Podejmowane decyzje o likwidowaniu szkół z małą liczbą uczniów
rodzą często dramatyczne sytuacje zarówno dla rodziców, jak i dzieci
tych szkół. Nagłaśnia się protesty rodziców, uczniów, a także nauczycieli,
szczególnie tych, którzy z powodu braku uczniów tracą pracę. Niekiedy
w batalię o ratowanie szkoły włącza się radio, telewizja, szczególnie
tam, gdzie po powodzi zbudowano, przy wsparciu społeczeństwa i radia,
szkołę nowoczesną, na XXI wiek. Decyzja o zamykaniu takiej szkoły
nosi wręcz znamiona skandalu. Wydaje się bowiem być lekceważeniem
wszystkich ofiarodawców i udziału Polskiego Radia w zdobyciu funduszy
na jej budowę. Ale poproszona o wypowiedź w tych sprawach wiceminister
poinformowała, że setki szkół wyludnionych są i będą musiały być
zamykane, że wymogi ekonomii nie pozwolą na utrzymywanie szkół z
zanikającą liczbą uczniów.
To jeszcze niecały problem związany ze szkolnictwem. Od
dłuższego już czasu ZNP organizuje protesty przeciwko redukcjom w
zatrudnianiu nauczycieli. Nie ulega wątpliwości, że sytuacja nauczycieli
w Polsce była i jeszcze jest nie do pozazdroszczenia. Nie ulega wątpliwości,
że ich wynagrodzenia ubliżają godności tego stanu.
Wracając jednak do redukcji w zatrudnianiu nauczycieli i
do zamykania wyludnionych szkół, trzeba zapytać, czy sami rodzice
i nauczyciele nie zgotowali sobie tego losu? Już za czasów "
najświatlejszego" I sekretarza Wiesława Gomułki dokonywano zmasowanego
ataku na rodziny wielodzietne i na wszystkie sposoby wyszydzano je.
Jakże wielki był w tym udział wielu środowisk nauczycielskich! Propagowano
przez dziesięciolecia środki antykoncepcyjne, a następnie wprowadzano
zbrodnicze ustawy aborcyjne. Wyszydzano katolicką moralność. Odsądzano
od czci i wiary Prymasa Stefana Wyszyńskiego, który z mocą proroka
ostrzegał, że jeśli rodziny nie podejmą odpowiedzialności za odpowiednie
utrzymanie przyrostu naturalnego, istnienie narodu będzie zagrożone;
że jeśli nie potrafimy obronić życia poczętego w łonach matek, to
nie potrafimy już obronić życia narodzonego; że poddając naród kulturze
antykoncepcji i mordowania nienarodzonych, doprowadzimy ten naród
do wyludnienia - do śmierci. Wszystkie badania wskazują, że wkroczyliśmy
na tę drogę. Propaganda antyrodzinna nie ustała po formalnym upadku
komunizmu. Czy polskie małżeństwa i rodziny, a także nauczycielska
społeczność podjęły próbę demaskowania szkodliwości tej propagandy
dla samego bytu narodu, a także zatrudnienia nauczycieli? Przeciwnie,
krytyka nauki katolickiej w zakresie obrony życia i szacunku dla
życia nie tylko nie została zdemaskowana, ale w wielu kręgach społeczeństwa,
również nauczycielskich, była przyjmowana i nasilana. Przy każdych
wyborach sprawę aborcji podnoszono jako problem zastępczy i zawsze
zyskiwał on na popularności - zresztą dlatego był i jest wciąż podnoszony.
Trzeba teraz zapytać, po której stronie stawały małżeństwa i rodziny?
Po której stronie stanął ZNP? Gdy minister Kapera przestrzegał, że
Polsce grozi wyludnienie, że inne narody zaludnią polską ziemię,
kto stanął w jego obronie? Po której stronie stanął też ZNP? Dziś
pisze się już, że w roku 2050 Azjaci będą stanowili 57% populacji
naszego globu, a Europejczycy będą liczyć zaledwie 8%, że trzeba
wypracować nową strategię prorodzinną i pronatalistyczną w Europie.
Czy więc Kościół pomylił się ze swą moralnością, czy też dokonali
tego spustoszenia jego wrogowie albo bezmyślni klakierzy strategów
zła i cywilizacji śmierci?
Szczerze trzeba ubolewać nad tym, że tak duża liczba szkół
ulega i będzie ulegać zamykaniu. Jest to rzeczywisty dramat dla rodziców
i ich dzieci, ale czy można mówić o szkole bez uczniów? Trzeba dostrzegać
dramat nauczycieli obejmowanych redukcją zatrudnienia, ale czy można
zatrudniać nauczycieli do pustych ławek szkolnych? Wszyscy domagają
się wciąż, by Kościół czynił rachunek sumienia i przepraszał. Może
przyszedł już czas, by i ci, którzy doprowadzili do wyludnienia,
do opustoszenia polskich szkół, dokonali szczerego rachunku sumienia
i zanim zaczną organizować protesty i strajki, zapytali siebie, czy
nie zgotowali sobie i narodowi polskiemu tego losu, jak to zrobiło
wiele narodów Europy Zachodniej? Nic więc dziwnego, że staje przed
nimi widmo unicestwienia ich tożsamości.
W czasie ostatnich wakacji pełniłem opiekę duszpasterską
nad włoskimi dziećmi koło Livorno. Miałem możność zorientować się
w sytuacji powołaniowej do kapłaństwa. Powiedziano mi, że sytuacja
w wielu diecezjach jest dramatyczna. Pytałem, czym to wytłumaczyć.
Odpowiadano, że ugodzono w katolicką moralność życia małżeńskiego
i rodzinnego, że młodzi nie chcą się wiązać małżeństwem, a jeśli
wchodzą w związek małżeński, to nie chcą mieć dzieci, ewentualnie
tylko jedno. Kogo więc Bóg ma powołać?
Na szczęście, w Polsce Bóg jeszcze ma z kogo powoływać.
Ale niech ci, którzy kształtują umysły i serca dzieci i młodzieży,
nie podcinają gałęzi, na której siedzą i dzięki której mieli i jeszcze
mają zatrudnienie i możliwość życia - życia skromnego, ale z nadzieją
na lepsze jutro.
Pomóż w rozwoju naszego portalu