Jak każda diecezja, którą odwiedzał Papież Jan Paweł II, tak i nasza miała swoje hasło, które stało się myślą przewodnią wizyty. Brzmiało ono „Mocni nadzieją”. Cieszę się, że w tym wspólnym umacnianiu, na placu przed kościołem Matki Bożej Królowej Polski, mogłem uczestniczyć i ja. Od tej szczególnej dla mnie pielgrzymki mija właśnie siedem lat.
Sobotni poranek był wyjątkowy. Kończyłem naukę w szkole podstawowej. Dzięki pomocy mojego brata Wojtka wyjeżdżałem na spotkanie z następcą św. Piotra, który przybywał do Zamościa. Jakaż to była dla mnie radość. W wagonach pociągu panował tłok i hałas, a na zewnątrz upał. Całą drogę z Hrubieszowa do Zamościa trzeba było stać. W końcu po kilku godzinach jazdy dotarliśmy do celu.
Miasto było pięknie udekorowane na przyjęcie dostojnego gościa. Pełni entuzjazmu szliśmy do wyznaczonych sektorów. I wkrótce naszym oczom ukazał się widok wspomnianego już kościoła Matki Bożej Królowej Polski. Ujrzeliśmy zarys ołtarza, nad którym widniało hasło pielgrzymki. Zajęliśmy miejsca w sektorach. Jeszcze tylko kilka godzin oczekiwania. I wreszcie z głośników usłyszeliśmy głos: „Jest! Ojciec Święty jest z nami!”. Między sektorami przejechał papieski samochód. Wszyscy czekaliśmy na ten moment. Rozległy się brawa, śpiewy i okrzyki powitania. Miałem miejsce blisko ołtarza, od czasu do czasu podchodziłem do płotu, który ogradzał świątynię, by ujrzeć z bliska Ojca Świętego. Byłem blisko, bardzo szczęśliwy...
Ojciec Święty przybył na ziemię, gdzie „śpiew ptaków brzmi szczególnie znajomo - po polsku, do miasta, gdzie z wyjątkową mocą przemawia błękit nieba”, co podkreślił w swojej homilii. Po usłyszeniu takich słów naprawdę chciało się żyć. Dalej Ojciec Święty mówił: „Z wdzięcznością i szacunkiem chylę głowę przed tymi, którzy przez wieki użyźniali tę ziemię potem czoła, a gdy trzeba było, nie szczędzili również krwi”. Tych słów wysłuchało ponad 200 tys. wiernych. Każde papieskie słowo odebrałem tak, jakby było skierowane do mnie. Dzięki spotkaniu z Janem Pawłem II otrzymałem dar modlitwy i pokój w sercu, wynikający z ufności w Bożą opiekę. To spotkanie było dla mnie czymś ważnym, wielkim przeżyciem, którego nie da się opisać zwykłymi słowami. Po skończonej homilii Ojciec Święty udał się do Warszawy, gdzie następnego dnia beatyfikował 108 męczenników okresu II wojny światowej. Wśród nich znaleźli się słudzy Boży z naszej diecezji: ks. Zygmunt Pisarski i Stanisław Starowieyski.
Gdy Ojciec Święty opuścił Zamość, na placu celebry zapanowała cisza, tylko nieliczni śpiewali wraz z kantorem pieśń Czarna Madonno. Wszyscy wracali do domów „mocni nadzieją” na lepsze jutro. Po powrocie długo żyłem atmosferą tamtych chwil, które głęboko wryły się w moją świadomość. Nie wiedziałem, jakich słów użyć, by podzielić się wrażeniami z tego spotkania z moimi bliskimi. Radość moja była wielka.
Od tego dnia mija właśnie siedem lat. Ojciec Święty Jan Paweł II od ponad roku jest już w domu Ojca. Pamiętamy Jana Pawła II, kochamy Jego Następcę Benedykta XVI, który kilka dni temu przebywał w Polsce. Śpiew ptaków brzmi nadal znajomo - po Polsku, a błękit nieba przemawia z tą samą mocą, co w 1999 r. Jesteśmy wciąż „mocni nadzieją”, a od kilku dni trwamy „mocni wiarą”. Trwamy ze świadomością, że Jan Paweł II, który siedem lat temu nawiedził naszą diecezję, „stoi obecnie w domu Ojca, spogląda na nas i nam błogosławi. Tak, błogosław nam Ojcze Święty…” (kard. J. Ratzinger).
Jutro przy kościele Matki Bożej Królowej Polski zostanie odsłonięty i poświęcony pomnik sługi Bożego Jana Pawła II, który będzie przypominał nam i przyszłym pokoleniom historyczny dzień Jego pobytu w Zamościu.
Pomóż w rozwoju naszego portalu