W czołowym dzienniku hiszpańskim El Pais ukazał się 29 września
artykuł M. A. Basteniera pt. Nowa mapa geopolityczna świata. Jest
to godna uwagi próba nowego spojrzenia na sytuację, jaka wytworzyła
się po zamachach na Nowy Jork i Waszyngton 11 września br. Zawartość
tego artykułu przedstawiamy w skrócie i z nieuniknionymi uproszczeniami,
starając się jednak odtworzyć jego główne myśli zgodnie z intencją
autora.
M. A. Bastenier stwierdza - co zresztą pisali już inni
autorzy - że po rozpadzie ZSRR wydawało się, iż powstał układ jednobiegunowy,
w którym rolę przywódczą będą odgrywały Stany Zjednoczone. Jednakże
po wydarzeniach z 11 września nie jest to już takie oczywiste. Niewykluczone,
że jesteśmy świadkami wytwarzania się nowego systemu dwubiegunowego,
którego jednym z elementów może stać się nowy twór nazywany #międzynarodowym
terroryzmem". Nie dający się powstrzymać proces technicznej globalizacji
powoduje, że nie ma już ludzi, instytucji ani państw bezpiecznych
wobec zagrożenia terrorystycznego.
Musi zatem - sądzi autor - nastąpić nowe rozdanie #kart
strategicznych". Będą się z tym wiązały liczne trudności. Jak będzie
można na przykład połączyć Indie i Pakistan, kraje od dawna toczące
krwawy spór o Kaszmir, po tej samej stronie frontu walki z terroryzmem,
co Stany Zjednoczone? Odpowiedzi wymagają również pytania, gdzie
znajdą się Rosja i Chiny czy też Izrael i Palestyna?
Istotną częścią składową geopolityki były i będą miejsca
występowania surowców strategicznych, przede wszystkim ropy naftowej.
Głównymi jej producentami są kraje muzułmańskie (dostarczają one
w przybliżeniu 30 proc. produkcji światowej, Stany Zjednoczone -
10 proc., Rosja - 9 proc., Chiny - 5 proc.; Polska produkuje jedną
dziesiątą promila, czyli tysiąc razy mniej niż USA - J.W.S.).
W dalszej części swego artykułu M. A. Bastenier rozpatruje
szczegółowo pomniejsze składniki zarysowującego się nowego układu
geopolitycznego. Niektóre z nich są dziedzictwem układu dotychczasowego,
jak np. aspiracje Chin do panowania nad Tajwanem. Tej części artykułu
nie możemy już tu streścić. Istotne jest jednak to, że również z
perspektywy hiszpańskiej świat po 11 września zaczął wyglądać inaczej.
Walka z siecią
W wydawanej w Paryżu, a czytanej na całym świecie amerykańskiej
gazecie International Herald Tribune ukazał się 8 września artykuł
Davida Ignatiusa, opublikowany także w dzienniku Washington Post,
pt. Przeciwnikiem są sieci fundamentalistów, a nie islam. Autor sprzeciwia
się w nim pojawiającemu się ostatnio coraz częściej przekonaniu,
że ludzkość stanęła w obliczu zasadniczego konfliktu o charakterze
globalnym: zderzenia wojującego islamu ze światem Zachodu. Zdaniem
Ignatiusa, istota niewątpliwie istniejącego i zarysowującego się
coraz wyraźniej konfliktu cywilizacyjnego nie ma charakteru religijnego,
chociaż frazeologia muzułmańska jest w nim bardzo widoczna.
Jednakże zwolennicy teorii konfliktu między cywilizacją
zachodnią a islamem (teorii, propagowanej przez głośnego profesora
Uniwersytetu Harvarda, Samuela P. Huntingtona, autora przełożonej
także na język polski książki Zderzenie cywilizacji - J.W.S.) nie
biorą pod uwagę faktu, że dzisiejszy islam nie jest monolitem, za
jaki skłonni są go uważać powierzchowni publicyści.
Islam na początku XXI wieku jest głęboko podzielony na
różne grupy wyznaniowe: sekty, orientacje świeckie i fundamentalistyczne,
radykalnych duchownych i militarystów. Skutkiem tych podziałów były
i są najdziwniejsze alianse, jakie zawierają różni islamiści z rozmaitymi
partnerami. Dzisiejsi główni przeciwnicy Ameryki - talibowie w Afganistanie
- jeszcze niedawno sprzymierzali się ze Stanami Zjednoczonymi i otrzymywali
od nich pomoc przeciw inwazji sowieckiej. W latach 80. bezpardonowa
wojna Iraku z Iranem była wojną państw reprezentujących przeciwstawne
tendencje w obrębie islamu.
Okoliczności te powodują, że walka z terroryzmem szukającym
swej ideologii w islamie będzie dla Zachodu problemem niezwykle trudnym,
a to z tego powodu, że - wbrew amerykańsko-europejskim wyobrażeniom
na ten temat - terroryzm ten nie ma jakichś central dyspozycyjnych
czy czegoś w rodzaju ukrytego #sztabu generalnego". Działa on - pisze
D. Ignatius - w sposób podobny do sieci elektronicznej. Są to rozproszone
organizacje, stosunkowo małe grupy, a nawet pojedyncze osoby, które
koordynują swoje działania bez jednolitego planu, na zasadzie doraźnych
uzgodnień. Stworzony przez Zachód system globalnej komunikacji jest
im w tym bardzo pomocny, a zarazem utrudnia ich skuteczne tropienie
i likwidowanie. Scentralizowane i zbiurokratyzowane policje i armie
Zachodu mogą się okazać bezradne wobec tej oplatającej glob sieci,
dla której wypadnięcie jednego #oka" jest mało odczuwalne - inaczej
niż dla struktur hierarchicznych, dających się obezwładnić #ciosem
w głowę".
Pomóż w rozwoju naszego portalu