowa właśnie rozpoczęła świętowanie własnych obchodów.
Potem starć było wiele. Pamiętają je uczestnicy tamtych uroczystości, choćby w stolicy. Zgodnie z programem, biskupi mieli uroczyście przejść z kościoła św. Anny do katedry św. Jana. Władze za wszelką cenę starały się do tego nie dopuścić. Duszpasterzem mężczyzn archidiecezji warszawskiej był wówczas ks. Henryk Stasiak. Jego zadaniem było utworzenie szpaleru mężczyzn, którzy umożliwiliby bezpieczne przejście dla hierarchów. Mężczyźni związani z duszpasterstwem mieli charakterystyczne berety. W identyczne berety zaopatrzyli się na uroczystość ZOMO-wcy udający wiernych. To oni usiłowali przerwać kordon, robili sztuczny tłok. Następnego dnia ks. Stasiak został wezwany do Pałacu Mostowskich.
Milenium w stolicy pamięta też ks. Tomasz Król. - Z katedry na plac Zamkowy miał być wyniesiony peregrynujący obraz Matki Bożej Częstochowskiej. Wyszliśmy ze świątyni i napotkaliśmy na mur złożony z żywych ludzi. Podszedł do nich Ksiądz Prymas i powiedział: „Puśćcie nas”. Na to dało się słyszeć „Nie puścimy”.
Jeden z księży obserwował pewnego człowieka. Najpierw dołączał do głosów agentów wykrzykujących: „Precz z Prymasem, precz z biskupami!”. A gdy znalazł się pod rezydencją Prymasa, zaczął krzyczeć razem z wiernymi: „Niech żyje Prymas!”. Wtedy ksiądz ten podszedł do niego i zapytał, czy ma rodzinę i dzieci. Gdy ten się żachnął i niegrzecznie odpowiedział: „Co to księdza obchodzi”, kapłan ów, odpowiedział: „Mnie to nie obchodzi, ale obserwuję pana cały czas i chciałbym, aby po powrocie do domu powiedział pan swoim dzieciom, jak było naprawdę”.
Lata sześćdziesiąte to kulminacyjny okres nękania osób, które miały odwagę - zwłaszcza na prowincji - wynajmować swoje mieszkania na punkty katechetyczne. Władze krzywym okiem patrzyły na takich ludzi. - Prowadziłem lekcje religii w punkcie katechetycznym - wspomina ks. kan. Tomasz Król. - Po lekcji podszedł do mnie mężczyzna, który przedstawił się jako oficer Służby Bezpieczeństwa. Zarzucił mi, że jeżdżę nie zarejestrowanym motocyklem. Odpowiedziałem, że mają fałszywy donos, ponieważ nigdy nie jeździłem motocyklem, a ponadto nie mam prawa jazdy. Bardzo oburzył się na sformułowanie „fałszywy donos”. Widząc moją stanowczą postawę, zaczął mówić, że pomyłki zdarzają się wszędzie. Nagle zmienił temat i zapytał, co sądzę o moim proboszczu, który tak negatywnie jest nastawiony do władzy. Ponieważ wiedziałem, że zabrano część posesji parafialnej, odpowiedziałem, że z pewnością proboszcz ma rację. Skończyło się na proboszczu i od razu zadał pytanie: „A co ksiądz sądzi o Księdzu Prymasie?”. Tego było już za wiele. Odpowiedziałem: „To jest wasza metoda. Od motoru przez proboszcza do Prymasa. A powiem panu, że gdyby nie Prymas, mnie by tu nie było”. Podsumował, że mam oryginalne poglądy.
Później odwiedził mnie znowu mówiąc, że jest na mnie anonimowy donos. Zdziwiłem się, że tak ważna instytucja zajmuje się donosami. Wtedy powiedział, że jak będą chcieli, to mogą mnie skompromitować. Wiem - odpowiedziałem - ale pamiętajcie, że gdybym się naprawdę skompromitował, to mam biskupa i swoją władzę. Bardzo go tym uraziłem. - My jesteśmy księdza władzą - odpowiedział. I usłyszał, że tej władzy nie uznaję.

2005-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Co z postem w Wielką Sobotę?

Niedziela łowicka 15/2004

[ TEMATY ]

post

Wielka Sobota

monticellllo/pl.fotolia.com

Coraz częściej spotykam się z pytaniem, co z postem w Wielką Sobotę? Obowiązuje czy też nie? O poście znajdujemy liczne wypowiedzi na kartach Pisma Świętego. Chcąc zrozumieć jego znaczenie wypada powołać się na dwie, które padają z ust Pana Jezusa i przytoczone są w Ewangeliach.

Pierwszą przytacza św. Marek (Mk 9,14-29). Po cudownym przemienieniu na Górze Tabor, Jezus zstępuje z niej wraz z Piotrem, Jakubem i Janem, i spotyka pozostałych Apostołów oraz - pośród tłumów - ojca z synem opętanym przez szatana. Apostołowie są zmartwieni, bo chcieli uwolnić chłopca od szatana, ale ten ich nie usłuchał. Gdy już zostają sami, pytają Chrystusa, dlaczego nie mogli uwolnić chłopca od szatana? Usłyszeli wówczas znamienną odpowiedź: „Ten rodzaj zwycięża się tylko przez modlitwę i post”.
Drugi tekst zawarty jest w Ewangelii św. Łukasza (5,33-35). Opisuje rozmowę Pana Jezusa z faryzeuszami oraz z uczonymi w Piśmie na uczcie u Lewiego. Owi nauczyciele dziwią się, czemu uczniowie Jezusa nie poszczą. Odpowiada im wówczas Pan Jezus „Czy możecie gości weselnych nakłonić do postu, dopóki pan młody jest z nimi? Lecz przyjdzie czas, kiedy zabiorą im pana młodego, wtedy, w owe dni, będą pościć”

CZYTAJ DALEJ

Bratanek Józefa Ulmy o wujku: miał głęboką wiarę, silny moralny kręgosłup i niezależność myśli

2024-03-24 08:43

[ TEMATY ]

Ulmowie

Zbiory krewnych rodziny Ulmów

Wiktoria i Józef Ulmowie

Wiktoria i Józef Ulmowie

Bratanek błogosławionego Józefa Ulmy, Jerzy Ulma, opisał swojego wujka jako mężczyznę głębokiej wiary, którego cechował mocny kręgosłup moralny i niezależność myśli. O ciotce, Wiktorii Ulmie powiedział, że była kobietą niezwykle energiczną i pełną pasji.

W niedzielę przypada 80. rocznica śmierci Józefa i Wiktorii Ulmów oraz ich dzieci. Zostali oni zamordowani przez Niemców 24 marca 1944 r. za ratowanie Żydów, których Niemcy zabili jako pierwszych.

CZYTAJ DALEJ

Abp Galbas dla PAP: mnie nieraz trudno jest wierzyć w Boga

2024-03-29 07:59

Mnie nieraz trudno jest wierzyć w Boga. Wiara bywa ciężka i męcząca, ale gdy słyszę o czyjejś śmierci, wówczas właśnie wiara jest pociechą - powiedział PAP metropolita katowicki abp Adrian Galbas.

W rozmowie z PAP metropolita katowicki abp Adrian Galbas wyjaśnił, że cierpienie samo w sobie nie jest człowiekowi potrzebne, ponieważ niszczy i degraduje. Jednak w momentach, gdy przeżywamy cierpienie, męka Chrystusa może być pociechą i wzmocnieniem.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję