Czy lepiej jest wierzyć, ale nie praktykować, czy praktykować,
ale nie wierzyć? Pytanie rzeczywiście brzmi nieco bezsensownie. Oczywiście
- najlepiej jest i wierzyć, i praktykować. Zresztą
- pozostałe postawy są w jakiś sposób niekonsekwentne. Prawdziwa
wiara prowadzi do praktykowania. Jeśli wierzę, że Bóg jest, to wierzę
też w to, co objawił. A skoro tak, to postępuję zgodnie z tym, czego
Bóg ode mnie w swoim objawieniu oczekuje. Praktykowanie bez wiary
może stać się czymś w rodzaju zabobonu. Zresztą - czy jest możliwe
prawdziwe praktykowanie bez wiary? Czy nie jest to jakieś magiczne
wręcz wypełnianie formuł, co do których nie ma się przekonania? Może
tak być. Ale nie musi.
Wystarczy wyobrazić sobie sytuację, w której człowiek poszukuje
Boga, pragnie Go poznać, uwierzyć w Niego. Jednak ciągle coś stoi
na przeszkodzie; ciągle jest jakiś brak zaufania, brak ostatecznego
zawierzenia. Jeśli taki człowiek - mimo pojawiających się jeszcze
wątpliwości - zaczyna podejmować jakieś praktyki, nie jest to zabobonem
czy magią, ale jakby wyrażoną konkretnymi czynami prośbą o przymnożenie
wiary. Musimy bowiem pamiętać, że wiara jest łaską. Bez Bożej pomocy
- zgodnie ze słowami Apostoła - nie możemy nawet powiedzieć "Jezus
jest Panem". Wiara to swoista relacja pomiędzy człowiekiem a Bogiem.
Bóg udziela daru, ale równocześnie oczekuje naszej współpracy. Zazwyczaj
bywa tak, że nie otrzymujemy wiary, jako czegoś pełnego, doskonałego.
Bóg zasiewa w nas - mówiąc obrazowo - ziarno. To od nas jednak zależy,
jaką okażemy się glebą.
Podobnie jest w sytuacji, gdy człowiek z takich czy innych
powodów traci wiarę lub gdy ta wiara znacząco słabnie. Wtedy - jako
pierwsza - przychodzi pokusa porzucenia praktyk religijnych. W ten
sposób osłabiona już i tak wiara zostaje pozbawiona dostępu do ożywczej
łaski i prędzej czy później musi całkiem wygasnąć. Jeśli jednak zależy
człowiekowi na wytrwaniu w wierze, na przezwyciężeniu trudności,
zachowywanie praktyk przynosi mu pomoc; wytrwanie na nowo wiarę ożywia.
Można tu przytoczyć wiele przykładów biblijnych pouczających
nas o potrzebie wytrwania przy Bogu mimo pojawiających się trudności.
Abraham mógł zwątpić, gdy Bóg zażądał ofiary z syna. Jednak dzięki
jego wytrwałości - mimo zapewne poważnych wątpliwości, a może nawet
swoistego wewnętrznego buntu - stał się "ojcem wierzących", jak określa
go samo Pismo Święte. Dworzanin etiopski - z Dziejów Apostolskich
- poszukuje prawdziwego Boga i podejmuje wiele wysiłków, choć ciągle
brak mu zrozumienia słów Bożych. Jego wytrwałość zostaje nagrodzona;
diakon Filip zostaje posłany, by objaśnić Pisma i udzielić mu chrztu.
Ojciec opętanego dziecka prosi Chrystusa o wypędzenie złego ducha;
Zbawiciel wskazuje na potrzebę wiary. "Wierzę" - odpowiada ojciec;
ale zaraz dodaje "przymnóż mi wiary". Ma wiarę - inaczej nie przyszedłby
do Jezusa; jest jednak świadom jej małości, więc prosi o umocnienie.
Warto tu też przywołać postać króla Achaza - "Proś Boga o znak" -
mówi do niego prorok. Achaz ma jednak własne pomysły na rozwiązanie
nurtującego go problemu; niedowierza Bogu i nie chce się przekonać
o Jego łaskawości. Zaniechał prośby; niedowierzał, ale znak od Boga
mógł wzmocnić jego wiarę. On jednak zaniedbał tę możliwość.
Wiara to relacja między Bogiem a człowiekiem. Potrzeba tu
Bożej łaski i naszej współpracy. Dlatego prośmy Boga o łaskę wiary,
o łaskę wytrwania przy Nim nawet wtedy, gdy nasza wiara się chwieje,
słabnie. Prośmy o dary Ducha Świętego, które mają moc rozpalić w
nas na nowo otrzymane łaski. Dzieje Apostolskie mówią, że nawet do
rozdzielania chleba diakoni potrzebowali tego Bożego wsparcia - Piotr
wyraźnie mówi, by wybrano "mężów pełnych Ducha Świętego". Skoro rozdzielanie
darów materialnych wymaga asystencji Parakleta, tym bardziej wymaga
jej nasza wiara. Tak więc - duch czy litera? Wiara czy uczynki? Jedno
i drugie. Jedno prowadzi do drugiego i jedno z drugiego wynika. Nawet
jeśli jedno słabnie, wytrwanie przy drugim daje moc do powstania,
odnowienia. Przyjdź Duchu Święty! Umocnij serca swych wiernych!
Pomóż w rozwoju naszego portalu