Ewa lada dzień skończy 18 lat. Bardzo jest z tego powodu dumna. W końcu ile czasu można być jedyną w rodzinie niepełnoletnią córką!? Szykują się więc obchody w gronie przyjaciół, równolatków. „Osiemnastka” - nie byle co! Czuje się pannica dorosła, to prawda, ale nie da się ukryć, że jest młodziutka, matura dopiero za rok. Tak sobie pomyślałem, że przecież Ewa urodziła się jeszcze w PRL-u, RWPG i Układ Warszawski trwały w najlepsze, nic jeszcze nie wskazywało, że władza Kremla nad Polską skończy się choćby za życia Ewuni. Wszystko wydawało się stabilne, beznadziejne i szare, ustalone raz na zawsze. Tymczasem dowód osobisty Ewcia odbierze już w zupełnie innym świecie. Ewa jest już pełnoprawnym obywatelem niepodległej Polski, co więcej - wybierać niebawem będzie nie tylko parlamentarzystów, prezydenta, radnych, ale w kolejnej kadencji będzie wybierała także posłów do Parlamentu Europejskiego. Maturę będzie zdawała w liceum katolickim - kto mógł w 1987 r. przewidzieć taką możliwość? Uczy się z podręczników, których nikt nie poddał cenzurze, nikt nie narzuca jej ideologicznego myślenia. Szlifować język angielski będzie w czasie wakacji w Londynie - żeby to zrealizować musimy jej po prostu kupić bilet, nie musimy stać w kolejce po paszport, nie usłyszymy, że paszportu nie dostanie, „bo nie”. Kiedy w telefonie usłyszy głos policjanta, nie pomyśli, że ojca chcą jej zaaresztować, tylko że to pewnie w sprawie wypadku drogowego... To jest naprawdę inny świat - a radykalna zmiana dokonała się w czasie, który kiedyś historycy nazwą błyskawicznym. Cóż to jest 18 lat?...
Ale urodziny Ewuni to tylko jeden powód do refleksji, powód optymistyczny. Pesymistycznych powodów dostarczyła nam wyprawa do Teatru Współczesnego. Marek Pruchniewski sztukę Łucja i jej dzieci napisał podobno poruszony reportażem o kobiecie, która wspólnie z teściową zamordowała czwórkę swych nowo narodzonych dzieci. Poród po porodzie - bo nie były to czworaczki... Kiedy się czyta taki reportaż, nasuwa się myśl, jacy to zwyrodnialcy chodzą po tym świecie. I jeszcze: dzięki Ci, Panie Boże, że nie jestem taki zły, jak oni... Dramaturg sięgnął jednak głębiej - pyta o źródła tego zła, o przyczyny zbrodni, o powody i scenariusz uwikłania zwykłych ludzi w taką tragedię. W niezwykle surowej scenografii (najważniejsze w niej są parawany oddzielające ludzi od siebie) uczestnicy akcji rozmawiają ze sobą krótkimi zdaniami. Właściwie nie rozmawiają - mówią, wypowiadają kwestie, nie słuchając się wzajemnie. Nikt nikomu tam nie ufa, nikt nie ma nadziei na otrzymanie czegokolwiek dobrego od drugiej osoby w rodzinie. A skoro nie ma nadziei na nic dobrego, skoro spodziewany jest tylko kłopot i krzywda - to trzeba szachować, przeciwdziałać, bronić się. I zaczyna się diabli taniec! Wydobyć to, co się uważa za swoje - choćby siłą, zapobiec swojej domniemanej stracie - choćby zbrodnią. A w tle są obserwatorzy - niby-pobożni, a jakby faryzejscy, niby-oburzeni na zło, którego się domyślają, a odrzucający samą myśl o tym, by temu złu się przeciwstawić, by stanąć w obronie skrzywdzonego i osamotnionego człowieka. I w tym wszystkim są jeszcze dzieci, może najokrutniej krzywdzone. Jedne - bo zaraz po urodzeniu są zabijane, drugie - bo od urodzenia zabija się w nich miłość i nadzieję.
Z jakiegoś powodu recenzenci sztuki podkreślają, że opowiadana historia dzieje się na prowincji. Faktycznie - pewne elementy sztuki wskazują na wiejskie tło wydarzeń. Ale to nie ma znaczenia - takie uwikłanie w beznadzieję zdarzyć się może wszędzie. Czytam też sugestie, że źródłem takich zbrodniczych zachowań jest bieda - ale to nieprawda. Nieczułość, beznadzieja i zbrodnia mogą pojawić się wśród ludzi o każdym statusie materialnym. Zresztą na biedę jako przyczynę uwikłania ludzi sztuka prawie nie wskazuje. Przyczyną zbrodni jest raczej nędza, nędza duchowa. A jej początkiem może być przekonanie, że ufność pokładać można w dostatku materialnym, że tak naprawdę to on jest najważniejszy.
Zmienił się świat. Żyjemy w wolnej Polsce. Sami tworzymy jej kształt, sami budujemy więzi między nami. Sami wybieramy i realizujemy taki system wartości, jaki uważamy za najlepszy. Albo sami rezygnujemy z wyboru i wtedy, taka jest logika zdarzeń, spadamy w przepaść. W wolnej Polsce nadal aktualny jest werset Norwida: „O nieskończona dziejów jeszcze praca, / Nieprzepalony jeszcze glob sumieniem...”. I nadal aktualne są słowa Jana Pawła II z pl. Zwycięstwa: „Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi!”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu