Reklama

Jaka służba zdrowia

Grunt to zdrowie!

Na styku pacjent - lekarz było i nadal jest fatalnie. Choć obie te grupy są na siebie skazane, bo bez siebie nie mogą istnieć, niezadowoleni są i jedni i drudzy, bo wszyscy płacimy z roku na rok z własnej kieszeni coraz wyższą składkę, a spodziewanych efektów nie widać. Najbardziej przegranymi, jako strona słabsza, zawsze jednak są pacjenci.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Coraz częściej stają się zakładnikami spierającego się z pracodawcami lub Ministerstwem Zdrowia o pieniądze „białego personelu”. Kilka lat temu Polską wstrząsnęły protesty pielęgniarek, które po raz pierwszy odeszły od łóżek pacjentów. Zastąpiły je osoby dyżurujące i siostry zakonne. Potem, też po raz pierwszy, zastrajkowali lekarze rodzinni zrzeszeni w tzw. Porozumieniu Zielonogórskim zamykając gabinety i stawiając warunki „nie do odrzucenia”. W końcu grudnia ub. r. też przystawili do skroni ministrowi Zbigniewowi Relidze pistolet strajkowy, grożąc, że jeśli nie dostaną podwyżek, zamkną drzwi przed pacjentami. Wiadomo było, że gdy prof. Religa tym groźbom ulegnie, zaczną się protesty w szpitalnictwie, które jest również niedofinansowane. To wtedy przewidujący dalszy bieg wypadków, zdenerwowany minister Dorn zagroził, że w razie zamknięcia gabinetów weźmie lekarzy „w kamasze”, czyli w nadzwyczajnej sytuacji zagrożenia zdrowia i życia pacjentów, powoła do wojska. Ta groźba, okazuje się prawnie niemożliwa do spełnienia, jeszcze bardziej podsyciła gniew sfrustrowanych niskimi zarobkami lekarzy, którzy odkąd znaleźliśmy się w Unii Europejskiej coraz liczniej emigrują za chlebem.
Jednak naprawdę dramatycznie przedstawia się sytuacja wynikła z odpływu za granicę polskich pielęgniarek. Także w Warszawie. Od maja ub.r wyjechało ich z Polski co najmniej 5 tysięcy.
Na styczniowym Zjeździe Lekarzy domagano się dymisji Dorna. A Religa chcąc gasić pożar, uległ żądaniom Porozumienia Zielonogórskiego i, jak się ostatnio dowiedzieliśmy, z dodatkowych 320 mln zł wysupłanych z budżetu Narodowego Funduszu Zdrowia, na podwyżki dla tej grupy lekarzy pójdzie 240 mln zł. Zaznaczmy - tylko dla tej grupy.

Szpitale mówią: basta!

Był to precedens. Skoro zrobiono wyłom w murze, po pieniądze wyciągnęli ręce i inni lekarze. - My nie jesteśmy od macochy. Nasza praca jest trudniejsza i jeszcze bardziej odpowiedzialna - mówią zatrudnieni w szpitalach. Wykonują przecież skomplikowane operacje ratujące życie, nieraz unikalne w skali światowej. Zaczęli cisnąć. Na wniosek Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy w lutym odbył się jednodniowy protest lekarzy na Podkarpaciu. Wzięli przysługujący w Kodeksie Pracy urlop „na żądanie”. Odłożone zostały planowane operacje, przeprowadzano je tylko w przypadkach ostrych.
- Z 29 szpitali w woj. podkarpackim do protestu przystąpiło 16, pozostałych 13 nie wzięło udziału w tym strajku - poinformował prof. Religa. - Do protestu nie przystąpili lekarze zatrudnieni na kontraktach, tylko ci, którzy pracują na etatach. Ponieważ jednak protest zorganizował Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy, popierany przez samorząd lekarski, nie ulega żadnej wątpliwości, że może mieć wydźwięk ogólnokrajowy - mówi Religa.
I zaczyna mieć. Pogotowie strajkowe ogłosili lekarze w Łódzkiem. Tam przewidywany jest podobny scenariusz protestu. Potem ma przyjść kolej na Podlasie. Lekarze domagają się 30% podwyżki płac. Jeszcze w tym roku. Religa prosi o czas. Mówi, że 30-procentowe podwyżki są możliwe dopiero w 2007 r., kiedy służba zdrowia dostanie dodatkowe 4 mld zł. W tegorocznym budżecie nie ma pieniędzy.
Ogólnopolski strajk lekarzy może obalić rząd premiera Marcinkiewicza. Niektórzy twierdzą, że ma również charakter polityczny. - Niskie zarobki w systemie opieki zdrowotnej to fakt znany od kilkudziesięciu lat - stwierdza prof. Religa. - Nie da się tych zapóźnień załatwić natychmiast - tłumaczy.
Rozumieją to lekarze i pielęgniarki zrzeszeni w NSZZ „Solidarność”, OPZZ i Forum Związków Zawodowych. Oni nie chcą czynić z pacjentów zakładników. „Solidarność” nigdy zresztą nie odeszła od łóżek pacjentów. Protestowała w formie manifestacji, pikiet i głodówek rzucając na szalę własne zdrowie. - Ale kończy się czas oszczędzania na pracownikach - ostrzegła po rozmowach z rządem Maria Ochman, przewodnicząca Sekretariatu Ochrony Zdrowia Solidarności. Trwają prace w zespole roboczym Komisji Trójstronnej ds. Społeczno-Gospodarczych na temat rozwiązań systemowymi przyszłorocznych podwyżek. Premier Marcinkiewicz osobiście czuwa nad ich przebiegiem.
- Chodzi o przygotowanie takich systemowych rozwiązań prawnych, które umożliwią, aby począwszy od 2007 r. wzrost płac w służbie zdrowia przyjął formę stałych, corocznych podwyżek - mówi premier. Dlatego konieczne jest wyodrębnienie w świadczeniu medycznym udzielanym pacjentowi, a opłacanym przez NFZ, kosztu pracy.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Warszawa to nie Lesko

Jeśli lekarzom nie uda się porozumieć w sprawach płacowych, zapłacimy za to wszyscy jako pacjenci. I tak mamy szczęście, że Warszawa to nie Lesko czy Leżajsk, gdzie szpitali jak na lekarstwo. Stolica ma szpitali najwięcej. Zarówno publicznych jak i prywatnych. Ale i tak okazuje się, że jako warszawiacy jesteśmy ofiarami błędów systemu opieki zdrowotnej. Do Warszawy przyjeżdża aż 70% pacjentów, którzy chcą leczyć się poza własnym województwem. Tu właśnie poszukują medycznej pomocy. Nie powinno to nikogo dziwić skoro mamy w stolicy tak dobre szpitale. Tym bardziej, że odrzucenie obowiązku rejonizacji, prawo do wyboru lekarza i szpitala to jedyna korzyść pacjenta z reformy zdrowia. Okazuje się jednak, że Warszawa ma z tym duży kłopot, ponieważ za pacjentami spoza Mazowsza nie idą automatycznie pieniądze na ich leczenie z regionalnych oddziałów NFZ.
- Województwa płacą za swoich pacjentów z dwuletnim opóźnieniem. Ogranicza to, niestety, możliwości leczenia warszawiaków. Ubezpieczeni z Mazowsza kredytują leczenie tamtych chorych - informuje dr Andrzej Jacyna, dyrektor Mazowieckiego Oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia. - Poza tym odzyskane za dwa lata pieniądze mogą mieć już zupełnie inną wartość - dodaje. Tymczasem zapotrzebowanie na opiekę zdrowotną na Mazowszu rośnie. - Co rok mamy podwojenie wielkości świadczeń, natomiast za tym nie idą odpowiednie środki, żeby je opłacić. Ograniczana jest zatem ilość usług dla mieszkańców Mazowsza - mówi Jacyna. Jego zdaniem, koniecznie trzeba zmienić system finansowania na bieżący i wyhamować tak dużą tendencję wzrostową.
Nie jest tajemnicą, że do Warszawy często kierowani są pacjenci z innych województw, których leczenie drogo kosztuje i obciążają przez to zbytnio budżet lokalnych placówek. Tymczasem kliniki tak silnych ośrodków akademickich jak: Kraków, Poznań czy Wrocław powinny sobie z wieloma schorzeniami poradzić.
- Dzisiaj ci pacjenci wędrują do nas, i to my wydajemy pieniądze na ich leczenie. Z chwilą konieczności dokonywania bieżących rozliczeń wielu z nich będzie leczona w macierzystych oddziałach NFZ - zapewnia Jacyna.
Wygląda na to, że najwyższy czas, by rozmowy na temat ochrony zdrowia toczyły się nie tylko o problemach płacowych, ale i systemowych. Bo w tym łańcuchu finansowych powiązań zgubiono gdzieś po drodze pacjenta. Za dużo mowy o pieniądzach, za mało o chorym. A chory, wiadomo, nie zastrajkuje. Najwyżej umrze.

Prof. Zbigniew Religa - Minister Zdrowia

- Do naprawy systemu potrzebuję 7 lat. Samo tylko opracowanie zawartości „koszyka” gwarantowanych świadczeń medycznych, czyli wyszczególnienie tego, co pacjentowi przysługuje nie „za darmo”, ale w ramach składki ubezpieczenia zdrowotnego, zajmie ekspertom dwa lata. Trzeba rozważnie zaproponować, co się w tym „koszyku” umieści, ponieważ za wszystko poza nim trzeba będzie zapłacić. Oczywiście, nie będą płacić wszyscy, bo w kraju jest dużo ludzi biednych. Pytają mnie: dlaczego potrzebuję tak dużo czasu. Otóż ci, co siedzą w tym „biznesie” wiedzą, że dwa lata to okres naprawdę krótki. W Stanach Zjednoczonych „koszyk” powstawał dziewięć lat, w Nowej Zelandii - sześć. I obiecuję, że w Banku Światowym będę usilnie starał się o pieniądze na wsparcie finansowe prac specjalistów nad owym „koszykiem” i jestem po pierwszych rozmowach. Narodowy Fundusz Zdrowia jako monopolistyczny płatnik wymaga przekształcenia w dwa, maksimum trzy, ogólnopolskie, publiczne instytucje ubezpieczeniowe, wydolne finansowe. One muszą mieć chociaż dwa lata, aby okrzepnąć. To już w sumie daje cztery lata. Potem dopiero przyjdzie czas na wprowadzenie komercyjnych, konkurujących ze sobą ubezpieczeń prywatnych. W sumie reformowanie ochrony zdrowia pochłonie siedem lat. Nie da się tego zrobić na łapu capu. Przecież chodzi o zdrowie obywateli.

Wysłuchała Alicja Dołowska

2006-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Gorzkie Żale to od ponad trzech wieków jedno z najpopularniejszych nabożeństw pasyjnych w Polsce

2024-03-28 20:27

[ TEMATY ]

Gorzkie żale

Grób Pański

Karol Porwich/Niedziela

Adoracja przy Ciemnicy czy Grobie Pańskim to ostatnie szanse na wyśpiewanie Gorzkich Żali. To polskie nabożeństwo powstałe w 1707 r. wciąż cieszy się dużą popularnością. Tekst i melodia Gorzkich Żali pomagają wiernym kontemplować mękę Jezusa i towarzyszyć Mu, jak Maryja.

Autorem tekstu i struktury Gorzkich Żali jest ks. Wawrzyniec Benik ze zgromadzenia księży misjonarzy świętego Wincentego à Paulo. Pierwszy raz to pasyjne nabożeństwo wyśpiewało Bractwo Świętego Rocha w 13 marca 1707 r. w warszawskim kościele Świętego Krzyża i w szybkim tempie zyskało popularność w Warszawie, a potem w całej Polsce.

CZYTAJ DALEJ

Francja: wyjątkowa Wielkanoc z rekordową liczbą nowych katolików

2024-03-26 18:40

[ TEMATY ]

Francja

twitter.com

Kościół we Francji przygotowuje się w do wyjątkowej Wielkanocy z kolejną rekordową liczbą katechumenów. Choć dokładne dane nie zostały jeszcze ogłoszone, to szacuje się, że chrztów dorosłych będzie w tym roku o co najmniej 30 proc. więcej. To prawdziwa epidemia, a raczej niespodziewany cudowny połów - przyznaje ks. Pierre-Alain Lejeune, proboszcz z Bordeaux.

Zauważa, że wszystko zaczęło się półtora roku temu, kiedy do jego parafii zgłosiło się w sprawie chrztu kilkadziesiąt osób, tak iż obecnie ma osiem razy więcej katechumenów niż dwa lata temu. Początkowo myślał, że to przejaw dynamizmu jego parafii. Szybko jednak się przekonał, że nie jest wyjątkiem. Inni proboszczowie mają ten sam «problem», są przytłoczeni nagłym napływem nowych katechumenów.

CZYTAJ DALEJ

Rozważania na Niedzielę Zmartwychwstania Pańskiego: szatan połknął haczyk

2024-03-28 23:26

[ TEMATY ]

rozważania

ks. Marek Studenski

Materiał prasowy

Jak wygląda walka dobra ze złem na zupełnie innym, nieuchwytnym poziomie? Jak to możliwe, że szatan, będący ucieleśnieniem zła, może zostać oszukany i pokonany przez dobro?

Zagłębimy się w niezwykłą historię i symbolikę Hortus deliciarum (grodu rozkoszy) Herrady z Landsbergu (ok. 1180). Ten odcinek to nie tylko opowieść o starciu duchowych sił, ale także głębokie przemyślenia na temat tego, jak każdy z nas może stawić czoła pokusom i trudnościom, wykorzystując mądrość przekazywaną przez wieki.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję