W Środę Popielcową kolejny raz w grodzie nad Brdą gościł abp
Henryk Muszyński, wprowadzając wiernych, zgromadzonych w konkatedrze
na wieczornej Eucharystii, w czas Wielkiego Postu. Z pewnością nieprzypadkowo
właśnie tego dnia aktorzy Teatru Polskiego zaprezentowali interpretację
Księgi Koheleta, uświetniając tym samym obchody 500-lecia fary.
W wygłoszonej homilii Arcypasterz wyjaśnił znaczenie
symbolicznego posypania głowy popiołem. Zwrócił uwagę na to, aby
na czas Wielkiego Postu patrzeć niejako "od końca", a mianowicie
od jego zwieńczenia - Zmartwychwstania Jezusa Chrystusa, któremu
towarzyszą radość oraz nadzieja dla każdego z nas. "Jeśli będziemy
patrzeć na tajemnicę postu jedynie w perspektywie początkowej, to
będzie on dla nas okresem smutnym, bolesnym, okresem, który będzie
się nam kojarzył z wyrzeczeniami i ofiarami" - zauważył Metropolita
Gnieźnieński.
Okres Wielkiego Postu jest czasem, w którym mamy pojednać
się z Bogiem i z człowiekiem, mamy otworzyć się na potrzeby drugiego,
mamy pokrzepić nasze serca. Początkiem zaś paschalnej drogi do zbawienia
jest uznanie i przyznanie się do naszego błędu. Ma nam w tym dopomóc
modlitwa, która oznacza, że wiara jest żywa; post, "który przypomina,
że żyje w nas człowiek duchowy, który jest zdolny do ofiar i wyrzeczeń
na rzecz jeszcze wyższego Dobra" - kontynuował Ksiądz Arcybiskup.
Jałmużna zaś, którą niekoniecznie trzeba od razu kojarzyć z pieniędzmi,
pokazuje, że droga do Boga prowadzi poprzez miłość do drugiego człowieka.
Ksiądz Arcybiskup jednoznacznie nawiązał do darmo otrzymanego daru
życia, akcentując, że otrzymaliśmy także dar życia wiecznego. Jednak
to my sami zadecydujemy o tym, czy ten dar przyjmiemy, czy też odrzucimy.
Człowiek może w drodze do Boga osłabnąć, upadać, ale musi się podnieść
i ukończyć "bieg". Metropolita Gnieźnieński prosił jednocześnie,
abyśmy w każdym miejscu, w którym się znajdziemy, potrafili nieść
dobre słowo, a także dawać świadectwo Chrystusowej miłości.
Tuż po zakończeniu Liturgii aktorzy Teatru Polskiego
przedstawili fragment biblijny, a mianowicie Księgę Koheleta. Nie
ma chyba wśród nas osoby, która nie znałaby słów: "Marność nad marnościami
i wszystko marność". Zdanie to, które niczym refren pojawia się w
tej księdze, w sposób naturalny zdominowało tło spektaklu, a wzmacniane
było anielskimi głosami chórzystek. Trudno nazwać inaczej niż "marnością"
to wszystko, co nas otacza, do czego się przywiązujemy, a czego tak
naprawdę nie zabierzemy ze sobą na "tamten" świat - tam bowiem liczyć
się będzie tylko to, co uczyniliśmy z miłości i dobroci serca. Swojego
zachwytu przedstawioną interpretacją Księgi Koheleta i uznania aktorom
nie krył także abp Henryk Muszyński. "Dziękuję aktorom za przypomnienie
Księgi, która porusza wszystkie egzystencjalne problemy, z którymi
się stykamy, za to, że potrafili dostrzec przesłanie dla nas wszystkich"
. Podkreślił także, że jest ona, jak i cała Biblia, aktualna i żywa
także dziś. Jako biblista Ksiądz Arcybiskup podzielił się także swoimi
refleksjami związanymi z przedstawioną Księgą.
Pomóż w rozwoju naszego portalu