16 czerwca br. Marszałek Sejmu podpisał postanowienie o zarządzeniu
wyborów prezydenckich na niedzielę 8 października br. Jeśli pierwsza
tura nie przyniesie rozstrzygnięcia, to znaczy żaden z kandydatów
nie uzyska ponad 50% ważnie oddanych głosów, odbędzie się druga tura
wyborów, 14 dni później. Jej nowością będzie możliwość głosowania
Polonii. Zwycięzca tych wyborów wprowadzi Polskę w XXI w., a zarazem
w trzecie tysiąclecie. Będzie to więc z całą pewnością wybór o cechach
symbolu, dlatego należy spodziewać się bardzo mocnej kampanii wyborczej,
a kandydaci zapewne będą starali się odwoływać do społecznych emocji
i narodowych uczuć.
W wyścigu do prezydenckiego fotela mamy już blisko dwudziestu
kandydatów, ale tak naprawdę liczy się tylko dwóch. Jeden z nich,
urzędujący Prezydent, jeździ już po miastach i miasteczkach, zajadając
z wyborcami chleb z masłem (darmowy alkohol na wiecach wyborczych
został ustawowo zabroniony), opowiada wszystkim, jacy są sympatyczni,
martwi się brakiem mieszkań i bezrobociem, przedstawia swoją żonę
jako - w każdym calu - pierwszą damę Rzeczypospolitej.
Drugi kandydat - Marian Krzaklewski zapowiada kampanię
prawdy, czyli już wiadomo, że będzie odwoływał się do historii i
gorących uczuć patriotycznych, do dobra Polski, będzie wzywał do
dalszych aktów mobilizacji, apelując o wyrwanie się z pokomunistycznego
marazmu i złych nawyków. Ten pierwszy będzie w telewizji pokazywany
sympatycznie i miło, jak ojciec narodu kochany przez społeczeństwo,
choć poza obietnicami niczego nie ma do zaoferowania. Na tym drugim
publiczne media nie pozostawią suchej nitki, bo nie jest tajemnicą,
że znajdują się w nich sztaby wyborcze urzędującego Prezydenta.
Choć więc faktycznie wybór zwycięzcy należy do wyborców,
to jednak naciski na wyborców będą ogromne. Można wątpić, czy wielu
zapamięta prezydentowi Kwaśniewskiemu, że przebywając w Izraelu obraził
polski naród! Przepraszając mianowicie za wypędzenie z Polski tysięcy
Żydów w marcu 1968 r., powiedział wszak: "Przepraszam jako prezydent
i jako Polak". Mówiąc tak, uczynił cały naród winnym i odpowiedzialnym
za tamte wydarzenia. Tymczasem za antysemicką nagonkę marca 1968
r. winę ponoszą wyłącznie członkowie PZPR - polityczni ojcowie prezydenta
Kwaśniewskiego.
Podobnie podczas tej wizyty Prezydent obraził wielomilionową
rzeszę słuchaczy Radia Maryja, nazywając ich antysemitami, a samo
Radio nic nie znaczącym. Obiecał również zwrot mienia żydowskiego,
utraconego od 1939 r., co może doprowadzić do wymuszenia od Polaków
kilkudziesięciu miliardów dolarów odszkodowań dla Żydów. Przypomnę,
że Sejm nie potrafi uporać się z ustawą reprywatyzacyjną, aby usatysfakcjonować
obywateli polskich, którym władza ludowa siłą zagarnęła wielopokoleniowy
majątek. A tu taka obietnica dla obywateli bądź co bądź obcego państwa.
Nie wszyscy też przy okazji wyborów będą pamiętać pozytywne
przemiany, że Polskę do przodu pchały tylko koalicje obozu posierpniowego.
Tylko solidarnościowe rządy miały odwagę śmiało reformować państwo.
Inne partie, na czele z wywodzącym się z PZPR-u Sojuszem Lewicy Demokratycznej,
grabiły majątek narodowy (vide: BIG Bank czy BGŻ), wykorzystywały
dobrą koniunkturę gospodarczą, a jak szło gorzej - powiększały zadłużenie.
Dlaczego więc znowu mieliby postkomuniści zebrać owoce reform, które
wszak stale torpedowali?
Sądzę, że przyjdzie czas, kiedy większość doceni także
obecne reformy, dlatego należało przed wyborami zjednoczyć siły,
a nie je rozproszyć. Stąd rozpad koalicji AWS-UW należy widzieć jako
wielką próbę dezintegracji prawicy. Nie ukrywajmy, powstanie rządu
mniejszościowego znacznie osłabiło szansę Mariana Krzaklewskiego
w wyborach prezydenckich. Jeśli bowiem ta koalicja przeprowadziła
tak wielkie reformy, to pozostawienie obecnie AWS-u samego świadczy
o braku odpowiedzialności za Polskę wśród polityków Unii. Aż prosi
się, żeby wytłumaczyć ten krok tylko w jeden sposób: jako wsparcie
kandydata SLD w wyborach prezydenckich. Musi bowiem dziwić fakt,
że UW, będąc już poza koalicją, jako jedyna partia nie wystawiła
swojego kandydata. Utwierdza to w przekonaniu, że unici nie mają
odwagi wziąć odpowiedzialności za swoje działanie i w każdej sytuacji
liczą jedynie na profity. Kiedy więc przyszło obecnie wesprzeć Mariana
Krzaklewskiego, a tym samym wziąć część odpowiedzialności za błędy
reform, a także za fiasko wielu poczynań unijnych ministrów, UW woli
grać rolę partnera niezależnego, pragnie jedynie obserwować scenę
polityczną, aby w odpowiednim momencie podpiąć się do większego.
Sądzę, że prawdziwe intencje Unii Wolności poznamy wkrótce, choć
już dzisiaj można napisać, że chodzi o sojusz z Sojuszem. Z całą
pewnością jest im bliżej do tego, co nazwałbym koncepcjami lewicowymi,
aniżeli do tego, co jest prawicowe. Unici dawali temu wielokrotnie
wyraz czy to w sejmowych głosowaniach, czy zawiązując koalicje z
SLD w samorządach. Myślę jednak, że jeśli dojdzie w przyszłości do
takiej koalicji w parlamencie, partia ta utraci resztkę wiarygodności
i skończy się wreszcie ta gra pozorów, że kiedykolwiek chodziło jej
o państwo.
Ale nie ma złego, co by na dobre nie wyszło. Choć zemściły
się na AWS-ie wszystkie ustępstwa wobec dużo słabszego koalicjanta,
nie dojdzie już do uchwalenia dalszych absurdalnych pomysłów superpremiera
L. Balcerowicza. A czekało nas uchwalenie podatków korzystnych tylko
dla ludzi bogatych, a także obłożenie VAT-em cen mieszkań, materiałów
budowlanych, czasopism niespecjalistycznych czy podniesienie VAT-u
na artykuły dla dzieci, usługi remontowo-budowlane, na ogłoszenia
prasowe, a ponadto zaostrzenie kryteriów przyznawania zasiłków oraz
świadczeń przedemerytalnych - co uderzyłoby jeszcze bardziej w ludzi
najbiedniejszych, a także w drobnych przedsiębiorców.
Jest więc jeszcze szansa na lepsze rządzenie, wszak pozycja
niezależnego od Unii Wolności Premiera daje mu możliwość poprawienia
reform z korzyścią dla zwykłych ludzi. Skorzysta na tym lider obozu
sierpniowego do fotela prezydenckiego, naturalny kandydat prawicy,
pod warunkiem jednak, że AWS będzie w stanie realizować swój program,
nawet okrojony do obecnych możliwości budżetu państwa.
Pomóż w rozwoju naszego portalu