"NIEDZIELA": - "Solidarność", której przewodniczy Pan w Regionie Śląsko-Dąbrowskim, obok typowej działalności pracowniczej zajmuje się sprawami społecznymi, a nawet pomocą charytatywną. W ubiegłym roku zainaugurowana została akcja "Solidarni z potrzebującymi", polegająca na wsparciu osób najuboższych przez wydawanie im darmowej zupy. Proszę powiedzieć, z jakim odzewem spotkało się to, nietypowe jak na działalność związku zawodowego, przedsięwzięcie?
WACŁAW MARSZEWSKI: - Akcja przeszła nasze najśmielsze
oczekiwania. Chociaż muszę przyznać, że na początku nie było entuzjazmu
ani poparcia dla tego pomysłu w tzw. środowiskach opiniotwórczych
w regionie.
Życie jednak szybko zweryfikowało wątpliwości. W najtrudniejszym
dla ludzi ubogich okresie zimowym przez dwa dni w tygodniu wydawaliśmy
po 350 porcji zupy "z wkładką" i, niestety, nie zawsze dla wszystkich
starczało, gdyż chętnych było znacznie więcej. W sumie w roku ubiegłym
i obecnym rozdaliśmy kilkanaście tysięcy porcji. Olbrzymie zainteresowanie
tą formą pomocy sprawia, że chcielibyśmy kontynuować naszą akcję
również podczas kolejnej zimy.
Współpracujemy też ze stowarzyszeniami i instytucjami
zajmującymi się rozwiązywaniem problemów społecznych. Przed ostatnimi
świętami Bożego Narodzenia rozprowadziliśmy prawie tysiąc paczek
z żywnością dla rodzin znajdujących się w trudnej sytuacji materialnej.
Paczki z darami zostały przekazane również do domów dziecka.
Pomagamy także Fundacji SOS Ochrony Życia Poczętego -
samotnym matkom z dziećmi, przebywającym m.in. w domu znajdującym
się na terenie naszego województwa.
- Właśnie dla dzieci Region Śląsko-Dąbrowski "S" założył fundację, która w każdym roku wysyła je na kolonie letnie i obozy zimowe. To w naszym skażonym ekologicznie regionie niezwykle potrzebna forma pomocy...
- Oczywiście. U podstaw decyzji Zarządu Regionu Śląsko-Dąbrowskiej " S" o założeniu fundacji leżało przekonanie, iż w naszym zdegradowanym środowisku śląskim potrzebna jest dodatkowa, pozainstytucjonalna działalność na rzecz dzieci i młodzieży szczególnie z rodzin o najsłabszej kondycji finansowej. Dzięki Fundacji na Rzecz Zdrowia Dzieci i Młodzieży Regionu Śląsko-Dąbrowskiego im. G. Kolosy - bo taka jest jej pełna nazwa - udało się od momentu powstania Fundacji w 1992 r. wysłać na kolonie ponad 41 tys. dzieci. Kolejne 3,5 tys. pojedzie w tym roku na wypoczynek nad morze i w góry. Fundacja to nie tylko organizowanie kolonii, ale również wiele innych imprez dla dzieci, organizowanych od wielu lat. Ostatnio w katowickim "Spodku" zorganizowaliśmy wspaniały koncert, na którym bawiło się ok. 6 tys. naszych milusińskich. Całkowity dochód z tego przedsięwzięcia przeznaczony został na finansowanie akcji letniej.
- Jako region "S" pomagacie ludziom najuboższym, dzieciom i, oczywiście, bezrobotnym. W jaki sposób próbujecie wpłynąć na zmniejszenie liczby osób pozostających bez pracy?
- Staramy się pomagać zarówno ludziom czynnym zawodowo, jak również emerytom i rencistom oraz osobom niepełnosprawnym. Potrzeb jest tak wiele, że nie można pozostawiać tych spraw tylko organizacjom rządowo-samorządowym. W Regionie Śląsko-Dąbrowskim przyjęliśmy jako jeden z celów programowych przeciwdziałanie bezrobociu oraz łagodzenie jego skutków. Opracowaliśmy związkowy program aktywizacji zawodowej. Od kilku lat prowadzimy, niezwykle dynamicznie działające, Biuro Pośrednictwa Pracy, dzięki któremu tylko w ubiegłym roku prawie 4 tys. osób znalazło zatrudnienie. W niedługim czasie w kilku kolejnych miastach województwa śląskiego uruchomimy filie naszego pośrednictwa, jak również punkty konsultacyjno-informacyjne. Mamy w Związku również własny fundusz dla bezrobotnych.
- Jeśli zostanie Pan wybrany senatorem, zajmie Pan miejsce byłego marszałka Senatu - śp. prof. Augusta Chełkowskiego. Jakie ma to dla Pana znaczenie?
- Byłby to dla mnie wielki zaszczyt i zarazem zobowiązanie. Chciałbym bardziej uwrażliwić parlament na problematykę społeczną. Profesor był jednym z najskromniejszych ludzi, jakich znałem, a zarazem wielkim autorytetem naukowym i moralnym ostatnich lat. Myślę, że dla wielu z nas pozostaje dziś niedoścignionym wzorem i legendą. Z pewnością także dlatego, iż nigdy nie kierował się własnym interesem, natomiast ideały "S" stosował zawsze w praktyce. Ani na chwilę nie odszedł od tego, co głosił w 1980 r.
- Proszę, na zakończenie naszej rozmowy, powiedzieć kilka zdań o sobie, o swoim prywatnym życiu.
- Mam 46 lat. Z żoną i czwórką dzieci mieszkam w
Gliwicach. Jestem inżynierem budownictwa, skończyłem Politechnikę
Śląską oraz Podyplomowe Studium Prawa i Administracji na Uniwersytecie
Śląskim.
13 lutego 1997 r. zostałem wybrany na przewodniczącego
Śląsko-Dąbrowskiej "S", którą to funkcję sprawuję do dziś. Nigdy
nie należałem, i obecnie również nie należę, do partii politycznej.
W szkole średniej bardzo aktywnie udzielałem się w harcerstwie, a
następnie w duszpasterstwie akademickim i w Ruchu Światło-Życie.
Jeśli chodzi o moje prywatne zainteresowania, to kiedyś
bardzo lubiłem piesze wycieczki w góry, ale dziś, niestety, na turystykę
nie starcza czasu; moją pasją od wczesnej młodości były książki.
Obecnie nieliczne wolne chwile staram się wykorzystać na czytanie
literatury fachowej i prasy specjalistycznej oraz na majsterkowanie
we własnym domu.
- Dziękujemy za rozmowę.
Pomóż w rozwoju naszego portalu