Daj nam poczucie siły i Polskę daj nam żywą...
Reklama
W tym tygodniu, w którym Kościół świętował i urzeczywistniał
modlitwą i czuwaniem radość spełnienia obietnicy Chrystusa obdarzającego
Duchem Świętym pierwotny Kościół, zgromadzony w Wieczerniku wokół
Maryi, serca wielu biskupów przepojone były ojcowską radością z okazji
posłania do świata nowych szafarzy Winnicy Pańskiej. Jako pasterze
i duchowi ojcowie, rodząc ich do kapłaństwa, modliliśmy się, jak
każe obrzęd, aby Bóg zachował ich w gorliwości, mimo że świat ich
znienawidzi, bo nie są ze świata, choć do świata będą posłani.
Dzień Pięćdziesiątnicy to także okazja do refleksji nad
naszą obecnością w świecie, obecnością znaczoną świadectwem. Wpatrywaliśmy
się w Piotra, który wyszedł z zamknięcia i głosem donośnym, pełnym
mocy, ogłosił orędzie Dobrej Nowiny. Te słowa, umocnione ogniem Ducha,
doprowadziły do wiary i chrztu pięciu tysięcy ludzi obecnych w świętym
mieście Żydów na dorocznych uroczystościach.
Okoliczności sprawiły, że nie można przejść obojętnie
wobec tej odważnej postawy Piotra. A i dzisiaj przekonuję się, że
wołanie poety, religijnie odległego od naszych doświadczeń wiary,
jest bardzo aktualne.
Piotr wołał do Żydów: "tego Chrystusa, którego przybiliście
rękami bezbożnych do krzyża i zabiliście (...) Bóg wskrzesił zerwawszy
więzy śmierci..." (por. Dz 2, 23-24). Te słowa trzeba dziś powtórzyć
jako przestrogę dla tych, którzy usiłują Chrystusa na nowo ukrzyżować
w sercach, napełniając je lękiem i niewiarą. Służą temu przepotężne
media. A my, jakby niepomni obdarowania Duchem Świętym, dajemy się
przestraszyć i zakrzyczeć, popadamy w zwątpienie i apatię.
Inauguracja piłkarskich mistrzostw Europy ukazała świat marzeń
małego chłopca. Dziecko porusza się w świecie wyolbrzymionych postaci.
Nie dostrzega, że poruszają się one na sztucznych nogach, rodząc
w ten sposób ów miraż gigantomanii. Coś takiego działo się w mediach.
Jak słyszę, telewizja znalazła czas na kilkugodzinny spektakl sportowy.
Dziesięć minut poświęcono wydarzeniom w Lednicy, a potem do wczesnych
godzin rannych z ekranu sączyła się przemoc i seks. W antrakcie poinformowano
o rozpoczęciu przez kolejnego polityka kampanii wyborczej. W niedzielę
Zesłania Ducha Świętego było nie lepiej. Przeszło siedem godzin sportu,
a wieczorem w światłach "liturgii" kolejna inauguracja prezydenckiego
biegu na najwyższy urząd w państwie. Wszystko obmyślane, aby rzucić
na kolana wszystkich, którzy jeszcze mają nadzieję, że słowom bez
pokrycia musi nadejść koniec. Szef klubu SLD przemawia w słowach
pogardy i poniżenia dla wszystkich, którzy chcą wierzyć, że słowa
o moralności i praworządności mają związek z tym, co oznaczają.
A jednak ciągle w Polsce są ludzie, dla których wigilia
Zesłania Ducha Świętego jest czasem modlitwy o poczucie siły. Nie
tej siły, która niszczy człowieka, ale tej, która czyni wszystko,
aby spełniły się słowa wieszcza: "nie zniszczę cię ja, ja uwydatnię".
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Jak na ironię kilka dni wcześniej w jednej z gazet ukazał się
artykuł zatytułowany: Niech obywatel udowodni, że nie ma telewizora.
Zamiar jest prosty. Telewizja zaczyna mieć finansowe kłopoty i posuwa
się do chwytu horrendalnego: wszyscy zostają uznani za posiadaczy
telewizorów i arbitralnie zostaną zobligowani do płacenia abonamentu.
Zatem biedny obywatel ma płacić za coś, co służy partiom i różnorakim "
izmom", tak obficie serwowanym ze srebrnego ekranu? A gdzie szacunek
do wolności obywatelskich!? Znam wielu ludzi, którzy od lat TV nie
oglądają i dobrze się czują. Demokracja europejska chora jest, jeśli
zmusza nas wszystkich opłatą abonamentów do oglądania TV i słuchania
radia. Toż to wyraźna manipulacja prawna. Zobaczymy niebawem, czy
ktoś to zauważy i zdemaskuje na poziomie rządu lub parlamentu?
Piszę o tym w imieniu ludzi, którzy opowiadali, ile wzruszeń
przyniosła im transmisja lednickiej wigilii, przeprowadzona przez
Radio Maryja - jedyną radiostację, która uznała, że ponad 70 tys.
młodych ludzi, z wiarą modlących się o dar Ducha Świętego, warte
jest obecności w Polsce i za jej granicami. Sam ten fakt uprawnia
do powiedzenia, że jest to radio Polaków, które ma wewnętrzną dynamikę
i staje się coraz bardziej potrzebne, aby uświadamiać ludziom nowe
zagrożenia swobód obywatelskich, jak chociażby pomysł z podatkiem
abonamentowym. Zupełnie to samo było z kontyngentem "obowiązkowych
dostaw" w latach pięćdziesiątych. Wszyscy mieli dostarczyć zboże,
odsiedzieć w areszcie lub opłacać równowartość za "kułackie" zboże.
Różne są media w Polsce i różni tworzą je ludzie.
Reklama
W jednym z tygodników ukazał się obszerny artykuł na temat
kosztów związanych z budową bazyliki w Licheniu i bazyliki Bożej
Opatrzności w Warszawie. Autor, który - o czym jestem przekonany
- nie dał ani grosza na żaden z tych obiektów ani na żaden szpital,
wylicza, ile można by za tę cenę wybudować szkół, szpitali i innych
obiektów użyteczności publicznej. Zapomniał tylko o jednym - to ofiarodawcy
decydują o przeznaczeniu swoich ofiar. Nikt ze strony kościelnej,
jak to robi zarząd telewizji, nie zmusza do ofiar na te cele. To
ludzie je wyznaczają.
Szanowny Panie Redaktorze, a może warto obliczyć, ile
dobrych rzeczy, a więc szkół, szpitali, domów dziecka, można by zbudować
za cenę jednej rundy piłkarskich rozgrywek. Nikt nie pyta podatnika,
czy on chce, aby jego pieniądze szły na odbudowę zdewastowanych przez
chuliganów stadionów, budynków, samochodów, na koszty związane z
ochroną pijanych pseudokibiców.
Przy okazji ciekawostka. W jednej z naszych bieszczadzkich
parafii - w Króliku Polskim, która ma niewiele ponad 900 dusz, mieszkańcy
postanowili wybudować nowy kościół, bo stary, drewniany, okazuje
się za ciasny. Do parafii należy jeszcze jedna wioska, licząca 30
rodzin, w odległości kilku kilometrów od kościoła parafialnego. Tu
też przydałby się kościół. Proboszcz, zainspirowany pragnieniem parafian,
postanowił wybudować zatem dwa kościoły w jednym czasie. Rok jeszcze
nie minął, a obydwa kościoły są już niemal gotowe. Tylko dachu i
wyposażenia wnętrza brakuje. Zjednoczenie w wysiłkach zdumiewającą
ma siłę. Zaufajmy ludziom. Warto. Zobaczymy, jak urealnia się to,
co wydawało się niemożliwe. Ale to już doświadczenie obce wspomnianemu
Redaktorowi.
I jeszcze jedno kłamstwo. Oto redaktor Polityki ubolewa nad
krytyką zachowania prezydenta w Izraelu z racji jego przeprosin w
imieniu Polaków za 1968 r., kiedy to rzekomo nikt się nie odezwał
w obronie prześladowanych Żydów. Nie zapominajmy, że nieustannie
prześladowanych zawsze trzeba bronić, niezależnie od tego czy są
Polakami, czy Żydami.
Pragnę jednakże przypomnieć tylko dwa wydarzenia. W 1968
r. przeciw polityce partii wystąpiło wielu Polaków. Wiem coś o tym,
bo chodziłem wtedy posłuchać wykładów prof. Leszka Kołakowskiego
na Uniwersytecie Warszawskim. Pamiętam też wystąpienia dwóch innych
Polaków. Jeden był pisarzem, któremu życie uratował mój prefekt i
katecheta, który żyje do dziś - polski ksiądz z parafii Jasienica.
To stąd pseudonim autora Polski Jagiellonów. Drugim był Stefan Kisielewski.
Kisielewskiego wtedy po prostu zbito w nocy. Uczynili to "nieznani
sprawcy". Jasienicą zajęli się najwyżsi oficjalni komuniści. Sygnał
do ataku dał sam Gomułka. Działo się to na oczach milionów Polaków,
bo wystąpienie Gomułki transmitowała telewizja. Jak pisze świadek
tamtych wydarzeń, Gomułka w swoim przemówieniu "z byłego żołnierza
wileńskiej AK zrobił bandytę i zdrajcę". A Gierek, wówczas przywódca
Śląska, wymieniając Kisielewskiego i Jasienicę z nazwiska, groził "
pogruchotaniem kości tym wszystkim, którzy będą próbowali zawracać
nurt naszego życia z obranej przez naród drogi". Parafrazując powiedzenie
Talmudu, mówiące, że kto uratował jednego człowieka, uratował cały
świat, trzeba to odnieść do tamtych wydarzeń - jeśli wystąpił jeden
człowiek, to znaczy, że nie całe społeczeństwo milczało. Nadchodzi
zatem czas, abyśmy jako naród okazali swoją mądrość i odwagę. Przeprosiny
Prymasa Polityce i Trybunie nie przyniosły satysfakcji. Takiego dyskomfortu
nie wolno mieć w innym przypadku, kiedy ci, którzy uzurpują sobie
prawo decydowania za wszystkich, uznają puste słowa za cnotę.
Niech nas zatem nie przeraża owe 70% poparcia, przed którym
padamy na kolana. Ja zresztą w takie statystyki nie wierzę, bo wiem,
jak robił je pewien aborcjonista amerykański - Nathanson, który na
szczęście zawrócił ze swej strasznej drogi.
A zresztą faraon miał nieporównywalnie większą siłę,
a jednak uległ Mojżeszowi. Rzymianie dysponowali legionami, a Piotr
poczuciem zdrady Mistrza. Jednak w mocy Ducha Świętego ziarno rzucone
w glebę przyniosło plon stokrotny. Tamten CZAS SIĘ NIE SKOŃCZYŁ,
ON TRWA. Wymaga tylko jednej konstatacji: Chrześcijaninie, poznaj
swoją godność i siłę płynącą z Wieczernika Pięćdziesiątnicy.