Czy w łódzkim pogotowiu zabijano pacjentów dla zysku? Czy mogło
się tak zdarzać w innych miastach?... - te i inne pytania nurtują
opinię publiczną w całym kraju, a policja i prokuratura badają sprawę.
Nie uprzedzając wyników postępowań policyjnych i prokuratorskich,
trzeba jednak zadać pytanie: jak to się działo, że lek Pavulon, mający
zastosowanie wyłącznie wraz z intubacją, stosowany był przez personel
karetek nie mających na wyposażeniu aparatury intubacyjnej? A wynika
to z wstępnych danych, jakie przedostały się do prasy. Dlaczego zużycie
tego leku w łódzkim pogotowiu było tak duże? Gdzie był nadzór i kontrola?
W oczekiwaniu na ostateczne wyniki prowadzonych śledztw
nie sposób nie zapytać: czy ta afera nie powinna uczulić nas specjalnie
na zgłaszane tu i tam, jeszcze nie tak śmiało, jak w innych krajach
Unii Europejskiej, postulaty legalizacji eutanazji?
"Eutanaziści" posługują się chętnie argumentem, że "pacjent
ma prawo wybrać śmierć zamiast cierpienia". Ignorują zupełnie problem
możliwych nacisków psychicznych, presji, jaka może być wywierana
na schorowanego i cierpiącego pacjenta celem uzyskania jego zgody:
zwłaszcza gdy w grę wchodzą wielkie pieniądze, nieporównywalnie większe
niż zyski, które prasa przypisuje dziś pracownikom pogotowia - sprawcom
sugerowanych zgonów.
Towarzystwa ubezpieczeniowe przez całe dorosłe życie
swych klientów pobierają składkę ubezpieczenia zdrowotnego w niebagatelnej
przecież wysokości - kilku lub kilkunastu procent comiesięcznej pensji.
Z pieniędzy gromadzonych na rachunku ubezpieczonego w towarzystwie
ubezpieczeniowym opłacane są koszty jego leczenia. Zachodni ekonomiści
obliczyli, że przeciętne koszty leczenia przeciętnego ubezpieczonego
w okresie jego aktywności zawodowej, a także w pierwszych latach
emerytury są znacznie mniejsze niż koszy leczenia w ostatnich latach
życia, zwłaszcza gdy ubezpieczony ciężko i przewlekle choruje. Jakże
więc wykluczyć w tej "eutanazistowskiej" propagandzie ów motyw zysku,
jaki osiągają towarzystwa ubezpieczeniowe w przypadku wymuszania
na pacjencie zgody na przedwczesne zadanie mu śmierci? Za czyje pieniądze
prowadzona jest ta "eutanazistowska" propaganda?...
Aborcja i eutanazja to w gruncie rzeczy ten sam problem:
fałszywej litości dającej pole do traktowania ludzkiego życia wyłącznie
w materialistycznym wymiarze; stwarzający niebywałe możliwości przeliczania
ludzkiego życia na pieniądze. W obydwu przypadkach zabija się najsłabszych:
słabych - bo jeszcze nienarodzonych i słabych - bo ciężko chorych.
Afera łódzka, która tak wstrząsnęła opinią publiczną,
powinna być przestrogą: co może zdarzyć się, gdyby "eutanaziści"
przeforsowali kiedyś swój punkt widzenia...
A przy okazji: władze Unii Europejskiej narzucają państwom-członkom
zniesienie kary śmierci, orzekanej przecież za największe zbrodnie;
jednak nie narzucają swym państwom członkowskim zakazu aborcji i
eutanazji. Dlaczego? Warto pytać euroentuzjastów o tę niekonsekwencję.
Pomóż w rozwoju naszego portalu