Kościół będzie działał niezależnie od tego, czy Polska będzie
w Unii, czy poza nią. Rolnicy zaś, podobnie jak i cały naród, wiedząc,
że Kościół nie chce ich krzywdy, będą przed referendum oglądać się
na Kościół, by zobaczyć, czy nie ma on negatywnego stosunku do integracji.
Rolnikom potrzebny jest Kościół, by zmniejszył się u nich lęk. Nawet
posłużę się pewnym porównaniem. Gdy w 1945 r. Polacy zza Bugu, a
więc z ziem wschodnich dawnej Rzeczypospolitej, które na mocy traktatu
jałtańskiego przypadły Związkowi Radzieckiemu, musieli emigrować
na ziemie zachodnie, zabiegali o to, by razem z nimi jechał ksiądz.
A gdy osiedlali się na nowych ziemiach, to patrzyli, gdzie widać
wieże kościelne, by mieć blisko do księdza. Dodać trzeba, że właśnie
w klimacie europejskiej duchowości, w sąsiedzkiej i rodzinnej zgodzie
- mimo różnic religijnych i narodowościowych - były wychowywane rodziny
na polskich Kresach i to doświadczenie przeniosły ze sobą wszędzie,
dokąd dotarły, zwłaszcza na Śląsk i Pomorze. Wejście Polski do struktur
Unii Europejskiej jest nową podróżą gospodarczą i cywilizacyjną na
Zachód. I tak, jak o migracji w 1945 r. nie decydował Kościół, ale
towarzyszył ludności skazanej na wygnanie przez wielkich tego świata,
tak i teraz, gdy w sprawie przystąpienia do Unii decyzja nie należy
do Kościoła, ale do narodu, Kościół też nie opuści rolników i innych
obywateli, ale zapewni im swoją duszpasterską opiekę, bo potrafi
ją wypełniać w każdym ustroju. Po zwycięstwie "Solidarności" w Polsce,
po obaleniu muru berlińskiego i po rozpadzie Związku Radzieckiego,
Europa - jak wskazał to Ojciec Święty - odkrywa na nowo swoją pełną
duchowość i pragnie oddychać dwoma płucami. Ta duchowość leży u podstaw
chrześcijańskiej wizji Europy. Społeczeństwo polskie nie jest ksenofobiczne.
Polacy nieraz udowodnili, że potrafią współżyć z innymi narodowościami.
Gdy pod koniec XX wieku dokonujemy bilansu zysków i strat,
dochodzimy do wniosku, że trzeba mocno dziękować Bogu, iż posłał
swego Syna, Jezusa Chrystusa, abyśmy dzięki Jego Ewangelii nauczyli
się przebaczać i wyrywać z szatańskiego koła nienawiści. W tym kontekście
rozumiem słowa niedawno wypowiedziane przez kogoś w dyskusji: "Boję
się Europy, jeśli nie będzie w niej Chrystusa", tzn. Europy bez moralności,
bez czci Boga prawdziwego, bez Kościoła. Jest to ważne dla wszystkich,
a zwłaszcza dla niewierzących - bo gdy w Europie odrzucony został
Chrystus, wyrosły łagry i obozy koncentracyjne. I tu odpowiadamy
na apel Ojca Świętego, by Europy nie zostawiać orientacjom czysto
laickim czy wręcz ateistycznym, bo po doświadczeniach Auschwitz i
Kołymy wiemy, jakie mogą być skutki systemów bez Boga. A Chrystus
każe nam bronić każdego, również ateistów, oraz tych, którzy z Nim
walczą. Tylko z Chrystusem nie boimy się Europy. Obecność Chrystusa
rozprasza lęk. A w Roku Jubileuszowym obecność Chrystusa i Jego Matki
będzie wśród nas szczególnie wymowna.
Nie ukrywamy, że wejście do Unii Europejskiej stwarza
szanse dla Polski, ale i daje Kościołowi nowe możliwości decydowania
o chrześcijańskim obliczu Starego Kontynentu, za który jako chrześcijanie
jesteśmy odpowiedzialni. Już synowie i córki polskich rolników pracują
w duszpasterstwie we wszystkich krajach Europy. Co dwudziesty ksiądz
na świecie - to Polak; u nas jest ogromna winnica powołań i ciągle
kierowane są prośby do biskupów o kapłanów, a do przełożonych zakonów
męskich i żeńskich o osoby konsekrowane, które wchodzą do coraz bardziej
pustoszejących, ogromnych klasztorów na Zachodzie.
Rolnicy chcą chrześcijańskiej Europy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu