Obecna - IV edycja częstochowskiego Triennale Sztuki "Sacrum"
robi wrażenie imponujące. Nic dziwnego. W niewielkich stosunkowo
przestrzeniach zdołano zgromadzić imponujący zestaw dzieł sztuki
na najwyższym poziomie. Prac słabych tu nie ma, a słabsze stanowią
niezauważalny margines. Cała wystawa to wspaniała symfonia sztuki,
owianej jednym duchem, przy całej różnorodności zastosowanych środków
artystycznych.
Można postawić sobie pytanie, jak było to możliwe, by
dzieła reprezentujące najróżniejsze sposoby artystycznego działania
- od witraża Teresy Raklewskiej i pejzażu mistycznego ks. Jerzego
Wolffa, przez rzeźbę i malarstwo o różnych stylistykach, ze znacznym
udziałem abstrakcji, aż po znakomite fotogramy Leszka Mądzika oraz
instalacje młodych artystów - stworzyły całość tak jednolitą. Odpowiedź
znajdziemy w dwóch faktach - wspomniany już najwyższy poziom dzieł
przypomina starą prawdę, że dobra sztuka świetnie koegzystuje ze
sobą niezależnie od stylistyk. A z drugiej strony mamy tu do czynienia
ze wspomnianą już wspólnotą ducha. I przestaje już mieć znaczenie,
czy mamy do czynienia ze wspaniałymi realizacjami rzeźbiarskimi,
jak Matka Teresa Iwony Jesiotr-Krupińskiej, czy z abstrakcyjnymi
ikonami Aleksandry Jachtomy lub metafizycznymi kompozycjami rysunkowymi
Andrzeja Desperaka. Bo abstrakcja przy kompozycji tej wystawy została
poddana bardzo starannej destylacji, oczyszczeniu z tego, co li tylko
konstruktywistyczne, i wybraniu tego, w czym przejawiają się wyraźnie
odwieczne tęsknoty duchowe, szukające Tego, który jest uosobieniem
Piękna i Dobra.
Tegoroczna edycja częstochowskiego Triennale różni się
zasadniczo od poprzedniej z roku 1997. Tamta impreza, oparta w dużym
stopniu na wyborze dzieł napływających drogą otwartego konkursu,
ujawniła kryzys koncepcji Triennale. Dla celów przygotowania tegorocznej
edycji powołana została nowa Rada Programowa. Decyzją Rady przestrzegany
miał być najwyższy poziom artystyczny przy respektowaniu założeń
programowych imprezy, a drogą do uczestnictwa było wskazanie przez
każdego z członków Rady artystów godnych zaproszenia, nawet ze wskazaniem
na konkretne dzieła. Tak więc wystawa jest sumą decyzji podejmowanych
przez członków Rady w poczuciu ogromnej odpowiedzialności zarówno
za zaproszenie, jak i pominięcie konkretnego artysty. A członkowie
Rady reprezentowali zarówno różne opcje artystyczne, odmienne indywidualności
osobiste, jak i w pewnym stopniu różnice w pojmowaniu "sacrum", co
zresztą widać na wystawie. Dlaczego z tak różnych inspiracji osobistych
powstała całość jednorodna i tak znakomita, już pisałem.
Rada zdecydowała również o wprowadzeniu swoistego aspektu
retrospektywnego, obejmującego dzieła o inspiracji sakralnej, powstałe
po II wojnie. Było to bardzo śmiałe i owocne posunięcie. Dzięki temu
znalazły się na wystawie dzieła dwóch nieżyjących już artystów, działających
na emigracji w Anglii: Mariana Bohusza-Szyszki i Adama Kossowskiego
oraz powojennego emigranta do Francji - Jana Lebensteina, nie tak
dawno zmarłego. Ewenementem są obrazy jednego z największych malarzy
polskich XX wieku, zmarłego w 1985 r. ks. Jerzego Wolffa, zwłaszcza
jego Ostatni wieczór.
Ale część retrospektywna wtopiona jest integralnie w
całość wystawy, zwłaszcza że wielu działających dziś artystów dało
swe wcześniejsze o kilkanaście lat prace, przez co kolejna grożąca
wystawie granica uległa zatarciu, a pozostała możliwość podziwiania
całej różnorodności pokazanych dzieł.
Artykuł ten mógłby być albo katalogiem wystawy, co jest
niemożliwe, albo ogólną refleksją, którą starałem się uczynić. I
zachęcić wszystkich do kontemplacji piękna tej imprezy.
Wystawie towarzyszy przegląd filmów o inspiracjach sakralnych,
happening oraz spektakl Sceny Plastycznej KUL Leszka Mądzika pt.
Wędrowne.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
