Reklama

Pro i contra

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Kolejne kompromitacje telewizji

Reklama

Telewizja, jaka jest... każdy widzi. Od dawna bije rekordy pro-SLD-owskiej tendencyjności, mimo to ostatnie jej "wyskoki" potrafią zaszokować. Życie z 9 października - w artykule pt. Pokaz agresji. Czy zarząd TVP pozwolił na skandaliczny wywiad? - oceniło dość szczególny, agresywny "występ" dziennikarza Piotra Gembarowskiego w czasie wywiadu z Marianem Krzaklewskim. Gembarowski, prowadzący 6 października program TVP Kandydat usilnie robił wszystko, aby brutalnie przyblokować gościa " Jedynki" - Mariana Krzaklewskiego, wielokrotnie przerywał jego wypowiedzi i na dodatek z werwą podawał nieprawdziwe dane. Podał m.in. informację o rzekomych rozmiarach wzrostu gospodarczego w przyszłym roku, choć Rządowe Centrum Studiów Strategicznych, na które się powoływał, nie ogłosiło dotychczas żadnej prognozy na ten temat. Przeciw dezinformacji Gembarowskiego zaprotestował natychmiast szef Centrum - min. Jerzy Kropiwnicki. Powołując się na rzekome informacje ekspertów rządowych, Gembarowski stwierdził, jakoby ich zdaniem Polsce potrzeba było 18 mld dolarów, by zahamować bezrobocie. Protestujący przeciw tej manipulacji danymi rzecznik rządu Krzysztof Luft powiedział, że podana przez Gembarowskiego suma "jest wzięta z sufitu". I dodał, że podawanie tego typu nieistniejących prognoz "może mieć negatywny wpływ na życie gospodarcze Polski".
Przeciwko agresywnej, wręcz brutalnej formie zachowania Gembarowskiego wobec jego telewizyjnego gościa i manipulacjom z nieprawdziwymi informacjami zaprotestowały m.in.: Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich, telewizyjna "Solidarność" i przewodnicząca Senackiej Komisji Kultury Krystyna Czuba. Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich stwierdziło w oświadczeniu skierowanym do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji: " Zachowanie red. Gembarowskiego wobec gościa w drastyczny sposób mija się ze standardami zachowania przyjętymi w cywilizowanym świecie. Urąga obowiązującym każdego dziennikarza zasadom profesjonalizmu i etyki zawodowej". Nawet w tak przychylnej "czerwonej" opcji Gazecie Wyborczej przyznano (w rubryce W telewizji pokazali, w tekście Wojciecha Załuski Granica dobrego smaku, GW z 9 października): "Oglądałem wiele rozmów dziennikarzy z politykami, często się zdarzało, że ci pierwsi przekraczali granicę dobrego smaku, nikt jednak nie zostawił jej za sobą tak daleko". W cytowanym już tekście z Życia przytaczano dość częstą opinię, iż tak agresywne zachowanie Gembarowskiego "było możliwe tylko za zgodą przełożonych dziennikarza". Zdaniem Kajusa Augustyniaka, rzecznika sztabu M. Krzaklewskiego, przebieg audycji był wcześniej dokładnie przygotowany, gdyż Gembarowski czytał pytania z kartki. Redaktor Gembarowski został zawieszony w obowiązkach służbowych, dyrektor Programu Pierwszego TVP - Sławomir Zieliński przeprosił Mariana Krzaklewskiego i widzów urażonych audycją. Cel Gembarowskiego i tych, w których imieniu działał z premedytacją, został jednak osiągnięty - całkowicie zakłócił przedwyborczą prezentację poglądów M. Krzaklewskiego.
Sankcje wobec red. Gemabrowskiego miały, jak się zdaje, niewielki praktyczny skutek. Już bowiem w kilka dni później - 11 października doszło do kolejnego skrajnego popisu pro-SLD-owskiej stronniczości. W czasie wieczornego programu Monitor Wiadomości red. Jolanta Pieńkowska "zapomniała" o obiektywizmie obowiązującym prowadzących program dziennikarzy, jednoznacznie i agresywnie występując po stronie Dariusza Szymczychy w sprawie skandalu kaliskiego i atakując rzecznika sztabu Krzaklewskiego - Kajusa Augustyniaka. Miejmy nadzieję, że jej zachowanie, nie licujące z profesjonalnymi obowiązkami dziennikarza, spotka się z reakcją władz TVP. A swoją drogą - szef AWS Marian Krzaklewski może teraz tylko pluć sobie w brodę za własne skrajne zaniedbanie i zaniedbanie całej swojej formacji politycznej w sferze mediów. Przecież przez kilka lat rządów AWS nic nie zrobiono dla rozbicia nieuczciwego monopolu postkomunistów w publicznym radiu i telewizji. Co więcej, w tym czasie doszło nawet do znaczącego umocnienia tego monopolu w terenie. Dziwne, że AWS nie spróbował choć trochę skorzystać z doświadczeń Węgier, gdzie prawicowy premier Viktor OrbaMn z powodzeniem podejmował działania dla dużo bardziej uczciwego zaprezentowania różnych podmiotów sceny politycznej w publicznych mediach. Tyle że na Węgrzech prawica dużo wcześniej niż w Polsce potrafiła zrozumieć wyjątkowe znaczenie mediów jako swego rodzaju faktycznej "pierwszej władzy" - m.in. już z pięć lat temu w Budapeszcie zorganizowano z powodzeniem wielką manifestację na rzecz obalenia czerwono-różowego monopolu w telewizji, z udziałem ok. 30 tys. osób. Na liczących niewiele ponad 10 mln mieszkańców Węgrzech.

Ryszard Kalisz złamał prawo

Marek Domagalski w artykule Jaki prawnik, taki styl (Rzeczpospolita z 10 października) pisze o niewykonaniu w terminie wyroku sądowego przez szefa sztabu wyborczego Aleksandra Kwaśniewskiego - prezydenckiego prawnika Ryszarda Kalisza. Sąd nakazał mu przeprosić Mariana Krzaklewskiego i jego komitet za potwierdzenie sugestii, że sztab Krzaklewskiego " organizował bojówki" z długimi nożami i gazami bojowymi. Jak pisał Domagalski, zasądzone w czwartek 5 października przez Sąd Apelacyjny przeprosiny R. Kalisza powinny ukazać się "w ciągu 48 godzin, a więc najpóźniej w sobotę, tymczasem w Radiu Zet Kalisz przeprosił Krzaklewskiego dopiero w poniedziałek, a więc już po wyborach - do Rz (Rzeczpospolitej - J. R. N.) zaś stosowne zlecenie na czas nie wpłynęło (...). Późniejsza publikacja zupełnie wypacza cel sądowego wyroku oraz protestów wyborczych".

Niszczące samozadowolenie czy gruntowne wnioski z błędów

Wielbiciel Kwaśniewskiego - Tomasz Nałęcz z Unii Pracy triumfuje na łamach Wprost (z 15 października) w tekście Większość prezydencka: " Dziś prawica jest zdruzgotana, niczym wojska krzyżackie pod Grunwaldem. (...) Lewica winna się jak najszybciej porozumieć i przeistoczyć pospolite ruszenie prezydenckie w siłę zdolną zadać kolejny cios prawicy". Dużo mniej zadowolony jest były lider Unii Pracy Ryszard Bugaj, który ostrzega: "Oczekuję inwazji PRL i to już widać" (Życie z 10 października). Z kolei bardzo krytyczny wobec Krzaklewskiego Paweł Fąfara zapowiada, że dramat postaci szefa AWS "łatwo może przerodzić się w dramat formacji politycznej, dramat prawicy i jej wyborców - 30-50 proc. społeczeństwa, którego reprezentacja na wiele lat może zostać zepchnięta do politycznego skansenu" (Klęska, czyli sukces, Życie z 10 października). Najlepszą drogą do tak fatalnych skutków byłoby niewyciągnięcie gruntownych wniosków z porażki wyborczej i demonstrowanie samozadowolenia, tłumaczenie klęski - jak to się robi - tym, że niestety, takie były koszty niezbędnych reform. Myślę wręcz przeciwnie - takie były koszty nie reform, lecz złego, kompromitującego stylu rządzenia, postawienia na ludzi niekompetentnych, straszliwego obciążenia kosztami sojuszu z Unią Wolności, zwłaszcza z tak powszechnie krytykowanym dziś Balcerowiczem. A także fatalnej " dominacji mentalności związkowej w rozwiązywaniu spraw państwowych", o czym tak przekonywająco pisze Tomasz Gruszecki w artykule W związku ze związkiem (Życie z 10 października), stwierdzając m.in.: "Ostatnio kolejna korporacja zawodowa reprezentująca monopol - energetycy z południowej grupy elektrowni - wywalczyła odprawy w razie utraty pracy, ot, skromne zabezpieczenie minimum życiowego, od 90 do 150 tys. zł. Jeszcze trochę, a trzeba będzie wydać specjalną ustawę o górnej granicy zarobków dla pracowników przodujących branż". To wszystko się dzieje w warunkach, gdy jedna trzecia ludności Polski wegetuje poniżej minimum socjalnego, gdy w strasznej mizerii żyją różne grupy budżetówki: oświaty, nauki i służby zdrowia, bo nie mają mocnego przebicia, bo nie będą maszerować z kilofami na Radę Ministrów. Gdy postępuje pauperyzacja i rozgoryczenie mieszkańców wsi i małych miasteczek. Gdy równocześnie w najlepsze kwitnie korupcja i świetnie prosperują całe tłumy przedstawicieli starej nomenklatury.
Jakże słusznie pisze Bernard Margueritte w tekście Cena mezaliansów (Tygodnik "Solidarność" z 13 października): "Jest prawdą, że trudności życia w kraju dla milionów ludzi sprowokowały ucieczkę od kandydata AWS (...). Ale tłumaczenie, że względna porażka jest konsekwencją koniecznych, aczkolwiek bolesnych, reform nie jest przekonywające. W istocie te reformy nie mogły się udać, i wręcz były sabotowane, tak długo jak Unia Wolności współrządziła z AWS. U źródła wyniku Krzaklewskiego jest to, że z powodu mezaliansu z liberałami AWS nie była w stanie dotrzymać wielu obietnic wyborczych. Tak się zawsze dzieje, kiedy gubi się tożsamość, kiedy wierność samemu sobie jest wątpliwa. To jest wielka lekcja tych wyborów. Została ukarana nie Solidarność, lecz brak solidarności w Solidarności. (...) AWS, jeżeli chce być sobą, powinna się pozbyć własnego balastu liberalnego. (...) Jeżeli Solidarność ma być Solidarnością i ma wygrać, nie może mylić przeciwnika, a dziś przeciwnikiem tym jest liberalizm".
Myślę, że to właśnie jest sprawa szczególnie istotna. Na Krzaklewskiego w tych wyborach głosowali głównie ludzie, którzy są przeciwnikami liberalizmu, ideologii nowobogackich, którą oferuje Olechowski, ludzie przeciwni wszelkim sojuszom z Unią Wolności. Ludzie, którzy są za wartościami chrześcijańskimi, patriotyzmem, prawdziwą wrażliwością społeczną, jaka cechowała pierwotną "Solidarność". Bardzo wielka część z tych, co głosowali na Krzaklewskiego, jest ogromnie rozczarowana z bilansu rządów AWS, który faktycznie realizował program UW, a nie AWS, ale głosowali "strategicznie" na Krzaklewskiego, bo bali się, że w przeciwnym razie zmarnują głosy i do drugiej tury wejdzie tak nie lubiany przez nich kandydat bogaczy i rzecznik ograniczenia suwerenności Polski - Olechowski. To nie było dla nich głosowanie na Krzaklewskiego, lecz przeciw Olechowskiemu. Mam wielu znajomych, którzy tak właśnie głosowali za Krzaklewskim, z zaciśniętymi zębami, wściekli na dotychczasowe skrajne błędy AWS-u, ale chcąc zapobiec najgorszemu - drugiej turze z Kwaśniewskim i Olechowskim. I to byli bardzo świadomi zagrożeń wyborcy.
Niestety, nie stanowili oni większości. Bo w czasie wyborów zaznaczyło się ogromne zamazanie frontów, o którym pisze Margueritte. Najlepszym tego dowodem jest choćby to, jak nonsensownie głosowała zawiedziona wielka część ROP-u - narodowego, zbuntowanego społecznie wobec dotychczasowych elit. Przecież zaledwie jedna czwarta ROP-u posłuchała spóźnionych, pięć minut przed dwunastą, apeli swego przywódcy Jana Olszewskiego i zagłosowała na Krzaklewskiego (dokładnie 23%). Na Kwaśniewskiego głosowało aż 17% dotychczasowego elektoratu ROP-u. Rzecz najdziwniejsza - aż 25% elektoratu ROP-u, tak wrażliwego socjalnie, głosowało na kandydata bogaczy i biznesu - Olechowskiego. Przecież to prawdziwa schizofrenia.
W pełni zgadzam się z innymi uwagami Margueritte´a, głoszącego, że właśnie "zamazanie frontów jest (...) u źródła względnej porażki Mariana Krzaklewskiego. Sukces dotychczasowego prezydenta jest bowiem nie tylko wynikiem dużej popularności Aleksandra Kwaśniewskiego w narodzie, lecz też nadziei, że SLD będzie w stanie prowadzić politykę sprawiedliwości społecznej. Miliony Polaków zapłaciły cenę kursu liberalnego i nie mogą wytrzymać tego dłużej. (...) Nadzieje dużej części opinii o powrocie do większej sprawiedliwości społecznej, jeżeli miałby rządzić prezydent Kwaśniewski z większością parlamentarną SLD, najprawdopodobniej okażą się złudne. Wówczas społeczeństwo ponownie powróci do Solidarności".
Tylko po drodze stracone zostaną kolejne lata dla Polski. Znów Rzeczpospolita zapłaci... Czy uda się temu zapobiec i powstrzymać parcie SLD do przodu?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2000-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Abp Galbas na opłatku w Sejmie: współpraca to umiejętność ludzi mądrych

2025-12-18 13:59

[ TEMATY ]

sejm

opłatek

PAP/Marcin Obara

"Życzę wam, byście uczyli się współpracy. Współpraca jest umiejętność ludzi mądrych, głupi nie są do niej zdolni" - powiedział abp Adrian Galbas w czwartek podczas tradycyjnego spotkania opłatkowego parlamentarzystów w Sejmie.

Tradycyjne spotkanie opłatkowe parlamentarzystów w holu głównym Sejmu RP otworzyli gospodarze - Marszałek Sejmu Włodzimierz Czarzasty oraz Marszałek Senatu Małgorzata Kidawa-Błońska. Marszałek Czarzasty w krótkim, osobistym wystąpieniu nawiązał do przewrotności historii, która sprawiła, że to on gości przedstawicieli Kościołów i kultywuje religijne tradycje w murach parlamentu. - Życzę wam pokoju, zdrowia i byście znaleźli spokój przy świątecznym stole. Przytulcie swoich bliskich. Życzę wam szczęścia, bo was kocham, lubię i szanuję - mówił do zgromadzonych.
CZYTAJ DALEJ

Kalendarz Adwentowy: Sprawiedliwy Potomek, Bóg-z-nami

2025-12-17 21:00

[ TEMATY ]

Kalendarz Adwentowy 2025

Adobe Stock

• Jr 23, 5-8 • Mt 1, 18-24
CZYTAJ DALEJ

Abp Galbas na opłatku w Sejmie: współpraca to umiejętność ludzi mądrych

2025-12-18 13:59

[ TEMATY ]

sejm

opłatek

PAP/Marcin Obara

"Życzę wam, byście uczyli się współpracy. Współpraca jest umiejętność ludzi mądrych, głupi nie są do niej zdolni" - powiedział abp Adrian Galbas w czwartek podczas tradycyjnego spotkania opłatkowego parlamentarzystów w Sejmie.

Tradycyjne spotkanie opłatkowe parlamentarzystów w holu głównym Sejmu RP otworzyli gospodarze - Marszałek Sejmu Włodzimierz Czarzasty oraz Marszałek Senatu Małgorzata Kidawa-Błońska. Marszałek Czarzasty w krótkim, osobistym wystąpieniu nawiązał do przewrotności historii, która sprawiła, że to on gości przedstawicieli Kościołów i kultywuje religijne tradycje w murach parlamentu. - Życzę wam pokoju, zdrowia i byście znaleźli spokój przy świątecznym stole. Przytulcie swoich bliskich. Życzę wam szczęścia, bo was kocham, lubię i szanuję - mówił do zgromadzonych.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję