Wydarzenia marcowe w 1968 r. były ostatnim akordem pewnej wewnątrzpartyjnej walki o władzę w łonie b. PZPR, a zarazem pierwszym akordem nowej walki z władzą komunistyczną, podjętej przez & quot;pokolenie Marca", z którego wyrosło wielu późniejszych działaczy demokratycznej opozycji.
"Natolińczycy" przeciw "puławianom"
Reklama
Po śmierci Stalina w 1953 r. kierująca Polską ekipa najzagorzalszych
stalinowców (wśród której wiele osób było pochodzenia żydowskiego)
obawiała się nie tylko utraty władzy, ale i odpowiedzialności za
popełnione zbrodnie. W każdym systemie monopartyjnym wewnątrzpartyjne
walki o władzę, walki frakcyjne, odgrywają ogromną rolę. Ekipa Bieruta,
Bermana, Zambrowskiego, Kasmana, Albrechta ("puławianie"),
słusznie obawiała się, że zostanie teraz obwiniona o zbrodnie stalinowskie
w Polsce przez partyjnych konkurentów do władzy ("natolińczyków&
quot;), odsunięta od władzy, i kto wie - może nawet oskarżona i skazana... &
quot;Puławianie" zdecydowali się więc na "obronę przez
atak": błyskawicznie "przefarbowali się" z dotychczasowych
zamordystów na "liderów demokratycznych przemian", aby
ponownie "stanąć na czele", tym razem jako "reformatorzy
ustroju", animatorzy "odwilży". Wszelkie zarzuty,
jakie podnoszono przeciwko nim z tytułu przeszłości, zaczęli zaliczać
na poczet "polskiego antysemityzmu", aby w ten sposób dyskredytować
swych oskarżycieli i przeciwników. Toteż i "natolińczycy",
w rewanżu, sięgnęli po antyżydowską retorykę. Trzeba od razu podkreślić,
że w łonie PZPR prowadzona w ten sposób walka trafiła na podatny
grunt, gdyż spory między "komunistami polskimi" a "
komunistami niepolskimi" sięgały jeszcze przedwojennych czasów,
czasów Komunistycznej Partii Polski, będącej de facto sowiecką agenturą.
Polityczna walka wewnątrzpartyjna między broniącymi swych
posad "puławianami" a prącymi do władzy "natolińczykami&
quot; trwała od śmierci Stalina do objęcia władzy w Sowietach przez
Chruszczowa, co w Polsce skutkowało objęciem władzy przez wypuszczonego
z więzienia Gomułkę.
Ani Chruszczow, ani Gomułka nie mieli najmniejszego nawet
zamiaru przeobrażać komunizmu w jakiś bardziej ludzki system. Mieli
natomiast żywotny własny interes w tym, aby wyemancypować swe partie
spod dotychczasowej kurateli służb bezpieczeństwa, a także w tym,
aby wewnątrzpartyjne walki o władzę nie kończyły się stalinowskimi &
quot;czystkami", czyli fizyczną likwidacją wewnątrzpartyjnych
konkurentów do władzy. Do tego w zasadzie sprowadziła się cała odwilż
tak w Sowietach, jak i w Polsce: odtąd już komuniści nie mordowali
się między sobą. Temu też celowi - a nie "demokratyzacji"
czy "wolności" - posłużył ów słynny "tajny referat
Chruszczowa", ujawniający stalinowskie zbrodnie: wbrew "
tajności" był on żywo kolportowany w partyjnych środowiskach
i służył jako wewnątrzpartyjne ostrzeżenie: "Patrzcie, towarzysze,
do czego prowadzi przewaga bezpieki nad partią". Powiedzieć
więc można, że "odwilż chruszczowowska" i "odwilż
gomułkowska" posłużyły głównie odzyskaniu przez partie komunistyczne
kontroli nad organami bezpieczeństwa, które za Stalina wyrosły ponad
partie. Gdy partie komunistyczne tę kontrolę odzyskały - "odwilż&
quot; skończyła się, a narody i społeczeństwa odczuły ponowne "
przykręcanie śruby". W Polsce proces ten trwał ok. 3 lat - od
1956 do 1959 r.
Wypuszczony z więzienia i obwołany I sekretarzem PZPR w
1957 r. Gomułka starał się początkowo zachować równowagę między frakcją
puławską a frakcją natolińską, jako politycznym zapleczem, na którym
musiał się oprzeć. I chociaż uwięzili go w czasach stalinowskich
właśnie "puławianie" - Gomułka nie zdecydował się od razu
na całkowite odsunięcie ich od władzy, gdyż to oni nadal trzymali
w swym ręku kluczowe posady w bezpiece, służbach specjalnych i propagandzie.
Czas jednak pracował przeciw "puławianom"; po
pierwsze dlatego, że byli oni po prostu grupą mniej liczną w aparacie
władzy, pozbawioną "dopływu świeżej krwi" - podczas gdy &
quot;natolińczycy" mogli niemal bez ograniczeń odwoływać się
do "partyjnych rezerw kadrowych". Lata 1959-68 upływają
więc pod znakiem powolnego, ale systematycznego rugowania "puławian&
quot; z bardziej znaczących, wpływowych stanowisk w państwie. Istotnym
momentem w tej rozgrywce wewnątrzpartyjnej była wygrana przez "
natolińczyków" walka o niebywale ważną instytucję - Biuro Śledcze
Ministerstwa Spraw Wewnętrznych - podjęta w 1961 r. "Puławianom&
quot; nie udało się zastąpić swoim człowiekiem kierującego tym Biurem &
quot;natolińczyka" Mieczysława Moczara. Co więcej - w wyniku
tej rozgrywki Gomułka wziął stronę "natolińczyków" i odwołał
z funkcji wiceministra spraw wewnętrznych Antoniego Alstera, "
puławianina", ostatni silny bastion politycznych wpływów "
puławian".
Wyjaśnijmy przy okazji, że określenia "puławianie"
i "natolińczycy" wzięły się od podwarszawskich miejscowości
Puławy i Natolin, gdzie odbywały się kluczowe narady walczących o
władzę frakcji.
Między sobą, w ówczesnym żargonie partyjnym, nazywali się
inaczej: "natolińczycy" nazywali "puławian" po
prostu "Żydami", a "puławianie" określali "
natolińczyków" jako "chamów". "Żydy" i &
quot;chamy" - tak wówczas mówili o sobie wzajemnie członkowie
zwalczających się PZPR-owskich frakcji...
Od 1961 r. wpływy "puławian" wyraźnie więc maleją.
I właśnie rok 1968 był najwyraźniej tym momentem, w którym prący
do władzy, żądny stanowisk i wpływów niższy aparat partyjny, inspirowany
przez wpływowych natolińczyków, wykorzystał studenckie rozruchy,
aby odsunąć od władzy i wpływów resztę "puławian". I znów
wykorzystano przy okazji retorykę "antysemicką" (tym razem
w formie "syjonizmu"), ale i tym razem, podobnie jak w
1956 r., społeczeństwo polskie nie dało się wciągnąć w te wewnątrzpartyjne &
quot;dintojry". Owszem - robotnicy przychodzili na zwoływane
przez podstawowe organizacje partyjne wiece i masówki, "aktyw
partyjny" posłusznie trzymał w rękach tablice z przygotowanymi
hasłami, dyspozycyjni dziennikarze pisywali odpowiednie teksty -
ale i tym razem naród polski na tę "robotę" nabrać się
nie dał. I jeśli zdarzało się, że usuwano ze stanowisk niepolitycznych
uczciwych ludzi pochodzenia żydowskiego tylko za samo pochodzenie,
to tego rodzaju inicjatywy wychodziły nie od "antysemicko nastawionego
narodu polskiego", lecz od zwykłych karierowiczów, zawsze dybiących
na cudze posady: bez aprobaty ówczesnych gremiów partyjnych takie
inicjatywy nie miałyby zresztą żadnych szans powodzenia...
W wyżej opisanym kontekście (rzecz jasna - w pewnym skrócie),
Marzec ´68 był końcowym etapem wewnątrzpartyjnej walki w łonie PZPR
między grupą "puławską" a grupą "natolińską"
- walki, której początki tkwią w mrokach i zbrodniczych czeluściach
historii ruchu komunistycznego na ziemiach polskich.
Posiew nowej opozycji
Reklama
Marzec ´68 kończył pewien etap w wewnątrzpartyjnej walce komunistów
o władzę - ale i rozpoczynał pewien nowy etap walki społeczeństwa
z komunistami.
W latach 60. komunistom udawało się jeszcze - potwornymi
represjami i zbrodniami - tłumić polityczną opozycję zdziesiątkowaną
represjami w latach 1945-55 (jeszcze bodaj w 1955 r. wykonano ostatni &
quot;wyrok śmierci" - czytaj: morderstwo sądowe - na działaczu
niepodległościowego oporu). Pod koniec lat 60. rozbita została antykomunistyczna
organizacja "Ruch" (Czuma, Niesiołowski) i uwięzieni jej
przywódcy; Kościół katolicki był coraz bardziej ograniczany w swej
podstawowej, ewangelizacyjnej misji.
Marzec 1968 r. przebudził ówczesne pokolenie studenckie.
Doświadczyło ono na własnej skórze - opluwane w propagandzie,
represjonowane, rozpędzane pałkami - czym jest "prawda komunistów&
quot;, a czym zwykła prawda. Niemal całe pokolenie studenckie, które
było naocznym świadkiem Marca´68, zapamiętało dobrze tę lekcję. Przecież
podczas większości studenckich wieców, manifestacji i rozruchów,
jakie ogarnęły niemal wszystkie uczelnie w kraju - nie mówiono o &
quot;natolińczykach" i "puławianach", o wewnątrzpartyjnej
rozgrywce - ale o zniesieniu cenzury, prawie uczelni do autonomii,
wolności zgromadzeń... Z tych studenckich roczników, które Marzec
´68 "zastał" na studiach - wyrosło jakże wielu późniejszych
wybitnych działaczy opozycji: czy wręcz antykomunistycznej, czy tylko &
quot;reformatorskiej" wobec realnego socjalizmu, ale już czynnie
sprzeciwiających się zastanemu status quo.
Powiedzieć można, że Marzec ´68 odrodził antykomunistyczną
opozycję polityczną w młodym pokoleniu.
Porażka komunistów - czy to "puławian", czy "
natolińczyków" - w 1968 r. polegała na tym, że wielu studentów
rekrutujących się ze środowisk najbardziej podatnych na komunistyczną
propagandę i indoktrynację (ze środowisk małomiasteczkowych, robotniczych
czy o utrudnionym dostępie do rzetelnej informacji) przekonało się
na własnej skórze, na własnym życiorysie, naocznie, czym jest tak
naprawdę "demokracja socjalistyczna".
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Świadomość emigrantów
Różne były motywy emigracji Polaków żydowskiego pochodzenia po
Marcu. Nie wszyscy wyjechali mimo "zachęt" ze strony władz
komunistycznych.
Część emigrowała, tracąc w wyniku wewnątrzpartyjnych rozgrywek
wpływowe posady, z nadzieją na lepsze życie na Zachodzie. Część wyjeżdżała
po prostu dlatego, że otworzyła się dla nich możliwość wyrwania się
spod "żelaznej kurtyny" do wolności: zapewne i wielu rdzennych
Polaków skorzystałoby z takiej możliwości, gdyby wówczas mogło. Inni
emigrowali z obawy (czy aby nie przesadnej?), że antysemickie poczynania
władz komunistycznych znajdą "przedłużenie" w postawach
środowiska, społeczeństwa, narodu. Nie były to obawy uzasadnione,
bo i w 1968 r. naród polski "antysemityzmu" od komunistów
nie "kupił".
Oczywiście - w wielu przypadkach decyzja emigracyjna była
wielowątkowa, bardziej skomplikowana i złożona. Tym, którzy emigrowali,
dlatego że czuli się zaszczuci czy poniżeni, należy się jak najgłębsze
współczucie.
Emigracja pomarcowa przyczyniła się w poważnej mierze do
kształtowania później opinii o Polakach nie tylko wśród żydowskiej
diaspory, ale i w społeczeństwach krajów, gdzie ta diaspora ma duże
wpływy. Trudno oprzeć się wrażeniu, że o "antysemityzm"
najgłośniej i najczęściej oskarżali "naród polski" ci,
którzy - zaprawieni wcześniej w komunistycznej propagandzie i komunistycznych
metodach walki, bo w niej uczestniczący - politycznie stracili najwięcej.
Czy podgrzewając za granicą tezy o "antysemickości narodu polskiego&
quot; nie wkupywali się aby w łaski nowych politycznych promotorów?
...Co wcale nie znaczy, że były to postawy typowe dla całej
pomarcowej emigracji Polaków żydowskiego pochodzenia. Ani że wszyscy
wyjechali, a została tylko "garstka" (jak to kiedyś, bo
już nie dzisiaj, utrzymywała Gazeta Wyborcza)...
Odrębne stany świadomości
Marzec ´68: jako pewien etap długiej, wieloletniej i krwawej walki
o władzę wewnątrz komunistycznej ekipy - jako historyczne doświadczenie,
przede wszystkim młodzieży studenckiej i inteligencji - wreszcie
jako kolejna, trzecia bodaj fala emigracji z "Polski Ludowej&
quot; Polaków pochodzenia żydowskiego (lata 1945-48, po 1956 r.,
po 1968 r.).
Wydaje się, że dopiero gdy nałoży się na siebie te "
odrębne stany świadomości", wypośrodkuje się z nich prawdziwy
obraz Marca ´68 - prawdziwy, bo nie wyrwany z szerszego kontekstu
społeczno-historycznego.
