Ks. R. Gołębiowski: - Jak odczytujecie obecność wśród Was księdza?
M. Łabędzki: - Jak najbardziej pozytywnie. Sprawy religii traktujemy bardzo poważnie, czego dowodem był mecz z „Lechem”, gdy na wieść o dramatycznym pogorszeniu się zdrowia Papieża przerwaliśmy mecz i zjednoczyliśmy się na środku boiska w modlitwie, a kibice dotąd zwaśnionych klubów z wielką godnością uszanowali tę chwilę. Ksiądz dla nas to podpora w każdym momencie, to także przypomnienie o wartościach, które mamy prezentować.
P. Magdoń: - Jestem bardzo wdzięczny Księdzu Henrykowi za to, że wnosi w nasze życie treści, które są najcenniejsze. Jesteśmy młodymi ludźmi, kształtującymi swoje charaktery, spojrzenie na życie, dlatego potrzebny jest ktoś, kto uświadomi nam najważniejsze cele życia, kto wesprze i pomoże w trudnych chwilach. Ksiądz jest powiernikiem w drużynie, ale jest także powiernikiem życiowych spraw i dlatego tak to cenimy.
Julcimar: - Jako Brazylijczyk i katolik cenię sobie to, że ksiądz jest tak blisko naszego życia. Jest dla mnie ważne, że modlimy się przed meczem, uczestniczymy wspólnie we Mszach św., jesteśmy razem przy ślubach czy chrztach w naszych rodzinach. Kapłan to autorytet i zarazem przyjaciel, na którego zawsze można liczyć.
Reklama
- Piłka jest sportem, w którym dominuje walka, ostrość, rywalizacja czasem za wszelką cenę. Czy jest na boisku miejsce dla gry fair play, na zaszczepienie zasad Dekalogu?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
P. Magdoń: - Zdajemy sobie sprawę z tego, że mamy na boisku dać kibicom dobry przykład. W pewnym sensie jesteśmy wychowawcami młodego pokolenia, dlatego jest w nas poczucie odpowiedzialności za tych, którzy na nas patrzą. Piłka jest grą ostrą, jednak zawsze pamiętamy, że przeciwnik to nie wróg, ale przyjaciel, który wymaga szacunku. Na pewno Dekalog jest normą, która wpływa na nas, choć jak wszyscy ludzie mamy swoje słabości i czasem zapominamy o tym, jakimi mamy być. W ferworze walki przychodzi czasem chęć, by oddać komuś za faul na mnie. Wtedy to właśnie osoba kapelana prostuje nasze złe skłonności.
M. Łabędzki: - Myślę, że o grze fair play decyduje nasze sumienie. Niełatwo jest obecnie o pełną czystość zachowań w sporcie. Ostatnio duże wrażenie zrobił na wszystkich niemiecki piłkarz M. Klose, który przyznał się, że nie było na nim faulu, a sędzia anulował wcześniej przyznany rzut karny. Niestety, są to rzadkie przypadki, gdy ponad walkę wyżej stawia się uczciwość. Muszę szczerze powiedzieć, że mimo tego, iż jest to nasza praca, z której żyjemy, w głębi duszy w walce na boisku umiemy włączyć hamulec i mamy świadomość szacunku dla rywala tak, by nie zrobić mu krzywdy.
Reklama
T. Parzy: - Piłka jest sportem kontaktowym, nie uciekniemy nigdy od twardej walki. Osobiście mam zasadę, że tego, czego oczekuję od innych w ich zachowaniu, pragnę najpierw zaprezentować ze swej strony. Nie jest dla mnie ujmą podejść, podać rękę i przeprosić. Tak zostałem wychowany i to jest ważne w sporcie, by uszanować w drugim... człowieka.
- Śmierć Papieża przyniosła powiew nadziei dla polskiej piłki w sferze wartości, którymi ma kierować się każdy człowiek. Czy patrząc z perspektywy czasu, było to trwałe zjawisko?
T. Parzy: - Papież był dla mnie największym autorytetem, gdyż pokazał, jak trzeba kochać każdego człowieka, niezależnie od tego, jakim jest. Trudno się dziwić, że byliśmy z nim swoimi uczuciami i tak solidarnie zareagowaliśmy na wiadomość o jego śmierci. Życie toczy się jednak dalej i chcę wierzyć, że to pozytywne poruszenie wśród kibiców będzie trwałe, choć niestety jest grupa (na szczęście mała), która nie umie uszanować niczego i dla niej najważniejsze jest, by czynić tylko i wyłącznie coś złego. Może i do tych osób dotrze kiedyś echo nauki Jana Pawła II...
Julcimar: - Żałuję, że nie mogłem osobiście zobaczyć Papieża w Brazylii. Był wielkim człowiekiem i na zawsze pozostanie w mojej pamięci jako ten, który rozumiał każdego człowieka i umiał dotrzeć do serca nawet tych, którzy nie mieli związku z Panem Bogiem. Wszyscy Brazylijczycy mocno przeżyli śmierć Ojca Świętego. Mam nadzieję, że pamięć o nim dopomoże kibicom w zrozumieniu, na czym polega prawdziwe dopingowanie swojej drużyny i uszanowanie przeciwnika.
Reklama
- Obserwując piłkarzy widać, jak często wchodząc na boisko, dotykając trawy - żegnają się. To samo robią po zdobyciu bramki, niekiedy na koszulkach wypisują słowa modlitwy do Boga. Na ile jest to autentyczne świadectwo wiary, a na ile próżne afiszowanie się religijnością?
Julcimar: - Nie lubię niczego czynić na pokaz. Znak krzyża to dla mnie prośba o to, by zdrowym dotrwać do końca meczu i nie uczynić krzywdy rywalowi. Po zdobytych bramkach czy po zakończonym meczu zawsze pamiętam, by najpierw podziękować Bogu, a potem cieszyć się z kolegami.
M. Pasternak (były zawodnik „Pogoni”): - Wywodzę się ze Śląska, gdzie sprawy wiary są traktowane niezwykle poważnie. Dlatego uważam, że takie gesty piłkarzy są świadectwem ich prawdziwej wiary.
P. Magdoń: - Pod koszulką meczową noszę krzyżyk, a wchodząc na murawę, czynię znak krzyża, gdyż dla mnie ważne jest to, by Bóg był ze mną, z drużyną, a szczególnie w atmosferze na trybunach.