Reklama

1. niedziela Wielkiego Postu

Pustynia

Przebywał na pustyni, czyli udał się na miejsce odosobnione, gdzie mógł się skupić i przemyśleć cały swój program działania, misję, jaką miał do spełnienia. Odtąd wielu ludzi przed podjęciem ważnej decyzji udaje się na pustynię, czyli na rekolekcje dla dokonania na modlitwie właściwego i ostatecznego wyboru. Pustynia w znaczeniu biblijnym jest pewnym etapem drogi ku Bogu. Wszyscy wezwani do wiary będą przechodzić ten etap. I tak przechodził go Abraham, gdy opuszczał Charan, aby szukać Ziemi Obiecanej. Na pustyni rozpoczyna się historia Mojżesza, kiedy Bóg ukazuje mu się w płonącym krzaku i w ciszy pustyni powołuje go do szczególnej misji, wyzwolenia narodu wybranego z niewoli egipskiej. Na pustynię udaje się Eliasz, gdy ucieczką ratuje swe życie... Bóg mówił przez proroka Ozeasza o Izraelu jako o swojej oblubienicy, którą z miłości wyprowadza na pustynię: „Chcę ją przynęcić, na pustynię ją wyprowadzić i mówić jej do serca” (por. Oz 2, 16). Bóg wyprowadza człowieka na pustynię, aby mógł otrzymać od Niego to, o co prosił św. Augustyn: „Panie, daj, abym poznał Ciebie i abym poznał siebie”. I dlatego możemy mówić o łasce pustyni, o tym, że jest ona darem Bożym dla człowieka, oczyszczeniem. Oczywiście, mówimy o pustyni duchowej.

Niedziela toruńska 8/2010

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Pustynia pod względem geograficznym pojawia się stopniowo. Idąc ku niej, znajdujemy coraz więcej piachu, a coraz mniej drzew, coraz więcej wydm. Czasem można znaleźć jakąś oazę. Podobnie bywa z pustynią ducha. Tutaj może pojawiać się ona gwałtownie jako pełne opuszczenie, samotność z burzą pokus albo też mogą się pojawić tylko niektóre elementy pustyni duchowej, np. kryzys wiary, trudne relacje z drugim człowiekiem, choroba, osamotnienie, strata przyjaciela, męża, żony, oschłości w modlitwie i inne stany duchowe. Bywa tak, że Bóg posyła na pustynię, aby nas doświadczyć; innym razem sami sprowadzamy ją na siebie przez swoje zaniedbania albo też świadomie ją obieramy, szukając ciszy i obecności Pana dla umocnienia swojej przyjaźni z Nim. Wówczas będziemy mogli wejść w głąb samego siebie i odkryć to, co najważniejsze: prawdę o Bogu i sobie. Udając się na pustynię, nie sądźmy, że będziemy tam pierwsi -
On tam był pierwszy i doświadczył jej rzeczywistości, było Mu ciężko, cierpiał głód i był kuszony przez szatana.
Każdy człowiek na swój sposób przeżywa pustynię. Lecz nie tylko poszczególne osoby przeżywają pustynię, lecz także narody z powodu współczesnych uwarunkowań mogą być wyprowadzane na pustynię, aby mogły się przekonać o własnej niewystarczalności i duchowym ubóstwie. A współczesny świat, czy nie znalazł się przypadkiem na pustyni dręczony przez demona nienawiści, zachłanności, terroryzmu i walki z Bogiem? Czy nie znalazł się na pustyni ducha albo czy sam nie jest wielką pustynią ogołoconą z wartości chrześcijańskich?
Pustynia to miejsce próby, to doskonała okazja do zweryfikowania prawdziwych przyjaźni i szczerych intencji. Ks. Tadeusz Dajczer w swojej książce „Rozważania o wierze” podaje wstrząsający przykład. Oto czterech zaprzyjaźnionych studentów wybrało się na Pustynię Libijską. Znaleźli się na niej po raz pierwszy i pobłądzili, a na dodatek popsuł się im samochód i nie wiedzą, co mają robić. Znikąd ratunku, a warunki klimatyczne okropne - w dzień upał, a w nocy zimno. Jedzenia coraz mniej, a jeszcze mniej wody. Postanowili podzielić ją na czterech. Przez nieostrożność trochę wody wylało się na piasek, co wzbudziło w nich złość i wzajemną agresję. Pobili się tak mocno, że jeden z nich zmarł. Pojawił się helikopter... Ci młodzi nie byli już tymi samymi, którzy rozpoczynali wyprawę. To byli już inni ludzie. Pustynia piaskowa obnażyła ich wewnętrzną pustynię ducha!
Sytuacja pustyni ujawnia w człowieku to, co jest w nim głęboko ukryte. Ujawnia pokłady ludzkich namiętności i zła; pokazuje, do czego człowiek jest zdolny. Jak trudno jest o prawdziwych przyjaciół. Żaden z nich nie chciał poświęcić się dla drugiego. Pustynia pokazuje, co naprawdę mieści się w człowieku. Obnaża nędzę człowieka, jego nagość, egoizm.
Chyba nikt z nas nie był na Pustyni Libijskiej, ale być może wielu z nas przeżywało swoją pustynię ducha. Pobyt na takiej pustyni nie musi prowadzić do klęski, lecz do wewnętrznej przemiany. Dar pustyni pomaga przezwyciężyć powierzchowność w naszym życiu, własną grzeszność; pozwala lepiej poznać rzeczywistość niepojętej miłości Boga i Jego nieskończonego miłosierdzia. Letniość człowieka to stan dla Boga nie do przyjęcia.
Pustynia to również miejsce uprzywilejowane dla szatana. Tam człowiek jest osłabiony i łatwiej ulega pokusom. Szatan wykorzystuje tę sytuację. Chrystus po 40-dniowym poście też był osłabiony, przystąpił więc i do Niego szatan, aby Go kusić, sądząc, że Go złapie na nęcące propozycje. Postawa Chrystusa była jednoznaczna: „Idź precz, szatanie, Panu Bogu kłaniać się będziesz i Jemu samemu służyć będziesz”. To jest odpowiedź na każdą pokusę. Gdy nas zaatakują demony: pychy, zazdrości, egoizmu, zmysłowości, bogactwa, powinniśmy powiedzieć: „Idź precz, szatanie”. Wszelkie paktowanie i układy z demonem to nasza przegrana.
Biblijna symbolika pustyni wiąże się z powołaniem narodu wybranego do wyjścia z Egiptu, z domu niewoli, i wejścia do Ziemi Obiecanej. „Wyprowadził nas Pan z Egiptu mocną ręką i wyciągniętym ramieniem wśród wielkiej grozy, znaków i cudów” (Pwt 26, 8). Czy nie jesteśmy wezwani jako naród do wyjścia z niewoli wielorakich uzależnień, odrzucenia pokusy konsumpcjonizmu, żądzy władzy i bałwochwalstwa?
Pustynia może być symbolem wielu znaczeń; może być symbolem ogołocenia, pozbawienia wszelkich pociech i ludzkich przyjaźni. Możemy nawet czuć, jakbyśmy byli opuszczeni przez Boga i wystawieni na ciężkie doświadczenia. Wejście na pustynię oznacza rezygnację z rzeczy podstawowych, a nawet gotowość doświadczenia głodu i pragnienia zarówno fizycznego, jak i duchowego.
Pustynia jest miejscem i czasem odrywania się od przywiązań; człowiek rezygnuje z własnych systemów zabezpieczeń. Ci, którzy przechodzą przez pustynię, starają się zaufać Bogu i poprzestają na tym, co od Boga otrzymają. Naród wędrujący przez pustynię otrzymał od Boga mannę, ale nie mógł jej zbierać na zapas. Każdego dnia musiał wierzyć, że jutro manna spadnie na nowo. Można więc powiedzieć, że pustynia jest miejscem narodzin wiary, a wiara tym bardziej się umacnia, im mniej jesteśmy przywiązani do rzeczy ziemskich. Pustynia jest miejscem wiary dynamicznej, która przekształca człowieka, jego życie i zachowania. Na pustyni Bóg oczekuje, że człowiek letni, małej wiary stanie się człowiekiem żarliwym i oddanym całkowicie Panu. Naród wybrany został ogołocony przez doświadczenia pustyni, ale dzięki temu mogło dojść do zawarcia przymierza, do zaślubin między Izraelem a Bogiem. Wtedy Bóg stał się darem dla ludu, a lud przyrzekał swój dar wierności Bogu. Przyrzekał, ale czy zawsze dotrzymywał obietnic?
Mimo ludzkiego zła, niewierności, nawet bałwochwalstwa, Bóg był obecny w sposób szczególny, był widoczny, a zarazem ukryty w obłoku i ogniu. Obłok wskazywał na obecność Boga, a zarazem Go ukrywał. Był dla Izraelitów światłem i ciemnością, symbolizował bliskość, a zarazem niedostępność Boga.
Celem pustyni jest formacja człowieka, umocnienie jego wiary. Naród wybrany po zawarciu przymierza jeszcze nie był doskonały, ale to był już inny naród niż ten, który wchodził na pustynię. Miał on świadomość szczególnego wybrania i umiłowania przez Boga. Jednak w dalszym ciągu doświadczał swojej słabości, upadku i nędzy, a zarazem wielkiego miłosierdzia Boga.
Doświadczenie pustyni pomaga człowiekowi odkryć potrzebę Boga i poznać swoją całkowitą zależność od Niego. Kiedy przeżywamy bardzo trudne godziny zniechęcenia, pokusy i noc ciemności, wtedy lepiej uświadamiamy sobie własną bezradność i niemoc. Kiedy odkryjemy prawdę o sobie i będziemy prosić Boga o przebaczenie, wówczas jak syn marnotrawny odczujemy Jego ojcowską miłość.
Na pustyni naszego życia zawsze spotkamy Maryję. Ona będzie przy nas i otoczy macierzyńską troską, bo Ona sama doświadczyła pustyni - opuszczenia i ogołocenia, gdy towarzyszyła Chrystusowi w drodze na Kalwarię.
Czas Wielkiego Postu jest dla nas wielką pustynią i każde nasze odosobnienie rekolekcyjne także jest pustynią, na której możemy zawrzeć lub odnowić przymierze z Bogiem, Jezusem Chrystusem i Kościołem, jakie zawarliśmy najpierw w sakramencie chrztu, a potem w innych sakramentach. I kapłanów również Chrystus wyprowadza na pustynię, doświadcza ich wierności, ogołaca z przywiązań do dóbr tego świata. A to wszystko po to, aby dać im siebie, aby poprowadzić ich na Górę Przemienienia, by mogli usłyszeć głos Ojca, który mówi, że trzeba słuchać Chrystusa, bo On jest Jego umiłowanym Synem, i żeby byli świadkami Jego miłości.
Niech czas pustyni będzie dla nas błogosławionym. Wykorzystajmy go dla naszego duchowego dobra.

Myśli zaczerpnięte z książki ks. Tadeusza Dajczera „Rozważania o wierze”

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2010-12-31 00:00

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Była aktorką porno - teraz robi różańce!

2024-04-22 14:36

[ TEMATY ]

świadectwo

nawrócenie

świadectwa

Adobe Stock

Była aktorka porno Bree Solstad została przyjęta do Kościoła katolickiego w Wielkanoc. Znana w mediach społecznościowych jako "Miss B", od początku roku publikuje na platformie X posty o swoim wstąpieniu do Kościoła katolickiego jako "Miss B Converted".

"Moje życie już nigdy nie będzie takie samo. Płakałam z radości, kiedy po raz pierwszy przyjęłam ciało i krew Jezusa" - powiedziała amerykańskiemu portalowi „The Daily Signal”. W dniu 1 stycznia 2024 r. opublikowała na X: "Zdecydowałam się zaprzestać pracy seksualnej. Pokutować za moje niezliczone grzechy. Porzucić moje życie pełne grzechu, bogactwa, wad i próżnej obsesji na punkcie własnej osoby. To upokarzające doświadczenie, które przez wielu będzie wyśmiewane lub analizowane. Rezygnuję ze wszystkich moich dochodów i oddaję swoje życie Jezusowi" - napisała Solstad.

CZYTAJ DALEJ

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

Co nam w duszy gra

2024-04-24 15:28

Mateusz Góra

    W parafii Matki Bożej Częstochowskiej na osiedlu Szklane Domy w Krakowie można było posłuchać koncertu muzyki gospel.

    Koncert był zwieńczeniem weekendowych warsztatów, podczas których uczestnicy doskonalili lub nawet poznawali tę muzykę. Warsztaty gospelowe to już tradycja od 10 lat. Organizowane są przez Młodzieżowy Dom Kultury Fort 49 „Krzesławice” w Krakowie. Ich charakterystycznym znakiem jest to, że są to warsztaty międzypokoleniowe, w których biorą udział dzieci, młodzież, a także dorośli i seniorzy. – Muzyka gospel mówi o wewnętrznych przeżyciach związanych z naszą wiara. Znajdziemy w niej szeroki wachlarz gatunków muzycznych, z których gospel chętnie czerpie. Poza tym aspektem muzycznym, najważniejszą warstwą muzyki gospel jest warstwa duchowa. W naszych warsztatach biorą udział amatorzy, którzy z jednej strony mogą zrozumieć swoje niedoskonałości w śpiewaniu, a jednocześnie przeżyć duchowo coś wyjątkowego, czego zawodowcy mogą już nie doznawać, ponieważ w ich śpiew wkrada się rutyna – mówi Szymon Markiewicz, organizator i koordynator warsztatów. W tym roku uczestników szkolił Norris Garner ze Stanów Zjednoczonych – kompozytor i dyrygent muzyki gospel.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję