Młodzi czekają na pomoc!
Z różnych ust padają twarde słowa, że młodzież dzisiejsza jest
zła, że z tą młodzieżą już nie da się nic zrobić. Młodzi nie chodzą
do Kościoła, boimy się ich na ulicy, dziewczyny za pan brat z chłopakami
piją piwo, biorą narkotyki. Młodzież żyje rozpustnie. Temu pokoleniu
już nie można pomóc.
Czy na pewno?
Młodzi są jak łąka wczesną wiosną. Po zimie może być
na niej mnóstwo brudu, rozkładających się resztek. Ale w wiośnie
jest taka siła, że wszystko przezwycięży. Zieleń trawy pokonuje zimową
szarość, a kwiaty wyrastają nawet na butwiejących resztkach. W młodości
jest ogromna moc przemiany.
To prawda, że młody człowiek nie wie dzisiaj, czego tak
naprawdę chce. Dlatego trudno mu pomóc. Pomimo tej trudności spróbujmy
jednak szukać sposobów ewangelizacji młodzieży.
Głosząc słowo - rozmawiać o Bogu
Bardzo często mamy do czynienia z młodzieżą ochrzczoną, a jednak albo już, albo jeszcze niewierzącą. Tego rodzaju słuchacze nie są ciekawi Boga ani prawd wiary. Ich to po prostu nie interesuje. Chcemy mówić o Bogu tym, którzy nie są ciekawi Boga.
Jak do nich mówić?
Reklama
Jedną z wielu metod ewangelizacji jest przepowiadanie,
w którym dominuje odwoływanie się do argumentów prawdy naturalnej.
Bez względu na ich wiarę trzeba na płaszczyźnie życiowej wykazać,
że jest im to potrzebne. Jeśli jest potrzebne - to istnieje szansa,
że posłuchają.
Druga metoda to przemiana myślenia słuchaczy tak, by
wyrwać je z funkcjonujących schematów. Chodzi o to, aby pobudzić
ich do myślenia i pokazać, że można inaczej - myśleć i czynić. A
więc mamy zaniepokoić, poruszyć i zostawić - czas zrobi resztę...
Tego rodzaju kazania, homilie nie kończą się w kościele. Najciekawsze
trwają po zakończeniu Mszy św., kiedy stają się treścią osobistych
rozmów, indywidualnych wyjaśnień.
56% młodzieży sugeruje, że język dialogu byłby wskazany
w przekazywaniu Ewangelii.
"Aby zainteresować drugiego człowieka osobą Boga, nie
można być natarczywym i prawić morały - mówi uczennica liceum ogólnokształcącego.
- W ten sposób można tylko odstraszyć od Boga". My wiemy, że nie
ma pełnej ewangelizacji bez głoszenia tego, co trudne. Jeśli tego
nie rozumiemy albo trudno się nam z tym pogodzić, to gdzie i kogo
będziemy pytać i prosić o radę?
"Jakaś forma dialogu w głoszeniu Prawd Objawionych przydałaby
się naszemu pokoleniu" (uczennica III klasy LO).
Podobnie twierdzi uczeń III klasy ZSZ: "Potrzebna jest
dyskusja o Bogu. Ona angażuje i daje konkretne odpowiedzi na miarę
naszych potrzeb i oczekiwań".
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Mówić sobą
Potrzebujemy bardziej świadków niż nauczycieli.
Podczas wizytacji kanonicznej parafii Biskup odwiedził
jedną ze szkół średnich. Zorganizowano na sali gimnastycznej spotkanie
młodzieży z Biskupem. W swoim wystąpieniu Biskup zachęcał młodzież
do życia według Ewangelii. Przemówienie przerodziło się w rozmowę.
Młodzież przyznała, że Ewangelia jest fantastyczna. Jako idea porywa,
ale żyć według niej jest niemożliwe. Biskup przekonywał, podając
przykłady z życia.
W pewnym momencie jeden z uczniów przerwał uzasadnienie
Biskupa i zapytał: "A jak Ksiądz Biskup żyje Ewangelią?".
Na sali zapanowała głęboka cisza. Po chwili Biskup spokojnym
tonem odpowiedział: "Ja mam twarde kolana od modlitwy. Jeżeli chcesz,
to ci pokażę". Cisza była jeszcze głębsza. A potem rozmawiali ze
sobą tak, jakby od dawna się znali.
Kolana twarde od modlitwy - przekonywający argument.
Pokaż mi, jak żyjesz - a wtedy będę cię słuchał.
Nie bez znaczenia jest fakt, że na pytanie: jakiego języka
używać w głoszeniu kazań - 34% młodzieży odpowiedziało: języka czynu.
"Człowiek, który ma nauczać drugich o Bogu, musi przede
wszystkim o Nim świadczyć - o tym, co głosi, winno świadczyć jego
życie. Niestety, przekaz wiary niekiedy kończy się na kazaniu w
kościele" (uczeń II klasy
technikum).
Uczennica III klasy liceum mówi: "Aby Boga głosić, trzeba
Go najpierw mieć głęboko w sercu. Kazania księdza żyjącego słowem
Boga będą do nas przemawiać i trafiać choćby język szwankował".
Słowa tracą na wartości, jeśli nie są poparte autentycznym
życiem. "To przecież nie przypadek - pisał uczeń III klasy liceum
- że Matka Teresa z Kalkuty poruszała sumienia wszystkich, od inaczej
wierzących po niewierzących; nikogo nie nawracała i nie nakłaniała
do przyjęcia chrztu. Po prostu służyła i przemieniała serca ludzi;
nieraz na chwilę przed śmiercią czyniła ich lepszymi, a tym samym
zbliżała ich do Boga, który jest Miłością".
A nam się wydaje, że słowem zrobimy wszystko, że przekażemy
to, co chcemy, że przekonamy wątpiących.
Zaintrygowany postawą przepowiadającego młody człowiek
rozpoczyna najpierw dialog ze sobą: Dlaczego ten człowiek tak żyje?
Co w nim jest, że on tak się zachowuje? Nie tyle słowo, ile postawa
wypowiadającego to słowo może przekonać, zatrzymać młodego człowieka
w biegu donikąd, pobudzić do refleksji, do wejścia w głąb siebie.
Ludzie nie chcą doktryny o Bogu, ludzie chcą żywego Boga.
Kochać, a później nauczać
Głosząc homilie, kazania, katechezy, mamy na uwadze przede
wszystkim argumenty intelektualne. Zaś kluczem do ewangelizacji współczesnego
człowieka jest serce. Ludzie nie chcą być "naprawiani" - chcą być
najpierw akceptowani. Ludzie są zgłodniali serdecznych kontaktów,
życzliwości ludzi. Tęsknią za miłością. Dlatego życzliwość i serdeczność
wobec ludzi otwiera ich serca. Każdy może je zdobyć. Środki są bardzo
różnorodne w zależności od konkretnej sytuacji i od otoczenia, w
jakim żyje człowiek. Ale jest jeden środek zupełnie fundamentalny.
Wyraża go znana dewiza kard. Newmana: "Serce przemawia do serca".
Chodzi o to, aby najpierw zdobyć zaufanie ludzi, a dopiero
potem naprawiać ich życie. Kiedy mówimy o przepowiadaniu, myślimy
najczęściej o sferze argumentów intelektualnych, które mogłyby przekonać.
Nie można zapominać o sercu.
Pascal mówił: "Serce ma swoje racje, których umysł nie
jest w stanie pojąć". Wiara jest w znacznej mierze dziełem serca,
nie tylko umysłu. Aby móc budzić taką wiarę - trzeba kochać ludzi.
Przekaz miłości otwiera na Słowo Boże.
Trzeba więc najpierw kochać, a później nauczać.
Kiedyś ks. Bronisław Piasecki zapytał w sobotę wieczorem
swojego proboszcza w Izabelinie - ks. Aleksandra Fedorowicza, co
jutro powiedzieć ludziom podczas kazania. - "Powiedz im, że ich kochasz.
A jeśli ich nie kochasz, to nic nie mów" - odpowiedział.
Jak przepowiadać, aby słowa były przekonywające?
AndreM Frossard stwierdził: "Podobnie jak nie wystarczy
studiować malarstwa, aby być malarzem, jak nie wystarczy studiować
fizyki, aby być fizykiem. Nie wystarczy nauczyć się teologii, aby
być teologiem, trzeba jeszcze nauczyć się Boga".
Dodajmy:
Tylko ci mogą przekazać Pana Boga drugiemu, którzy sami
z Nim coś przeżyli.