Z różnych ust padają twarde słowa, że młodzież dzisiejsza
jest zła, że z tą młodzieżą już nie da się nic zrobić. Młodzi nie
chodzą do Kościoła, boimy się ich na ulicy, dziewczyny za pan brat
z chłopakami piją piwo, biorą narkotyki. Młodzież żyje rozpustnie.
Temu pokoleniu już nie można pomóc.
Czy na pewno?
Młodzi są jak łąka wczesną wiosną. Po zimie może być
na niej mnóstwo brudu, rozkładających się resztek. Ale w wiośnie
jest taka siła, że wszystko przezwycięży. Zieleń trawy pokonuje zimową
szarość, a kwiaty wyrastają nawet na butwiejących resztkach. W młodości
jest ogromna moc przemiany.
To prawda, że młody człowiek nie wie dzisiaj, czego tak
naprawdę chce. Dlatego trudno mu pomóc. Pomimo tej trudności spróbujmy
jednak szukać sposobów ewangelizacji młodzieży.
Centra młodzieżowe
Z badań socjologicznych wynika, że zmniejsza się procent młodzieży
uczęszczającej na Mszę św. Oblicza się w skali ogólnopolskiej, że
na niedzielną Mszę św. chodzi ok. 30%, w Warszawie zaledwie 18% młodzieży.
A obserwacje duszpasterzy zdają się być jeszcze bardziej pesymistyczne
niż wyniki badań socjologicznych. W efekcie, po 1989 r. z wielu kościołów
po cichu "wywędrowały" nam Msze św. dla młodzieży. Wymagały one szczególnego
zaangażowania duszpasterzy, potrzebowały szczególnej oprawy, dobrych
kazań. "Ale - zaczęto mówić - skoro nie ma młodzieży w Kościele,
więc po co je organizować?"
Jeśli nie ma młodzieży i nie warto organizować Mszy św.
dla młodzieży, to może trzeba zacząć odprawiać Mszę św. za młodzież,
za tych, których nie ma w Kościele, którzy się pogubili i odeszli
od Chrystusa.
Młodzież pytana, dlaczego nie uczestniczy we Mszach św.
odpowiada: "Msze są nudne, Msza jest sucha, stoimy prawie godzinę
i nic nas nie wzrusza".
Czyżby Eucharystia, która jest centrum życia Kościoła
utraciła swoją moc zachwycania ludzkiego serca? Wydaje się, że problem
leży gdzie indziej. Wydłużyła się droga do rozumienia Eucharystii.
Ludzie żyjący w samym centrum cywilizacji mocnych przeżyć, akcji
goniących akcję, ciągle nowych doświadczeń, nie mogą skoncentrować
się przez dłuższy czas na tym, co dzieje się na ołtarzu.
Młody człowiek przychodzi do kościoła po to, aby coś
przeżyć. Jak mu w tym pomóc, nie zatracając jednocześnie tego, co
w Eucharystii najważniejsze? Jak spełnić oczekiwania młodzieży realizując
najpierw i przede wszystkim oczekiwania Jezusa?
Co więc robić, aby młode pokolenie prowadzić do Boga?
Parafia jest "podstawową strukturą nośną duszpasterstwa"
przypomniał Jan Paweł II biskupom polskim w 1993 r. W parafii jest
się ochrzczonym, przystępuje się do I Komunii św., w niej człowiek
wzrasta w wierze i czerpie łaski ze skarbca Kościoła.
Młodość jest czasem szczególnym i wyjątkowym w życiu
człowieka. Kiedy młody człowiek zaczyna dojrzewać, zaczyna też szukać
czegoś więcej niż to, co jest w domu, w rodzinie. Budzą się w nim
nowe potrzeby, aspiracje, które nie zawsze mogą być spełnione wśród
najbliższych.
Podobnie ma się sprawa z parafią. Młodzi ludzie mogą
nie znajdować odpowiedzi na swoje problemy w kazaniach swojego księdza,
można powiedzieć, że tradycyjne duszpasterstwo sakramentalne przestaje
już im wystarczać. Wówczas może przyjść im z pomocą propozycja innego
środowiska kościelnego.
Aby młodzi ludzie mogli szukać nowych form przeżywania
Kościoła, nowego środowiska wzrostu w wierze, dobrych kazań to:
Po pierwsze - muszą one gdzieś być;
Po drugie - nie w każdej parafii da się wypracować określone
propozycje dla młodzieży;
Po trzecie - nie każdy z nas, księży, nadaje się do pracy
z młodzieżą.
Dlatego oprócz parafii, która jest podstawowym środowiskiem
wiary, należałoby pomyśleć o tworzeniu pewnych szerszych środowisk,
czy to w ramach dekanatu, czy miasta, a może i diecezji.
Istnieje już praktyka dekanalnych duszpasterzy młodzieży.
Są oni wybierani, bądź nominowani, dlatego że są młodzi, albo jakoś
z młodzieżą potrafią pracować. Jednak dziś w pojedynkę niewiele da
się zrobić, a statut, uprawnienia dekanalnego duszpasterza młodzieży
w stosunku do proboszcza, dziekana nic nie znaczą.
Trzeba szukać innej formy.
Propozycje są dwie:
Pierwsza to centra młodzieżowe.
Każde duże miasto zamieszkuje wiele tysięcy młodzieży.
Chodziłoby o to, aby w takim mieście znaleźć miejsce może przy jednym
z Kościołów i uczynić je miejscem duszpasterstwa młodzieży w mieście.
Oczywiście, że nie chodzi o Kościół jako budynek, chodzi o to, aby
w tej parafii, w tym Kościele, w tym ośrodku posługiwało kilku księży,
którzy mają charyzmat, mają na to czas, po prostu dla młodzieży zostaną
tam posłani. Co więcej, przy takim Kościele utworzony ośrodek młodzieży
będzie mógł wypracowywać pewne propozycje dla ewangelizacji młodzieży
w danym środowisku. I nie tylko wypracowywać, ale co więcej, byłyby
to takie formy przeżycia religijnego i formacji w wierze, które pozwoliłyby
gromadzić się tym, którzy nie znajdują w swojej parafii satysfakcji.
Taki nieformalny ośrodek młodzieży stworzył się na Stegnach
u Dominikanów w Warszawie. Są tam w niedzielę dwie Msze św. dla młodzieży.
Na każdą ciągnie młodzież z różnych dzielnic Warszawy. A w tygodniu
każdy dzień jest pewną propozycją formacyjną dla młodzieży. Każdy
się tam może odnaleźć.
Powiemy zaraz, że zakon może sobie na to pozwolić - żeby
poświęcić dwóch czy trzech kapłanów dla takiej pracy. Tak, zakon
może sobie pozwolić - a dlaczego diecezja, miasto nie może sobie
na to pozwolić?
Przyszłość tworzy się teraz. Formacja młodego pokolenia
jest dzisiaj tak istotna dla przyszłości jak narodowe zrywy niepodległościowe,
jak niegdyś wypracowane metody pracy w "Sodalicjach Mariańskich",
czy "Odrodzeniu".
Centrum młodzieżowe potrzebuje nie tylko osób duchowych.
Potrzeba w nich, oczywiście, wielu poradni, psychologów, pedagogów
i młodych ludzi, którzy swoim rówieśnikom chcą pomagać.
Takie centrum młodzieżowe powinno być organizowane dla
młodzieży i z młodzieżą. Powinno też szukać młodzieży. To ma być
wyjście Kościoła do tych, którzy sami nie mają siły, by do Chrystusa
przyjść. Tysiące młodych ludzi takiej siły i odwagi nie ma - choć
za Chrystusem tęskni.
Oczywiście, że nie zwalnia to parafii od szukania nowych
form pracy z młodzieżą. Dlatego druga propozycja dotyczy parafii.
Znane są w Europie, głównie we Włoszech, oratoria parafialne.
One mogą być wzorem, modelem dla stworzenia parafialnego centrum
młodzieżowego. Chodziłoby o to, aby Kościół pomagał młodym ludziom
nauczyć się żyć. Młodzi żywią przekonanie, że do parafii przychodzi
się po to, aby coś załatwić lub się pomodlić. Jeżeli rodzina, szkoła
nie zawsze stanowi środowisko życia i rozwoju młodzieży, to dziś
właśnie parafia powinna być miejscem, gdzie człowiek uczy się żyć
przez pracę, modlitwę, sport, zabawę, rozwój swoich zainteresowań.
Oratorium parafialne ma być właśnie takim centrum, w
którym np. przez grę w piłkę uczy się młodzieży opanowywania siebie,
kultury języka, hartuje się wolę, przez koła zainteresowań odkrywa
się i rozwija naturalne uzdolnienia. Przez różnego rodzaju kursy
uczy się zwykłych i niezwykłych umiejętności: gotowania i szycia,
języków obcych, obsługi komputera... Tak, w ten sposób można przygotować
młodych ludzi do owocniejszego wypełniania swego powołania.
Osią, wokół której przebiegają różnego rodzaju zajęcia,
jest raz w tygodniu godzinna adoracja z posługą słowa sprawowaną
przez księdza.
Czy jest to możliwe? Dla jednego księdza pewnie nie -
ale w parafii są trenerzy, którzy mogliby zająć się sportem, są kucharki,
które mogłyby poprowadzić kurs kulinarny i są elektronicy, którzy
poprowadzą edukację komputerową i jest też ksiądz, który może nauczyć
ludzi modlić się.
Parafia może być środowiskiem, w którym młodzi ludzie
uczą się żyć.
Nie odwracać się od świata
Kultura, w której żyje obecne pokolenie nie tworzy naturalnego
środowiska wiary. Dotychczas - przez całe wieki - środowisko rodzinne
przygotowywało dzieci i młodzież do życia w wierze.
Pokolenie współczesnych rodziców w większości ochrzciło
swoje dzieci, doprowadziło je nawet do I Komunii św. Jednak na tym
etapie wiary duży procent dzieci zatrzymał się. Rodzice nie prowadzą
życia religijnego w domu i nie są w stanie wytworzyć chrześcijańskiej
kultury wychowawczej. Także poza domem młodzież żyje stale w
środowisku obcym wobec wiary. Współczesna kultura ubożeje
w symbole, znaki i słownictwo kultury chrześcijańskiej. Otoczenie,
w którym żyje młodzież, nie wspomaga rozwoju duchowego, nie prowadzi
ku tajemnicy wiary, na pewno też nie prowadzi do Kościoła.
I to również jeden z powodów, dla których młodzież nie
umie odnaleźć swojego miejsca w Kościele. Dla młodego pokolenia wychowywanego
w
kulturze mocnego uderzenia i komiksu obrzędy Mszy św.,
nabożeństw są czymś obcym, nudnym, mało ekscytującym (na pewno nie
są "cool"). Nie oznacza to jednak śmierci ducha. Wielu młodych ludzi
szuka. Pasjonuje się wschodnią sztuką medytacji, goni za mistyką,
potrzebuje głębi. Czasem - przez przypadek - odkrywa w ten sposób
Biblię, zachwyca się egzegezą.
Trzeba nam odbudowywać kulturę chrześcijańską. A może
nie tyle odbudowywać, co tworzyć nową kulturę chrześcijańską w oparciu
o język, o wrażliwość nowej generacji i nowe środki wyrazu. Aby tak
się działo - trzeba dialogu ze światem. Nie możemy tworzyć getta
kulturalnego, ale pomagać ludziom zrozumieć, że Bóg jest - ten sam,
żywy i piękny - w otaczającym nas świecie.
Jeśli rodzina nie jest dziś środowiskiem religijnym,
a otoczenie nie prowadzi do przeżyć duchowych - to postawmy pytanie:
czy dwie godziny lekcji religii i Msza św. niedzielna wystarczy?
Potrzeba, by Kościół dopełnił to, czego nie daje dziś
rodzina i środowisko. Tworzenie nowej kultury chrześcijańskiej to
kolejne zadanie ewangelizacyjne dla Kościoła w Polsce.
Pomóż w rozwoju naszego portalu