Reklama

Randka z... własną żoną!

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Zofia:
Kiedy wieczorem kąpałam jedno dziecko, drugie uciekało mi z łóżeczka, trzecie grymasiło, a czwarte... - to było bardzo trudne! Dzieci rodziły się rok po roku. Byłam zmęczona. Mąż wracał z pracy późno. Miałam do niego żal, że mi nie pomaga. Myślałam: "No tak, pewnie mnie już nie kocha... Może w ogóle to małżeństwo to była jakaś pomyłka...".
Eugeniusz:
Oczywiście, widziałem, że żona jest o coś na mnie zła - nie miałem pojęcia jednak, o co jej chodzi. Właściwie dopiero po 14 latach zaczęliśmy naprawdę ze sobą rozmawiać...
Zofia:
To miały być takie "wczasy z Panem Bogiem". Nic nie zapowiadało przełomu, jaki nastąpił w naszym małżeństwie. Od tego czasu minęły już 23 lata!
Eugeniusz:
Wiedziałem, że Bóg nas kocha, że kocha ludzi. Miałem 40 lat, kiedy dotarło do mnie, że Bóg kocha mnie. To była rewolucja!
Zofia:
Runął mur niedomówień. Zaczęliśmy na nowo budować nasze małżeństwo. Najpierw Bóg, potem relacje między nami, później dzieci, a dalej dopiero rodzice. To ważna hierarchia. Źle się dzieje, jeśli dzieci czy teściowie albo rodzice staną się ważniejsi niż małżonek.
Eugeniusz:
Zazdrościłem tym, którzy wcześniej zetknęli się z Domowym Kościołem. Teraz widzę, ile straciliśmy. Może dlatego jesteśmy wierni tej drodze.
Zofia:
Najczęściej idziemy do parku na spacer. Najpierw się modlimy. Potem mówię mężowi: "Dziękuję, że pamiętałeś..." "Udało się nam ostatnio..." "Cieszę się, kiedy..." "Ale co by się dało zrobić z tym..." "Nie umiem dać sobie rady z tamtym..." "Denerwuje mnie, gdy...".
Wspólnie rozmawiamy o nas, o dzieciach. Podejmujemy decyzje, zastanawiamy się nad problemami naszej rodziny. Wszystko oddajemy Bogu.
Eugeniusz:
Staramy się drażliwych kwestii nie rozstrzygać "w biegu" . Wystarczy słowo: "Odłóżmy to na dialog". Wtedy jest czas, by ochłonąć, zebrać myśli, nabrać dystansu. Opadają emocje i łatwiej rozmawiać.
Czasem doskonale wiem, co było źle. Sam więc zaczynam, żeby już żona do tego nie wracała, a ona potrafi docenić, że widzę problem i nie robi dalszych wymówek. Możemy przejść do spraw bardziej przyjemnych.
Zofia:
My się zmieniamy, nasza miłość się zmienia i zmieniają się tematy rozmów. Ale po 36 latach razem nie uciekamy przed sobą w oglądanie telewizji. Nie jesteśmy sobie obcy.
Eugeniusz:
Kiedy się zakłada, że coś jest oczywiste - może to być pułapka. Coś oczywistego dla mnie może być zupełnie inaczej odebrane przez moją żonę. Warto więc nie zmuszać drugiej osoby, by zgadywała nasze oczekiwania, ale wprost jej o tym powiedzieć. Tak jest prościej.
Zofia:
Niedawno mąż musiał iść do pracy późnym wieczorem. Patrzyłam za nim przez okno. Ciemno, zimno... Nie mógł uruchomić samochodu. Długo to trwało. Zaczęłam się niepokoić. Auto dalej stało przed blokiem. Po jakimś czasie zadzwonił telefon. To mąż. "Jestem już w firmie. Nie mogłem zapalić silnika, więc poszedłem pieszo. Nie śpisz jeszcze?" .
Podziękowałam mu, że się odezwał. Powiedziałam, jak się martwiłam. A że nie śpię... Dla mnie to oczywiste, że kiedy on pracuje dla rodziny, ja też nie mogę przewracać się z boku na bok. Zawsze coś w domu do roboty się znajdzie. Czekam na niego, by razem zakończyć dzień krótką modlitwą. Kiedy wraca - widzi w oknie zapalone światło. To cieszy. Wychodzę do drzwi. I choć nie rzucam mu się w progu na szyję, to przecież on wie... Teraz to taki mąż-przyjaciel, człowiek, na którego mogę liczyć.
Celina:
O Domowym Kościele dowiedzieliśmy się od znajomych. Polecili nam to jako coś dobrego dla małżeństw. Przez 9 lat bycia razem uzbierało się trochę problemów, które czekały na rozwiązanie...
Leszek:
Byłem zbuntowany. Znowu jakieś spotkanie. Podobno powiedzą, jaki Pan Bóg ma wobec mnie plan. Zobaczymy. Byłem nawet ciekawy... Poszliśmy. I... nie dowiedziałem się! - przynajmniej tak jak ja to sobie wyobrażałem. Ale coś mnie jednak ciągnęło na kolejne spotkania. Może w końcu się dowiem, jaki jest ten plan Boga w odniesieniu do nas.
Celina:
W dniu ślubu mówiłam Leszkowi, że go kocham, ale tak naprawdę myślałam o tym, żeby to mnie było dobrze. Chciałam zmieniać jego - nie siebie.
Leszek:
Bywało, że chciałem żonę "ukarać" i nie odzywałem się do niej. Takie "ciche dni". Wiem, że to nie było w porządku. Gdybym ja nie pracował nad sobą, a Celka nad sobą - nic by z tego bycia razem nie wyszło. Kiedy widziałem, jak ona się zmienia - też chciałem być lepszy. To mobilizowało. W małżeństwie nie jesteśmy "skazani" na siebie. Nie chodzi o to, by "zaciskać zęby" i przyzwyczajać się do wad. Wygodniej jest, oczywiście, nie robić nic i tylko użalać się nad sobą, ale wtedy nic też się nie zdarzy. Rano wstajemy inni niż wczoraj - i to jest szansa, by zacząć na nowo. Miłość trzeba pielęgnować.
Celina:
Tego dnia staram się przygotować to, co Leszek lubi najbardziej. Staram się też, by kolacja czy obiad nabrały bardziej odświętnego klimatu. Czasem wystarczy drobiazg - serwetki czy zapalone świece. Sama też pamiętam, by tego dnia szczególnie ładnie wyglądać. Z tej atmosfery w domu czuje się, że ten dzień jest inny. To takie święto naszej miłości.
Max:
Już od rana towarzyszy mi pewne podniecenie. Idę do pracy, ale pamiętam, żeby coś kupić, przygotować na wieczór. W codziennym zabieganiu przypominają się nam czasy narzeczeństwa. To taka randka... jak kiedyś, a jednak inna!
Monika:
Teraz się trochę rozleniwiliśmy - jest kawa, ciasto - nie gorąca kolacja. Ale i tak to wyjątkowy wieczór. Zawsze 16. dnia miesiąca, bo 16 listopada braliśmy ślub. Zaczynamy Hymnem o Miłości św. Pawła, czytanym z podziałem na role. To zostało.
Max:
Nie wyobrażam sobie, bym mógł z żoną rozmawiać o seksie w kawiarni czy nawet w kuchni. Jest wiele takich tematów, które spychamy, i powstają niedomówienia. Kiedy siadamy przy zapalonej świecy, łatwiej poruszyć każdą, najbardziej intymną nawet kwestię. Nie szukamy wtedy tematów zastępczych, nie mówimy o innych. To czas, by rozmawiać o swoich odczuciach, emocjach, problemach i oczekiwaniach.
Monika:
Nie jestem wylewna, jednak ten wieczór mobilizuje. Kiedy pierwszy raz czytaliśmy z takiej broszurki, jak ma wyglądać dialog małżeński - zupełnie nie miałam pojęcia, jak to wszystko przełożyć na nas dwoje. Po 3 latach razem wiedzieliśmy już, że musimy zacząć naprawdę ze sobą rozmawiać. Tematów przybywało...
Max:
Oboje byliśmy w Ruchu Światło-Życie. Tam się poznaliśmy. Po ślubie odeszliśmy ze wspólnoty. Nie od razu zrozumieliśmy, że potrzebujemy - oprócz siebie nawzajem - czegoś` jeszcze.
Monika:
Zaczęły się niedomówienia, konflikty. Mąż był o mnie zazdrosny. Bezpodstawnie zresztą. Uczyłam się jeszcze. On także. Przyszło na świat pierwsze dziecko... Byliśmy zagonieni i ciągle brakowało czasu dosłownie na wszystko...
Max:
Czuliśmy, jak "spadamy". Wiedzieliśmy, że można żyć inaczej. Doświadczyliśmy tego w oazie. Zaczęło nam brakować wspólnoty.
Monika:
Nie umieliśmy razem się modlić. Trzymając się za ręce, odmawialiśmy Ojcze nasz. Może to mało, ale nawet taka modlitwa sprawiała, że "ciche minuty" mijały, kiedy przyszło wydusić z siebie na głos: jako i my odpuszczamy.... Szukaliśmy wspólnoty, która stałaby się oparciem, twórczą inspiracją dla naszego małżeństwa.
Max:
Mój brat od razu po ślubie wszedł w kręgi rodzin Domowego Kościoła. Nam z czasem dopiero zaczęło zależeć. Dojrzeliśmy do tej propozycji, "przyciśnięci" trochę przez życie. Okazało się, że w Domowym Kościele jest dużo osób, które wcześniej nie były w oazie. Znamy też "oazowców", którzy, jak my wcześniej, omijali tę drogę.
Dzięki Domowemu Kościołowi wiem jedno - kiedy żona "zatnie się", zamknie w sobie, a ja nie wiem, dlaczego, to jeśli nawet wcześniej się nie dowiem, o co chodzi, to na pewno dowiem się tego na dialogu.
Monika:
Na dialogu, czyli tej randce z mężem, uczymy się szczerości. Wcześniej Max wiele w sobie tłumił. Nawet nie wiedziałam, że go ranię, czy że tak bardzo potrzebuje czułości. Czasem drobiazgi urastają do rangi problemów. Teraz już więcej jesteśmy w stanie powiedzieć sobie od razu. Mamy dwójkę dzieci. Doszliśmy do porozumienia, że chcemy mieć jeszcze jedno lub dwoje - tak co 5 lat. Jak dotąd taka przerwa między rodzeństwem u nas się sprawdziła. Dzięki temu nie jestem zmęczona swoim macierzyństwem. A mąż - kiedyś zamiast kwiatów przyniósł mi ozdobną kapustę... Pamiętam, pokłóciliśmy się o galaretkę... i tak to się zaczęło... Na dialogu mówię mu: "Dziękuję, że zmyłeś podłogę"; "Pamiętałeś..." Właśnie z takich drobiazgów utkane jest życie i o tym warto rozmawiać.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2002-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

„Ciemne Typy” z Polski na kanonizacji Frassatiego i Acutisa

2025-09-08 16:21

[ TEMATY ]

św. Carlo Acutis

św. Pier Giorgio Frassati

Vatican Media

Przyjechaliśmy dla Pier Giorgia. Ciemne Typy z Polski, a więc ci, którzy idą jego śladami – mówi ks. Krzysztof Nowrot, duszpasterz akademicki z Katowic i koordynator polskiego Towarzystwa Ciemnych Typów. Nazwa tej grupy modlitewnej nawiązuje do nieformalnej organizacji założonej przez samego Frassatiego. Wśród pielgrzymów obecnych na kanonizacji św. Piotra Jerzego Frassatiego i św. Karola Acutisa byli młodzi Polacy, którym „Ciemny Typ” z Turynu od lat wskazuje drogę do Boga.

„Ciemne Typy” z Polski to głównie młodzież z archidiecezji katowickiej, licealiści, studenci oraz ich rodzice, także z innych części Polski. Jak podkreślał ks. Krzysztof Nowrot, niedzielna uroczystość była doświadczeniem wielopokoleniowym. „To wielkie przeżycie, miałem takie wrażenie patrząc na Wandę Gawrońską, siostrzenicę Frassatiego, która w pewnym momencie szła do ołtarza w procesji, że to któreś pokolenie, które za nim idzie” – zauważył w rozmowie z Radiem Watykańskim-Vatican News. Duszpasterz dodał, że popularność Frassatiego nie słabnie i wyraził nadzieję, że podobnie będzie w przyszłości z postacią św. Karola Acutisa.
CZYTAJ DALEJ

Spotkanie osób posługujących przy pogrzebach

2025-09-08 19:00

Mat. Pras

W kościele pw. św. Józefa Oblubieńca NMP w Bierutowie odbyło się spotkanie osób, które swoją codzienną pracą i posługą towarzyszą rodzinom w trudnym doświadczeniu śmierci i pożegnania bliskich. Na rozpoczęcie odbyła się Eucharystia sprawowana przez ks. Bartosza Mitkiewicza, proboszcza parafii, który wygłosił homilię.

Kaznodzieja zwrócił uwagę na witraże zdobiące prezbiterium bierutowskiej świątyni, przedstawiające zaślubiny Józefa z Maryją, jego życie z Jezusem i moment śmierci. – Święty Józef jest patronem dobrej śmierci i w pewnym sensie również waszym patronem – mówił ks. Mitkiewicz do pracowników zakładów pogrzebowych. Podkreślił też, że ich zaangażowanie nie jest zwykłą pracą, ale posługą wobec rodzin zmarłej osoby.
CZYTAJ DALEJ

Ukraińskie matki po spotkaniu z Papieżem: niech świat pomoże nam odzyskać pokój

2025-09-09 19:27

[ TEMATY ]

pokój

spotkanie z papieżem

ukraińskie matki

Vatican Media

Ukraińskie matki podczas spotkania z Papieżem

Ukraińskie matki podczas spotkania z Papieżem

To apel grupy kobiet przyjętych przez papieża podczas audiencji jubileuszowej 6 września, wspieranych przez zespół specjalistów w ramach projektu „Matki z Domu Ojca Pio”, zainicjowanego przez braci kapucynów w Kijowie: nie chcemy, aby nasze dzieci umierały, chcemy móc zasypiać bez strachu, że się nie obudzimy.

„Widok tych promiennych i uśmiechniętych matek był dla mnie prawdziwym cudem” – powiedział mediom watykańskim franciszkanin kapucyn br. Kostiantyn Morozov po krótkim spotkaniu papieża Leona z 40 ukraińskimi matkami, które straciły dzieci wskutek wojny. Udział w audiencji jubileuszowej w sobotę 6 września był punktem kulminacyjnym pielgrzymki uczestniczek projektu „Matki z Domu Ojca Pio” realizowanego w Kijowie. Udział w audiencji jubileuszowej w sobotę 6 września był punktem kulminacyjnym pielgrzymki, którą uczestniczki projektu „Matki z Domu Ojca Pio” realizowanego w Kijowie odbyły w zeszłym tygodniu we Włoszech. Podróż, która obejmowała trzy duchowe etapy – Loreto, Asyż i Rzym – została zorganizowana przez braci mniejszych kapucynów.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję