Oburzający tekst w "Życiu"
Początek roku Życie powitało kompromitującym wręcz tekstem - ogromniastym wywiadem z fanatyczną redaktorką naczelną antykościelnego i antyreligijnego periodyku Bez Dogmatu - Barbarą Stanosz (pt. Demokracja konfesyjna, Życie z 3 stycznia). Redakcja Życia tłumaczy drukowanie tego typu tekstów chęcią ułatwienia zrozumienia myślenia lewicy kontestacji. Czy może to jednak uzasadniać drukowanie bez komentarzy i polemiki najbardziej agresywnych i szkodliwych absurdów antykatolickich w wykonaniu skrajnie zacietrzewionej przeciwniczki Kościoła, p. Stanosz, która m.in. z werwą atakuje największy autorytet naszych czasów - Jana Pawła II i nie spotyka się z żadną polemiką w tej sprawie swego interlokutora z Życia - Roberta Krasowskiego? Wierzący w ogromnej części czytelnicy Życia, skądinąd po tylekroć deklarującego się jako dziennik broniący tradycyjnych wartości, otrzymują bez komentarza bredzenia p. Stanosz o tym, że obecny Papież nie jest... "autorytetem moralnym", że mówi "na ogół banały", a często "rzeczy szkodliwe". Czy taka publikacja w Życiu jest tylko przypadkowym "wypadkiem przy pracy"? Nie jestem zupełnie pewny. Zbyt dobrze bowiem pamiętam, jak Życie Warszawy pod redakcją Tomasza Wołka zarabiało na reklamach " agencji towarzyskich", jak reklamowało w eksponowanym wywiadzie antypolskiego i antykatolickiego awanturnika - rabina A. Weissa. W co naprawdę gra redaktor Tomasz Wołek?
"Wyborcza" w nagonce na Kaczyńskiego
Już dziś widać, że Lech Kaczyński jest najlepszym ministrem w obecnym rządzie i jedynym zarazem ministrem sprawiedliwości w całym okresie transformacji po 1989 r., który konsekwentnie dąży do rozbicia skorumpowanych układów w wymiarze sprawiedliwości. I właśnie to sprawia, że co chwila jest obrzucany błotem pomówień w czerwono-różowych mediach. Kolejnym przykładem tego typu ataków był tekst zastępcy redaktora naczelnego Gazety Wyborczej Piotra Pacewicza pt. Minister insynuacji (Gazeta Wyborcza z 5 stycznia). Pacewicz zarzuca Kaczyńskiemu, iż ten jakoby: "Posługuje się mową magla, językiem insynuacji, który nie tyle zatrważa przestępców (...), ile tworzy ogólny klimat zagrożenia przez wszechobecny przekręt, korupcję i układy". Mimo ataków w najbardziej wpływowych mediach, opinia publiczna udziela coraz większego poparcia Kaczyńskiemu w jego czyszczeniu wielkiej stajni Augiasza, jaką jest polski wymiar sprawiedliwości: Według najnowszego rankingu CBOS, Kaczyński, z 60% poparciem zajął już drugie miejsce za Kwaśniewskim, por. Kaczyński za Kwaśniewskim (Gazeta Polska z 3 stycznia). Według informacji Rzeczpospolitej z 28 grudnia (tekst E. Cz.: Chcemy zaostrzenia kar), w ostatnich pięciu latach aż 12% Polaków padło ofiarą rabunku, pobicia, umyślnego zranienia, a 8% - włamania. Nic dziwnego, że przeważająca część Polaków tak zdecydowanie popiera działania ministra Kaczyńskiego dla zaostrzenia kar wobec przestępców. Według podanych w Rzeczpospolitej danych CBOS, aż 94% Polaków popiera zaostrzenie kar za najgroźniejsze przestępstwa przeciwko życiu i zdrowiu.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Wiceminister uniknie kary
Dziurawe polskie prawo umożliwia bezkarność prominentów. Nowym tego przykładem jest informacja Rzeczpospolitej z 30 grudnia 2000 r. podpisana J. O.: Były wiceminister finansów nie stanie przed sądem. Według tekstu - z końcem 2000 r. przedawnia się karalność przestępstw zarzucanych Januszowi S., byłemu wiceministrowi finansów, jednemu z oskarżonych w tzw. aferze Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego (ofiarą defraudacji padło wtedy sto kilkadziesiąt milionów dolarów). Byłemu wiceministrowi - Januszowi S. prokuratura zarzucała niedopełnienie obowiązków, a przede wszystkim "dopuszczenie do dokonywania przez dyrektorów FOZZ-u nieuzasadnionych i niekorzystnych operacji finansowych bez kontrolowania ich przebiegu". Znamiennym przyczynkiem wyjaśniającym, dlaczego proces się nie odbył, pomimo tego, że sprawa liczy ponad 200 tomów akt, był fakt, że sędzia-referent dostał akta do czytania dopiero trzy miesiące temu. Komuś - jak widać - zależało na tym, by nie można było zdążyć z osądzeniem całej ciągnącej się od wielu lat sprawy.
Reklama
Korupcja w Izraelu - cd.
W świątecznym numerze Niedzieli pisałem o rozmiarach korupcji wśród polityków izraelskich. Czuję jednak konieczność dopisania w tej sprawie krótkiego postscriptum. Otóż, mimo tak wielkiej korupcji w Izraelu, sytuacja tam jest bez porównania lepsza niż w Polsce. Tam bowiem politycy słono płacą za swe "grzeszki". Prezydent Weizmann musiał ustąpić z powodu korupcji, minister spraw wewnętrznych Deri odsiaduje trzyletni wyrok więzienia etc. A w Polsce? Było tyle afer: alkoholowa, rubli transferowych, papierosowa, FOZZ-u i in., nacięto skarb państwa i nas wszystkich na ogromne sumy, a jednak nie ukarano więzieniem żadnego ministra czy posła. Najwyżej paru z nich pogrożono palcem przed Trybunałem Stanu, jakaż to straszliwa kara (!). Już kilka lat temu mówiłem w programie Elżbiety Jaworowicz Europa czy zaścianek, że jeśli mówimy o Europie, to po europejsku wsadźmy za kratki skorumpowanych polityków. Tak jak zrobiono we Włoszech, gdzie wsadzono do więzienia dwóch b. premierów, a trzeci - Craxi tylko ucieczką uratował się przed wysokim wyrokiem więzienia. We Francji oskarżony o korupcję premier Beregov popełnił samobójstwo, w Hiszpanii siedzi skazany na 14 lat więzienia minister spraw wewnętrznych, w Belgii postawiono przed sądem najpopularniejszego tamtejszego polityka - Claesa. A w Polsce nadal, tak jak kilka lat temu, panuje chroniczna bezkarność polityków. Gdy próbuje to przełamać minister Kaczyński, to zaraz atakuje się go z grubej rury i nazywa "ministrem insynuacji". Pasożytnicza elita władzy broni się rękami i nogami przed rozliczeniami.
Reklama
Krytyka zafałszowań wokół mordu w Jedwabnem
W Niedzieli z 15 października 2000 r. pisałem już o nagłaśnianych,
głównie w Gazecie Wyborczej i Rzeczpospolitej, fałszach żydowskiego
socjologa z USA Jana Tomasza Grossa nt. roli Polaków w wymordowaniu
Żydów w Jedwabnem w lipcu 1941 r. Ostatnio mnożą się teksty krytykujące
tendencyjność i fuszerki badawczych "dokonań" J. T. Grossa w tej
sprawie. Szczególnie ostro skrytykował metody pisania antypolskiego
badacza Leon Kalewski. W tekście Opowieści niesamowite (2) na łamach
Naszej Polski z 19 grudnia 2000 r. Kalewski pisze, że Gross "z pełną
świadomością (!!!) pomija wszelkie fakty i źródła, które psuły mu
tok rozumowania. Nie jest to bowiem postawa historyka, leczpropagandysty". Kalewski ośmiesza przytaczane przez Grossa żydowskie relacje o
zbrodniczych Polakach, pisząc: "Polacy mieli witać wkraczających
Niemców portretami Hitlera (ciekawe, skąd je wzięli?)" (po paru latach
okupacji sowieckiej - J.R.N.). Kalewski poddaje w wątpliwość również
przytoczone przez Grossa za jakimiś relacjami żydowskimi twierdzenie,
jakoby polscy uczestnicy mordu na Żydach byli uzbrojeni w rewolwery
i karabiny maszynowe, przypominając, że "Niemcy nie uzbrajali ludności
na terenach przez siebie ´wyzwolonych´. Nie pozwoliliby także Polakom
tak wyposażonym paradować po ulicach zajętych przez siebie miasteczek".
Na nieścisłości Grossa i skrajność jego uogólnień zwrócił
również uwagę dyrektor Biura Edukacji Publicznej Paweł Machcewicz
w tekście pt.: W cieniu Jedwabnego (Rzeczpospolita z 11 grudnia 2000
r.). Według Machcewicza: "Obowiązkiem badacza jest odpowiedzialność
za każde słowo. A tej w książkach Grossa czasem brakuje". Dużo ostrzejszą
krytykę Grossa zawiera tekst przebywającego w USA polskiego historyka
Marka Jana Chodakiewicza - Kłopoty z kuracją szokową (Rzeczpospolita
z 5 stycznia). Autor podważa tezę o rzekomej "odwadze" Grossa - jest
to, jego zdaniem, "odwaga publikowania pracy bez należytego zbadania
tematu". Chodakiewicz pisze, że zupełnie "nie do obrony" jest głoszona
przez Grossa teza o rzekomym spontanicznym współuczestnictwie "społeczeństwa
polskiego" w holocauście na przykładzie miasteczka Jedwabne. Chodakiewicz
zarzuca Grossowi ograniczenie się w swych wywodach głównie do relacji
żydowskich, nader słabo przez niego zweryfikowanych. A powstawały
one nieraz na użytek doraźny. Według Chodakiewicza, niektóre z zeznań "
nie służyły dobru nauki, a raczej propagandzie komunistycznej czy
nawet działaniom Urzędu Bezpieczeństwa". W tym kontekście Chodakiewicz
przytacza wymowne stwierdzenia żydowskiego historyka - dr. Icchaka (Henryka) Rubina w opublikowanym w 1988 r. opracowaniu o getcie w
Łodzi. Według Rubina: "Funkcjonariusze Komitetów Żydowskich mianowani
przez partię komunistyczną, którzy zbierali te zeznania, wskazywali
piszącym, kto jest winien i na co zasługuje. Toteż wszystkie niemal
zeznania zawierają jednakowe oceny i są stereotypowe w sposobie pisania
i w treści. Robią wrażenie podyktowanych. Piszący chcieli się przypodobać
organizatorom zbierania zeznań, a bardzo często po prostu bali się
pisać inaczej, niż tamci sugerowali". W kontekście zeznań z Łomżyńskiego
wiadomo zaś, że komunistom i ubekom zależało na jak największym skompromitowaniu
i zohydzeniu bardzo silnej w tym okręgu przed 1941 i po 1944 r. partyzantki
antykomunistycznej i antysowieckiej. Z tekstu Chodakiewicza wyraźnie
wynika absurdalność niektórych twierdzeń, które przejął Gross za
jakimiś mało wartościowymi relacjami żydowskimi - np. bezsensownego
twierdzenia jednego z Żydów, jakoby bp Stanisław Łukomski przyjął
rzekomo haracz (pieniądze i srebra) od Żydów za obietnicę powstrzymania
pogromu. Faktem jest, że bp. Łukomskiego w ogóle w tym czasie w lipcu
nie było w Łomży i powrócił do swej rezydencji dopiero w sierpniu.
Reklama
Bugaj o źródłach antypolonizmu
Z ostrzeżeniami na temat skutków, jakie przyniesie dla obrazu
Polski na Zachodzie książka Grossa, wystąpił również b. przywódca
Unii Pracy - Ryszard Bugaj. W tekście Prawda historyczna i interes
materialny, w Gazecie Wyborczej z 6-7 stycznia, Bugaj pisał m.in.: "
Nadal szeroko rozpowszechniony stereotyp antysemickiej Polski jest
niesprawiedliwy i wyrządza Polsce realne szkody. Podtrzymują go często
przedstawiciele krajów, które w okresie ostatniej wojny kolaborowały
z hitlerowskimi Niemcami i przyczyniły się do zagłady
Żydów. Do czarnego obrazu Polski przyczyni się też publikacja
na Zachodzie książki Grossa (...). Stereotyp antysemickiej Polski
utrwalają nie tylko emocje, zresztą zrozumiałe. Wspierają go też
potężne interesy. Kilka krajów dzięki temu odwraca w pewnym stopniu
uwagę od mrocznych kart własnej historii. Podtrzymanie tezy o antysemickiej
Polsce służy także uzasadnieniu roszczeń majątkowych wobec Polski" (podkr. J.R.N.).
Ciekawe, że w Gazecie Wyborczej dopuszczono do druku
fragmentu tekstu Bugaja ubolewającego z powodu różnego typu wspierań
się "pochodzeniowych". Bugaj mocno akcentuje swe przeciwstawienie
się "żerowaniu" przez antysemitów na sprawie "domniemanych przywilejów"
Żydów. Zauważa jednak: "Więzi etniczne, jak każde inne, są realnym
faktem socjologicznym i nie można zaprzeczyć, że w życiu publicznym
prowadzą nieraz do wzajemnego wspierania się. Mamy tu do czynienia
z przysłowiowym telefonicznym notesem. (...) Oczywiście, antysemici
nagminnie wyolbrzymiają takie przypadki i często głoszą, że tylko
żydowska grupa etniczna wytwarza więzi i grupową solidarność. To
ewidentne kłamstwo, ale głoszone często skutecznie, ponieważ znaczna
odrębność kulturowa i dziedzictwo Zagłady mogą sprzyjać ściślejszym
więziom i większej solidarności".
Gdy milczał Bartoszewski
Pisałem już parę razy na tych łamach o jakże szokującej - niegodnej ministra spraw zagranicznych RP - bierności Władysława Bartoszewskiego w izraelskim Knesecie, w czasie gdy oblewano Polskę kolejnymi kubłami słownych pomyj. Gazeta Wyborcza z 6-7 stycznia wydrukowała wypowiedź przewodniczącego polsko-izraelskiej grupy parlamentarnej w Knesecie Michała Kleinera. Przyznał on, że słowa wiceprzewodniczącego Knesetu Reuvena Rivlina (notabene, głównego organizatora Marszu Żywych) " były nieścisłe i niesprawiedliwe". Redaktorka Gazety Wyborczej Katarzyna Montgomery, komentując sprawę wystąpienia Rivlina, pisze: "Szkoda, że tak szkodliwy dla naszych relacji głos nie doczekał się zasadniczego i natychmiastowego protestu podczas debaty w izraelskim parlamencie". Nawet Wyborcza zwraca, choć z opóźnieniem, uwagę na to, jak bardzo nie na miejscu było bierne zachowanie ministra Bartoszewskiego w Knesecie. A dlaczego zabrakło interpelacji w polskim Sejmie w tej sprawie?