Kto może pojąć dobroć Boga? Człowiek rąk nieskalanych i czystego serca - mówi Psalmista. Jak daleko odeszliśmy od Boga możemy się przekonać patrząc na nasze życie rodzinne, społeczne i polityczne. Niepojęta dobroć Boża już nas nie pociąga do naśladowania i życia według Jego drogowskazów. Odchodząc od Boga jako prawzoru naszej osoby zatracamy to, co świadczy o człowieczeństwie. Godność osoby ludzkie jest zrozumiana do końca jedynie w świetle niepojętej Bożej dobroci. Katechizm Kościoła Katolickiego ujmuje tę wspaniała prawdę w ten oto sposób. „Osoba ludzka, obdarzona duchową i nieśmiertelną duszą, jest jedynym na ziemi stworzeniem, którego Bóg chciał dla niego samego. Od chwili poczęcia jest ona przeznaczona do szczęścia wiecznego” (KKK nr 1703). Człowiek zostaje stworzony przez bezpośrednią Boża interwencję, stwarzającą nieustannie dusze ludzkie przyobleczone w ciało, które zostaje wzięte za pośrednictwem rodziców z ziemi. Ideologia marksistowska przyjęła teorię ewolucji, tłumacząc, że człowiek jest jedynie wytworem ewolucji biologicznej, a jego duchowość jest wyłącznie przejawem materii. Marksizm nigdy nie uznawał godności ludzkiej osoby, jej niepowtarzalności, ani wezwania do życia wiecznego. Z całą otwartością godził się na zadawanie krzywdy ludziom, jeśli to służyło dobru rewolucji, a walka klas, tak jak w przyrodzie, stanowiła oficjalną część ideologii marksistowskiej. Zabicie milionów ludzi do dzisiaj usprawiedliwiane jest tą właśnie teorią. Dlatego obecnie należy pytać rządzących o wyznaną przez nich teorię dotyczącą pochodzeniu człowieka, a wtedy zrozumiemy współczesne zagrożenia jakie płyną z ich strony. Te głęboko nieludzkie idee widoczne są w niektórych hasłach współczesnych ideologów, spadkobierców myśli oświeceniowych, odrzucających Chrystusa jako Zbawiciela człowieka. Jan Paweł II mówi: „Tego Boga Człowieka, który umarł i zmartwychwstał, oświecona myśl europejska pragnęła się pozbyć, pragnęła Go wyłączyć z historii kontynentu. Temu dążeniu wielu dzisiejszych myślicieli i polityków uparcie dochowuje wierności”. (Pamięć i tożsamość s. 102). Papież analizując dramat kulturowy Europy, odcinającej się od Chrystusowych korzeni, przytacza przypowieść Chrystusa, którą przedstawił On Apostołom w przeddzień swojej męki: „Ja jestem krzewem winnym, wy latoroślami” (J15,5). Człowiek od początku kryje w sobie coś boskiego, ale to boskie ziarno człowieczeństwa nie może się inaczej rozwinąć jeśli człowiek nie zostanie wszczepiony w Chrystusa i poddany uprawie w nadzwyczajny sposób przez Ojca. Człowiek może się w pełni realizować jedynie przez zaszczepienie w boskości Chrystusa. Jeśli odrzuca to zaszczepienie skazuje siebie w jakimś sensie na człowieczeństwo niepełne. Pozbawienie człowieka tego dobra jest oderwaniem ludzkiej latorośli od jej pełnego rozwoju, jaki dla niej zamierzył Stwórca. Bóg nie chce, aby ludzka latorośl ginęła, dlatego troszcząc się o każdego człowieka daje mu do końca życia szansę nawrócenia. Musi to być jednak ostateczne, zdecydowane oddanie się Bogu, uznanie Boga jako swojego Ojca. Nie pójdą do Niego jednak ci, którzy za ojca mają diabła, jak upominał Jezus tych, którzy odrzucali Jego naukę. Nie osiągną Królestwa Bożego także ci, którzy zaszczepiają w umysłach innych błędne nauki odcinające człowieka od Boga. Ostateczne rozdzielenie ludzi dobrych od złych pozostawia cierpliwy Bóg Ojciec na czas sądu ukazanego przez Jezusa wyraźnie w przypowieści o pszenicy i kąkolu, która mówi, by pozwolić pszenicy i kąkolowi rosnąć, aż do czasu żniwa.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
