Reklama

Unia Europejska - obawy i nadzieje

Niedziela warszawska 10/2002

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Czy obawy wielu Polaków przed wejściem do Unii Europejskiej są słuszne? Czy nasza obecność w jej strukturach leży w interesie narodowym Polski? Rozmawiamy na te tematy z Albertem Borowskim, jednym z członków Zespołu Negocjacyjnego członkostwa Polski w Unii, z ramienia poprzedniego rządu.

AGNIESZKA REMIENIEWICZ: - Skąd wynikać może wzrost sceptycyzmu wobec naszego członkostwa w Unii Europejskiej?

ALBERT BOROWSKI: - Sądzę, że ostatni, tak wyraźny spadek poparcia Polaków dla członkostwa w Unii Europejskiej wynika z braku właściwej informacji i komunikacji ze społeczeństwem oraz chyba z niezbyt profesjonalnego podejścia naszych negocjatorów i rządu do najbardziej wrażliwych kwestii negocjacyjnych. Sprawa możliwości zakupu ziemi przez cudzoziemców zawsze budzi wielkie emocje. Otóż niefortunna "wpadka" naszych negocjatorów sprawiła, że społeczeństwo może podejrzewać jakieś niejasne transakcje elit politycznych i to tak nagle, zaraz po zmianie koalicji rządzącej. Także zapowiedź Komisji Europejskiej o odmiennym traktowaniu naszych rolników, mam tu na myśli 25% unijnego poziomu dopłat bezpośrednich, nie daje powodów do entuzjazmu znaczącej części naszych obywateli.

- Czy w sprawie akcesu do Unii jesteśmy tylko petentami, czy partnerami? Jaki interes może mieć Unia, by przyjmować do swego grona Polskę?

- Z pewnością nie jesteśmy petentami. Dość dalece zaawansowany proces przygotowań po stronie Polski i Unii w tej sprawie nie byłby możliwy bez wzajemnego interesu obu stron. Korzyści, jakie może odnieść Unia Europejska sklasyfikowałbym w kilku płaszczyznach. W sferze ekonomicznej i gospodarczej rynek unijny o takich samych regułach gry powiększa się o prawie 40 mln. konsumentów. Zapotrzebowanie na różne inwestycje i stosunkowo mniejsza konkurencja przy niższych kosztach i przy unijnych zasadach przepływu kapitału stanowić będzie atrakcyjne miejsce do zarabiania pieniędzy. Powiększa się także ilość i rodzaj bardziej dostępnych bogactw naturalnych. Warto zaznaczyć, że przedsiębiorstwa unijne odnoszą już od 1993 r. korzyści, jakie daje im Układ Stowarzyszeniowy pomiędzy Polską a UE. W obszarze politycznym powiększa się przestrzeń bezpieczeństwa i stabilizacji. Jest to bardzo ważny element dla utrzymania demokracji i pokoju w całym regionie. Warto także spojrzeć na aspekt globalny: otóż zintegrowany potencjał Unii znacząco się powiększy, gdyby brać pod uwagę poszerzoną Unię o kraje Europy Centralnej i Wschodniej.

- Jaki interes ma Polska w staraniach o członkostwo? Czy to interes narodowy, czy tylko pewnych elit?

- Twierdzę, że jest to nasz interes narodowy. Choć cywilizacyjnie od dawna należymy do Europy, to gospodarczo i społecznie znacznie od niej odstajemy. Pojawia się wyjątkowa szansa na dociągnięcie do lepszych, również w tej dziedzinie. Wydaje mi się, że czas polityczny jest również sprzyjający dla nas. Trudno - przy naszym położeniu geograficznym - byłoby pozostawać dalej w obszarze niepewności pomiędzy dwoma silnymi sąsiadami. Ale skupmy się na sprawach ekonomicznych i gospodarczych. Jest prawdą, że liczymy na pomoc ze strony Unii wynikającą z zasad i polityki, jakimi się ona kieruje. Wiadomo też, że nasz wkład do unijnego budżetu będzie niższy niż suma pozyskanych środków z unijnej kasy. Skala i czas tego niezrównoważenia będzie zależeć od wielu czynników, m.in. od wynegocjowanych zasad, tempa rozwoju gospodarczego i zdolności absorpcji unijnych środków tu w Polsce.

- Jak wygląda sprawa z dotacji unijnych dla różnych dziedzin naszej gospodarki?

- Przede wszystkim będą to fundusze: strukturalne, kohezyjne, socjalne, infrastrukturalne oraz wynikające ze wspólnej polityki rolnej, o ile będzie ona w całej rozciągłości stosowana do polskich rolników.

Najważniejsze dla nas będą fundusze strukturalne, które będą służyły wyrównywaniu poziomu życia poszczególnych rejonów. Obejmą one zwłaszcza te regiony, w których przeciętny dochód na mieszkańca jest poniżej 75% średnich dochodów unijnych. I tu się okazuje, że praktycznie cała Polska podpada pod te kryteria. Znaczące środki będziemy mogli pozyskać także na rozwój infrastruktury m.in. na sieć dróg i autostrad. Należy jednak pamiętać, że po pierwsze: należy sprawnie wykorzystać środki a po drugie: część np. 1/4 dołożyć z własnego budżetu. Z przygotowaniem odpowiednich struktur organizacyjnych, szczególnie na szczeblu regionalnym jest nie najlepiej, a sprawa współfinansowania z budżetu będzie stanowić wyzwania nie tylko dla nadwerężonego budżetu centralnego, ale i budżetów gminnych czy powiatowych.

- A jak to jest z dopłatami dla rolników? Mówi się, że będą one stanowić zaledwie 25% tego, co dotąd mają rolnicy w krajach unijnych.

- Faktem jest, że Komisja Europejska złożyła w imieniu krajów członkowskich Unii propozycje finansowe dla przyszłych członków UE w obszarze rolnictwa. Dopłaty bezpośrednie dla rolników miałyby wynieść w 2004 r. 25% pełnej kwoty, w 2005 r. - 30% i tak, co roku o 5% więcej. Dojście do pełnych dopłat takich jak otrzymują rolnicy z państw Unii, potrwałoby dziesięć lat. Dopłaty bezpośrednie zastępują po części obecnie stosowany system dopłat do cen żywności w krajach unijnych. W wymiarze finansowym dopłaty bezpośrednie dla rolników wyniosłyby w 2004 r ok. 1,2 mld euro dla 10 krajów obecnie kandydujących. Dla Polski przeznaczonych byłoby ok. 600 mln euro, chociaż na całość pomocy dla rolnictwa w krajach kandydujących w latach 2004-2006 przewidziano ok. 40 mld euro.

Przeciętny rolnik z pewnością nie wie, na czym będą polegały dopłaty bezpośrednie i jak je uzyskać. Należy się do tego dobrze przygotować, nie tylko w formie samej wiedzy, ale i stworzenia - niejednokrotnie w małej gminie - struktury organizacyjnej i kontrolnej. Już dziś są możliwości korzystania ze środków unijnych. Dla przykładu podam program SAPARD. Ze względu na niedowład organizacyjny i brak własnych środków, nie wykorzystano znacznych środków przyznanych już Polsce. Sądzę, że znacząca rolę w pomocy polskiej wsi odegra umiejętność wykorzystywania środków UE. Te kraje, które nauczyły się doskonale korzystać z pieniędzy UE (np. Irlandia), dzisiaj mogą pochwalić się znaczącym rozwojem gospodarczym, co podniosło ich standard życia, a nawet status międzynarodowy. A co ważniejsze, znacząco zmniejszyło się w tych krajach bezrobocie.

- Jako zagrożenie dla Polski jest przedstawiane ograniczenie naszej suwerenności. Czy Unia narzuci nam swoje prawo, związki homoseksualne, aborcję, eutanazję itp.? Co z naszą konstytucją?

- O takich nakazach nie słyszałem. Prawo europejskie nie nakazuje legalizować związków homoseksualnych, aborcji i eutanazji. Zjawiska te, jeśli się zdarzają, są niezależną inicjatywą poszczególnych państw Unii Europejskiej w obrębie własnego systemu prawnego i dotyczą tylko tamtych obywateli.

Faktem jest, że pewne sprawy, ale tylko z zakresu gospodarczego, przenoszone są na poziom ciał unijnych, co do których nie jest wymagana jednomyślność przy ich podejmowaniu. Natomiast sprawy z zakresu wspólnej polityki zagranicznej, bezpieczeństwa i spraw wewnętrznych mogą zostać podjęte i być wiążące dla poszczególnych członków Unii o ile zapadnie konsensus wszystkich stron. Bez jednomyślności, taka decyzja nie może być podjęta.

W pewnym zakresie wiąże się to z ograniczeniem suwerenności w zakresie podporządkowania się systemowi prawnemu obowiązującemu w UE, ale jednocześnie uzyskuje się wpływ na kształtowanie tego systemu i podejmowanych decyzji w poszczególnych ciałach unijnych.

- Jak wygląda system rządzenia UE? Kto wydaje decyzje?

- W Unii obowiązuje również trójpodział władzy na władzę ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą. System prawny, sposób podejmowania decyzji oraz kompetencje różnych ciał Unii różnią się od systemów spotykanych w poszczególnych państwach. Aktami prawnymi są: traktaty, rozporządzenia, dyrektywy, decyzje. Organy Unii wydają też opinie, rekomendacje i zalecenia.

Traktaty zawarte pomiędzy państwami należącymi do Wspólnot Europejskich są umowami międzynarodowymi i stanowią źródła prawa w poszczególnych państwach. Statuują one poszczególne Wspólnoty wchodzące w skład Unii Europejskiej. Rozporządzenia to akty prawne obowiązujące wszystkie kraje UE w całej rozciągłości i są nadrzędne w stosunku do legislacji w krajach członkowskich. Dyrektywy natomiast zawierają w sobie cele, jakie zostaną osiągnięte przez wszystkie kraje z koniecznością wprowadzenia odpowiedniej legislacji w krajach członkowskich dla osiągnięcia tych celów. Sposób osiągnięcia celów należy do poszczególnych państw. Pozostałe akty nie są prawnie wiążące.

Instytucje UE, a właściwie Wspólnot Europejskich to Rada Europejska, Rada UE, Komisja Europejska, Trybunał Sprawiedliwości i Trybunał Obrachunkowy, Komitet Ekonomiczno-Społeczny i Komitet Regionów. Rada Europejska składająca się z szefów rządów lub państw określa ogólne wytyczne polityki Unii, nie ma uprawnień decyzyjnych.

Rada Unii Europejskiej jest najważniejszym organem decyzyjnym Wspólnot Europejskich. Zadaniem jej jest realizacja wynikających z traktatów celów Wspólnot, jak i reprezentowanie interesów państw członkowskich. W skład Rady UE wchodzą ministrowie spraw zagranicznych państw członkowskich. Rada spotyka się też w gronie innych ministrów w zależności od omawianego tematu.

Komisja Europejska jest głównym organem wykonawczym. Posiada inicjatywę legislacyjną i kontrolną nad egzekwowaniem prawa europejskiego. Komisja jest organem ponadnarodowym. Jej członkowie reprezentują interes wspólny Unii Europejskiej.

Kompetencje Parlamentu Europejskiego obejmują udział w procesie legislacyjnym, budżetowym i kontrolnym. Nie ma on prawa do inicjatywy legislacyjnej, natomiast współpracuje z Radą UE i Komisją Europejską. Trybunał Sprawiedliwości ma kompetencje do kontroli stosowania prawa wspólnotowego, interpretowaniu prawa i wpływie na jego rozwój. Trybunał Obrachunkowy ma zadania kontroli finansowej w UE. To taki europejski NIK.

- Czym jest i skąd się wzięła Unia Europejska. Niektórzy widzą w tym jakiś ponadnarodowy spisek....

- Tragiczne doświadczenia obydwu wojen światowych spowodowały, że zaczęto myśleć jak odbudować Europę zjednoczoną, jak zapewnić stabilny rozwój i uniknąć powtórki bolesnych wydarzeń. Początkowo płaszczyzną integracyjną była odbudowa gospodarki. Była to mozolna praca, kiedy ruszyły pierwsze inicjatywy europejskie, takie jak: Wspólnota Węgla i Stali, Wspólnota Euro-Atomu oraz Europejska Wspólnota Gospodarcza (EWG). Ogólnie chodziło o to, by odnieść korzyści z solidarnego wspierania się. By móc tego dokonać, u podstaw wspólnej Europy padło hasło: Solidarne współdziałanie. I z tym trzeba kojarzyć Unię Europejską.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2002-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

Zwykła uczciwość

2024-04-23 12:03

Niedziela Ogólnopolska 17/2024, str. 3

[ TEMATY ]

Ks. Jarosław Grabowski

Piotr Dłubak

Ks. Jarosław Grabowski

Ks. Jarosław Grabowski

Duchowni są dziś światu w dwójnasób potrzebni. Bo ludzie stają się coraz bardziej obojętni na sprawy Boże.

Przyznam się, że coraz częściej w mojej refleksji dotyczącej kapłaństwa pojawia się gniewna irytacja. Pytam siebie: jak długo jeszcze mamy czuć się winni, bo jakaś niewielka liczba księży dopuściła się przestępstwa? Większość z nas nie tylko absolutnie nie akceptuje ich zachowań, ale też zwyczajnie cierpi na widok współbraci, którzy prowadzą podwójne życie i tym samym zdradzają swoje powołanie. Tylko czy z powodu grzechów jednostek wolno nakazywać reszcie milczenie? Mamy zaprzestać nazywania rzeczy w ewangelicznym stylu: tak, tak; nie, nie, z obawy, że komuś może się to nie spodobać? Przestać działać, by się nie narazić? Wiem, że wielu z nas, księży, stawia sobie dziś podobne pytania. To stanie pod pręgierzem za nie swoje winy jest na dłuższą metę nie do wytrzymania. Dobrze ujął to bp Edward Dajczak, który w rozmowie z red. Katarzyną Woynarowską mówi o przyczynach zmasowanej krytyki duchowieństwa, ale i o konieczności zmian w formacji przyszłych kapłanów, w relacjach między biskupami a księżmi i między księżmi a wiernymi świeckimi. „Wiele rzeczy wymaga teraz korekty” – przyznaje bp Dajczak (s. 10-13).

CZYTAJ DALEJ

Korea Płd.: 24 proc. wzrost liczby chrztów

2024-04-25 11:02

[ TEMATY ]

Korea Płd.

Adobe Stock

Liczba chrztów w Korei Południowej wzrosła o 24 proc. w ciągu roku, według statystyk opublikowanych 24 kwietnia przez Konferencję Biskupów Katolickich Korei.

W 2023 r. w tym wschodnioazjatyckim kraju ochrzczono łącznie 51 307 osób, w porównaniu do 41 384 osób w 2022 roku. Chociaż w porównaniu z ubiegłym rokiem, wzrost ten jest gwałtowny, to liczba ta jest niższa niż poziomy sprzed pandemii, kiedy było ich ponad 80 tys. rocznie.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję