Reklama

Trudna trzeźwość

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Choroba podstępna i nieuleczalna. Można ją zaleczyć, ale nigdy wyleczyć. Wiedzą o tym ci, którzy kilkakrotnie przeżywali jej nawrót, wiedzą ich rodziny. To choroba duszy i ciała, która dotknąć może każdego i różne środowiska: kobietę i mężczyznę, młodego i starego, świeckiego i księdza, profesora z potężnym dorobkiem naukowym i zwykłego robotnika, gwiazdę mediów i aren, ale także tzw. szarego człowieka.

Ojciec zawsze czeka na synów marnotrawnych

Alkoholizm, bo o nim tu mowa, to dziwna choroba. Choć wszyscy wiedzą o jej niszczącym charakterze - dla pojedynczego człowieka, dla rodzin i dla całego społeczeństwa - ciągle jeszcze wysoki jest poziom społecznego przyzwolenia dla dróg, sposobów i skutków jej rozprzestrzeniania się.
Winą za tę chorobę chętnie obciążamy naszą trudną historię - bo rozpasanie szlacheckie, bo zaborcy, bo okupanci, bo komuniści. Wiele w tym racji, nawet zasadniczych, ale czy przy okazji nie jest to łatwa droga tłumaczenia własnej słabości?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Ilu wytrwało?

Może wielu alkoholowych tragedii udałoby się uniknąć, gdybyśmy częściej wracali pamięcią do dnia naszej I Komunii św.? Przecież to wtedy, albo krótko po tej uroczystości (podczas „białego tygodnia”) składaliśmy przyrzeczenia abstynencji od alkoholu i nikotyny do 18. roku życia. Ilu z nas wytrwało?
Trafiło się jakieś wesele w rodzinie - „Nie napijesz się za zdrowie młodych? Przecież to tylko szampan!”, potem kieliszek spijany „po kryjomu”, albo i bardziej oficjalnie, gdy pod wpływem trunków wzrósł u dorosłych poziom „tolerancji”. Trafiła się jakaś wycieczka czy inna szkolna impreza. I znowu gdzieś na uboczu, by, broń Boże, nauczyciel nie zauważył - „Nie bądź mięczakiem! Łyknij «browara»! Od jednego nikt jeszcze nie został pijakiem!”.
A sama „osiemnastka”? - Uczniowie renomowanej szkoły hucznie obchodzą „wejście w dorosłość” jednego z nich. W wynajętym lokalu stoliki uginają się od jadła i alkoholu. „Norma” - pół litra na głowę. Ale „spoko”, co prawda dyrekcja o „taaakiej” imprezie nic nie wie, jednak wszystko jest pod kontrolą rodziców! Czy aby na pewno wszystko… A „studniówki”, na które alkohol rodzice dostarczają z… bagażnika stojącej pod szkołą taksówki… Pijaństwo swoich „latorośli” maskują rzekomym zasłabnięciem, bólem głowy, zażyciem leków - repertuar „usprawiedliwień” jest niewyczerpany.

Reklama

Czy trzeba sięgnąć dna?

„Zaczyna się może nawet niewinnie - mówią trzeźwi alkoholicy jednej z grup AA - tak przynajmniej zdaje się wielu młodym ludziom. Jedno piwo, jeden kieliszek. Pierwsze upicie się - okupione bólem głowy i dowcipami «towarzystwa» o sposobach leczenia «kaca»”. Potem to czasami trwa latami, ale nim się człowiek spostrzeże, upicia przechodzą w coraz dłuższe pijackie ciągi. Jedni upijają się w samotności i na spokojnie, inni szukają „kompanów” do kieliszka i wszczynają karczemne burdy. „Wtedy jeszcze mi się zdawało, że to ja jestem panem sytuacji, a alkohol, kiedy tylko będę chciał, to odstawię. Ale chciałem coraz rzadziej…” - dopowiada jeden z uczestników spotkań AA.
I tak pijaństwo przechodzi w alkoholizm, który zabiera wszystko - zdrowie, rodzinę, pracę, dorobek materialny, poczucie własnej wartości, spokój sumienia. „Napić się koniecznie i za wszelką cenę!” - to pragnienie, szybko poparte czynem, staje się dla alkoholików najlepszym lekarstwem na narastające problemy.
Niektórzy trzeźwi alkoholicy mówią, że trzeba sięgnąć przysłowiowego dna i… „albo się człowiek odbije, albo pogrąży”. Wielu odbija się od tego dna wielokrotnie - niestety, bez gwarancji powodzenia. Kolejne upadki bywają jeszcze boleśniejsze od tego pierwszego - z „wypruwaniem” wszytego wcześniej esperalu, z piciem co popadnie i gdzie popadnie, z myślami i próbami samobójczymi.

Reklama

Trzeźwość jest stanem, trzeźwienie procesem

Aby trzeźwość była stanem stałym, potrzebna jest całkowita abstynencja. Decyzja zapaść musi w sferze świadomości i woli. Bardzo silnej woli! Dla trzeźwiejącego alkoholika nie ma wyboru. Myślenie - „Dzisiaj się napiję, a od jutra znowu będę trzeźwy” - to oszukiwanie samego siebie. „Wiem, że gdybym wypił choć kieliszek, wszystko poszłoby na marne!” - mówi jeden z alkoholików, trzeźwy od kilkunastu już lat. I siedząc przy stole na jakimś przyjęciu sięga po butelkę… wody mineralnej. Nigdy się nie pomyli.
Nie zawsze tak było podczas żmudnego procesu trzeźwienia. Choć już wcześniej chciał się wyrwać z nałogu, jeszcze sporo czasu upłynęło nim dojrzał do tego mentalnie. Nawet w tym sensie, iż przestał się bać o to, jak ludzie będą go postrzegać jako człowieka trzeźwego i że mogą go wyśmiać dawni koledzy „od kieliszka”.
Niestety, czasami ten proces trzeźwienia uruchamiany jest wydarzeniami dramatycznymi - śmiercią lub chorobą kogoś bliskiego, wypadkiem, rozbiciem rodziny czy własnym pobytem w szpitalu. Często wiele szkód jest już wtedy nie do naprawienia, ale zawsze pozostaje szansa zadośćuczynienie w trzeźwym już życiu.

Człowiek nie jest zostawiony sam sobie

Ważne, by podczas trzeźwienia alkoholik nie pozostał sam sobie, choć czasami zwłaszcza w pierwszym, najtrudniejszym okresie wskazane jest jego „wyrwanie” z dotychczasowego środowiska. Nieoceniona jest tu rola trzeźwych alkoholików, często związanych z Krucjatą Wyzwolenia Człowieka czy z innymi kościelnymi lub świeckimi inicjatywami trzeźwościowymi. Oni są najbardziej autentyczni w działaniu, bo „bóle trzeźwienia” znają z własnego doświadczenia. Czasami trzeba, by przyszli, wzięli pod ramię i powiedzieli: „Idziemy!”.
Bezcenne jest wsparcie współmałżonka, rodziny, a w przypadku księży - współbraci w kapłaństwie. Potrzebna jest spora doza wyrozumiałości, ale wcale nie chodzi o przysłowiowe „chodzenie na palcach”, „głaskanie po głowie” czy „przychylanie nieba”, bo ktoś łaskawie zgodził się trzeźwieć. To ma być powrót do normalności, w którą wpisane są przecież także obowiązki dnia powszedniego.
Człowiek wierzący - trzeźwy, trzeźwiejący i ten, który ma pomagać w trzeźwieniu innych - musi mieć również świadomość, że ludzkie starania nic by nie dały, gdyby nie miały „duchowego zaczepienia”. Stąd waga modlitwy, nabożeństw, spotkań wspólnotowych, krucjat trzeźwościowych, pielgrzymek na Jasną Górę, do Lichenia, Łagiewnik i innych miejsc świętych. Bo trzeźwienie to często także nawracanie się!
Każdy alkoholik ma szansę na wytrzeźwienie, choćby w nałogu tkwił od lat. Jak każdy grzesznik, jest „synem marnotrawnym”, którego jednak Ojciec ciągle wypatruje na drodze i dla którego ma zawsze otwarte ramiona.

Marsz na Rzecz Trzeźwości po raz pierwszy został zorganizowany 2 sierpnia w Rzeszowie. Wzięło w nim udział ponad sto osób. Całość rozpoczęła Msza św. w kościele Świętego Krzyża. Po Eucharystii, ulicami 3 Maja i Kościuszki wyruszył marsz na rzeszowski Rynek. Centralne obchody odbyły się przed pomnikiem Tadeusza Kościuszki. „Trzeba obudzić ludzkie sumienia nad tą wielką tragedią alkoholizmu. A jest to duży problem. Pracuję z osobami uzależnionymi od alkoholu i narkotyków. Jest to problem i tych osób i ich rodzin” - mówił ks. Paweł Samborski z Diakonii Krucjaty Wyzwolenia Człowieka Diecezji Rzeszowskiej. W modlitwie i marszu wzięli udział członkowie ruchów oraz stowarzyszeń diecezjalnych działających na rzecz trzeźwości. „Chcemy w ten sposób przypomnieć, że sierpień to miesiąc trzeźwości” - mówił Waldemar Sikora, przewodniczący rzeszowskiego Porozumienia na Rzecz Trzeźwości. „Wiemy, jak wielu młodych ludzi sięga po alkohol, jak wielkie jest to zagrożenie dla naszej Ojczyzny. Chcemy pokazać, że mieszkańcy Podkarpacia pragną trzeźwości” - dodał Waldemar Sikora.

2008-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Haiti: zamordowano troje świeckich misjonarzy

2024-05-27 16:30

[ TEMATY ]

misje

Haiti

misjonarze

hollyfotolia

Małżeństwo młodych Amerykanów, którzy pomagali w sierocińcu na Haiti oraz dyrektor lokalnej chrześcijańskiej organizacji pozarządowej Missions in Haiti zostali zamordowani przez członków uzbrojonych band, którzy od miesięcy przejęli kontrolę nad tą karaibską wyspą. By postawić tamę przemocy i przywrócić bezpieczeństwo w kraju na Haiti dotrze wkrótce międzynarodowy kontyngent stabilizacyjny dowodzony przez Kenijczyków.

Tragedia rozegrała się 23 maja na oczach bliskich ofiar, którzy w chwili napadu rozmawiali z nimi dzięki wideo-połączeniu i śledzili przebieg wydarzeń aż do momentu, kiedy zbrodniarze przerwali połączenie. Zabite małżeństwo to Natalie i Davy Lloyd, 21 i 23 lata, córka i zięć republikańskiego deputowanego Bena Bakera. Trzecią ofiarą jest 45-letni Jude Montis, który kierował misją na wyspie. Amerykański deputowany poinformował o tragedii w mediach społecznościowych: „Moje serce rozdarte jest na tysiąc kawałków. Nigdy nie doświadczyłem takiego bólu. Są zjednoczeni w niebie. Proszę, módlcie się za naszą rodzinę, desperacko potrzebujemy teraz siły. Brak mi słów”. Do tragedii odniósł się były prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump: „Niech Bóg błogosławi Davy’ego i Natalie. Cóż za tragedia! Haiti jest całkowicie poza kontrolą! Znajdźcie ich morderców”.

CZYTAJ DALEJ

„Stań w obronie Krzyża!” – obywatelska inicjatywa uchwałodawcza mieszkańców Warszawy

2024-05-27 10:31

[ TEMATY ]

krzyż

wobroniekrzyza.pl

W odpowiedzi na zarządzenie Rafała Trzaskowskiego zakazujące eksponowania symboliki religijnej w budynkach warszawskich urzędów, mieszkańcy stolicy, wspierani przez Instytut Ordo Iuris oraz Centrum Życia i Rodziny, zainaugurowali obywatelską inicjatywę uchwałodawczą „Stań w obronie Krzyża!”.

Oświadczenie o utworzeniu Komitetu Inicjatywy Uchwałodawczej zostało już złożone w Biurze Rady Miasta Stołecznego Warszawy, co oznacza oficjalne rozpoczęcie zbiórki podpisów pod projektem uchwały. Zbiórka będzie trwała przez najbliższe tygodnie. Na stronie internetowej inicjatywy: wobroniekrzyza.pl od dzisiaj można wypełnić specjalny formularz umożliwiający pobranie projektu uchwały, list do zbiórki podpisów oraz regulaminu zbiórki. Podpisywać się pod projektem mogą tylko mieszkańcy Warszawy - czyli osoby posiadające prawo głosowania w wyborach do stołecznej Rady Miasta.

CZYTAJ DALEJ

DR Konga: zamordowano 14 chrześcijan - odmówili przejścia na islam

2024-05-28 10:38

[ TEMATY ]

chrześcijaństwo

islam

Kongo

Jasmin Merdan/Fotolia.com

Region Północnego Kiwu w Demokratycznej Republice Konga kolejny raz spłynął krwią chrześcijan. Rebelianci związani z tzw. Państwem Islamskim uprowadzili 15 wyznawców Chrystusa i postawili im ultimatum - przejście na islam albo śmierć. 14 osób, w tym kilku zaledwie nastolatków, odmówiło wyrzeczenia się Chrystusa. W brutalny sposób zostali zamordowani maczetami i strzałami z kałasznikowa.

Przejście na islam albo śmierć dla chrześcijan

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję