Reklama

Oratorium na drodze do Boga

Czuje się człowiekiem wspólnoty. Od wczesnego dzieciństwa do teraz - do 33. roku życia Monikę Bator kształtowało środowisko parafii salezjańskiej w Kielcach, gdzie zawsze było coś sensownego do zrobienia, a liczne, tętniące życiem wspólnoty stawały się miejscem wzrastania w człowieczeństwie, w wierze, w budowaniu relacji z ludźmi

Niedziela kielecka 10/2010

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Kto wie, czy to nie zakorzenienie tutaj, w środowisku przy Świętym Krzyżu, wpłynęło na decyzję studiowania i w ogóle dorosłego życia w rodzinnych Kielcach, gdy tylu młodych, zdolnych wyfruwa wciąż w świat? - Bo ja się zakorzeniam - wyjaśnia Monika, nauczyciel akademicki, tuż przed obroną doktoratu. Człowiek Oratorium.

Dziadek akowiec i siostra Halina

Gdyby przypatrzeć się dzieciństwu, nie tak przecież znowu odległemu, jest kilka wyraźnych wątków i osobowości, determinujących te obecne „zakorzenienia”. Na pewno zdrowy, ciepły dom w dzielnicy Herby (stąd parafia Świętego Krzyża) i mama - stanowcza, mądra, przyjaciółka i koło ratunkowe po dziś dzień. Gdy myśli się „dzieciństwo”, pod powieki i do serca napływa obraz domu dziadków w Berezowie k. Suchedniowa, z jego filarem - postacią dziadka Władysława Szumielewicza ps. „Mietek”, partyzanta od legendarnego „Barabasza”, człowieka prawego i mądrego - chodzącą lekcję historii i - co ważniejsze - życia. Dziadek był w ZWZ, potem w AK, przeszedł gehennę więzienną w złej sławy gmachu przy ul. Zamkowej w Kielcach. Wiedział i uczył, czym jest honor, prawda, dlaczego tak ważna jest ta Polska. - U nas w domu zamiast piosenek biesiadnych, śpiewało się partyzanckie - wspomina Monika. Babcia, choć może nie była typową babcią (pamięta się ją np., gdy gestykulując dłońmi w pierścionkach, komentowała dowcipnie programy telewizyjne), umiała stworzyć ciepły dom, do którego chętnie się wracało. Dla Moniki i jej rodzeństwa: młodszego o 2 lata Michała i o 10 lat Marcina, dom dziadków był prawdziwą oazą. Tak było niemal do teraz, aż do śmierci dziadka, który zmarł przed 3 laty (babcia kilka lat wcześniej). To właśnie dziadkowi zawdzięcza się także opowieści o przedwojennych salezjanach w Kielcach, ot, choćby o wystawianej przez nich Męce Pańskiej w Teatrze Żeromskiego… - Planuję napisanie książki o dziadku, bo to kawał ciekawej historii i mój dług wobec niego - mówi Monika.
Kolejną silną osobowością z czasów dzieciństwa Moniki była salezjanka, s. Halina Rzońca. To prowadzona przez siostrę schola spowodowała „zauroczenie w przyszłości kościelnym śpiewem”, a zlecane przez nią zadania, polecenia i w ogóle silna osobowość s. Haliny - „oswajanie dzikusa”. - Byłam dość dzika i nieśmiała, a siostra dawała mi do ręki mikrofon albo mówiła: idź do chłopców z Oratorium i poszukaj mi gitarzysty. Niby niewiele, ale wtedy były to kroki milowe - mówi dzisiaj.
Kolejny etap to oaza prowadzona przez siostry i wyjazdy z nimi do uroczego sanktuarium w Różanymstoku, co było naturalną konsekwencją przynależności do konkretnej wspólnoty i budowania tożsamości w oparciu o salezjańskiego ducha.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Z Zielono - Biało - Złotą

„Zielono - biało - złota nadszedł czas wyruszyć w drogę, gdzie czeka nas….” - sierpniowy żar z nieba, na przemian ze strugami deszczu, a Monika - z nieodłącznym mikrofonem, swym silnym głosem nadaje rytm utrudzonym pielgrzymim krokom. Zawsze na przedzie, ze śpiewem (bez zadyszki), uśmiechnięta, z sosnowymi igłami zaplątanymi w gęstwinę niesfornych włosów. Opanowana, pomocna - ktoś nieodzowny w grupie pielgrzymów zdążających na Jasną Górę. Tak było przez kolejnych 10 lat, do 2000 r. - do końca studiów.
Pątniczego bakcyla połknęła już podczas pierwszej pielgrzymki. Szli bliscy jej ludzie z oazy, szli ci, którzy wyrośli z warszawskiej Zielono - Biało -Złotej (którą to nazwę przyswoiła sobie grupa salezjańska) i wszyscy ci, którzy chcieli się spotkać z Janem Pawłem II podczas Światowego Dnia Młodzieży w Częstochowie. Już pierwszego dnia zabrakło jej wody, w Chmielniku ją okradli, namozoliła się z rozkładaniem namiotu i wraz z kilkoma koleżankami zgubiła się w zapełnionej pielgrzymami Częstochowie (noc spędziły, skulone, wśród jakiejś grupy koczującej przy kościółku św. Barbary), ale to wszystko nic a nic nie zniechęcało. Poczuła, że tą drogą idzie się wprost w ramiona Pana Boga. Cieszyło, że każda kolejna pielgrzymka to podsumowanie przeżytego roku, rodzaj spójnej klamry. To było dobre, tak jak satysfakcjonujące okazało się pewnego rodzaju liderowanie grupie, przyzwyczajenie do sprawdzonego rytmu… Nieuniknione stawało się jednak pytanie: czy tak ma być? Czy aby dobrze wiem, po co idę? Żadnego dyskomfortu fizycznego, żadnych bąbli i ograniczeń (no może poza „asfaltówką”), więc gdzież ten element wyrzeczenia, dawania czegoś z siebie? - Ale to jest właśnie twoja droga - wyjaśnił jeden z księży. Dość dawno już na niej nie była. Chce wrócić - może teraz w 2010, po kolejnym ważnym etapie, jakim na pewno okaże się obrona doktoratu? I z pewnością będzie to ten sam szlak, na Jasną Górę, żadne tam inne miejsce na świecie, choćby najpiękniejsze, żadne tam Santiago de Compostela. - Mówiłam: ja się zakorzeniam, ja się przywiązuję - wyjaśnia Monika.

Reklama

Animator - to brzmi dumnie

Gdy ks. Marek Ledwożyw, a potem ks. Krzysztof Rodzinka przejęli siostrzaną oazę - obaj z zapałem i głowami pełnymi pomysłów - dla Moniki nastał czas intensywnego dorastania formacyjnego. Pomagała siostrom w prowadzeniu salezjańskiej świetlicy dla zaniedbanych dzieci z okolicy. W międzyczasie uczestniczyła w tworzeniu w budynkach parafialnych tuż obok kościoła - „Starej Fary” - kawiarni z klimatem, pełnej sprzętów z „duszą”, kawiarni bez alkoholu, z wizją, ideą. Tkwiła w tym po uszy, ucząc się do matury i egzaminów wstępnych na polonistykę. Mniej więcej wtedy do Kielc przyszedł ks. Darek Bartocha (kielczanin, tuż po święceniach), przynosząc koncepcję wspólnoty wspólnot. - Dość długo poszczególne grupy (czy wspólnoty) w parafii żyły odrębnym życiem, mając własną formację, cel, ale i poczucie swoistości - dopiero ks. Darek tak silnie wyakcentował potrzebę łączenia, zazębiania się salezjańskich wspólnot. Zaproponował jej zostanie animatorem w Oratorium Świętokrzyskim. To była nobilitacja, to było coś. W Oratorium funkcje animatorów pełnili ludzie wywodzący się wprost ze szkoły słynnego ks. Józefa Marszałka, twórcy i legendy Oratorium Świętokrzyskiego, a wśród nich cała grupa młodych osobowości: Marek Pałczyński, Monika Wojtasińska, a także animatorzy z dawnej oazy, m.in. Ewa Czerniak. Można się było od nich uczyć, było na kim się wzorować. Zdaniem Moniki, idei Oratorium dobrze służy płynne przejmowanie pałeczki, przechodzenie z etapu na etap. I kto wie, czy to nie satysfakcja płynąca z pracy w Oratorium i liderowanie grupie powierzonych sobie ludzi wpłynęły na decyzję pozostania w Kielcach? Z powodzeniem zdała maturę, a potem dostała się na polonistykę do Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Kielcach.

Reklama

Nauczyciel - od gimnazjum po uniwersytet

Zakorzeniona w „swoim” liceum - III LO. im. Norwida - wróciła tam jako świeżo upieczony nauczyciel z zamiarem „wejścia w dialog z młodzieżą” i zauroczenia ich literaturą współczesną, która jest, obok filmu, jej konikiem. Uczyła także w gimnazjum w Masłowie, gdzie miała szczęście do młodzieży, podatny grunt i dobrych opiekunów. Przyszedł czas na realizację polonistycznych pasji. Już jako dziecko przeczytała od deski do deski choćby Rodziewiczówną czy Sienkiewicza, a nie tak dawno, jeszcze jako uczennica „Norwida”, na przerwach zamęczała wszystkich czytaniem fragmentów „Pięknych dwudziestoletnich” Hłaski. Dzisiaj uważa, że programy do nauki języka polskiego nie uwzględniają prawie wcale bogactwa literatury współczesnej, nie dają żadnych instrumentów, żadnego warsztatu do jej analizy, do podjęcia prób zrozumienia, osadzenia w kontekstach przeszłości i teraźniejszości. Tego typu zestawienia zawsze ją pasjonowały, dlatego temat pracy magisterskiej był próbą przyjrzenia się tożsamości polskich powojennych kabareciarzy - na ile oni wszyscy, ukształtowani w II RP, stali się beneficjentami czy wręcz pieszczochami nowej, PRL - owskiej rzeczywistości?
Od 2000 r. jest związana zawodowo z Uniwersytetem Humanistyczno-Przyrodniczym J. Kochanowskiego w Kielcach. Obecnie w wymiarze pełnego etatu w Instytucie Filologii Polskiej prowadzi zajęcia z tradycji kulturalnych regionu oraz sztuk audiowizualnych.
Bardzo odpowiadają jej osobiście relacje typu mistrz - czeladnik, których doświadczyła w kontakcie z prof. Martą Meducką, promotorem jej pracy magisterskiej i doktorskiej.
- To wielka osobowość, godna podziwu wiedza i erudycja - ocenia Monika. Rozprawa doktorska dotyczy ukochanego tematu - filmu, a konkretnie życia filmowego w woj. kieleckim do 1939 r. Penetracja zagadnienia wymagała pracy w archiwach, studiowania przedwojennych czasopism, co okazało się bardzo przydatne w kolejnym wezwaniu związanym z Oratorium: prowadzeniu DKF. - To był pomysł ks. Tomka Kijowskiego (kolejna wyrazista osobowość na firmamencie Oratorium - przyp. red), który bardzo mnie wspierał, choć przychodziła garstka osób, ale DKF to przecież nie masówka… - komentuje Monika. Solidnie przygotowana, dawkowała młodym ludziom Andrzeja Barańskiego z jego choćby „Nad rzeką, której nie ma” i ukochaniem polskiej prowincji, kino europejskie (Lars von Trier, Petr Zelenka) czy amerykańskie (pamięta, że największą publiczność przyciągnął „Matrix” braci Wachowskich, a największe wrażenie zrobił film „Przed egzekucją” Tima Robbinsa z Susan Sarandon i Seanem Peanem) … Chętnie oglądali, dyskusja nie zawsze wychodziła, ale problemowe współczesne kino zapadało w młode umysły. Jej zainteresowania badawcze wyraźnie się skrystalizowały w kierunku tzw. młodego kina. Publikowała na temat polskich debiutów filmowych przełomu wieków, na jedną z konferencji krajowych przygotowywała referat „Śmierć nieprzedstawiona we współczesnym polskim filmie fabularnym”. Za najlepszy film 2009 r. uważa „Dom zły” Wojciecha Smarzowskiego, który w niej siedzi, choć po raz drugi niekoniecznie się go ogląda.

W redakcji „Oratora Świętokrzyskiego”

Od kilku lat odpowiada za redagowanie tekstów w tym parafialnym piśmie, była przy jego tworzeniu. Współpracowała intensywnie na jego łamach z ks. Krzysztofem Rodzinką, z Magdą Jędrzejczyk, ks. Tomkiem Kijowskim, s. Lidią Strzelczyk. (Choć początki pisma parafii salezjańskiej to wczesne lata 90. i niemal odręcznie robione STA ALLEGRO, którego pamiątkowy egzemplarz nieśmiało wyjmuje z czeluści torby). „Orator Świętokrzyski” ma już swoją ugruntowaną markę, zrósł się z obrazem parafii, wielu uważa go za jej nieodzowny element i ocenia, że pismo lokuje się gdzieś w czołówce gazet parafialnych w diecezji. Monika lubi tę pracę, choć utyskuje na mankamenty w planowaniu numerów, a lubi także i dlatego, że jest to wolontariat, a przecież człowiek musi dawać coś z siebie - bezinteresownie.

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Bp Milewski do młodych: nie zmarnujcie bierzmowania

2024-04-18 19:23

[ TEMATY ]

bierzmowanie

Płock

bp Mirosław Milewski

Karol Porwich/Niedziela

- Bardzo zależy mi na tym, żebyście nie zmarnowali bierzmowania. Zachowajcie w sobie prawdę i otwartość na dary Ducha Świętego, na Boga i drugiego człowieka - powiedział bp Mirosław Milewski w Nasielsku w diecezji płockiej. Dokonał wizytacji parafii pw. św. Katarzyny i udzielił młodzieży sakramentu bierzmowania.

Bp Milewski na podstawie Ewangelii Janowej (J 6,44-51) podkreślił, że „Jezus jest chlebem żywym”: - Za każdym razem, kiedy spożywamy ten chleb, zagłębiamy się w istotę miłości Boga. Już nie żyjemy dla nas samych - zauważał biskup pomocniczy diecezji płockiej.

CZYTAJ DALEJ

Święty ostatniej godziny

Niedziela przemyska 15/2013, str. 8

[ TEMATY ]

święty

pl.wikipedia.org

Nawiedzając pewnego dnia przemyski kościół Ojców Franciszkanów byłem świadkiem niecodziennej sytuacji: przy jednym z bocznych ołtarzy, wśród rozłożonych książek, klęczy młoda dziewczyna. Spogląda w górę ołtarza, jednocześnie pilnie coś notując w swoim kajeciku. Pomyślałem, że to pewnie studentka jednej z artystycznych uczelni odbywa swoją praktykę w tutejszym kościele. Wszak franciszkański kościół, dzisiaj mocno już wiekowy i „nadgryziony” zębem czasu, to doskonałe miejsce dla kontemplowania piękna sztuki sakralnej; wymarzone miejsce dla przyszłych artystów, ale także i miłośników sztuki sakralnej. Kiedy podszedłem bliżej ołtarza zobaczyłem, że dziewczyna wpatruje się w jeden obraz górnej kondygnacji ołtarzowej, na którym przedstawiono rzymskiego żołnierza trzymającego w górze krucyfiks. Dziewczyna jednak, choć później dowiedziałem się, że istotnie była studentką (choć nie artystycznej uczelni) wbrew moim przypuszczeniom nie malowała tego obrazu, ona modliła się do świętego, który widniał na nim. Jednocześnie w przerwach modlitewnej kontemplacji zawzięcie wertowała kolejne stronice opasłego podręcznika. Zdziwiony nieco sytuacją spojrzałem w górę: to św. Ekspedyt - poinformowała mnie moja rozmówczyni; niewielki obraz przedstawia świętego, raczej rzadko spotykanego świętego, a dam głowę, że wśród większości młodych (i chyba nie tylko) ludzi zupełnie nieznanego... Popularność zdobywa w ostatnich stu latach wśród włoskich studentów, ale - jak widać - i w Polsce. Znany jest szczególnie w Ameryce Łacińskiej a i ponoć aktorzy wzywają jego pomocy, kiedy odczuwają tremę...

CZYTAJ DALEJ

Na motocyklach do sanktuarium w Rokitnie

2024-04-19 19:00

[ TEMATY ]

Świebodzin

motocykliści

Zielona Góra

Rokitno

Pielgrzymka motocyklistów

Karolina Krasowska

Pielgrzymka Motocyklistów ze Świebodzina do Rokitna

Pielgrzymka Motocyklistów ze Świebodzina do Rokitna

Do udziału w XII Diecezjalnej Pielgrzymce Motocyklistów do Rokitna są zaproszeni nie tylko poruszający się na motocyklach, ale także wszyscy kierowcy, rowerzyści.

W tym roku już po raz dwunasty kapłański Klub Motocyklowy God’s Guards organizuje pielgrzymkę motocyklistów do sanktuarium w Rokitnie, która rozpoczyna się tradycyjnie pod figurą Chrystusa Króla w Świebodzinie. Pielgrzymka odbędzie się w niedzielę 28 kwietnia. W imieniu organizatorów ks. Jarosław Zagozda podaje plan.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję