Reklama

Mieć pewność moralną...

Niedziela Ogólnopolska 52/1999

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Abp Zenon Grocholewski do 15 listopada 1999 r. był prefektem Najwyższego Trybunału Sygnatury Apostolskiej i prezesem Sądu Kasacyjnego Państwa Watykańskiego. Ostatnio został mianowany prefektem Kongregacji ds. Wychowania Katolickiego przy Stolicy Apostolskiej. Jest wielkim kanclerzem Papieskiego Uniwersytetu Gregoriańskiego, konsultorem Papieskiej Rady ds. Interpretacji Tekstów Prawnych, przewodniczącym Papieskiej Komisji ds. Adwokatów, członkiem Papieskiego Komitetu ds. Międzynarodowych Kongresów Eucharystycznych, członkiem Kongregacji ds. Biskupów. 1 grudnia br. abp Grocholewski otrzymał doktorat honoris causa KUL.

ANNA BŁASZCZAK: - Ksiądz Arcybiskup jest człowiekiem wielce utytułowanym i co za tym idzie - docenianym. Czym jest zatem dla Księdza Arcybiskupa tytuł doktora honoris causa KUL? Jak czuje się Prefekt Najwyższego Trybunału Sygnatury Apostolskiej, Wielki Kanclerz i Profesor Gregorianum jako Doktor h.c. KUL?

ABP ZENON GROCHOLEWSKI: - Czuję się bardzo dobrze, bo to jest jakby taki podarunek czy bukiet kwiatów z rodzinnego domu. Jestem Polakiem i choć 33 lata pracuję za granicą, trudno jest zapomnieć o rodzinnym domu. Dlatego taki wyraz uznania ze strony Polski, ze strony katolickiego Uniwersytetu, który odegrał ogromną rolę dla kultury, dla nauki w Polsce, jest dla mnie wielką radością. Czuję się tym zaszczycony i naprawdę była to dla mnie piękna uroczystość.

- Ksiądz Arcybiskup ma wybitne osiągnięcia w dziedzinie prawa kanonicznego. Które z nich ceni sobie Ksiądz Arcybiskup najbardziej?

- Z mojej wieloletniej pracy najbardziej mile wspominam spotkania z kanonistami w różnych krajach. Chętnie przyjmowałem zaproszenia na sympozja, kursy, spotkania, zwłaszcza z pracownikami sądów kościelnych, ponieważ przez 27 lat pracowałem w sądzie kościelnym i uważam, że ci ludzie, do których kierujemy dekrety, upomnienia, mają prawo nas znać, pytać, stawiać zarzuty, prosić o wyjaśnienie. Zawsze uważałem, że jeśli nie jesteśmy zdolni poddać się temu egzaminowi ze strony pracowników sądowych rozsianych po całym świecie, to powinniśmy podać się do dymisji. Muszę powiedzieć szczerze, że te spotkania dawały mi zawsze bardzo dużo satysfakcji i były dla mnie ubogaceniem.

- Jak, według Księdza Arcybiskupa, powinna wyglądać relacja prawa kanonicznego do prawa państwowego?

- To są dwa bardzo różne porządki prawne. Nie można tu dać prostej odpowiedzi. Prawo kanoniczne miało zawsze związek z prawem świeckim. Niebezpieczeństwem dla prawa kanonicznego byłaby sytuacja, gdyby przyjęło ono rozwiązania prawa świeckiego, które nie pasują do struktur kościelnych. Kościół bowiem nie jest państwem, Kościół ma swoją specyfikę, prawo ma trochę inny wymiar w Kościele niż w państwie. W porządku państwowym jest ono czymś bardzo istotnym, w Kościele zaś prawo ma charakter służebny. Kiedy tworzono nowy kodeks kanoniczny, były takie tendencje, żeby zrobić kilka kodeksów, np. małżeński, procesowy - tak jak w prawie państwowym. Walczyłem przeciwko temu, ponieważ uważałem, że w Kościele nie można dać takiego wymiaru prawu, jaki ma ono w społeczności świeckiej. Z drugiej strony - zawsze miałem kontakty z prawnikami prawa świeckiego i niejednokrotnie dyskusje z tymi ludźmi pozwoliły mi lepiej zrozumieć pewne aspekty specyficzne dla prawa kościelnego. Takie dyskusje muszą być. Wydaje mi się, że również prawnicy świeccy mogą się dużo nauczyć od kanonistów, co też zauważyłem. W całej historii prawo kanoniczne wpłynęło na rozwój prawa świeckiego w różnych dziedzinach. Zwłaszcza prawo karne i prawo procesowe zawierają w sobie niewątpliwy wpływ prawa kanonicznego.

- Prawo kanoniczne, choć gwarantuje wiernym prawo do form sądowych, nalega o wiele bardziej niż prawo państwowe na rozstrzyganie konfliktów drogą pozasądową. Dlaczego?

- W Kościele nie chodzi o to, żeby zwyciężył ten, kto ma rację, tylko żeby doszło do jakiegoś pojednania, do przebaczenia, współpracy, do communio. Nawet sam kompromis nie jest dla nas wystarczający, powinny tu dojść do głosu elementy duchowe życia ludzkiego. To wszystko dużo łatwiej osiągnąć przez rozwiązania pozasądowe niż sądowe. Moje doświadczenia w sądzie kościelnym wskazują na to, że każde rozwiązanie pozasądowe jest dużo lepsze. Niejednokrotnie rozpatrywałem sprawy, które po wielu latach konfliktów doszły do Najwyższego Trybunału, i czyniłem wszystko, aby nastąpiło rozwiązanie pozasądowe. Wszyscy byli na końcu zadowoleni z takiego rozwiązania. Sposób rozwiązywania konfliktów na drodze dialogu, przebaczenia i nawiązania dalszej współpracy w ciele Kościoła jest bardziej w duchu Ewangelii. Oczywiście, musi być też sąd i możliwość dochodzenia swych praw na tej drodze, ale to już jest ostateczność.

- Co Kościół ze swoim porządkiem prawnym ma do zaoferowania współczesnemu światu, w którym wzrasta rola demokratycznego państwa prawa?

- Kościół musi przede wszystkim zwracać uwagę na bardzo istotne wartości duchowe życia ludzkiego. Często człowiek - według dzisiejszej społeczności stechnicyzowanej - jest sprowadzany do roli pewnego narzędzia. Dlatego myślę, że takie elementy, jak godność osoby ludzkiej i jej niezbywalne prawa, są tym, co Kościół może zaoferować prawu świeckiemu.

- Wiele wysiłku włożył Ksiądz Arcybiskup w obronę wspólnoty życia małżeńskiego i opracowanie prawnego wymiaru miłości małżeńskiej. Jak Ksiądz Arcybiskup definiuje małżeństwo? Dlaczego ochrona tego sakramentu jest taka ważna?

- Jest to sakrament ogromnie ważny, ponieważ ma on budować Kościół i owocować w życiu. Małżeństwo jest z ustanowienia Bożego i ogromna większość ludzi jest powołana do realizowania swego życia w ten właśnie sposób. Istotny element miłości małżeńskiej stanowi wola czynienia dobra. Oczywiście, nie można tutaj również pominąć elementów: psychologicznego, sentymentalnego, seksualnego, ale rdzeniem tej miłości jest wola czynienia dobra. Jeśli to się zrozumie, wtedy dużo łatwiej jest miłość małżeńską realizować.

- Jak w świetle tego wygląda stwierdzenie nieważności małżeństwa? Czy nie narusza ono wartości małżeństwa, którego autorem jest przecież Bóg?

- Orzeczenie nieważności małżeństwa nie jest rozwiązaniem małżeństwa. To jest po prostu orzeczenie, że małżeństwo było nieważne od samego początku. Jeżeli ktoś żyje w małżeństwie nieważnym, trzeba mu dać możliwość zawarcia małżeństwa ważnego, bo to właśnie ono będzie sakramentem - środkiem budowania Kościoła. Jest to bardzo istotne, tym bardziej, że nie możemy zmuszać człowieka do życia w nieważnym małżeństwie. Trzeba też zaznaczyć, że w procesach o nieważność małżeństwa zawsze szukamy prawdy obiektywnej i niezależnej.

- Czy w tym przypadku również ważna jest pewność moralna?

- Pewność moralna jest pojęciem wypracowanym na terenie prawa kanonicznego w wieku XX, do czego przyczynił się bardzo Pius XII. Jest to rzecz bardzo oryginalna. Ja również napisałem na ten temat artykuł, który został przetłumaczony na kilka języków. Trudno w kilku słowach wytłumaczyć to zagadnienie, ale spróbuję. Pewność moralna to nie jest pewność absolutna, jednak wyklucza wszelką poważną wątpliwość. Pewność moralna musi być oparta na dokumentach i racjach obiektywnych. Nie może to być subiektywne przekonanie kogoś. Nie można się domagać od sędziego pewności absolutnej, bo takiej pewności nigdy nie da się osiągnąć. Jest to przecież ludzkie podchodzenie do problemu. Myślę, że pewność moralna to jeden z takich elementów, które prawo kanoniczne ma do zaoferowania prawu świeckiemu. Byłem kiedyś na międzynarodowym kongresie prawa świeckiego, brałem udział w okrągłym stole i pamiętam, że - mówiąc o pewności moralnej - wzbudziłem wielkie zainteresowanie, do tego stopnia, że nawet po zakończeniu kongresu jeszcze wielu z biorących w nim udział prawników zwracało się do mnie z prośbą o wyjaśnienie tego pojęcia, proponując mi nawet napisanie artykułu w czasopiśmie z zakresu prawa porównawczego. Uważali, że warto podzielić się wiedzą na ten temat z przedstawicielami prawa świeckiego.

- Prawo kanoniczne wciąż się rozwija. Którą jego gałęzią zajmuje się Ksiądz Arcybiskup obecnie?

- Przez 27 lat zajmowałem się prawem procesowym i małżeńskim. 15 listopada br. zostałem prefektem Kongregacji ds. Wychowania Katolickiego. Będę więc musiał zająć się ustawodawstwem dotyczącym szkolnictwa, uniwersytetów katolickich i kościelnych, fakultetów teologicznych. To będzie w najbliższym czasie przedmiotem moich studiów i pogłębionej analizy, bowiem chcąc wnieść jakiś wkład, trzeba najpierw solidnie zapoznać się z całą problematyką.

- Dziękuję za rozmowę.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

1999-12-31 00:00

Oceń: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Czy szanuję, dbam i walczę o życie dzieci poczętych, a jeszcze nienarodzonych?

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Adobe Stock

Rozważania do Ewangelii Łk 1, 39-56.

Sobota, 31 maja. Święto Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny
CZYTAJ DALEJ

Św. Joanna d´Arc

[ TEMATY ]

Joanna d'Arc

pl.wikipedia.org

Drodzy bracia i siostry, Chciałbym wam dzisiaj opowiedzieć o Joannie d´Arc, młodej świętej, żyjącej u schyłku Średniowiecza, która zmarła w wieku 19 lat w 1431 roku. Ta młoda francuska święta, cytowana wielokrotnie przez Katechizm Kościoła Katolickiego, jest szczególnie bliska św. Katarzynie ze Sieny, patronce Włoch i Europy, o której mówiłem w jednej z niedawnych katechez. Są to bowiem dwie młode kobiety pochodzące z ludu, świeckie i dziewice konsekrowane; dwie mistyczki zaangażowane nie w klasztorze, lecz pośród najbardziej dramatycznych wydarzeń Kościoła i świata swoich czasów. Są to być może najbardziej charakterystyczne postacie owych „kobiet mężnych”, które pod koniec średniowiecza niosły nieustraszenie wielkie światło Ewangelii w złożonych wydarzeniach dziejów. Moglibyśmy je porównać do świętych kobiet, które pozostały na Kalwarii, blisko ukrzyżowanego Jezusa i Maryi, Jego Matki, podczas gdy apostołowie uciekli, a sam Piotr trzykrotnie się Go zaparł. Kościół w owym czasie przeżywał głęboki, niemal 40-letni kryzys Wielkiej Schizmy Zachodniej. Kiedy w 1380 roku umierała Katarzyna ze Sieny, mamy papieża i jednego antypapieża. Natomiast kiedy w 1412 urodziła się Joanna, byli jeden papież i dwaj antypapieże. Obok tego rozdarcia w łonie Kościoła toczyły się też ciągłe bratobójcze wojny między chrześcijańskimi narodami Europy, z których najbardziej dramatyczną była niekończąca się Wojna Stulenia między Francją a Anglią. Joanna d´Arc nie umiała czytań ani pisać. Można jednak poznać głębiej jej duszę dzięki dwóm źródłom o niezwykłej wartości historycznej: protokołom z dwóch dotyczących jej Procesów. Pierwszy zbiór „Proces potępiający” (PCon) zawiera opis długich i licznych przesłuchań Joanny z ostatnich miesięcy jej życia ( luty-marzec 1431) i przytacza słowa świętej. Drugi - Proces Unieważnienia Potępienia, czyli "rehabilitacji" (PNul) zawiera zeznania około 120 naocznych świadków wszystkich okresów jej życia (por. Procès de Condamnation de Jeanne d´Arc, 3 vol. i Procès en Nullité de la Condamnation de Jeanne d´Arc, 5 vol., wyd. Klincksieck, Paris l960-1989). Joanna urodziła się w Domremy - małej wiosce na pograniczu Francji i Lotaryngii. Jej rodzice byli zamożnymi chłopami. Wszyscy znali ich jako wspaniałych chrześcijan. Otrzymała od nich dobre wychowanie religijne, z wyraźnym wpływem duchowości Imienia Jezus, nauczanej przez św. Bernardyna ze Sieny i szerzonej w Europie przez franciszkanów. Z Imieniem Jezus zawsze łączone jest Imię Maryi i w ten sposób na podłożu pobożności ludowej duchowość Joanny stała się głęboko chrystocentryczna i maryjna. Od dzieciństwa, w dramatycznym kontekście wojny okazuje ona wielką miłość i współczucie dla najuboższych, chorych i wszystkich cierpiących. Z jej własnych słów dowiadujemy się, że życie religijne Joanny dojrzewa jako doświadczenie mistyczne, począwszy od 13. roku życia (PCon, I, p. 47-48). Dzięki "głosowi" św. Michała Archanioła Joanna czuje się wezwana przez Boga, by wzmóc swe życie chrześcijańskie i aby zaangażować się osobiście w wyzwolenie swojego ludu. Jej natychmiastową odpowiedzią, jej „tak” jest ślub dziewictwa wraz z nowym zaangażowaniem w życie sakramentalne i modlitwę: codzienny udział we Mszy św., częsta spowiedź i Komunia św., długie chwile cichej modlitwy prze Krucyfiksem lub obrazem Matki Bożej. Współczucie i zaangażowanie młodej francuskiej wieśniaczki w obliczu cierpienia jej ludu stały się jeszcze intensywniejsze ze względu na jej mistyczny związek z Bogiem. Jednym z najbardziej oryginalnych aspektów świętości tej młodej dziewczyny jest właśnie owa więź między doświadczeniem mistycznym a misją polityczną. Po latach życia ukrytego i dojrzewania wewnętrznego nastąpiły krótkie, lecz intensywne dwulecie jej życia publicznego: rok działania i rok męki. Na początku roku 1429 Joanna rozpoczęła swoje dzieło wyzwolenia. Liczne świadectwa ukazują nam tę młodą, zaledwie 17-letnią kobietę jako osobę bardzo mocną i zdecydowaną, zdolną do przekonania ludzi niepewnych i zniechęconych. Przezwyciężywszy wszystkie przeszkody spotyka następcę tronu francuskiego, przyszłego króla Karola VII, który w Poitiers poddaje ją badaniom przeprowadzanym przez niektórych teologów Uniwersytetu. Ich ocena jest pozytywna: nie dostrzegają w niej nic złego, lecz jedynie dobrą chrześcijankę. 22 marca 1429 Joanna dyktuje ważny list do króla Anglii i jego ludzi, oblegających Orlean (tamże, s. 221-22). Proponuje w nim prawdziwy, sprawiedliwy pokój między dwoma narodami chrześcijańskimi, w świetle imion Jezusa i Maryi, ale jej propozycja zostaje odrzucona i Joanna musi angażować się w walkę o wyzwolenie miasta, co nastąpiło 8 maja. Innym kulminacyjnym momentem jej działań politycznych jest koronacja Karola VII w Reims 17 lipca 1429 r. Przez cały rok Joanna żyje między żołnierzami, pełniąc wśród nich prawdziwą misję ewangelizacyjną. Istnieje wiele ich świadectw o jej dobroci, męstwie i niezwykłej czystości. Wszyscy, łącznie z nią samą, mówią o niej „la pulzella” - czyli dziewica. Męka Joanny zaczęła się 23 maja 1430, gdy jako jeniec wpada w ręce swych wrogów. 23 grudnia zostaje przewieziona pod strażą do miasta Rouen. To tam odbywa się długi i dramatyczny Proces Potępienia, rozpoczęty w lutym 1431 r. a zakończony 30 maja skazaniem na stos. Był to proces wielki i uroczysty, któremu przewodniczyli dwaj sędziowie kościelni: biskup Pierre Cauchon i inkwizytor Jean le Maistre. W rzeczywistości kierowała nim całkowicie duża grupa teologów słynnego Uniwersytetu w Paryżu, którzy uczestniczyli w nim jako asesorzy. Podziel się cytatem
CZYTAJ DALEJ

Kard. Ryś: diakonat nie może być aktorstwem!

2025-05-31 11:52

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

Julia Saganiak

- Diakonat musi być codziennością, a nie rolą, którą odgrywa się przy ołtarzu. Musi być miłością, która nie jest udawana - mówił kard. Grzegorz Ryś podczas święceń diakonatu.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję