Do studzienek kanalizacyjnych ściekała woda z resztek śniegu,
leżących w różnych zakamarkach Rynku Wieluńskiego, do których nie
dotarły jeszcze ciepłe podmuchy zachodniego wiatru. Z nieba mżył
łagodny, niemalże majowy deszcz. Na przystanku stało kilka osób,
które prowadziły ożywioną rozmowę.
- Proszę pani - mówiła kobieta z chustką na głowie -
dostałam wczoraj wiadomość z mojego drugiego filara, że do tej pory
ZUS nie przesłał na moje konto ani złotówki.
- Jakiego drugiego filara? - zdziwiła się kobieta z zakupami.
- No, chodzi o emeryturę. Nie wie pani, co to jest drugi
filar? - dziwiła się kobieta w chustce.
- Już sobie przypominam, przecież sama mam coś takiego,
tylko zapomniałam - odparła kobieta z zakupami.
- Takich rzeczy trzeba pilnować - wtrącił się do rozmowy
mężczyzna z teczką. - Przecież to są pieniądze. Jak pani teraz nie
będzie tego pilnowała, to nie będzie pani miała emerytury.
- To tych filarów trzeba pilnować? - zdziwiła się kobieta
z zakupami. - Przecież dawniej nikt nie liczył pieniędzy zabieranych
przez państwo na emerytury. Po prostu zabierali, ile chcieli, a potem
dawali, ile chcieli.
- Teraz jest inaczej - tłumaczyła kobieta w chustce.
- Teraz jest jak w banku, przynajmniej z nazwy.
- Co to znaczy "przynajmniej z nazwy"? - kobieta z zakupami
nie mogła zrozumieć tej sprzeczności. - Albo jest jak w banku, albo
nie.
- To znaczy, że każdy ma swoje konto, na które powinny
wpływać pieniądze i musi tego pilnować - tym razem zawiłości nowego
systemu emerytalnego tłumaczył mężczyzna.
- Dlaczego to nie działa automatycznie? - pytała dalej
kobieta. - Przecież to są moje pieniądze i nikt tu łaski nie robi,
tym bardziej gdy nimi obraca.
- No właśnie - zaśmiała się kobieta w chustce. - Niby
to takie proste, a ja się niedawno dowiedziałam, że na moje konto
w drugim filarze ZUS nie przesłał ani złotówki. Ani złotówki! - kobieta
powtórzyła z naciskiem.
- Pytała pani, dlaczego? - mężczyzna wydawał się być
zaskoczony.
- Pewnie, że tak - odparła krótko kobieta.
- No i co? - zapytała kobieta z zakupami.
- Powiedzieli, że system nie zadziałał - odparła kobieta
w chustce i obserwowała badawczo swoich rozmówców, którzy zamilkli
zupełnie, zaskoczeni wyjaśnieniem.
- Jak to "system nie zadziałał"? Co to za odpowiedź?
- nie mógł się nadziwić mężczyzna z teczką.
- Po prostu system nie zadziałał. Tak mi powiedziała
panienka z okienka w ZUS-ie i poleciła napisać podanie - odparła
właścicielka drugiego filara.
- To zupełnie jak u Kafki - westchnął mężczyzna.
- Co mi pan tu o jakichś ptakach gada! - zirytowała się
kobieta z zerowym kontem w drugim filarze.
- To nie ptak, tylko pisarz, proszę pani - kobieta z
zakupami wyjaśniła najdelikatniej, jak potrafiła.
- Zauważyłem, że ostatnio systemy stały się lekarstwem
na wszystko i wszystko wyjaśniają. Nikt nie wie dokładnie, co to
znaczy, ale słowo "system" jest jak zaklęcie - mówił mężczyzna z
teczką. - "To wynika z systemu", "to nie pasuje do systemu", "system
nie zadziałał", "to jest błąd w systemie" itd, itp. Nikt się nie
zastanawia, co to znaczy, ale każdy zachowuje się, jakby wszystko
rozumiał.
- A gdzie są ludzie? - pytała kobieta z zakupami. - Przecież
ten zakichany system sam się nie wymyślił. Ktoś za niego odpowiada,
ktoś go... - nie wiem, jak to powiedzieć - chyba ktoś go wprowadził
i kazał mu działać.
- Myślę, że przed Panem Bogiem dzisiaj ludzie nie mają
tyle respektu, a nawet lęku, co przed systemem - zauważył mężczyzna.
Pomóż w rozwoju naszego portalu