oficjał Sądu Duchownego, przewodniczący Komisji Naukowej ds. Najnowszej Historii Archidiecezji Wrocławskiej
Pytanie to uporczywie pojawia się w świetle enuncjacji mediów, z których niektóre zdają się sugerować, że w owym smutnym okresie powojennej historii naszej Ojczyzny głównymi współpracownikami Służby Bezpieczeństwa było duchowieństwo. Warto podkreślić, że nie używa się określenia, „część duchowieństwa” lub „niektórzy z nich”, ale po prostu: „duchowieństwo”. Powstaje psychoza: nie było kolaborantów wśród innych warstw społeczeństwa, byli tylko wśród duchownych. A co z ogromną rzeszą duchownych, którzy po tragicznych przejściach wojennych, szczególnie na terenach Polski Południowo-Wschodniej, przybyli na Ziemie Odzyskane, gdzie niezrażeni bagażem przeżytych cierpień, zaczynali od nowa realizować swoje kapłańskie powołanie. To przecież oni w tych arcytrudnych warunkach odbudowywali nie tylko kościoły, ale i wiarę ludzi w sens i przyszłość życia. To oni, z garstką świeckich zapaleńców, zwalczali w ludziach poczucie tymczasowości i niepewności, czego trudno szukać u ówczesnych władz, mimo ich demonstracyjnych deklaracji. Nie budowano im za to pomników na placach i ich imionami nie nazywano ulic. Nagrodą były szykany, otaczanie szpiegami i kolaborantami, prześladowanie za każde zdanie wygłoszone na ambonie w obronie wiary, Kościoła i Stolicy Apostolskiej. Za każdą wypowiedź w obronie prawdziwego patriotyzmu wzywano na przesłuchania, więziono, torturowano nie tylko psychicznie, ale i fizycznie. Broniąc człowieka, duchowni stawali w pierwszym szeregu, narażając się tym samym na największe ataki i niebezpieczeństwa. Czy możemy się dziwić, że nie wszyscy wtedy „dotrzymali kroku”? Nie wytrzymali szykan. Nie zawsze i nie w każdej sytuacji pamiętali o poleceniu Chrystusa - „będziecie mi świadkami”. Stało się, tragicznie potoczyły się koleje ich życia. A co myśleć dziś, po latach? Słyszymy głosy „gromowładnych” świeckich i duchownych, żyjących w czasach, w których odwaga nie kosztuje wiele. Głosy tych, którzy nie musieli iść pod górę w mroku tamtych czasów. Czy ktokolwiek ma prawo skazywać na śmierć cywilną tych, którzy może już odpokutowali swoją niewierność? Uważam, że ci, którzy przeżyli owe czasy, nie zdobędą się na potępienie, bo wiedzą, ile wtedy wysiłku duchowego kosztowało to, by być zawsze wiernym. Jednak, jakkolwiek by było, fakty niewierności duchownych pozostają faktami gorszącymi i wymagają zadośćuczynienia, także publicznego. Właśnie w tym celu metropolita wrocławski abp Marian Gołębiewski ustanowił Komisję Naukową do zbadania roli duchowieństwa w tym tragicznym okresie. Zwrócił się z apelem do duchowieństwa archidiecezji wrocławskiej, by do 20 lutego 2007 r. zgłaszali swe uwikłania z poprzedniego okresu. Stąd również tegoroczna Środa Popielcowa będzie dniem publicznej ekspiacji duchowieństwa archidiecezji wrocławskiej za wszystkie niewierności poprzedniego okresu. Mam także nadzieję, że będzie to również okazja okazania wdzięczności tym wszystkim duchownym, którzy wiernie stali na straży Chrystusowej wiary, Kościoła w Polsce i prawdziwego patriotyzmu. Niech tak się stanie, tak nam dopomóż Bóg.
Pomóż w rozwoju naszego portalu