Reklama

Aby czas nie zaćmił i pamięć...

Śp. bp Stefan Moskwa w mojej pamięci

Drugiego lutego przeżywaliśmy w naszej diecezjalnej wspólnocie radość konsekracji bp. Mariana Rojka. W naturalny sposób myśli nasze wracały do osoby bp. Stefana Moskwy. To w jego mieszkaniu kontynuował będzie jego posługę nowy Biskup, tak zresztą podobny w duchowości i sposobie bycia do kochanego przez wszystkich bp. Stefana. Pragniemy zatem radość konsekracji przedłużyć o radość duchowej obecności bp. Stefana przez relację i refleksję Jego kolegi seminaryjnego.

Niedziela przemyska 8/2006

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

18 października ub. r. minęła pierwsza rocznica śmierci nieodżałowanej pamięci naszego kolegi z lat seminaryjnych. W związku z tym, wziąłem za pióro, aby przywołać to, co utrwaliło się w mojej świadomości, z powodu osobistej bliskości, jaka mnie z nim łączyła, i odwdzięczyć się za wyświadczone mi dobro.
Bp Stefan Moskwa urodził się 27 września 1935 r. w Woli Małej k. Łańcuta. Do Seminarium przyjechaliśmy 14 września 1953 r. i trzeba było najpierw, po przedstawieniu się u Księdza Rektora, iść z siennikiem pod stóg słomy, aby przygotować sobie łóżko. W wyznaczonych salach mieszkaliśmy po 10-12 osób. Było wesoło. I kurs liczył 56 kleryków, 16 przyszło wprost z Małego Seminarium, pozostali ze „świata”. Wśród nich i kleryk Stefan, cichy, nieśmiały. Wiedziałem, że w Gimnazjum był celerem. Na III kursie zamieszkaliśmy razem (8 osób). Zaproponował mi wspólne studium, które miało trwać do końca VI kursu. Skłoniła go zapewne chęć przyjścia z pomocą koledze, którego wtedy nawiedzały doświadczenia zdrowotne, aby nie odstawał w nauce. Odwiedzał mnie w szpitalu, przynosząc nie tylko słowo otuchy dla ducha, ale i coś słodkiego dla ciała, co postarał się wyprosić u sióstr pracujących w kuchni seminaryjnej. Tak się zatroszczył, że nawet przepisywał wykłady w moich zeszytach, tak że zastałem na bieżąco notatki. Pisało się wtedy wiele, gdyż z matrycami były ograniczenia i trzeba było mieć pozwolenie odpowiednich władz na ich kupno. Z kieszonkowym zegarkiem w ręku zaczynał studium, czasem musiał poczekać na „ucznia”, który miał trzy pasje: fortepian, chór i fryzjerstwo. Natrząsał się nade mną za fortepian: „jak tam żarna?”. Odwdzięczałem się pięknym za nadobne, gdy go strzygłem, że pozbieram włosy, aby nie zginęły i zachowam na relikwie.
Mówią, że najlepiej poznać człowieka przy stole. Stół wtedy nie był wyszukany, dlatego rodzice posyłali paczki. Niektórzy często je otrzymywali. Wszystkie produkty szły na wspólny stół. Tak czynił zawsze kleryk Stefan.
Zwierzył mi się kiedyś, że na wakacjach Służba Bezpieczeństwa nie dawała mu spokoju, proponując współpracę. Jeżeli to powiedział mnie, to i przełożonym, co znalazło wyraz w niedwuznacznym ostrzeżeniu przed możliwością pójścia na współpracę i sugestii, by się nie dać zastraszyć. Ale zbliżało się nowe - Październik Polski 1956 r. i polityczna „odwilż”. Z internowania zwolniono Księdza Prymasa. Sam Zenon Kliszko przyjechał do Komańczy po Księdza Kardynała. W drodze do Warszawy, powitanie w katedrze przemyskiej. Tak ukwieconej katedry nigdy nie widziałem. Na fali zmian ukazał się powtórnie Tygodnik Powszechny - na Boże Narodzenie. Przełożeni zdecydowali pozwolić na imienną prenumeratę. Jednym z pierwszych, który takie pozwolenie otrzymał, był kleryk Stefan, a ja byłem pierwszym, z którym się dzielił prasą, co tydzień otrzymywaną od 1957 r. A wydarzenia narastały lawinowo od pamiętnych Ślubów Narodu, 26 sierpnia 1956 r. poprzez Wielką Nowennę, śmierć Ojca Świętego Piusa XII w 1958 r., wybór Jana XXIII. Czytaliśmy Tygodnik z zapartym tchem.
Na V kursie mieliśmy opracować kazanie. Mnie się dostało na uroczystość Matki Bożej Królowej. Kleryk Stefan, abym temat potraktował jak najlepiej, zaproponował mi zestawienie ze swoich nagromadzonych fiszek trzech przykładów pięknie harmonizujących do takiej uroczystości. Swoje zaś kazanie wygłosił w obecności Księdza Rektora, ks. prał. Misiąga i księży przy aplauzie całego refektarza. Był pobożny, bardzo kochający Maryję. Kleryk Stefan nosił medalik szkaplerzny, odmawiał Różaniec codziennie, wypełniał schedułkę, jaką ojciec duchowny ks. dr Jan Jakubczyk polecał na wakacje, należał do Straży Honorowej Najświętszego Serca Pana Jezusa i Najświętszego Serca Maryi Panny, a podarek jaki otrzymałem od niego za strzyżenie to książka Maryja Quitona. Miał też w biblioteczce Naśladowanie Najświętszej Maryi Panny, otrzymaną od Księdza Rektora za posługę „Cesarza”, czyli seminaryjnego ceremoniarza liturgicznego.
Święcenia kapłańskie przyjęliśmy w niedzielę Trójcy Przenajświętszej 7 czerwca 1959 r. w katedrze. Odwiedził mnie zaraz w Desznicy. On zaczął studia na KUL-u, zaprosił na obronę pracy doktorskiej. Potem go też odwiedzałem. Przysyłał życzenia świąteczne i imieninowe, tytułował jak dawniej „Kazku”, pod koniec bardziej zdrobniale: „Kaziu” a podpisywał się pełnym imieniem i nazwiskiem. Jeżeli coś więcej dopisał, to: „takie jest oczekiwanie Ks. Arcybiskupa” lub „potrzeba Kościoła i Ojczyzny jest taka”. Stwierdzał, że jesteśmy „utrudzeni” - mając na uwadze kolegów kursowych. Sam w pracy się nie oszczędzał. Będąc profesorem a potem rektorem Seminarium, zajmować się musiał budową gmachu Instytutu Teologicznego. Powstawały w tym czasie Kluby Inteligencji Katolickiej, jeździł z wykładami do różnych miast diecezji. Kiedy został biskupem uważał za swój obowiązek służyć swoim posługiwaniem katolikom za wschodnią granicą. Jeździł tam, gdzie go zapraszano, poświęcał, bierzmował, komunikował, aż zachorował. Ojciec Święty Jan Paweł II żegnając się z nim po wizycie w 1987 r. zauważył żartobliwie: „A to jest ta Moskwa, co jeździ do Rosji”, co wywołało wesołość obecnych, przy tym świty papieskiej i biskupów.
Pełnił odpowiedzialne funkcje w Episkopacie Polski, będąc członkiem Rady do spraw Polonii. W archidiecezji był wikariuszem generalnym Księdza Arcybiskupa, prepozytem Przemyskiej Kapituły Metropolitalnej, członkiem Rady Kapłańskiej, Kolegium Konsultorów i innych.
Odwiedził mnie w Olszanicy na odpust Matki Bożej Pocieszenia, kazał ustawić ołtarz soborowy „twarzą do wiernych” i tak zainaugurował odnowioną liturgię. Sam odprawiał Mszę św. z namaszczeniem, z dokładnym zachowaniem przepisanych gestów. Ręce trzymał wyciągnięte na szerokość tułowia, łokciami przy sobie, końcami palców dłoni powyżej ramion, tak jak nas uczono.
Był pokorny. Na zjeździe koleżeńskim w nowym kościele filialnym w Bierówce, Mszy św. kazał przewodniczyć miejscowemu proboszczowi ks. Tadeuszowi Sabikowi, który był budowniczym, a sam mile wspomniał naszego starszego o rok kolegę ks. Tadeusza Pankiewicza, zmarłego przed laty, który stamtąd pochodził. Wszystko to odebrano z ogromną wdzięcznością ludzi i uznaniem kolegów.
Parę razy zmusił mnie, bym wziął od niego „na cukierki”, jak się wyraził, a gdy odwiedziłem go po raz ostatni w domu, nakrył stół wyprasowanym jak karta śnieżnobiałym obrusem i poczęstował kawą i ciastkiem, co przyjąłem za wyróżnienie. Pytał o sprawy Kościoła na Ukrainie, który się powoli odradza. Z zaproszenia przyjazdu na Krym już jednak nie skorzystał.
18 października 2004 r. otrzymałem telefon z Polski od ks. Aleksandra Radonia, dziekana i proboszcza w Kańczudze, a mojego kolegi z Tarnowca: „Biskup Stefan, nasz Kolega, u Niebieskich Bram”. Na zakończenie tej smutnej wiadomości westchnął: „Taki dobry Człowiek”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2006-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

„Chronić ludzkie głosy i twarze" - temat LX Dnia Środków Społecznego Przekazu

Dykasteria ds. Komunikacji opublikowała temat przyszłorocznego LX Dnia Środków Społecznego Przekazu: „Chronić ludzkie głosy i twarze". Nawiązuje on do bieżących wyzwań w świecie mediów i komunikacji, związanych przede wszystkim z automatyzacją przekazu i rozwojem sztucznej inteligencji.

Publikujemy komunikat Dykasterii ds. Komunikacji, wyjaśniający temat, wybrany na najbliższy, przyszłoroczny LX Światowy Dzień Środków Społecznego Przekazu.
CZYTAJ DALEJ

Kim są najbardziej znani archaniołowie?

[ TEMATY ]

archaniołowie

Family News Service

Karol Porwich/Niedziela

29 września w Kościele katolickim przypada święto trzech archaniołów – Michała, Gabriela i Rafała. Ich imiona pojawiają się na kartach Biblii. Niebiańscy wysłannicy towarzyszą ludziom w konkretnych wydarzeniach, a każdy z nich ma szczególną misję i zadanie do wykonania. Każdy z nich objawił się w konkretnym czasie. Św. Michał ukazywał się aż cztery razy, doprowadzając do ustanowienia swojej własnej bazyliki w podziemnej grocie na Górze Gargano we Włoszech.

Aniołowie są istotami duchowymi, nadrzędnymi wobec ludzi. Posiadają rozum oraz wolę. Św. Grzegorz Wielki tłumaczył, że słowo anioł nie oznacza natury, ale zadanie. „Duchy, które zapowiadają wydarzenia najbardziej doniosłe nazywają się archaniołami. Niektórzy z nich mają imiona własne, wskazujące na określone ich zadania czy posługę” – wyjaśniał papież i doktor Kościoła. Aniołowie i archaniołowie pośredniczą między Bogiem i ludźmi, a ich interwencje świadczą o tym, że są zawsze gotowi, aby nam pomóc. 29 września, w rocznicę konsekracji starożytnej bazyliki św. Michała w Rzymie Kościół katolicki wspomina trzech archaniołów, którym Bóg wyznaczył szczególne misje w historii zbawienia. Przypominamy kilka ciekawych informacji na ich temat.
CZYTAJ DALEJ

Wdzięczność, wspomnienia i modlitwa

2025-09-29 23:08

ks. Jakub Oczkowicz

Spotkanie w Terliczce

Spotkanie w Terliczce

Zgromadzonych w Sanktuarium powitał ks. Paweł Ciba, proboszcz parafii i jednocześnie przewodnik jednej z grup pielgrzymkowych. Eucharystii przewodniczył bp Edward Białogłowski, a koncelebrowali ją m.in. ks. Jakub Nagi, dyrektor pielgrzymki, ks. Władysław Jagustyn, ojciec duchowny pątników, a także księża przewodnicy poszczególnych grup. Homilię wygłosił ks. Mariusz Uryniak, wicedyrektor rzeszowskiej pielgrzymki, który w swoim słowie zachęcał do pielęgnowania owoców drogi na Jasną Górę w codziennym życiu oraz do odkrywania obecności Boga w zwyczajności.

Ks. Uryniak podkreślił, że najgorszym błędem człowieka wierzącego jest zatrzymanie się w miejscu. „Najgorzej jest, kiedy człowiek bojąc się podjąć jakiegoś trudu zatrzymuje się w miejscu” – mówił, wskazując, że pielgrzymka przypomina nam o tym, iż życie chrześcijanina jest nieustanną drogą, wymagającą dynamiki, odwagi i szukania rozwiązań. Kaznodzieja zachęcał, aby każdy z uczestników spotkania uczynił ze swojego życia taką codzienną pielgrzymkę, która prowadzi przez małe akty dobra do spotkania z Bogiem.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję