Reklama

Między regionalizmem a katechezą

Wulkan energii, wulkan pomysłów, z rozrusznikiem serca od 13 lat i bujną blond fryzurą, katechetka i regionalistka z dyplomem murarza-tynkarza (też!), niedoszła solistka „Mazowsza”. Stanisława Żądecka była w życiu także palaczem w szkole, ale najszerzej jest znana jako twórczyni, szefowa, autorka tekstów i obrzędów dla zespołu folklorystycznego „Siedlecczanie”, który prowadzi od 25 lat. Największe spełnienie? - Jej dzieci, o które wykłóciła się z Matką Boską

Niedziela kielecka 49/2010

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Przez wiele lat toczyła heroiczny bój, aby urodzić, ponieważ pełną rodzinę uważa za największe spełnienie i osiągnięcie człowieka na ziemi. Takie pojmowanie tych spraw wyniosła z rodzinnego domu, nasączonego tradycją, wiarą. Głowa rodziny - jej ojciec, był społecznikiem i sołtysem, a mama pełną altruizmu i wewnętrznego ładu kobietą. No i byli oni - gromadka rodzeństwa.

„Żeby nikt przez ciebie nie płakał…”

Stasia urodziła się 24 lutego 1951 r. w Kawczynie. Była oczkiem w głowie tatusia, co nie znaczy, że nie pracowała, i to ciężko, i to często. Trzeba było nauczyć się męskich robót, przy orce, koszeniu. - Tatuś zabierał mnie w pole i opowiadał różne historie, szczególnie te o Kościuszce, do którego miał ogromny sentyment - wspomina. - Pasałam gęsi i krowy, a nawet pomagałam przy murowaniu. Ten mur dotąd stoi - dodaje.
Rodzinny dom Pierzaków i najbliższe wiejskie środowisko tętniły życiem. Ojciec miał 19 chrześniaków, mama - 21, obydwoje należeli do kołek różańcowych, ona też - do dziewczęcego. Ojciec był także szewcem, mnóstwo ludzi przychodziło więc, aby obstalować lub zreperować buty, a ponieważ był i sołtysem - w domu wciąż trwały jakieś gospodarskie narady. Poza tym darcie pierza, przędzenie wełny i lnu, tkanie na krosnach, które zapełniały pracowite jesienne wieczory. - Ja w tym byłam, ja to chłonęłam jak gąbka - mówi.
Mamę zapamiętała jako osobę niezwykle czynną i uczynną: noszącą posiłki chorym znajomym, bielącą chałupy, jeżdżącą w sprawach różnych ludzi po urzędach, pogodną, mimo osobistych dramatów czasu wojny. Nigdy nie widziała jej odpoczywającej - zawsze w ruchu. Na śniadanie gotowała im zacierki z mlekiem i zalewajkę, śpiewała „Godzinki”, „Kiedy ranne wstają zorze”; bywało, że wieczorami zasypiała na klęczkach przy modlitwie. „Żyj tak, żeby nikt przez ciebie nie płakał i rób tak, aby nikt po tobie nie poprawiał” - tę naukę lubiła powtarzać córce.
Dalsze losy szkolne Stasi, po ukończeniu szkoły podstawowej w Chmielowicach, stały się przedmiotem narady rodzinnej. Ponieważ z braku miejsc nie dostała się do technikum, uradzono ZSZ nr 1 w Kielcach. Niech idzie na praktyczny kierunek murarski, a potem do technikum i na studia - poradzi sobie, przecież tak dobrze się uczy… Aktywnie działała w samorządzie uczniowskim, w harcerstwie. W pokoju było ich pięć, przyjaźnie przetrwały dotąd. No i był zespół śpiewaczo-taneczny prof. St. Czarnockiego. W pierwszej parze z Czesiem Zacharskim przedstawiali obrzęd wesela (nagrany dla Radia Kielce) i wiele innych, choćby dymarki. Miała piękny głos, rodzina ustaliła termin eliminacji do słynnego „Mazowsza”, gdy tymczasem - nieszczęście! - usunięcie migdałków po iluś tam ciężkich anginach i w efekcie znaczne osłabienie głosu. - Do dzisiaj jest dość mocny i czysty - przecież wciąż śpiewa w zespole, ale po zabiegu nie było „tej” modulacji. Żegnajcie marzenia o „Mazowszu”.
Maturę w technikum zdała śpiewająco w 1971 r. i miała tzw. skierowanie na studia (do Wyższej Szkoły Inżynieryjskiej), z czego zrezygnowała, aby umożliwić bratu naukę w wymarzonym technikum. Wiedziała, że na razie nie zostanie inżynierem, choć dyrektor szkoły Hebda powtarzał: będziesz jeszcze przez tę decyzję płakała. Ale żal mu było zdolnej uczennicy, więc przyjął ją do pracy w Miastoprojekcie, gdzie pracowała do 1979.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Bitwa o dziecko

Jest mężatką od 1972 r. Warunki materialne mają niezłe, na działce w Siedlcach rozpoczynają budowę domu, mąż jest wziętym hydraulikiem - gromadka dzieci wydaje się oczywistością.
Czterokrotnie przeżyła dramat poronienia, najdłużej dziecko żyło w niej 4,5 miesiąca. Szok, psychiczna zapaść, rozpacz bez dna - brak słów, aby cokolwiek powiedzieć o takiej stracie, a raczej stratach, gdy coraz słabiej tli się iskierka nadziei. Zrozpaczona, zwraca się do ks. dr. Wacława Radosza, który miał rozmaite warszawskie kontakty z czasów powstania warszawskiego. Dwukrotne leczenie, trzykrotne sanatorium i upragniona, przeleżana w warszawskim szpitalu ciąża. Po trudnym 19-godzinnym porodzie przychodzi na świat upragniony piękny syn, ale jest w bardzo ciężkim stanie. „Ochrzcijcie go Pawełek” - błaga. Leży na sali z karmiącymi szczęśliwymi matkami, wokół płacz noworodków, nikt nie mówi, co z jej synkiem… Chłopczyk po 10 dniach umiera. Kryzys wiary. Obojętność. Krwotoki. Maleńka biała trumienka na jej kolanach - pogrzeb. Wyje, nie płacze - przecież już nie ma łez… I nagle te słowa mamusi: „Stasia, dziecko moje, ty jesteś jak Matka Boska. Ona też trzymała na ręku swoje martwe Dziecko, ale Ona Je przez 33 lata karmiła, chroniła, poznawała - ty nie zdążyłaś. Jej musiało być znacznie, znacznie trudniej. Ona teraz trzyma ciebie i jego za rękę…”. Te słowa mamy wsparły ją aż do urodzenia Uli, bo Stasia Żądecka nie poddała się, o nie! Gdy urodziła się Urszula, był „szał radości”, choć skomplikowany poród i ciężki stan położnicy skutkował decyzją lekarzy: żadnych więcej prób i dzieci. Ula skończyła półtora roku, pięknie się chowała. Był chłodny i mokry listopad. Stanisława, okutana w kożuch jedzie do Częstochowy, do Matki Bożej. Do dzisiaj czuje ostrość kantów stopni schodów, na których przedrzemała i przemodliła noc przed Cudownym Wizerunkiem. - Matko - mówiła - przecież Ula nie może być sama, Ty wiesz. Wyproś mi dziecko u Twego Syna… Gdy dr Mączka usłyszał, że Żądecka spodziewa się dziecka, wyrzucił ją za drzwi. Łukasza urodziła w mroźną i mroczną zimę stanu wojennego. Zupełnie było nieważne, że przez 4 doby była nieprzytomna, że żołnierze dowozili jej z Warszawy ampułki z ampicyliną, że była w namiocie tlenowym. Wróciła - do męża, do córki, do synka.
W trakcie tej epopei w imię urodzenia dziecka nie raz i nie dwa widziała kobiety przychodzące na zabieg, ot tak z dnia na dzień, beztrosko uśmiercające swoje dziecko. - Jak ja to mogę skomentować, co powinnam powiedzieć…?

Reklama

Oj dana, dana…

Po 6-letnim urlopie wychowawczym nie miała gdzie wracać, bo Miastoprojekt przestał istnieć. Zrobiła więc kurs palacza centralnego ogrzewania, koledzy po fachu dostarczyli projekt, mąż zajął się hydrauliką - i tak Stanisława Żądecka wprowadziła centralne ogrzewanie do szkoły podstawowej w Siedlcach, mieszczącej się w starym dworku naprzeciw ich domu. O północy trzeba było wyskoczyć w mroźną noc, aby zobaczyć, jak tam się pali, ale grzała myśl, że wiejskie dzieciaki wreszcie mają w szkole ciepło.
Gdy Łukasz miał dwa i pół roku, wybrano ją na prezeskę koła gospodyń wiejskich w Siedlcach. Do pisanych (dla siebie) wierszy, haftów i robótek na drutach, doszły spisywane - już dla koła - obyczaje, przyśpiewki, których skarbnicą była rodzina i okolica. Zakochała się w tej tematyce, na takiej glebie przecież wyrosła.
W 1984 r. powstał zespół folklorystyczny „Siedlecczanie”. Poprzez zespól i jego dorobek - niebagatelny, bo to aż 730 występów śpiewaczo-obrzędowych w kraju i za granicą, przekazuje urok tradycji i obyczaju świętokrzyskiej wsi, które „wyssała z mlekiem matki”. - To moje kolejne dziecko - mówi. Kilkakrotnie gościli z zespołem za granicą, prezentowali swój repertuar na dożynkach centralnych w Częstochowie, wystąpili w filmach - w „Syzyfowych pracach”, „Przedwiośniu”.
Swą wiedzą z dziedziny regionalizmu miała okazję podzielić się ze słuchaczami Ludowego Uniwersytetu Katolickiego. Mówi jego prezes, ks. Tadeusz Szlachta: - Pani Żądecka wielokrotnie dała się poznać jako doskonały organizator życia kulturalnego, związanego z pielęgnowaniem przepięknej i przebogatej w wartości religijne i społeczne, tradycji ludowej. Przygotowywała ze swoim zespołem bardzo wartościowe scenariusze montaży słowno-muzycznych, które zostały wiele razy zrealizowanie. Zanikająca tradycja, bogata w wartości religijno-moralne, szeroko rozumiana twórczość ludowa, jest przez Panią Stanisławę odnajdywana, na nowo przypominana, a nawet tworzona. Marzeniem Pani Stasi jest wydanie materiału scenariuszy w formie książkowej. Byłoby to pięknym ukoronowaniem jej ogromnego zaangażowania i jej twórczości. Dobrze, że są jeszcze tacy ludzie, tak głęboko zatroskani o ludową kulturę i twórczość w szerokim jej wymiarze. Dziękujemy Pani Stanisławie za wkład w formację kulturową absolwentów i słuchaczy naszego Ludowego Uniwersytetu Katolickiego.
Równie wysoko dorobek St. Żądeckiej jest oceniany w Wojewódzkim Domu Kultury. Za swoją działalność była wielokrotnie odznaczana, m.in. Złotym Krzyżem Zasługi, Medalem Zasłużonego Działacza Kultury i in.

Katechetka

Pismo Święte było od dawana jej ulubioną lekturą i duchowym pokarmem, ale nieraz brakowało argumentów w dyskusjach z niedowiarkami. - Chciałam wiedzieć więcej, aby choć troszkę może komuś pomóc w znalezieniu ścieżynki do Boga - mówi. Marzeń o studiach wyższych nie wyrzekła się nigdy. Miała 39 lat, gdy przy kurii w Kielcach powstało Studium Teologiczne, którego słuchaczką stała się w l. 1990-94. Z pasją właściwą wszystkiemu, co robi, zaczęła studiować „dla siebie, dla wiedzy”. Z pracy pt. „Zarys dziejów parafii Łukowa” otrzymała ocenę celującą u ks. prof. Olszewskiego. I gdy w parafii zabrakło katechetki, a ks. proboszcz Liberek serdecznie namawiał - że da radę - propozycję przyjęła. Jako katechetka pracowała w Łukowej, Chmielowicach, Dębskiej Woli, obecnie ma pełny etat w Łukowej. W 2003 r. uzupełniła studia, otrzymując tytuł magistra katechetyki, ukończyła także kurs bibliotekoznawstwa w Świętokrzyskim Centrum Doskonalenia Nauczycieli, w 2004 r. - kurs obsługi komputera, w 2007 - kierunek o nazwie „Sztuka” w krakowskim CDN. Pracę katechetyczną w szkołach łączyła z wycieczkami historyczno-edukacyjnymi, z ukochaną obrzędowością ludową, bardzo przydatną choćby w przygotowaniu jasełek, grup kolędniczych. Przestrzega zasady, aby na scenie zawsze być z uczniami, z nimi współtworzyć spektakl. Rocznice papieskie, dni Matki i Ojca, spotkania z misjonarzami, olimpiady biblijne, pomoc niepełnosprawnym, szczególnie w zakresie przygotowania do sakramentów - wierzy, że jej lekcje nie były nudne. - Pani Żądecka to niezwykle sumienny, oddany pracy i dzieciom nauczyciel. Jako katechetka pracuje bez zarzutu - ocenia ks. dr Karol Zegan, dyrektor Referatu Katechetycznego w Kielcach.
Ostatnio, z nowym rokiem szkolnym, przybyło coś nowego - praca w czterech przedszkolach na terenie gminy Chęciny. Opracowała indywidualny projekt zajęć, podkreśla znaczenie prezentacji i roli rekwizytu w pracy z dziećmi. - Przedszkolaki są zachwycone zajęciami z p. Żądecką. Lekcje regionalizmu są ważne, bo pomagają dzieciom zakorzenić się w małych ojczyznach - uważa burmistrz Chęcin Robert Jaworski.
Dzięki spotkaniom z „panią Stasią” dzieci nie ominie ich przeszłość, a kto wie, może zauroczą wiejskie korzenie? Tak jak zauroczyły ją, podczas śpiewu przy kapliczkach, czesaniu lnu, w wojennych opowieściach ojca.

W następnym numerze sylwetka Pawła Łukowca, kompozytora i organisty

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

O synodzie na Dworcu Głównym PKP

2024-04-17 18:30

Marzena Cyfert

Spotkanie w Sali Sesyjnej na Dworcu PKP we Wrocławiu

Spotkanie w Sali Sesyjnej na Dworcu PKP we Wrocławiu

W ramach Wieczorów Polskich w Sali Sesyjnej Dworca Głównego PKP we Wrocławiu odbyło się 184. spotkanie, w programie którego znalazł się Synod Archidiecezji Wrocławskiej.

Spotkanie zorganizowało Duszpasterstwo Kolejarzy. Z prelekcją wystąpiła Adriana Kwiatkowska, sekretarz synodu.

CZYTAJ DALEJ

Papież do zakonnic klauzurowych: nostalgia nie działa

2024-04-18 13:47

[ TEMATY ]

papież Franciszek

PAP/EPA/ETTORE FERRARI

Papież Franciszek złożył hołd katolickim zakonnicom, które żyją w klasztorach klauzurowych, odizolowane od świata. Przyjmując dziś na audiencji w Watykanie grupę karmelitanek bosych w czwartek powiedział, że ich wybór życia nie jest "ucieczką w modlitwę oderwaną od rzeczywistości", ale odważną ścieżką miłości. Jednocześnie ostrzegł zakonnice przed reformami o nostalgicznym wydźwięku.

Franciszek przyjął w czwartek na audiencji w Watykanie delegację około 60 karmelitanek bosych. Zakon powstał w 1562 r. w wyniku reformy zakonu karmelitańskiego przez św. Teresę z Ávili i św. Jana od Krzyża. Zakonnice pracują obecnie nad rewizją konstytucji zakonu. Papież odniósł się do tego w swoim przemówieniu. "Rewizja konstytucji oznacza właśnie to: zebranie pamięci o przeszłości zamiast negowania jej, aby móc patrzeć w przyszłość. W rzeczywistości, drogie siostry, uczycie mnie, że powołanie kontemplacyjne nie prowadzi nas do zachowania starych popiołów, ale do podsycania ognia, który płonie w coraz to nowy sposób i może dać ciepło Kościołowi i światu" - powiedział Franciszek. Przypomniał, że pamięć o historii zakonu i o wszystkim, co konstytucje zgromadziły przez lata, jest "bogactwem, które musi pozostać otwarte na natchnienia Ducha Świętego, na nieustanną nowość Ewangelii, na znaki, które Pan daje nam poprzez życie i ludzkie wyzwania. Jest to ważne dla wszystkich instytutów życia konsekrowanego".

CZYTAJ DALEJ

Zmarł Jan Artur Tarnowski

2024-04-18 11:23

Ks. Wojciech Kania/Niedziela

Wczoraj w godzinach popołudniowych odszedł do Pana Jan Artur Tarnowski.

Syn ostatnich właścicieli Dzikowa zmarł w Warszawie. Za niecałe dwa miesiące obchodziłby swoje 91 urodziny. Odszedł Człowiek wielkiego serca otwartego zwłaszcza dla najbardziej potrzebujących, wspierał bowiem wiele instytucji, a zwłaszcza te, które zakładały lub zakładali jego przodkowie, kontynuując tym samym ich niepisany testament, jak Dom Pomocy Społecznej dla Osób Dorosłych Niepełnosprawnych Intelektualnie oraz dla Dzieci i Młodzieży Niepełnosprawnych Intelektualnie, który przed przeszło wiekiem powołali do życia jego dziadkowie Zofia z Potockich i Zdzisław Tarnowski. Wspierał również ludzi, którzy znaleźli się w trudnej sytuacji, w tym obywatelki i obywateli Ukrainy, dotkniętych skutkami wojny.

CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję