Reklama

Opowieści (51)

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Wiosna bardzo oczekiwana przez wszystkich wreszcie przyszła i z miejsca zabrała się do roboty. Musiała poradzić sobie z wielką ilością śniegu leżącego od grudnia, który był zlodowaciały i mocno ubity. Nikt jednak nie przypuszczał, że poradzi sobie z tym wszystkim w ciągu jednego tygodnia. Południowy lekki wiatr przyniósł bardzo ciepłe powietrze nasycone wszystkimi zapachami wiosny. Słońce też nie próżnowało, jego promienie mocno nagrzewały ziemię, w okamgnieniu śnieg zaczął topnieć i ginąć. Na polach pokazały się płaty zielonych zbóż. Nie wiadomo nawet kiedy przyleciały ptaki, wprawdzie ktoś twierdził, że na śniegu widział bociana, ale dopiero teraz całymi gromadami powróciły do swoich gniazd. Każdy chciał zobaczyć tego ptaka latającego lub chodzącego po polu, bo to wróżyło dobre zdrowie na cały rok.

Wybuch wiosny cieszył i jednocześnie martwił. Śnieg topniał gwałtownie, a wszystkie rowy były pozamarzane, zamarznięta jeszcze ziemia nie była w stanie wchłonąć wody, której przybywało coraz więcej. To oznaczało zalanie wszystkich łąk oraz niektórych pól. Zagrożeni byli także gospodarze mieszkający nad łąkami. Wioska praktycznie została odcięta od świata. A więc i w tym roku drewniana balia posłuży dzieciom jako środek lokomocji do miasteczka w Wielkim Tygodniu. Woda zalała ostatnią przejezdną drogę do miasteczka, jeśli nic się nie zmieni, to na Wielkanoc nie da się dojechać do kościoła. Najbardziej niepokoiła się rodzina Lipków i Obaczów, ich dzieci postanowiły bowiem pobrać się, datę ślubu ustalono na drugi dzień Wielkanocy. Wesele to święto całej wsi, dlatego prawie wszyscy pracowali przy naprawie drogi, aby furmanki z młodymi i gośćmi mogły bez przeszkód dojechać do kościoła.

Starym zwyczajem wesele rozpoczynało się w domu pana młodego, czyli u Lipków. Przybyli już goście młodego, czekano tylko na orkiestrę. Wesele rozpoczęto modlitwą i błogosławieństwem. Orkiestra grała marsza, a pan młody klękał przed swoimi rodzicami, prosząc ich o błogosławieństwo. Lipkowa bardzo płakała, to jej ostatni i najmłodszy syn opuszczał dom rodzinny, aby założyć swoje gniazdo. Wprawdzie żenił się z dziewczyną pracowitą i miłą, ale jak to matce, żal jej rozstać się ze swoim dzieckiem. Stary Lipek stał sztywny jak drut, nie powiedział ani słowa, ale jemu też przykro było oddawać chłopaka. Po udzieleniu błogosławieństwa wszyscy wsiedli na furmanki ustrojone kolorowymi kokardami i papierowymi kwiatami, a następnie pojechali do domu panny młodej. Pierwszą furmanką jechała orkiestra, następną, najładniej przystrojoną, państwo młodzi, na końcu goście. Przejechali kilkaset metrów w kierunku domu weselnego panny młodej i napotkali pierwszą przeszkodę. Droga została zamknięta długim drągiem przyozdobionym kolorowymi bibułkami i wiankiem. Na środku postawiono stolik nakryty białym obrusem, na nim obrazek Matki Bożej, oraz dwie świece i wodę święconą z kropidłem. Przy stoliku czekał Antek Tyka i Maciek Jasiula autorzy tego pomysłu, którzy natrętnie zażądali okupu od młodego. Okupem zazwyczaj musiała być flaszka alkoholu i jakaś zagrycha. Młody Lipek, chłopak bystry zapytał Antka czy dobrze umie pacierz? Pytanie to zaskoczyło natręta do tego stopnia, że zaczął coś bąkać ni w pięć, ni w dziewięć. Zapytał o to samo Maćka, ale i ten nie potrafił niczego mądrego odpowiedzieć, wtedy pan młody oznajmił, że okupu nie będzie. Jeśli ktoś nie umie pacierza, to niech siedzi w domu i nie bierze się za kropienie wodą święconą. Decyzję taką goście nagrodzili brawami, a orkiestra jadąca na przedniej furmance zagrała młodym Sto lat. Dojechali wreszcie do domu weselnego panny młodej. Wszyscy goście wyszli na zewnątrz, a rodzice przywitali chlebem i solą. Obaczowa ze łzami w oczach wypowiedziała słowa: "Niech Bóg was dzieci błogosławi" i oboje z mężem nakreślili na czołach nowożeńców znak krzyża. Wszystkie wymogi starych zwyczajów zachowano, można już ruszać do kościoła. Rodzice wręczyli staroście wesela duży piękny korowaj, wędlinę i niewielką flaszkę. Gościniec ten powinien trafić na plebanię. Ślub miał być bardzo uroczysty tzw. "rzymski" zawierany podczas Mszy św. o godz. 10.00, kiedy przychodziło najwięcej ludzi. Punktualnie weszli do przedsionku świątyni i czekali na proboszcza, który wkrótce przywitał ich w drzwiach wejściowych i wprowadził przed ołtarz. Organista zaczął grać marsza weselnego, w tym czasie młodzi podeszli do swoich klęczników przed ołtarzem. W uroczystości brali udział miejscowi klerycy, diakon Wiesiek i subdiakon Oleś, którzy przyjechali do rodzinnej parafii na święta. Wszystko szło zgodnie z wymogami liturgii, po kazaniu proboszcz zaintonował pieśń do Ducha Świętego Veni Creator Spiritus, następnie zapytał młodych o imiona, aby za chwilę przyjąć przysięgę małżeńską. Młodzi mieli wielką tremę i bardzo wszystko przeżywali. Diakon Wiesław stojący obok ciągle się uśmiechał, dodając w ten sposób młodym odwagi. Proboszcz poważnym, ale ściszonym głosem powiedział do młodych: "Podajcie sobie prawe ręce tak, jak do przywitania". Młodzi uśmiechnęli się, a panna młoda, Wiesia Obaczówna, nie wiadomo dlaczego podała rękę... księdzu proboszczowi! Chwila konsternacji, proboszcz niemłody, widział wiele różnych rzeczy, ale takiej sytuacji jeszcze nie przeżył. Kto inny na jego miejscu zapewne ucieszyłby się, ale co ma zrobić kapłan? W zaistniałej sytuacji największym refleksem wykazał się diakon. Zanim ktokolwiek zdążył pomyśleć co w takiej sytuacji uczynić, on zadziałał błyskawicznie. Będąc człowiekiem pełnym radości i humoru po swojemu problem rozwiązał, a raczej związał. Swoją stułą związał proboszcza i pannę młodą. Oleś stojący po przeciwnej stronie parsknął śmiechem i uciekł do zakrystii. Śmiali się też ludzie stojący najbliżej, tylko proboszcz zachował powagę i już sam bez asysty kontynuował zaślubiny.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2002-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Bóg lubi przychodzić do tych, którzy nie są już szybcy, ale są wierni

2025-12-29 08:26

[ TEMATY ]

Ks. Krzysztof Młotek

Glossa Marginalia

Karol Porwich/Niedziela

Jan pisze jak ojciec duchowy, który zna różne etapy dojrzewania. Trzykrotnie powtarza „piszę do was”, a potem jeszcze raz „napisałem do was”. Brzmi to jak rytm liturgii. Powtórzenie ma zakorzenić pewność, zanim padnie ostrzeżenie. Najpierw jest dar, potem wymaganie. Jan mówi do „dzieci”, „ojców” i „młodzieńców”. To mogą być grupy wieku, ale równie dobrze etapy życia wiary. „Dzieci” cieszą się przebaczeniem i znają Imię. „Ojcowie” znają Tego, „który jest od początku”, czyli trwają w kontemplacji, nie w nowinkach. „Młodzieńcy” są mocni, bo słowo Boże w nich trwa, i dlatego zwyciężają Złego. Słowo „trwać” (menō) jest tu kluczem. Zwycięstwo nie jest jednorazowym wyczynem. Jest owocem zamieszkania Słowa w sercu.
CZYTAJ DALEJ

Bóg nie wstydzi się ludzkiego życia

2025-12-29 08:33

[ TEMATY ]

Ks. Krzysztof Młotek

Glossa Marginalia

Adobe Stock

Natchniony Autor mówi: „dzieci, jest ostatnia godzina” (eschatē hōra). To nie musi być zegar końca świata, który odlicza dni. To raczej jakość czasu. Odkąd przyszedł Chrystus, wszystko dojrzewa do decyzji za Nim albo przeciw Niemu. Dlatego znakiem epoki są „wielu antychrystów” (antichristoi). Nie jedna postać z legend, lecz każda nauka i postawa, która rozbraja Ewangelię, bo oddziela Jezusa od Ojca, łaskę od nawrócenia, prawdę od miłości.
CZYTAJ DALEJ

Francuski biskup żegna Brigitte Bardot. Co znana aktorka mówiła o Jezusie?

2025-12-29 19:10

[ TEMATY ]

Brigitte Bardot

francuski biskup

PAP

Brigitte Bardot

Brigitte Bardot

Biskup diecezji Fréjus-Toulon François Touvet pożegnał zmarłą 28 grudnia wieku 91 lat aktorkę Brigitte Bardot. Od końca lat 50. XX wieku mieszkała ona na terenie tej diecezji, w Saint-Tropez. Na tamtejszym cmentarzu ma też zostać pochowana, u boku innych gwiazd francuskiego kina, w tym swego pierwszego męża, reżysera Rogera Vadima.

Podziel się cytatem - napisał hierarcha w mediach społecznościowych.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję