Reklama

Długa droga do Kalkuty(3)

Niedziela toruńska 4/2012

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Dojeżdżamy do miejscowości z napisem Kolkata (powrócono do starej nazwy Kalkuty) po 20 godz. podróży. Jutro spotkamy się z Misjonarkami Miłości, klękniemy przy grobie bł. Matki Teresy. Czujemy podekscytowanie.
Wychodzimy na peron. Zanim tragarze wezmą nasze walizki, nadjeżdża drugi pociąg. Robi się straszny ścisk. Tłum przesuwa nas raz w jedną raz w drugą stronę. Mamy wyobrażenie, jak można zostać stratowanym w wielkim tłumie. Tak jak na ulicy, w ruchu pojazdów, tak i w ruchu pieszych jest ten sam żywioł, ta sama walka o swój metr potrzebny do przeżycia. Uff. Trudne doświadczenie. Na szczęście wszyscy wychodzimy bez szwanku.
Autobus wiezie nas do hotelu. Miasto różni się od Dehli, Agry, Varanasi, które odwiedziliśmy wcześniej. Jest wyraźnie czyściej. Żyje tu 15 milionów mieszkańców. Jest to trzecie co do wielkości miasto Indii, zaraz po stolicy i Bombaju. Nie widać świętych krów. Przy ulicach są chodniki, ruch uliczny jakby spokojniejszy. A więc są także inne Indie. To przecież nie jest biedny kraj. To czwarta gospodarka świata, po USA, Chinach i Japonii. Ma broń atomową, wysyła satelity.
Jest 23 listopada ub.r. O godz. 6 budzi mnie nawoływanie kupców z pobliskiego bazaru. Pobudka przewidziana jest godzinę później. Nie zrywam się. Przyglądam się hotelowemu pokojowi. Meble przypominają czasy kolonialne, solidne, ciemne, mahoniowe, pod sufitem wisi ogromny wiatrak. Zdaje się, że obudziłem się pośrodku sceny filmu kręconego w Indiach.
Udaję się z bratem na bazar. Warto korzystać z każdej chwili, aby poznać ten świat. Trwają przygotowania do handlowego dnia. Uliczni restauratorzy z wielką sprawnością kroją warzywa. Pod wielką misą nie żarzy się jeszcze płomień. Mijamy śpiących na ulicy. Są ich dziesiątki. Wchodzimy do ogromnej hali. Właśnie ktoś przywiózł na rowerze żywe kurczaki. Ile żywych kurczaków można zapakować na rower, nie mając żadnego koszyka czy kartonu? Policzyłem. Sto. Wiązane za nogi, parami i przewieszane przez kierownicę, ramę, bagażnik, lampę. Gdaczący rower. Tego dnia temperatura dochodzi do 30 stopni. Gdyby dostawca przywiózł kurczaki zabite, szybko by się popsuły. A tak świeżutkie trafią na stoły. Być może wieczorem w restauracji spożywaliśmy, któregoś z tej dostawy?
Wracamy do hotelu. Zbliża się finał naszego pielgrzymowania. Jedziemy do domu, gdzie znajduje się grób bł. Matki Teresy.
Skromna kaplica. Nie ma ławek. Tylko ołtarz i za ołtarzem na ścianie wisi wielki krzyż, pod którym widnieje napis: I thirst - Pragnę. Jedno z siedmiu słów wypowiedzianych przez Jezusa na krzyżu. Klękamy przy białym grobowcu. Napis: zmarła 5 września 1997 r. Prawie wszyscy uczestnicy mają łzy w oczach. Łzy wzruszenia. Cała podróż, niewygody, zderzenie się z innością, dotknięcie bezmiaru biedy, szpetoty przygotowało nas na to spotkanie. Doświadczyliśmy jakieś cząstki trudności, którą przez lata, dzień w dzień musiała i chciała znosić Matka Teresa.
Ks. Wojciech ofiaruje siostrom duże zdjęcie pomnika bł. Jana Pawła i bł. Teresy, który znajduje się przy kościole św. Antoniego w Toruniu na Wrzosach. Matkę Teresę nosi on w sercu od dawna i wielu z nas, pielgrzymów, podobnie. Nasza wizyta w Kalkucie nie jest turystyczną przygodą, zaliczenia kolejnego egzotycznego zakątka świata. Tu jesteśmy u siebie. Tu jest nasz świat, w którym rozpoznajemy ślady Ewangelii.
Odprawiamy Mszę św. Otwarte okna. Hałas ruchliwej ulicy brutalnie wdziera się w nasze skupienie. Modlitwa jest tu tak blisko życia. Po Mszy św. klękamy przy grobie i odmawiamy cały Różaniec. Pragniemy, jak najdłużej być przy Błogosławionej z Kalkuty. Nasz spontaniczny gest modlitwy otwiera serca sióstr. Tłumaczą nam później, że do grobu przybywają codziennie tysiące turystów. Zrobią sobie zdjęcie na tle grobu i pędzą dalej. Wy zatrzymaliście się, zmówiliście cały Różaniec, wy się modlicie!
Zanim odejdziemy, wypisujemy na karteczkach osobiste intencje i wrzucamy do skrzynki leżącej na grobie. Czujemy rangę tego aktu.
Po domu Zgromadzenia Misjonarek Miłości oprowadza nas siostra Polka specjalnie delegowana przez przełożoną. Pracuje tu od kilku lat. Otwierają się przed nami prawie wszystkie pomieszczenia domu, także te, których się nie zwiedza. Oglądamy wystawę poświęconą bł. Matce Teresie. Całe życie przedstawione w sposób prosty. W jednej z gablot leży medal Pokojowej Nagrody Nobla z 1979 r. przyznanej Matce Teresie. Zamknięty na zwyczajną kłódkę.
Udajemy się do drugiego domu. Znajduje się tam sierociniec. Wchodzimy do wewnątrz, mijając długą kolejkę. Ludzie czekają do lekarza. Dziś dzień przyjęć. Tradycyjnie zdejmujemy obuwie, wchodzimy do ogromnej sali. Łóżko stoi przy łóżku. Przy niektórych dzieciach wolontariusze z Europy i Ameryki. Przyjeżdżają tu na miesiąc, czasami na dłużej, na pół roku, pomagają siostrom. Sami finansują swój pobyt. Jedno z dzieci podbiega do nas. Wdrapuje się na ramiona i tuli. Spuszczamy głowy, kryjemy łzy.
W sierocińcu żyje setka dzieci. Sieroty zebrane z ulicy. Siostry wraz z wolontariuszami codziennie przemierzają ulice Kalkuty, zbierając nowe. Siostry opiekują się nimi, załatwiają formalności i przygotowują do adopcji. Najczęściej adoptują je rodziny z Europy. Nie myślcie, że to, co robiła bł. Matka Teresa, minęło, że to czas przeszły, dokonany. Widziałem umierających w parku, przy ulicy, widziałem trędowatych bez twarzy, rąk i nóg. Biedni są nadal. Potrzebują pomocy, potrzebują misjonarek miłości.
Indie nie są przyjazne chrześcijanom. Przed pielgrzymką, starając się o wizy jako kapłani, musieliśmy podpisać specjalnie oświadczenia, że nie będziemy prowadzić działalności misyjnej. W czasie naszego 10-dniowego pobytu w Indiach, jak się potem dowiedzieliśmy, zamordowana została jedna zakonnica. W poprzednich latach w stanie Orisa, na południe od Kalkuty, odbyły się pogromy chrześcijan, palono kościoły, wielu wyznawców Chrystusa zamordowano. Chrześcijaństwo jest znakiem sprzeciwu dla społeczeństwa z mocnymi kastowymi podziałami, które sankcjonują niesprawiedliwy ład społeczny. Jedni przeznaczeni są do czynności najprostszych, sprzątania, powożenia rikszą, funkcji pucybuta, a inni posiadają niewyobrażalne bogactwo i żyją w dostatku, w zamkniętych osiedlach. Przynależność do kasty jest dziedziczna. System kastowy został zniesiony prawnie w 1947 r., gdy Indie odzyskały niepodległość. Podróż pokazała, że obyczaj jest mocniejszy niż prawo. W Kalkucie byliśmy w centrum handlowym. Znajdują się tam luksusowe sklepy i kina, jak w Europie. Przy wejściu stoją straże. Wejść mogą bogaci i turyści. Za bramą jest inny świat, dla większości niedostępny. Chrześcijaństwo, choć głosi przede wszystkim wiarę w Jezusa Chrystusa Odkupiciela człowieka, to przecież przynosi prawdę o człowieczeństwie, że jesteśmy ludźmi, że mamy godność, jesteśmy dziećmi Bożymi. Chrześcijaństwo daje szansę na przełamanie podziału, na wyjście z wykluczenia. A to zagraża obecnemu ładowi. Ciekawe byłoby studium o wpływie wiary na stosunki społeczne.
Na tym tle również widać wielkość dzieła bł. Matki Teresy. Pierwszy dom - „umieralnię” otworzyła niedaleko świątyni bogini śmierci Kali. Zbierała z ulicy umierających i dawała im ludzkie warunki na moment przed śmiercią. Wspominała bł. Teresa: „Pamiętam, jak kiedyś zabrałam z ulicy człowieka niemal zjedzonego przez robactwo. Powiedział mi: Żyłem jak zwierzę, na ulicy, ale umrę jak anioł, otoczony miłością i troską. I umarł jak anioł - bardzo piękną śmiercią”. Hindusi protestowali wówczas, że praca bł. Matki Teresy zaburza kult oddawany w pobliskiej świątyni. Pojechaliśmy do tego domu. Dziś jest nieczynny, przeniesiony w inne miejsce. Na ścianie wisi krzyż z napisem, który już poznaliśmy: I thirst. Świątynia bogini Kali Ghat działa, otoczona jest sporym bazarem, na którym handluje się tym wszystkim, co można złożyć na ofiarę. Odnowiony niedawno budynek, zbudowany został w 1809 r. Do dziś, każdego ranka, składane są tam ofiary ze zwierząt.
Moje myśli krążą już gdzie indziej. Nocą wracamy do Polski. Już bez opóźnień, bez przygód. Czeka nas 10 godz. lotu.
Wracam utrudzony, z bagażem doświadczeń ponad miarę. Istnieje jeden świat. Wewnątrz tego jednego tyle różnych światów, nieprzystających do siebie. Nie mam wątpliwości, że wracam z pielgrzymki. Była radość wspólnoty z 32 współpielgrzymami, trud i zmęczenie, choćby wielogodzinnymi podróżami koleją, był post, gdy organizm buntował się przeciw innym pokarmom, ostrym przyprawom, była modlitwa, Msza św., Różaniec, Koronka do Miłosierdzia Bożego, rozważania o życiu Błogosławionej, były rozmowy o wierze, była lektura książki o Matce Teresie. Jadąc do Kalkuty, i w Kalkucie, przy grobie bł. Matki Teresy, spotkałem Pana. Ta pielgrzymka była szkołą pokory. Dotknąłem pyłu ziemi, pyłu istnienia. Nie wracam z poczuciem wyższości.
Zamiast zakończenia przytoczę dialog. Czytając go, pamiętaj, że w Indiach jest wielki panteon bogów, liczy 32 tys. W kilku świątyniach byłem. Byłem w świątyni sikhów, meczecie, niezwykłej świątyni jainistów, świątyni Sziwy, świątyni, gdzie czci się bożka małpę.
„Pewien stary człowiek w Kalkucie zapytał kiedyś: «Kim jest ten Chrystus od Matki Teresy?». To jest nasz Guru, przyjacielu, nasz Pan i nasz Bóg. Co to jest za Bóg? Jest to Bóg miłości, przyjacielu. Wszystkich nas kocha - i ciebie także”.
To przekonanie wywożę z Indii. Łaska poznania Boga jedynego, który jest miłością, który kocha każdego człowieka pełnią miłości jakby był jedynakiem.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2012-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Współpracownik Apostołów

Niedziela Ogólnopolska 17/2022, str. VIII

[ TEMATY ]

św. Marek

GK

Św. Marek, ewangelista - męczeństwo ok. 68 r.

Św. Marek, ewangelista - męczeństwo ok. 68 r.

Marek w księgach Nowego Testamentu występuje pod imieniem Jan. Dzieje Apostolskie (12, 12) wspominają go jako „Jana zwanego Markiem”. Według Tradycji, był on pierwszym biskupem w Aleksandrii.

Pochodził z Palestyny, jego matka, Maria, pochodziła z Cypru. Jest bardzo prawdopodobne, że była właścicielką Wieczernika, gdzie Chrystus spożył z Apostołami Ostatnią Wieczerzę. Możliwe, że była również właścicielką ogrodu Getsemani na Górze Oliwnej. Marek był uczniem św. Piotra. To właśnie on udzielił Markowi chrztu, prawdopodobnie zaraz po zesłaniu Ducha Świętego, i nazywa go swoim synem (por. 1 P 5, 13). Krewnym Marka był Barnaba. Towarzyszył on Barnabie i Pawłowi w podróży do Antiochii, a potem w pierwszej podróży na Cypr. Prawdopodobnie w 61 r. Marek był również z Pawłem w Rzymie.

CZYTAJ DALEJ

Cisco podpisał apel o etykę AI: Watykan bardzo zadowolony

2024-04-24 17:21

[ TEMATY ]

sztuczna inteligencja

Adobe Stock

"Jesteśmy bardzo zadowoleni, że Cisco dołączyło do Apelu Rzymskiego, ponieważ jest to firma, która odgrywa kluczową rolę jako partner technologiczny we wprowadzaniu i wdrażaniu sztucznej inteligencji (AI)". Tymi słowami arcybiskup Vincenzo Paglia, przewodniczący Papieskiej Akademii Życia i Fundacji RenAIssance, skomentował akces Cisco.

Chuck Robbins, dyrektor generalny Cisco System Inc. podpisał w środę w obecności arcybiskupa Vincenzo Paglii tzw. rzymskie wezwanie do etyki AI. Cisco System Inc. to amerykańska firma z branży telekomunikacyjnej, znana przede wszystkim ze swoich routerów i przełączników - niezbędnych elementów podczas korzystania z Internetu.

CZYTAJ DALEJ

Poligon świata i pokój serca

2024-04-25 07:30

[ TEMATY ]

felieton (Łódź)

Adobe Stock

Sporo jeżdżę po Łodzi: odwożę wnuczki ze szkoły do domu albo na zajęcia muzyczne. Dwa, trzy razy w tygodniu. Lubię to, chociaż korki i otwory w jezdniach dają nieźle popalić. Ale trzeba jakoś dzieciom pomóc; i na stare lata mieć z żoną poczucie przydatności. Poza tym: zakupy, praca – tak jak wszyscy. Zatem: jeżdżę, widzę i opisuję.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję