Reklama

Janek

Niedziela podlaska 32/2010

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W sierpniu w sposób szczególny wspominamy młodych, odważnych, zwanych pokoleniem Kolumbów. Tych, którzy nieraz oddali Ojczyźnie to, co mieli najcenniejsze - swoje młode życie. Chcemy włączyć się w to wspomnienie, oddając w tych dniach nasze łamy mamie i siostrze Jana Bytnara ps. „Rudy”.
Redakcja „Niedzieli Podlaskiej”

Marek Hołubicki: - Jan Bytnar ps. „Rudy” stał się symbolem tych wartości, które są najważniejsze, najświętsze w życiu młodego pokolenia: wierności, idei, umiłowania Ojczyzny i dochowania tajemnicy służby nawet za cenę utraty życia. Czy od najmłodszych lat Janek zapowiadał się na wybitną indywidualność?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Zdzisława Bytnar: - Jaś był naszą rodzinną gwiazdą. Był niezwykłym chłopcem, a co dopiero synem. Był dzieckiem ponad wszelkie marzenia. Kochał szkołę, ale był zawsze ponad poziomem. Pamiętam, że gdy rozpoczynał szkołę, już po dwóch dniach nauki wezwał nas kierownik. Szłam z wielkim niepokojem, myśląc, co mógł narozrabiać. Dowiedziałam się, że on nie ma czego szukać w pierwszej klasie, bo jego wiadomości są znacznie szersze. Przeniesiono go od razu do drugiej klasy. Był bardzo wątły i często chorował. Spędzając dużo czasu w łóżku, bardzo wiele czytał. Książki dosłownie pochłaniał i wkrótce zabrakło ich dla niego w biblioteczce domowej. Jego wychowawcy zwracali uwagę, że mało się bawi, a za dużo czyta. Gdy mu gasiłam światło, to czytał, świecąc latarką pod kołdrą. Obdarzony niezwykłą siłą wyobraźni, posiadał zdolność tworzenia oryginalnych sądów i inteligencję, którą przewyższał kolegów. Już w dziesiątym roku życia jego zainteresowania zaczęły krystalizować się wokół tematyki przyrodniczej. Po ukończeniu trzeciej klasy szkoły powszechnej w Piastowie przenieśliśmy go do Warszawy, do szkoły przy ul. Zagórnej 9. Tutaj zdobywał ostrogi przyrodnika. Wiele czytał - i były to coraz poważniejsze książki i atlasy. Chłonął wiedzę. Zakłada zielnik i akwarium. Jest chłopcem pełnym optymizmu i entuzjazmu, wiele pracuje dodatkowo dla klasy, nauczyciele zauważają niezwykłe zdolności i czar organizacyjny Janka. Wychowawczyni klasy czwartej, p. Filipowiczowa, obdarzona wielką kulturą osobistą i talentem pedagogicznym, poświęca swemu wychowankowi wiele czasu. Janek wyniósł z tej szkoły zamiłowanie do samodzielnych badań zjawisk przyrodniczych i duże zainteresowania kulturalne.

- I tak znalazł się w elitarnym wówczas gimnazjum im. Stefana Batorego...

Zdzisława Bytnar: - Najlepsi uczniowie ze szkoły na Zagórnej kierowani byli do tego gimnazjum, dostać się tam mogły jedynie dzieci pochodzące z wyższych sfer lub uczniowie wybitnie zdolni, zdający egzaminy konkursowe. Szkoła ta posiadała kierunek matematyczno-przyrodniczy, którym zainteresowany był Janek, który zresztą bardzo zapalił się do egzaminu konkursowego, gdyż bardzo lubił zawody intelektualne. Podczas trwającego cztery dni wszechstronnego egzaminu Jaś dosłownie oczarował egzaminujących profesorów. Efektem było oczywiście rozpoczęcie nauki w pierwszym państwowym gimnazjum w Polsce. W tym czasie przenieśliśmy się z Piastowa do Warszawy i zamieszkaliśmy w mieszkaniu spółdzielczym przy alei Niepodległości, w tym samym, gdzie się dzisiaj znajdujemy. Mąż został kierownikiem szkoły przy ul. Piusa i wraz z Jankiem odbywał codzienną wędrówkę do pracy. Ta codzienna droga bardzo scementowała ich wzajemną miłość, która przetrwała aż do końca. Byli zawsze razem. Miał wspaniałego ojca.

Reklama

- Początek działalności harcerskiej Janka łączy się z tym właśnie gimnazjum...

Zdzisława Bytnar: - Tak. Janek anemiczny i wątły zaczął krzepnąć fizycznie, na co niewątpliwy wpływ miała jego działalność w harcerstwie. Muszę tu wspomnieć, że Jaś spotkał się z dużą życzliwością ze strony kadry profesorskiej gimnazjum. Nauczyciele spostrzegłszy jego wielostronne uzdolnienia, starali się umiejętnie pokierować nimi. Uczył się bardzo dobrze. Miał oceny celujące prawie ze wszystkich przedmiotów. Zbierał pochwały za uczynność, za prace społeczne, za wysokiej klasy koleżeństwo i za mistrzostwo w pracach ręcznych (zabawki na choinkę, samoloty itp.). Uczył się języków, a poza stałymi zainteresowaniami przyrodniczymi wielką miłością darzył przeszłość narodową - miłość do Ojczyzny przenikała na wskroś jego program życiowy. Harcerstwo wzmocniło ją jeszcze bardziej. Wysokie poczucie odpowiedzialności i obowiązku sprawiło, że z zadań w drużynie harcerskiej wywiązywał się sumiennie. Dawał z siebie to, co miał najlepszego.
Do 23. Warszawskiej Drużyny Harcerskiej im. Bolesława Chrobrego wstąpił w 1934 r., czuł się w drużynie jak w swoim żywiole. Jeździł na wycieczki, biwaki, obozy i zawsze starał się być aktywny i pożyteczny. Nigdy nie stał z boku. Przechodził kolejne szczeble harcerskiego awansu, był najpierw zastępowym, potem przybocznym drużynowego, a wreszcie przybocznym szczepowego do spraw organizacyjno-gospodarczych. Prowadził drużynę harcerską w szkole na Zagórnej. W sierpniu 1938 r. wraz z kolegą Kazimierzem Sułowskim został wysłany na kurs podharcmistrzowski Chorągwi Warszawskiej nad jezioro Wigry, gdzie uzyskał stopień harcerza Rzeczypospolitej. Jego drużynowy L. Zieliński w skierowaniu na ten kurs wystawił mu wspaniałą opinię.
W 1939 r. Janek zdaje maturę, wybiera się na studia politechniczne i chce wyjechać do Belgii. Wybuch wojny nie pozwala na realizację zamierzeń.

- Jaki był jako brat?

Danuta Dziekańska: - Był cudowny. Ja czułam się trochę jak „kula u nogi”. Robił, majsterkując, takie ciekawe rzeczy, że jak mogłam, to wślizgiwałam się do pokoju, aby go podejrzeć. Ja miałam zainteresowania wyłącznie sportowe i daleko mi było do takich wyników w nauce. Czuwał nade mną. Były problemy, które z rodziców ma iść do mnie na wywiadówkę. Do Jasia zawsze chodziła mama i wracała z „piersią do przodu”. Do mnie nie chciała iść, podsłuchałam kiedyś rozmowę rodziców - bo by się „ze wstydu spaliła”. Chodził więc tata, który twierdził, że bardzo się cieszy, że jestem takim normalnym dzieckiem, z którym jest mnóstwo problemów. Zawsze zazdrościłam Jankowi, bo jego szuflada, półka na książki i zeszyty były zawsze czyściutkie. Skarpetki zawiązane w pętelkę. Pod względem czystości był pedantem.

- Jakie były marzenia Janka? Kim chciał zostać?

Zdzisława Bytnar: - Trzeba pamiętać o dysproporcjach materialnych wśród jego grupki. Tadeusz Zawadzki był synem wybitnego chemika, profesora Politechniki Warszawskiej i kandydata na dziekana. Miał przed sobą perspektywę wyjazdów zagranicznych i studiów za granicą. Kazio Sułowski był synem notariusza Sejmu. Marzył o karierze prawniczej. Alek Dawidowski to syn dyrektora fabryki amunicji na Woli, Zygmunt Rymszewicz to syn komandora okrętu podwodnego ORP „Żbik”, któremu powierzył swe życie marszałek, udając się na Maderę. Janek w tej grupce, mimo że nie powodziło się nam źle, miał zdecydowanie najskromniejsze warunki. Celował w matematyce i fizyce. Z pewnością chciał studiować na jednym z wydziałów Politechniki i zostać inżynierem. Wyższą Szkołę Budowy Maszyn i Elektrotechniki skończył również z pierwszą lokatą. Ta trójka, Tadeusz, Kazio i Jaś, przygotowywała się do odegrania kiedyś wybitnej roli. Jaś np. wiele myślał o nierównościach społecznych. Chciał walczyć o podniesienie bytu materialnego nie tylko wsi polskiej, ale i najuboższych warstw społecznych. Chłopcy widzieli błędy w polityce wewnętrznej II Rzeczypospolitej i chcieli walczyć o ich naprawienie.

- Już na początku okupacji Janek organizuje grupę harcerzy, której celem poza pracą harcerską jest praca dla Ojczyzny poprzez walkę z okupantem. Czy najbliższa rodzina zdawała sobie sprawę z charakteru jego zaangażowania?

Danuta Dziekańska: - Trudno, żebyśmy nie wiedzieli. Przecież w naszym domu chłopcy przygotowywali butelki z kwasem solnym używane w akcji małego sabotażu. Odbywały się szkolenia i przysięgi przy płonącym zniczu w pokoju wyścielonym hitlerowskimi flagami. Mama opowiadała mi, jak wynosiła do samochodu, gdy wyjeżdżali na akcję pod Kraśnikiem, zapomniane przez Janka parabellum. W naszym mieszkaniu było całe archiwum małego sabotażu. Myśmy nie przeciwstawiali się tej działalności Janka, gdyż każdy z nas zdawał sobie sprawę, że tak trzeba. Wkrótce cała rodzina była zaangażowana w pracę konspiracyjną: tata prowadził tajne nauczanie, mama była kolporterką prasy konspiracyjnej, a ja w tym czasie również brałam udział w małym sabotażu

- Od kiedy chłopcy rozpoczęli działalność podziemną i kto był najbliższym współpracownikiem Janka?

Danuta Dziekańska: - Już w pierwszych miesiącach okupacji podjęli próby opracowania koncepcji pracy harcerskiej w warunkach konspiracji. Najbliższymi współpracownikami Janka w tej pracy byli: T. Zawadzki, A. Dawidowski, J. Wuttke, J. Tabęcki, J. Masiukiewicz, A. Zawadzki, K. Sułowski.

- Janek nie zaniedbuje także doskonalenia swej wiedzy wojskowej i kształcenia się w kierunku zawodowym...

Danuta Dziekańska: - Pełniąc funkcję hufcowego Grup Szturmowych Mokotów Górny, ukończył w 1942 r. konspiracyjną Szkołę Podchorążych Rezerwy „Agrykola”. Również studiował i ukończył Wydział Mechaniczny Wyższej Szkoły Budowy Maszyn im. Wawelberga. W 1943 r., mając zaledwie 22 lata, był komendantem hufca, a w Kedywie miał za sobą wiele akcji sabotażowo-dywersyjnych, stopień podporucznika AK i Krzyż Walecznych.

- Wtedy następuje tragedia. Jak doszło do wsypy?

Zdzisława Bytnar: - Był to przypadek. W marcu aresztowano hufcowego Grup Szturmowych na Pradze i znaleziono zaszyfrowany adres i nazwisko Janka. Rankiem 23 marca gestapo zjawiło się w naszym mieszkaniu i Janka wraz z ojcem zabrano na Pawiak.

- Pani Danusia pierwsza wszczęła alarm po aresztowaniu...

Danuta Dziekańska: - Wieczorem 22 marca wracałam do domu tuż przed godziną policyjną. W okolicy placu Trzech Krzyży miał miejsce wypadek tramwajowy. Pozostało mi tylko 20 minut, aby dojść piechotą do domu. Było to niemożliwe. Zadzwoniłam do domu, pytając, co mam robić. Tata kazał mi iść na Hożą do pani profesor Zadarnowskiej i tam nocować. Rozmawiałam wtedy po raz ostatni chwilę z Jankiem. W tym czasie był u nas kolega brata, mieszkający piętro niżej Stasio Bukowski, i słyszał naszą rozmowę. Gdy więc ujrzał rano, co się dzieje i zauważył, że Niemcy założyli „kocioł”, a Janka i tatę wraz z materiałami obciążającymi zabrali, natychmiast przybiegł na Hożą. Było ok. 6.30. Natychmiast pobiegłam do Tadeusza i powiedziałam, co się stało. Wszczęto alarm. Wtedy przekonałam się, jak błyskawicznie działa siatka alarmowa. Tadek od początku zapewniał mnie, że zrobią wszystko, żeby Janka wyciągnąć z gestapo. Mamy nie było w domu, gdyż przebywała na Kielecczyźnie, gdzie dorabiała, uczestnicząc w tajnym nauczaniu.

- Przyjaciele szybko powiadomili was o zamiarze odbicia „Rudego”. Była zakończona powodzeniem Akcja pod Arsenałem. Mama widziała Janka po odbiciu i rozmawiała z nim...

Zdzisława Bytnar: - Tak, 26 marca chłopcy zaprowadzili mnie do mieszkania dr. Gustawa Wuttkego, gdzie ukrywano Janka. Był cały w bandażach, widać było tylko oczy i jeden palec u ręki. Twierdził, że on go właśnie boli. Opowiedział mi, jak było, pytał o mnie i prosił, żebym nie martwiła się o ojca. Wkrótce 30 marca zmarł. Żadna z nas nie była przy jego śmierci. Zmarł również jego serdeczny przyjaciel „Alek”, ciężko ranny pod Arsenałem. Na pogrzebie również nie byłyśmy. Po aresztowaniu ojca i brata córka ukrywała się w rejonie Puszczy Kampinoskiej, a następnie w Jędrzejowskiem. Chłopcy zaprowadzili mnie późnym wieczorem na cmentarz, gdzie pożegnali „Rudego” przysięgą pomszczenia jego śmierci i przyrzeczeniem dalszej nieustępliwej walki z okupantem. Przysięgi dotrzymali - wszyscy odpowiedzialni za jego śmierć zostali rozstrzelani z wyroków sądów podziemnych.

- Odszedł jeden z pokolenia Kolumbów. Wkrótce ginie jego najbliższy przyjaciel „Zośka”, a wielu innych pochłonęło Powstanie Warszawskie. Do dziś jednak pozostali oni przykładem dla polskiej młodzieży, ich rówieśników. Przykładem tych, którzy nie zawahali się dla umiłowanej Ojczyzny poświęcić życia. Jak ta pamięć wygląda na co dzień w Pani odczuciu?

Zdzisława Bytnar: - W Polsce jest w tej chwili ok. 50 drużyn harcerskich im. Janka. Mamy ciągle odwiedziny. Szczególnie w okresie Akcji pod Arsenałem ci, którzy nie dostaną się na ten zjazd, przychodzą do nas. Podobnie drużyny idące szlakiem Jasia. Inne okazje to jego imieniny lub urodziny czy przypadkowy nawet pobyt kogoś z jego drużyny w Warszawie. Są takie dni, kiedy przedpokój jest dosłownie zawalony plecakami i butami. Wiemy, że ten niewielki, zagracony pokój mieści ok. 70 osób. Dosłownie jakby się ściany rozsuwały. Niedawno byłam na uroczystości nadania imienia Jana Bytnara „Rudego” Szkole Podstawowej w Sianowie w województwie koszalińskim. W Nowej Wsi pod Kolbuszową również jest szkoła im. Janka. Miasto rodzinne „Rudego” ma ulicę, liceum i szczep jego imienia, a na domu, w którym ujrzał po raz pierwszy światło dzienne, jest tablica pamiątkowa. Ślady pamięci spotykamy również przy pamiątkowej tablicy na ścianie domu, w którym mieszkamy. Są kwiaty, szyszki, zioła, zboża. Znaki wizyty harcerzy. W tym pokoju do dzisiaj odbywają się przy świecach i sztandarach przyrzeczenia harcerskie. Harcerze przyrzekają Jasiowi być wiernym ideom, którym on służył. Zostawiają potem po sobie różne pamiątki. Jak widać, zebrało się ich już bardzo wiele. Ten pokoik spełnia rolę czegoś w rodzaju maleńkiego harcerskiego sanktuarium.

(Zdzisława Bytnar zmarła w 1994 r., Danuta Dziekańska zmarła w 2008 r.).

Wywiad opublikowano za zgodą Autora. Wcześniej był publikowany w piśmie „Ład” nr 13 (182*) 27 marca 1988 r.

2010-12-31 00:00

Ocena: +2 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Dziś jest tylko jeden plan: krzyż

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Didgeman/pixabay.com

Rozważania do Ewangelii J 18, 1 – 19, 42.

Wielki Piątek, 29 marca

CZYTAJ DALEJ

Dziś Wielki Czwartek – początek Triduum Paschalnego

[ TEMATY ]

Wielki Czwartek

Pio Si/pl.fotolia.com

Od Wielkiego Czwartku Kościół rozpoczyna uroczyste obchody Triduum Paschalnego, w czasie którego będzie wspominać mękę, śmierć i zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. W Wielki Czwartek liturgia uobecnia Ostatnią Wieczerzę, ustanowienie przez Jezusa Eucharystii oraz kapłaństwa służebnego.

Wielki Czwartek jest szczególnym świętem kapłanów. Rankiem, jeszcze przed wieczornym rozpoczęciem Triduum Paschalnego, ma miejsce szczególna Msza św. Co roku we wszystkich kościołach katedralnych biskup diecezjalny wraz z kapłanami (nierzadko z całej diecezji) odprawia Mszę św. Krzyżma. Poświęca się wówczas krzyżmo oraz oleje chorych i katechumenów. Przez cały rok służą one przy udzielaniu sakramentów chrztu, święceń kapłańskich, namaszczenia chorych, oraz konsekracji kościołów i ołtarzy. Namaszczenie krzyżem świętym oznacza przyjęcie daru Ducha Świętego.. Krzyżmo (inaczej chryzma, od gr. chrio, czyli namaszczać, chrisis, czyli namaszczenie) to jasny olej z oliwek, który jest zmieszany z ciemnym balsamem.

CZYTAJ DALEJ

Abp Galbas: mnie nieraz trudno jest wierzyć w Boga

2024-03-29 07:59

[ TEMATY ]

Abp Adrian Galbas

flickr.com/episkopatnews

Bp Adrian Galbas

Bp Adrian Galbas

Mnie nieraz trudno jest wierzyć w Boga. Wiara bywa ciężka i męcząca, ale gdy słyszę o czyjejś śmierci, wówczas właśnie wiara jest pociechą - powiedział PAP metropolita katowicki abp Adrian Galbas.

W rozmowie z PAP metropolita katowicki abp Adrian Galbas wyjaśnił, że cierpienie samo w sobie nie jest człowiekowi potrzebne, ponieważ niszczy i degraduje. Jednak w momentach, gdy przeżywamy cierpienie, męka Chrystusa może być pociechą i wzmocnieniem.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję