Reklama

Ten tekst musisz przeczytać!

Świadectwo sąsiada

Niedziela Ogólnopolska 29/2001

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

10 lipca 2001 r., w trakcie trwania uroczystości żałobnych w Jedwabnem "Niedziela" otrzymała fax zawierający obszerną relację ks. Edwarda Orłowskiego, proboszcza w Jedwabnem - pięć stron spisanych na plebanii w Jedwabnem 10 czerwca 2001 r. Ks. Orłowski po ukończeniu seminarium w 1957 r. przez 14 lat był wikariuszem w różnych parafiach, m.in. 3 lata w Lipsku nad Biebrzą. Proboszczem był tam wówczas ks. Józef Kębliński, który spędził w Jedwabnem cały okres okupacji sowieckiej i niemieckiej. "Codziennie przy obiedzie czy przy kolacji ks. Józef Kębliński opowiadał mi, co działo się w czasie okupacji w Jedwabnem, m.in. mówił o paleniu Żydów. Z tej relacji, opowiadanej wielokrotnie, znam dokładny przebieg tych wydarzeń" - wyjaśnia ks. Orłowski, poczuwający się do obowiązku zabrania głosu w sprawie mordu Żydów w Jedwabnem. Z przemówień wygłoszonych 10 lipca 2001 r. na rynku w Jedwabnem nie wynikało jasno, że działo się to podczas wojny oraz że Niemcy mają w tym swój udział; trzeba pamiętać, iż Polska i Polacy byli narodem podbitym i skazanym na powolne wyniszczenie. Poniżej zamieszczamy relacje ks. Edwarda Orłowskiego, której źródłem są wspomnienia ks. Józefa Kęblińskiego.


Jedwabne, dn. 10 czerwca Roku Pańskiego 2001

Mgr Edward Orłowski
proboszcz parafii Jedwabne
dziekan dekanatu Jedwabne
18-420 Jedwabne, ul. Powiętna 4

Ja, Edward Orłowski urodziłem się dnia 16 lipca 1931 r. w Sulęcinie Szlacheckim pod Ostrowią Mazowiecką. Moja matka, urodzona w Stanach Zjednoczonych, Stanisława z domu Łada, herbu Pogoń, urodzona w New London z matki Polki i ojca Polaka, przyjechała do Polski w wieku młodzieńczym, wraz ze swoją siostrą i matką, na prośbę dziadka Łady, który w ten sposób chciał ściągnąć swojego syna ze Stanów Zjednoczonych. Syn, mimo próśb dziadka, nie przyjechał. Moja mama wyszła za mąż za Adama Orłowskiego, urodzonego w Sulęcinie Szlacheckim. Mój ojciec utracił rodziców w wieku dwóch lat. Dziadek, a ojciec mojego ojca, wyemigrował do USA przed carskim wojskiem, ponieważ służba w wojsku carskim trwała 25 lat. Zginął tragicznie w Nowym Jorku przy budowie kolei podziemnej. W czasie okupacji dziadek Łada zmarł na serce w New London, zaś babcia Aleksandra Łada zginęła w czasie wojny wraz z moim bratem i moją siostrą. Było to w1944 r. w czasie, gdy Niemcy się wycofywali. W jednym okopie byliśmy razem z siostrą Jadwigą i bratem Edmundem i moją babcią Aleksandrą Łada, oraz mamą Stanisławą Łada. W czasie tego ostrzału zginęli: babcia, brat i siostra.
Naukę rozpocząłem w Szkole Podstawowej w Sulęcinie Szlacheckim w 1938 r., 1 września 1939 r. miałem rozpocząć naukę w klasie drugiej.
We wrześniu 1939 r. weszli Niemcy, po krótkim czasie ustąpili i weszli Rosjanie. Nasze pole zostało za granicą, po stronie niemieckiej, a wieś po stronie sowieckiej.
Rosjanie cofnęli o rok naukę w szkole i powiedzieli: .Tu jest zachodnia Białoruś i waszym językiem jest język białoruski.. Jednak nauka w szkole odbywała się w języku rosyjskim, zaś białoruskiego uczyliśmy się w sobotę, jako języka obcego, polskiego również uczyłem się jako języka obcego.
Zapadł w mojej pamięci 1 maja 1940 r. Tego dnia odbył się pochód 1 majowy. Na wielkim placu ustawiona była trybuna i oficer polityczny głosił, że .Boga nietu, Boh udrał na sorok let za granicu!..... Po powrocie do szkoły, nauczycielka ustawiła nas w klasie w dwuszeregu i rozkazała, abyśmy wołali: .Boh, daj konfietku!.... (Boże, daj cukierki); była to rosyjska Żydówka. Po pewnym czasie odpowiadała: .No, i niet!. - a więc Boga nie ma. Następnie kazała: .Tiepier, wołaj: Stalin, Stalin, daj konfietku!.. Za piecem był schowany nauczyciel, który zaczął pełnymi garściami rzucać przez piec cukierki. Wtedy nauczycielka powiedziała: .Wot, Stalin jest, dał konfietku!..
Nauczycielka zostawiła nas na pewien czas, abyśmy zjedli cukierki. A my zamknęliśmy drzwi na klucz, zdjęliśmy portret Stalina, zbiliśmy szkło i wydłubaliśmy mu stalówkami oczy. Powiesiliśmy potem portret na ścianie. Gdy nauczycielka weszła, zobaczyła rozbite szkło i Stalina z wydłubanymi oczyma. Rozpłakała się: .Szto wy zdiełali!., potem pobiegła na NKWD. Przyszło kilku żołnierzy i zamknęli nas na całą noc do piwnicy. Pojedynczo wyprowadzali nas i pytali, kto to zrobił, a każdy z nas odpowiadał: .nie wiem.. Rano zaczęliśmy naukę w szkole, jakby nigdy nic się nie wydarzyło, ale rodzice tych dzieci byli w pierwszej kolejności wywiezienia na Syberię.
Granica między Niemcami i Rosją była szczelnie pilnowana. Po stronie niemieckiej były zasieki z drutu kolczastego, i po stronie rosyjskiej były zasieki, tylko trzykrotnie większe. Od strony Rosji był pas zaoranej ziemi, w odległości 800 m. od zasieków drucianych szeroki na 40 metrów. Dwa, lub trzy razy w tygodniu pas ten był bronowany. Chodziły ciągłe patrole, tuż koło nas była wartownia. Widzieliśmy, jak warty się zmieniały.
22 czerwca 1941 r. w niedzielę rano, Niemcy uderzyli na Rosjan. Rosjanie byli całkowicie zaskoczeni. Wskazywali ludności cywilnej na wschód i mówili: .Udiraj, idiot Germaniec!.. Niektórzy mówili:.Maniobry. (Manewry). Mój ojciec odpowiadał: .To nie manewry, to Bóg wraca zza granicy!.....
W ten sposób zaczęła się okupacja niemiecka. Szkoła została zamknięta i my uczyliśmy się w konspiracji. Byli u nas nauczyciele spod Krakowa, z uniwersytetu, pracowali za jedzenie. Wtenczas kończyłem katechizację do Pierwszej Komunii. Nasza parafia Jelonki była za granicą. Granica była cały czas, po jednej stronie była Rzesza, a po drugiej Generalna Gubernia. Zostaliśmy w dystrykcie Białystok.
Gdy Niemcy przyszli, ludność z większą chęcią ich przyjmowała , ponieważ Rosjanie wywozili na Syberię. Około 15, 20 rodzin Sowieci wywieźli na Syberię.
Przygotowanie do Pierwszej Komunii ukończyłem w sąsiedniej parafii w Lubotyniu. Przygotowywał mnie ks. Lis, dawny kapelan wojskowy. U niego w kancelarii na plebani i był duży napis: .W tym domu o polityce się nie rozmawia i skarg na rząd się nie przyjmuje..
Codziennie chodziłem na katechizm i byłem świadkiem holokaustu Żydów we wsi Kosewo. Było kilkunastu żandarmów z bronią, wypędzali Żydów z mieszkań i gromadzili ich w jednym miejscu było ich tam może ok. 60 Żydów. Jeden Niemiec jeździł konno naokoło tej gromady i cały czas bił ich batem, w ten sposób Żydzi cisnęli się do środka, nie uciekali. Stało nas tam kilka dzieci, podszedł jakiś człowiek dorosły i powiedział: .Uciekajcie do domu, bo was Niemcy zabiją razem z Żydami.. Potem uciekliśmy do domu.
Nad granicą Niemcy zabili przy mnie jednego człowieka, który przechodził przez granicę, uciekał i Niemcy go zabili. Młody Polak, Sokołowski, miał 19 lat. Uciekał przed Niemcami 5 km, ale go dogonili na koniach i zastrzelili, potem przywieźli do remizy, aby wszyscy widzieli. Miał to być odstraszający przykład.
Niemcy zamęczyli Polaka, Bolesława Dmocha, którego wcześniej zatrudnili jako swojego przewodnika, a który był również informatorem partyzantów. Niemcy się o tym dowiedzieli, zjedli u niego posiłek, a potem uwiązali za szyję postronkiem i ciągnęli do odległego o 5 km Lubotynia na posterunek żandarmerii. Gdy dotarli na miejsce, był już martwy, nie był w stanie biec 5 kilometrów.
Po odejściu Niemców i Sowietów w szkole skończyłem 6 klasę, a 7 w wakacje. Jesienią zdałem egzamin do Liceum Ogólnokształcącego im. Króla Leszczyńskiego w Ostrołęce. W Liceum tym uczył historii prof. Henryk Wierzchowski, prawdziwy Polak, uczył mnie dwa lata (1948 i 1949), zaś w 1949 r. odszedł do Warszawy, następnie uczył w Warszawie w XXVI Liceum Ogólnokształcącym.
W 1952 roku zdałem maturę w Ostrołęce. Byłem laureatem I Olimpiady Matematycznej (była to prawdopodobnie pierwsza olimpiada), i zostałem przyjęty bez egzaminu na Politechnikę Warszawską. Lecz zrezygnowałem ze studiów na Politechnice i tego samego roku wstąpiłem do Seminarium Duchownego w Łomży. Czułem, że powinienem zostać kapłanem.
Pragnę dodać, że będąc jeszcze uczniem w liceum, w klasie X i XI przeżyłem aresztowania moich kolegów za pracę konspiracyjną. Aresztowano wtedy dziesięciu moich kolegów i osadzono ich w więzieniu. Rok potem przysłano agenta - ucznia- Żyda z pochodzenia, Michała Henschela, który miał dokonać oczyszczenia uczniów liceum z .elementów wywrotowych., które pozostały po pierwszych aresztowaniach. On znowu jako prowokator zaczął organizować tajną organizację. Po zorganizowaniu pewnej grupy zgłosił ją sam na UB i z tej bursy, w której mieszkałem, z mojego pokoju, aresztowano Jana Gawka z Rozwór, któremu prawdopodobnie podrzucono pistolet pod poduszkę. W czasie badania na UB w Białymstoku rozerwały go psy. Rodzicom powiedziano, że zginął w kopalni.
Michał Henschel namawiał i mnie do wstąpienia do tej organizacji. Ja pomagałem mu z matematyki, chemii i z fizyki. Mimo bliższej znajomości nie zgodziłem się na wstąpienie do tej organizacji, przeczuwałem nieczystą grę. Po ukończeniu seminarium przez 14 1at byłem wikariuszem w różnych parafiach, m.in. w Lipsku nad Biebrzą przez 3 lata, razem z ks. Józefem Kęblińskim, który był w przez cały okres okupacji sowieckiej i niemieckiej duszpasterzem w Jedwabnem
Po zakończeniu wojny ks. Kębliński został proboszczem w Lipsku nad Biebrzą. Codziennie przy obiedzie, przy kolacji, ks. Józef Kębliński opowiadał mi, co działo się w czasie okupacji w Jedwabnem, m.in. mówił o spaleniu Żydów. Z tej relacji, opowiadanej wielokrotnie, znam dokładny przebieg tych wydarzeń.
Gdy byłem proboszczem w parafii Drozdowo od 3 kwietnia 1974 r. i jako sekretarz Instytutu Pastoralnego w Łomży podjąłem dzienne studia specjalistyczne teologii ekumeniczno-porównawczej na KUL, które ukończyłem ze stopniem licencjata; studia doktoranckie zakończyłem, ale bez napisania pracy.
Od 1 lipca 1988 r. zostałem dziekanem i proboszczem parafii Jedwabne.
Brałem udział w dialogach międzywyznaniowych w Warszawie, w Lublinie, a nawet poza granicami Polski, m.in. w Budapeszcie.
Dlaczego poczułem się upoważniony do zabierania głosu w sprawie mordu Żydów w Jedwabnem? Ponieważ miałem bardzo szczegółowe informacje o przebiegu tego mordu na Żydach od ks. Józefa Kęblińskiego, który opowiadał mi o tym wielokrotnie. Dzięki temu czuję się świadkiem pośrednim.
Sprawa korzeniami sięga roku 1939, kiedy do Jedwabnego przyszli Niemcy, ale na podstawie umowy Ribbentrop - Mołotow ustąpili miejsca Sowietom. Po wkroczeniu Sowietów, Żydzi przywitali ich kwiatami, objęli stanowiska w urzędzie miejskim. Utworzyli z młodych Żydów sowiecką milicję i przystąpili do współpracy z NKWD. Współpraca ta polegała na tym, że udzielali oni NKWD szczegółowych informacji, a ponieważ w październiku 1939 r. zawiązał się ruch oporu, była to szkoła do kształcenia w walce partyzanckiej trzech powiatów: łomżyńskiego, białostockiego i augustowskiego. Zgromadziło się tu trochę ludzi z podwarszawskich i warszawskich szkół wojskowych. Mieszkali oni i działali w Jedwabnem, ale Żydzi ich szpiegowali, dlatego też przenieśli się do sąsiedniej wsi Kubrzany, ale i tam ich szpiegowano. Wtedy przenieśli się za Biebrzę, na tereny bagienne, do uroczyska Kobielno, gdzie była leśniczówka, która stała się miejscem ich pobytu. Ale i tam ich wyszpiegowano, mieli w tym swój duży udział Żydzi jedwabieńscy. W dzień Zesłania Ducha Świętego1941 r. najechało NKWD i oddziały Armii Czerwonej, i rozegrała się walka, w której zginęli partyzanci, ale o wiele więcej żołnierzy NKWD.
Po tym wypadku były najboleśniejsze zsyłki. Żydzi przygotowywali listy patriotów, ludzi wartościowych, wykształconych, których należało jak najszybciej wywieźć. Czynnie więc uczestniczyli Żydzi w aresztowaniach, przyprowadzali enkawudzistów w miejsce zamieszkania skazańców i wraz z NKWD wywieźli ich furmankami do Łomży na stację kolejową. To Żydzi uzbrojeni w karabiny konwojowali furmanki. Matki i żony aresztowanych błagały Żydów - sąsiadów, aby umożliwiono ucieczkę ich mężom i synom, w czasie drogi do stacji. Żydzi jednak nie dopuścili do żadnej ucieczki. Nieznany jest ani jeden przypadek, aby komuś pomogli uciec.
Najbardziej tragiczny był ostatni konwój, tuż przed wkroczeniem Niemców do Łomży, czyli przed wybuchem wojny niemiecko - sowieckiej. Pociąg, składający się z wielu wagonów bydlęcych, nie zdążył zabrać wszystkich ludzi. Pozostałych więc umieszczono w więzieniu, oczekując na następny transport. 22 czerwca 1941 r. Niemcy wkroczyli do Łomży, więźniowie sforsowali drzwi i zamki i wydostali się z więzienia, powracając do Jedwabnego, spotykając tu Żydów, którzy ich konwojowali.
Mieszkania Polaków były zajęte, rodziny były wywiezione w głąb Rosji, Polacy wracając, nie mieli gdzie się podziać.
10 lipca 1941 r. Niemcy zorganizowali likwidację Żydów w Jedwabnem. Przez pierwsze dni, poprzedzające tę likwidację, Żydów zganiali na rynek do pracy celem wyrywania trawy, po tym wyrywaniu trawy rozpuszczali ich do domów. Na drugi dzień powtórzyli te same działania, dopiero trzeciego dnia postanowili ich zamordować. Tak więc dopiero trzeciego dnia dokonano spalenia Żydów.
Ks. Kębliński mieszkał na plebani, którą Niemcy zwrócili po "Selsowiecie". Niemcy mieli kwaterę w starej aptece. Zwrócili ks. Kęblińskiemu plebanię po .Selsowiecie., również tutaj mieszkał z księdzem przez krótki czas kapelan niemiecki. Ponieważ ks. Kębliński znał język niemiecki, z konieczności stawał się tłumaczem, między Polakami i Niemcami, Żydami i Niemcami. Dowiedział się ks. Kębliński od Niemców, że Żydzi będą zniszczeni, bo jeden z żandarmów udzielił informacji, że przyjechało do Białegostoku komando w liczbie 240 Niemców , które zrobi porządek z Żydami. Ks. Kębliński próbował tłumaczyć, że może jednak udałoby się ocalić tych Żydów. Żydzi nawet chcieli zebrać kosztowności celem przekupienia Niemców. Ale Niemcy oświadczyli, że to jest niemożliwe. Powiedzieli, że tam, gdzie stanie noga żołnierza niemieckiego, Żyd nie ma prawa żyć.
Ks. Kębliński ostrzegł niektórych poważnych Żydów. Mógł o tym powiedzieć tylko tym, których uważał za zdolnych do dyskrecji, bo inaczej sam zostałby rozstrzelany.
W dniu, kiedy spędzano na rynek nie tylko mężczyzn, ale kobiety i dzieci, ks. Kębliński poszedł, na posterunek do oficera, wysokiej rangi, który dowodził całą akcją i tłumaczył mu; jeżeli winni są wam mężczyźni i posądzacie ich o sympatię do komunizmu, to przecież dzieci i kobiety są nic niewinne. I usłyszał odpowiedź: .Czy ty nie wiesz, kto tu rządzi? Nie wtrącaj się, jeśli chcesz mieć głowę na karku i zachować życie.. Otworzył drzwi i potężnym głosem krzyknął :Rauss i ks. Kębliński opuścił posterunek. Czuł się całkowicie bezradny. Na słupach wisiały ogłoszenia, że kto ukryje Żyda lub ułatwi ucieczkę, będzie rozstrzelany do trzeciego pokolenia. Widział, jak Polacy byli zmuszani, wyganiani na rynek, celem pilnowania i konwojowania Żydów prowadzonych do stodoły. Ale nikt się nie domyślał, jaki będzie tego finał, ani Żydzi, ani Polacy. Żydzi poszli z rzeczami potrzebnymi im do użytku codziennego, spokojnie, nie domyślali się, co ich czeka. Ks. Kębliński przypuszczał, że Żydów mogło być od 150 do 200,
O samym momencie wiemy tylko to, że nastąpił wybuch, krzyk. Wiemy, że Żydzi próbowali uciekać ze stodoły, ale stodoła była szczelnie otoczona przez uzbrojonych Niemców. Tylko Niemcy byli uzbrojeni, wiadomo, nie zgodzili się dać broni nawet Karolakowi, agentowi niemieckiemu, którego Niemcy mianowali burmistrzem.
Dzieło więc ostatecznej zagłady Żydów było tylko i wyłącznie dziełem Niemców. Polacy byli zmuszeni do pilnowania pod groźbą utraty życia. Z zeznania Żyda, dochodzącego spadku w urzędzie Sądu Rejonowego w Łomży wynika jednoznacznie, że Żydzi zostali spaleni w stodole przez Niemców. Do stodoły wepchnięto też i spalono co najmniej trzech Polaków; wepchnięci zostali przez Niemców.
Żydzi mieli ze sobą przedmioty użytku codziennego, łyżki, widelce, rzezak miał nóż. Żydzi nie wiedzieli, że idą na śmierć. Ów nóż był przeznaczony do uroczystości rytualnych.
Na tym relacja została zakończona, zawiera ona pięć kart zapisanych na plebani w Jedwabnem, w obecności niżej podpisanych osób:

Jedwabne 10 czerwca 2001 roku

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2001-12-31 00:00

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Papież do Polaków: bądźcie wierni dziedzictwu św. Jana Pawła II

2024-04-24 09:58

[ TEMATY ]

papież

papież Franciszek

św. Jan Paweł II

PAP/EPA/GIUSEPPE LAMI

„Pozostańcie wierni dziedzictwu św. Jana Pawła II. Promujcie życie i nie dajcie się zwieść kulturze śmierci” - powiedział Franciszek do Polaków podczas dzisiejszej audiencji ogólnej.

Oto słowa Ojca Świętego:

CZYTAJ DALEJ

Uroczystości odpustowe w Czerwieńsku

2024-04-24 10:54

[ TEMATY ]

Czerwieńsk

parafia św. Wojciecha

Waldemar Napora

Po zakończonej Eucharystii wokół kościoła parafialnego przeszła uroczysta procesja z relikwiami św. Wojciecha

Po zakończonej Eucharystii wokół kościoła parafialnego przeszła uroczysta procesja z relikwiami św. Wojciecha

Parafianie z Czerwieńska 23 kwietnia przeżywali odpust ku czci św. Wojciecha.

CZYTAJ DALEJ

XV Jubileuszowy Konkurs Artystyczny im. Włodzimierza Pietrzaka rozstrzygnięty

2024-04-24 13:04

[ TEMATY ]

konkurs

konkurs plastyczny

konkurs literacki

konkurs fotograficzny

Szymon Ratajczyk/ mat. prasowy

XV Jubileuszowy Konkurs Artystyczny im. Włodzimierza Pietrzaka rozstrzygnięty. Laura Królak z I Liceum Ogólnokształcącego w Kaliszu z nagrodą Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, Andrzeja Dudy.

Do historii przeszedł już XV Jubileuszowy Międzynarodowy Konkurs Artystyczny im. Włodzimierza Pietrzaka pt. Całej ziemi jednym objąć nie można uściskiem. Liczba uczestników pokazuje, że konkurs wciąż się cieszy dużym zainteresowaniem. Przez XV lat w konkursie wzięło udział 15 tysięcy 739 uczestników z Polski, Australii, Austrii, Belgii, Białorusi, Chin, Czech, Hiszpanii, Holandii, Grecji, Kazachstanu, Libanu, Litwy, Mołdawii, Niemiec, Norwegii, RPA, Stanów Zjednoczonych, Ukrainy, Wielkiej Brytanii i Włoch. Honorowy Patronat nad konkursem objął Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej, Andrzej Duda. Organizowany przez Fundację Pro Arte Christiana konkurs skierowany jest do dzieci i młodzieży od 3 do 20 lat i podzielony na trzy edycje artystyczne: plastyka, fotografia i recytacja wierszy Włodzimierza Pietrzaka. Konkurs w tym roku zgromadził 673 uczestników z Polski, Belgii, Hiszpanii, Holandii, Litwy, Mołdawii, Ukrainy i Stanów Zjednoczonych.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję