Owocem egzotycznej podróży Sienkiewicza do Afryki
była m.in. powieść "W pustyni i w puszczy". Dziś afrykańskie plenery
posłużyły jako tło innej powieści tego pisarza - jak najbardziej
europejskiej. El Haouaria, najdalej na wschód wysunięta miejscowość
Tunezji, jest miejscem powstania takich scen filmowych, jak chrzest
Winicjusza czy spotkanie rzymskich chrześcijan ze św. Piotrem.
Przygotowaniem scenografii zajęli się... Kartagińczycy
już w VI wieku przed Chrystusem. Starożytni kamieniarze pozyskiwali
stąd cenny budulec. Śladem po tamtych czasach są groty skalne. Wykute
u podstawy klifów ciągną się na przestrzeni jednego kilometra. Teren
przypomina wyglądem niskie pasmo górskie. Rdzawy kolor skalnego piaskowca
kontrastuje z lazurem nieba i morskiej toni. Na twardych głazach
gdzieniegdzie wyrastają eukaliptusy, obsypane o tej porze roku biało-niebieskimi
kwiatami. Na filmową chatę Kopacza wybrano grotę z otworem w górnej
części. Tu po filmowym pożarze Rzymu chroni się Ligia.
W deszczu
Reklama
Zamiast lazuru nieba nad głowami ołów - narzeka reżyser Jerzy
Kawalerowicz. Od kilku dni pada. Nawet Sahara stanęła w wodzie. Rzęsistego
błogosławieństwa z nieba o tej porze roku nie spodziewali się najstarsi
Tunezyjczycy. Mimo to trwa kręcenie kolejnych scen, które
nie wymagają naturalnego słońca. Kilka metrów przed grotą, pod dużym
kawiarnianym parasolem chronią się od deszczu św. Piotr (Franciszek
Pieczka), Winicjusz (Paweł Deląg) i Nazariusz (Piotr Hudziak). W
lepszej sytuacji jest Ursus (Rafał Kubacki). Jego parasolem jest
skalny załom tuż przed wejściem do groty.
Rozlega się klaps, ruszają: Pieczka, Deląg i najmłodszy
na planie filmowym Hudziak. Przed grotą wita ich chrześcijańskim
pozdrowieniem Ursus (Rafał Kubacki). Scenę trzeba powtórzyć, aktorzy
szli zbyt blisko siebie, co przy długiej todze powoduje deptanie
szat poprzednika. Togi w kolejnym dniu zdjęć przysparzają aktorom
dużo mniej trudności niż na początku. W jednym z wcześniej kręconych
ujęć Paweł Deląg musiał zrezygnować ze zrzucania z ramienia zwojów
tkaniny, w którą się nieustannie zaplątywał. 7-metrowej długości
szaty z lnu, bez zapięć i rękawów, są mniej wygodne niż krótkie tuniki.
- To dobra sukienka na lato - ocenia te ostatnie Rafał Kubacki.
Filmowy plan otacza dodatkowo spora grupa osób mniej
lub bardziej związanych z filmem, często turystów ściągniętych urokiem
skalnych grot. Dla ekipy filmowej, obok deszczu, ich obecność jest
dodatkowym utrudnieniem. Przed każdym kręceniem sceny trzeba przypominać,
że na planie konieczna jest cisza i wypraszać ciekawskich z zasięgu
filmującej kamery. Pracujący na rzecz filmu dają z siebie wszystko.
Po kolejnych klapsach rozlega się z zagrody przed grotą pianie koguta.
Tylko kozom znudziły się role statystów i siano w zagrodzie. Na twarzach
aktorów widać skupienie graniczące z napięciem. Piotr Hudziak ruszył
zbyt wcześnie, zanim usłyszał klaps. Powtórki ujęć śledzą na ekranie
operatorzy zebrani we wnętrzu groty. Kiedy pada sakramentalne: "Jest
dobrze!" Kawalerowicza, wszyscy gromadzą się przed monitorem na prześledzenie
efektu swojej pracy.
Chwila przerwy w kręceniu to czas na rozejrzenie się
we wnętrzu groty. Jest ona jednocześnie planem i zapleczem filmowym.
Nad wysokim paleniskiem na ruszcie leżą surowe ryby. Poniżej pieczone
placki i gliniane naczynia. Pod ścianą dwa posłania. W przeciwnym
końcu groty siedzi w milczeniu św. Piotr; rozgrzewa się herbatą.
Za chwilę wizażystka poprawia mu makijaż, co trwa niespełna 3 minuty.
Najdłużej trwa malowanie Pawła Deląga - około pół godziny - ponieważ
jest aktorem pierwszoplanowym. Makijaż pozostałych wymaga 5-10 minut.
Na zewnątrz deszcz wzmaga się tak bardzo, że przez świetlik
spadają coraz większe krople. Trzeba przerwać kręcenie sceny w grocie.
Ligia - Europa
Wielu odtwórców ról Sienkiewiczowskich bohaterów debiutuje
na planie filmowym. Po pierwszym klapsie filmowy Ursus usłyszał od
Winicjusza, że właśnie został aktorem. Odtąd obaj przypadli sobie
do gustu. Kubacki demonstrował Delągowi techniki poprawiające sprawność.
Mimo to, zmęczenia nie da się usunąć. Kubacki, dwukrotny mistrz świata
w judo, po pierwszym dniu na planie filmowym czuje się jak po ciężkiej
walce. Zdaje się, że i na macie, i na planie filmowym adrenalina
osiąga ten sam poziom. Praca wymaga maksymalnej koncentracji. Kawalerowicz
chwali aktora-judokę. - Przeskoczył samego siebie - mówi. - Wierzę,
że pokona byka.
Inna świeżo upieczona aktorka także zasługuje na uznanie.
Magdalena Mielcarz (Ligia) porusza się na planie bardzo swobodnie,
ma w sobie wiele uroku, a wreszcie to, o czym pisze Sienkiewicz:
jest "młoda młodością maju i świeżo rozkwitłych kwiatów". - Ma szansę
zdobyć widownię - ocenia reżyser - i będzie Europą - dodaje. W odróżnieniu
od innych ekranizacji Quo vadis, w polskiej po raz pierwszy zostanie
pokazana Ligia przywiązana do byka. W jaki sposób - jest to jeszcze
tajemnicą Kawalerowicza.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Pierwszy Papież
Reklama
Na kręcenie ostatnich scen pogoda dopisuje. W górze widać lazur
nieba, na który tak bardzo liczył reżyser. Aktorzy muszą chronić
się pod parasolami, tym razem przed słońcem.
Do wąwozu Ostrianum, w którym odbędzie się spotkanie
św. Piotra z chrześcijanami, zdąża grupka osób. Niosą latarki, choć
scena kręcona jest w samo południe. Dalej idzie Ligia, Miriam i Ursus.
Następna grupka statystów oddziela ich od Winicjusza, Chilona i Krotona. "
Widownia" jak zwykle dopisała. Na planie obowiązują te same zasady.
- Prosimy w czasie kręcenia nie robić zdjęć, nie rozmawiać - przypominają
operatorzy. - Attention! Uwaga! Start! - rozlega się po francusku
i polsku.
Na planie jest dziś około setki tunezyjskich statystów,
którzy mają być chrześcijanami. Są wyjątkowi: pomimo około 30-stopniowego
upału potrafią cierpliwie czekać kilka godzin na swoje wejście na
plan. Tego nie potrafiliby ani statyści polscy, ani francuscy. Poza
tym są o wiele tańsi od francuskich. - Powtarzamy scenę - prosi reżyser.
- Nałóżcie kaptury na głowy...
W przerwie w cieniu groty spotkać można odpoczywającego
Chilona (Jerzy Trela), nabijającego fajkę tytoniem. Szaro-brązowa
toga włóczęgi-filozofa pokryta jest dziurami, u przegubu lewej ręki
dynda skórzana pochewka, w której na planie filmowym kryją się dwa
palce Chilonidesa. Nogi aktora obute są w wiązane na rzemyki sandały,
jakich każdy otrzymuje dwie pary. Podobnie jak do chodzenia w togach,
należało się przyzwyczaić do tego niecodziennego i niezbyt wygodnego
obuwia. W pierwszym dniu Trela został zdeptany przez muła.
Nawet teraz, w czasie odpoczynku, aktor pracuje nad swoją
rolą. Obok Nerona i Petroniusza będzie on jedną z trzech głównych
postaci, na których oprze się akcja filmu. - Ta rola stwarza mi duże
możliwości. Chilon jest człowiekiem przełomu epok, w którym miesza
się dobro i zło. Moim celem jest stworzenie postaci, w której widz
będzie nienawidził tego, co jest złem - mówi Jerzy Trela.
W przerwie przed następnym ujęciem trwa przygotowanie
wnętrza groty do spotkania św. Piotra z chrześcijanami. Atrapa dużego
kamienia sprawnie obraca się w ręku inscenizatora, który domalowuje
na niej farbą szarozielony nalot. Ogrodzenie z drewnianych kołków
powiązanych sznurkiem (sprzed chaty Kopacza) trafia jako opał do
paleniska. W rzędzie krzeseł czekają na kręcenie sceny św. Paweł
z Tarsu (Zbigniew Waleryś), Miriam (Teresa Marczewska), Kroton (Dariusz
Juzyszyn) oraz św. Piotr, któremu reżyser daje właśnie ostatnie wskazówki:
- Wchodzi pan i nastaje cisza. Potem nastąpi długa mowa.
Filmowy św. Piotr, nawet gdyby nie miał do powiedzenia
ani jednej kwestii, powiedziałby wiele. Cała dramaturgia rysuje się
na jego twarzy, w jego osobie. Konsultant filmu - ks. prof. Waldemar
Chrostowski ocenia, że u Pieczki widzi gesty Jana Pawła II. Podobnie
jak Ojciec Święty wspiera się na pasterskiej lasce. To wpływ pontyfikatu
Papieża-Polaka.
Rzym, jakiego nie znamy
Oczekujący w grocie aktorzy ubrani są w szare tuniki. Szata
Miriam ma kolor khaki. Tak ubierali się najubożsi przedstawiciele
niższych sfer. - W filmie nie wystąpią barwy czerwona, zielona i
niebieska - mówi kostiumolog Paweł Grabarczyk. - Barwne stroje, m.in.
Nerona i Poppei, będą purpurowe i fioletowe. Sposób układania tóg
zaczerpnięto głównie ze starożytnych rzeźb.
Epoka rzymska, którą zobaczymy na ekranie, będzie wypośrodkowaniem
między ówczesną rzeczywistością a wyobrażeniami o niej. Kiedy oglądamy
ruiny starożytnego Rzymu czy romańskie rzeźby, aż trudno uwierzyć,
że kiedyś pokryte były kolorową polichromią. - Naszej kinematografii
nie stać byłoby na wierne odtworzenie tamtych czasów - ocenia Kawalerowicz.
- Ponadto odtwarzana będzie epoka, której do końca nie znamy w szczegółach.
Zawsze istnieć będzie miejsce na domysły i na wyobraźnię. Na film
przeznaczono 12 mln dolarów, z czego scenografia pochłonie 1/3 budżetu.
Produkcja nakłada na realizatorów dużą odpowiedzialność gospodarowania
finansami.
Quo vadis, Kawalerowicz?
Czy film będzie dla chrześcijan powrotem do źródła? Czy pokaże
rodzenie się i wzrost pierwotnego Kościoła? - Będzie miał kilka wątków.
Filozoficzny, dramatyczny i estetyczny - zdradza Kawalerowicz. -
Głównym scenarzystą pozostaje Sienkiewicz, jego dramaturgia i charaktery
postaci. Zmienił się natomiast rytm spotkania, wyeliminowano kilka "
archaicznych" wątków.
Zdaniem ks. Chrostowskiego, film ma być nie tylko spotkaniem
z chrześcijaństwem, ale ma również pokazać świat sprzed prawie 2
tys. lat. - Udało się to zrobić w powieści Sienkiewiczowi, powinno
również udać się Kawalerowiczowi na ekranie - ocenia biblista.
Jaką sceną zakończy się film - jeszcze nie wiadomo. Reżyser
ma kilka pomysłów. Chciałby, aby była to scena, w której św. Piotr
pyta: "Quo vadis, Domine?". Nie będzie to jednak możliwe, ponieważ
wcześniej należałoby skończyć inne wątki, m.in. śmierć Nerona i Petroniusza
- ocenia Kawalerowicz. Ale wtedy św. Piotr wracałby już do innego
Rzymu.
Fotografie:
Kredyt Bank/ Tomasz Degórski