Czy rodzina wychowuje potomstwo dla siebie? Czy matka ma dzieci tylko dla siebie? A może dla przyjemności? Co jest prawdziwym kapitałem narodu? Dniówki, sterty wypełnionych dokumentów, stosy wydanych produktów, tysiące przejechanych kilometrów, wystawionych ocen i przeprowadzonych lekcji? A co z sensem pracy? Może jest nim kilka awansów i podwyżek? Po ogłoszeniu 500+, a szczególnie na wieść o możliwości emerytury po urodzeniu czworga lub więcej dzieci, rozgorzała i z różnym natężeniem wciąż trwa dyskusja. Pojawiają się w niej pseudo-argumenty, że wszystkie wielodzietne to patologia, dziecioroby, hodowla dzieci… „Drogie Matki, które wychowałyście dzieci i pracowałyście, by te niepracujące mogły wysypiać się i swoje wychowywać, kiedy wasze chodziły do szkoły z kluczem na szyi… Zapamiętajcie tę zniewagę podczas wyborów…” - tej treści wiadomości „rodziły się” w internecie, na portalach społecznościowych przez ostatnie lata. Wiosną 2020 r., wraz z pandemią, wszystko jakby przycichło. Wstyd, przerażenie, poczucie bezsilności i bezsensu wszelkich wysiłków. Zostaliśmy sami; w rodzinach, z bliskimi. Z konieczności? Z przymusu? Ze strachu? Ale strach minął i ciąg dalszy nastąpił. Internet jeszcze bardziej jest miejscem wyznawania swoich poglądów, często za pomocą „mowy nienawiści”.
Dominika, siostra pięciorga rodzeństwa, absolwentka Uniwersytetu Medycznego, obecnie pracująca w jednym z lubelskich szpitali, nie wytrzymała. Oto jej świadectwo:
Jakoś nie mogę przypomnieć sobie wyspanej mojej Mamy, szczególnie, kiedy zaczynał się w domu rotawirus albo inne… i nie kończyło się na jednym czy dwojgu dzieci. Albo jedno chorowało, drugie ząbkowało, z trzecim trzeba było posiedzieć nad nauką itd. To wszystko w jednym czasie. Trochę więcej tych nieprzespanych nocy i dni jednak kojarzę, pewnie jeszcze więcej ich poza moją pamięcią. Wiem, że moja Mama nie liczyła na emeryturę, bo wtedy nikt nawet takiej nadziei nie miał. Wiem, że to był świadomy wybór. Ale mówienie o wygodnym "wysypianiu się" jest lekceważeniem wysiłku tej grupy kobiet i rezygnacji z czegoś, na rzecz czegoś innego: wolnego wyboru. Jedni mają możliwość rozwijać się zawodowo, inni realizują się w inny sposób. Nikogo nie osądzam, bo i sama nie chciałabym być osądzana. Choćby za to, że nie urodziłam dziecka i po pracy się wysypiam. Bo czasami zdarza mi się wyspać po pracy! Trudno w to może uwierzyć, że nie jest to przesłanka, dla której pracuję i nie mam jeszcze męża i dzieci. Moja mama teraz też pracuje, opiekując się gromadką maluchów, których mamy mają możliwość pracy zawodowej. Nigdy nie dorówna im standardową emeryturą, chyba że będzie pracować do osiemdziesiątki. Bo zdecydowała się dać mnie i mojej starszej siostrze młodsze rodzeństwo, „żeby się wyspać”. Dzięki mojej Mamie są w rodzeństwie już cztery młode osoby, które teraz pracują. W najbliższym czasie dołączą dwie kolejne, młodsze. Czy zatem jej wysiłek nie był jakąś inwestycją dla kraju? Lenistwa u niej nie widziałam. Czasami, nie wchodząc w czyjeś buty, „fajnie” jest twierdzić, że jego życie usłane jest płatkami róż. Albo też przykleić „łatkę” z napisem „patologia” wielodzietnej rodzinie, o której tak niewiele się wie. Dlaczego? Bo żyje cicho, mądrze, bez rozgłosu, nie obnosząc się z kłopotami. Bez patologii właśnie! A czy pomyślał ktoś z krytyków mojej „wyspanej Matki” jak ciężka jest taka „łatka”? Pozdrawiam wszystkie „podzielone” matki, których ogródek wygląda inaczej niż u sąsiadki!
Pomóż w rozwoju naszego portalu